50
Pocałowałem ją pokazując, że wierzę w jej słowa, a przynajmniej spróbuję. Przyciągnąłem ją do siebie, a moje palce muskały jej włosy. Jej dotyk niósł spokój i przez chwilę niemal chciałem powiedzieć co się stało, ale to niczego, by nie zmieniło, a jedynie zburzyło normalność, którą z trudem udało nam się zbudować. Całowałem ją po szyi, czując jak drży od przyjemności.
— Cieszę się, że nadal wierzysz.
W tym momencie ciszę zniszczył dźwięk połączenia na telefon Halsey. Postawa Halsey natychmiast się zmieniła. Wyprostowała się, jak struna i zerknęła w stronę telefonu.
— Halsey? Wszystko okej?
Wziąłem jej twarz w dłonie i skierowałem na siebie. Z trudem zmusiłem ją, by spojrzała mi prosto w oczy, a gdy wreszcie to zrobiła zobaczyłem strach. Nieświadomie przygryzła dolną wargę i spuściła wzrok.
— Tak, tak.
Niemal warknąłem słysząc to bardzo dobrze znane mi kłamstwo. Wiedziałem, kto zmusił ją, nas, do tego. Nie wiedziałem co dla niej przygotował, a strach połączony z niewiedzą może być zabójczy w skutkach. Ja miałem doświadczenie w tym świecie i wiedziałem co robić, ale ona nie.
— Halsey, posłuchaj mnie bardzo uważnie. Nie wiem kto do ciebie dzwoni i czego chce. Mogę się jedynie domyślać, ale nie jesteś sama. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Wystarczy, że zadzwonisz i dasz mi znak, a natychmiast się pojawię. Rozumiesz?
Nie odpowiedziała, ale kiwnęła sztywno głową. Odetchnąłem z ulgą i przytuliłem ją. Zaczęła drżeć i trzymałem ją tak dopóki się nie uspokoiła. Puściłem ją i pozwoliłem jej odebrać telefon, który przez cały czas dzwonił. Nie spojrzała na mnie więcej, gdy z telefonem ruszyła do wolnego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Westchnąłem i spojrzałem na swój telefon, gdzie było kilka nieprzeczytanych wiadomości od Titana. Nie czytając ich od razu wybrałem numer do niego.
— Dobrze, że nadal mamy kontakt. — odebrał po kilku sekundach. Skrzywiłem się, słysząc nutę zgryźliwości, na którą zasługiwałem.
— Rozumiem, że przemyślałeś mój pomysł. — zerknąłem na zamknięte drzwi.
— Raczej nie mam wyboru. Musimy podpisać odpowiednie umowy i jeśli mam być szczery nie podoba mi się pomysł bycia na pierwszej linii waszego konfliktu. Słyszałeś o jutrzejszych walkach na końcu miasta?
— Owszem, ale nie biorę w nich udział.
— Ja biorę, przyjdź i przy wejściu do szatni powiedz ochroniarzowi, że idziesz do mnie wpuści cię i podpiszemy umowę.
— Spoko pomysł, słyszałem, że podobno pojawią się lokalne gwiazdy sprzed kilku lat.
Drzwi wreszcie się otworzyły, ale w ich drzwiach nie stała moja Halsey tylko dziewczyna, która prosi się o kłopoty wychodząc tak sama w nocy. Titan mówił mi o zbliżającej się walce, ale cała moja uwaga skupiła się na mojej dziewczynie. Już miałem coś powiedzieć, gdy przyłożyła palec do ust i pokręciła przecząco głową. Ruszyła do drzwi, a jej sukienka z wycięciami lekko zafalowała, a obcasy głośno uderzały o parkiet.
Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu i cieszę się, że wielu z was tu zostało. Jeśli podoba się Wam historia zagłosujcie i w komentarzach zostawcie swoją opinię.
Według was jest trochę nudno czy może akcja się rozkręca?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro