Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50

Pocałowałem ją pokazując, że wierzę w jej słowa, a przynajmniej spróbuję. Przyciągnąłem ją do siebie, a moje palce muskały jej włosy. Jej dotyk niósł spokój i przez chwilę niemal chciałem powiedzieć co  się stało, ale to niczego, by nie zmieniło, a jedynie zburzyło normalność, którą z  trudem udało nam się zbudować. Całowałem ją po szyi, czując jak drży od przyjemności.

— Cieszę się, że nadal wierzysz.

W tym momencie ciszę zniszczył dźwięk połączenia na telefon Halsey. Postawa Halsey natychmiast się zmieniła. Wyprostowała się, jak struna i zerknęła w stronę telefonu.

— Halsey? Wszystko okej?

Wziąłem jej twarz w dłonie i skierowałem na siebie. Z trudem zmusiłem ją, by spojrzała mi prosto w oczy, a gdy wreszcie to zrobiła zobaczyłem strach. Nieświadomie przygryzła dolną wargę i spuściła wzrok.

— Tak, tak.

Niemal warknąłem słysząc to bardzo dobrze znane mi kłamstwo. Wiedziałem, kto zmusił ją, nas, do tego. Nie wiedziałem co dla niej przygotował, a strach połączony z niewiedzą może być zabójczy w skutkach. Ja miałem doświadczenie w tym świecie i wiedziałem co robić, ale ona nie.

— Halsey, posłuchaj mnie bardzo uważnie. Nie wiem kto do ciebie dzwoni i czego chce. Mogę się jedynie domyślać, ale nie jesteś sama. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Wystarczy, że zadzwonisz i dasz mi znak, a natychmiast się pojawię. Rozumiesz?

Nie odpowiedziała, ale kiwnęła sztywno głową. Odetchnąłem z ulgą i przytuliłem ją. Zaczęła drżeć i trzymałem ją tak dopóki się nie uspokoiła. Puściłem ją i pozwoliłem jej odebrać telefon, który przez cały czas dzwonił. Nie spojrzała na mnie więcej, gdy z telefonem ruszyła do wolnego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Westchnąłem i spojrzałem na swój telefon, gdzie było kilka nieprzeczytanych wiadomości od Titana. Nie czytając ich od razu wybrałem numer do niego.

— Dobrze, że nadal mamy kontakt. — odebrał po kilku sekundach. Skrzywiłem się, słysząc nutę zgryźliwości, na którą zasługiwałem.

— Rozumiem, że przemyślałeś mój pomysł. — zerknąłem na zamknięte drzwi.

— Raczej nie mam wyboru. Musimy podpisać odpowiednie umowy i jeśli mam być szczery nie podoba mi się pomysł bycia na pierwszej linii waszego konfliktu. Słyszałeś o jutrzejszych walkach na końcu miasta?

— Owszem, ale nie biorę w nich udział.

— Ja biorę, przyjdź i przy wejściu do szatni powiedz ochroniarzowi, że idziesz do mnie wpuści cię i podpiszemy umowę.

— Spoko pomysł, słyszałem, że podobno pojawią się lokalne gwiazdy sprzed kilku lat.

Drzwi wreszcie się otworzyły, ale w ich drzwiach nie stała moja Halsey tylko dziewczyna, która prosi się o kłopoty wychodząc tak sama w nocy. Titan mówił mi o zbliżającej się walce, ale cała moja uwaga skupiła się na mojej dziewczynie. Już miałem coś powiedzieć, gdy przyłożyła palec do ust i pokręciła przecząco głową. Ruszyła do drzwi, a jej sukienka z wycięciami lekko zafalowała, a obcasy głośno uderzały o parkiet.

Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu i cieszę się, że wielu z was tu zostało. Jeśli podoba się Wam historia zagłosujcie i w komentarzach zostawcie swoją opinię.

Według was jest trochę nudno czy może akcja się rozkręca?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro