7
Nachylił się, zatrzymując centymetr od moich ust.
— Tak myślałem. — szepnął, tworząc mały obłok pary. Kciukiem starł samotną łzę. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, budząc nowy rodzaj zdenerwowania. Patrząc mu w oczy, miałam niewyobrażalną ochotę położyć mu na policzku dłoń i poczuć jego rozgrzaną skórę. Zacisnęłam palce, by powstrzymać się przed tym odruchem. Spuścił wzrok na jedną z moich dłoni i uśmiechnął się kącikiem ust. Nie czując jego spojrzenia, odetchnęłam z ulgą. Złapał mnie za prawy nadgarstek. Jego palce powoli wspinały się po mojej dłoni, aż objęły ją całą. Poczułam, jak powoli odchyla każdy palec, gdy skończył, włożył między nie coś ciężkiego i metalowego. Następnie znowu zacisnął mi dłoń w pięść i opuścił. Dlaczego to zrobił? Jaki to miało mieć cel? Wyprowadzenie mnie z równowagi?
Zapewne powiedziałabym jakąś ciętą ripostę, ale ten niezwykle czuły gest pozbawił mnie nowych pomysłów.
— Jedź ostrożnie, zobaczymy się rano.
— Musimy pogadać.
— Nie odpuścisz co? — Założyłam ramiona na piersi. — Dobra, przyjdę rano do ciebie i porozmawiamy. Tak w ogóle, skoro ochłonęłaś to, co sądzisz o mojej dzisiejszej walce? Tylko szczerze. — dodał z iskierkami w oczach.
Uśmiechnęłam się leniwie i zaczęłam kreślić palcem wzroki na jego piersi. Zaklaskałam w myślach jak mała dziewczynka, gdy się spiął pod moim dotykiem.
— Wiesz. — zaczęłam. — muszę powiedzieć, że byłeś niezły, wygrałeś, i to się liczy, ale twój przeciwnik był lepszy na swój sposób. Widzisz Fearless, on miał więcej fanów i z tego, co słyszałam, więcej kobiet chciało spędzić z nim noc. Jesteś dobry...
— Halsey, rób tak dalej, a nie pojedziesz do domu.
— Tylko co? — podniosłam prowakacyjnie brew.
— Pożałujesz tego.
— Czyżby? Naprawdę chcesz się przekonać, kto będzie tego żałował? To patrz, jak to się dla ciebie skończy.
— Przyjmuję wyzwanie. — skwitkował krótko.
— Dobra.
Odepchnęłam go od siebie i po blondyna, który robił orła na ziemi. Nachyliłam się do niego.
— Wiesz może gdzie znajdę Titan? Muszę przekazać mu, że przyjmuję propozycję.
— A Fearless?
— Fearless połamie ci nogi i coś jeszcze, jeśli choć jedno słowo wyjdzie z twoich ust, a ty mała chodź, najwyraźniej nie uwolniłaś całkowicie swojej frustracji.
Stał za mną i położył mi ręce na biodrach, wsuwając kciuki pod bluzki i rysując na mojej skórze małe kółka.
Tym razem przesadził. Nie pozwolę się dotykać bez pozwolenia.
Złapałam go za dłonie i odepchnęłam od siebie. Odwróciłam się do niego i z całej siły uderzyłam go w widoczny siniak po walce. Syknął, wciągając powietrze przez zaciśnięte zęby.
— Za co to było suko?
—Za zasłużone rzeczy, skarbie. I jeszcze jedno, za każdym razem, gdy mnie obrazisz lub dotkniesz bez mojego pozwolenia, twoją twarz będzie zdobił nowy odcisk mojej dłoni. A teraz kochanie, dobranoc. — pochyliłam się i pocałowałam go w policzek.
Wykorzystując jego dezorientację czmychnęłam do samochodu i ruszyłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro