42
Halsey
Bawiłam się palcami czekając na niego. Minęło kilka dni odkąd wyszłam ze szpitala, choć wydawało się być ciągiem jednakowych klatek filmu odtwarzanych raz po raz to jednak czas biegł dalej. Powinnam tu być już dawno, ale nie potrafiłam się przemóc, przynajmniej do teraz. Krzesło na którym siedziałam było było małe, a każdy, nawet najmniejszy ruch budził w nim skrzypienie. Drzwi po drugiej stronie sali otworzyły się na co podniosłam głowę i zacisnęłam palce w pięść, by stłumić strach.
Patrzyłam, jak rozgląda się po sali, a strażnik obok niego wskazuje na miejsce przede mną. Dopiero wtedy nasze spojrzenia się krzyżują. Nie odrywałam od niego wzroku i milczałam, gdy lustrował mnie swoim spojrzeniem.
— Dobrze wyglądasz. — odparł po dłuższej chwili. — ale nie powinnaś tu być.
Włosy miał zgolone, co jeszcze bardziej eksponowało siniaki na jego twarzy. Spuchnięta warga i rozcięcia na policzkach były tylko przykładami tego co zobaczyłamna pierwszy rzut oka.
— Titan kazał przekazać pozdrowienia i zapewnić cię, że robimy wszystko co w naszej mocy, by cię stąd wyrwać. — Spuściłam wzrok na zarysowany blat między nami. — Złożyłam zeznania, że ciebie tam nie było...
— To wszystko na nic. Żadne zeznanie, a nawet łapówki tu nie pomogą. — warknął, uderzając pięścią w stół. Nastała cisza, a wszystkie spojrzenia skierowane były na nas. Strażnicy trzymali ręce na kaburach. — Nic mi nie zrobią, to wszystko to jedna wielka ustawka, ale chcę wiedzieć jedno Halsey, czy było warto? Jeśli wcześniej narzekałem, że miałem źle to teraz wiem, że byłem w błędzie.
— Tabletki. — przerwałam mu. — Te tabletki, którymi faszerował mnie Libro należały do Tollesa. Przekazywał je mu, by namieszać mi w głowie. Titan znalazł filmiki na których... — zacisnęłam zęby i powieki, by powstrzymać płacz. — podawał mi pigułki, a po pewnym czasie puszczał filmy z tobą, gdy się wściekasz, śmiejesz i walczysz. Byłam królikiem doświadczalnym dla nowego narkotyku, który mieszał w głowie. — Potrząsnęłam głową, wyrzucając z umysłu wspomnienia, gdy je oglądałam. — Zaczynało mi się wydawać, że jesteś tam razem z Libro i pozwalasz mu, by mnie krzywdził mimo moich błagań. Titan pokazywał mi zdjęcia i wspominał te wszystkie wspaniałe rzeczy, które dla mnie zrobiłeś, bym zrozumiała co jest prawdą, a co fałszem.
— A co myślisz teraz? — spytał się natychmiast, gdy tylko ostatnie słowo opuściło moje usta.
— Że chcę ci pomóc. — wstałam i obeszłam stół, by dotknąć jego ramienia. — Że chcę cię przytulić. — podniósł się i objął mnie. Mocno. — i spróbować jeszcze raz stworzyć z tobą nowe wspomnienia. — Uniosłam głowę i szybko pocałowałam go w usta, mając nadzieję, że nie zrobiłam mu tym krzywdy.
Strach, który czułam idąc tutaj zniknął zastąpiony zapewnieniem, że zrobiłam dobrze. Nie zostawię go i będę jego wsparciem, gdy będzie miał wątpliwości. Fearless usiadł, ciągnąc mnie na swoje kolana. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, gdy zaczął mnie łaskotać.
— Przestań. — wykrztusiłam z siebie, próbując opanować śmiech.
— Nie rozumiem, o co ci chodzi. Poza tym brakowało mi twojego śmiechu. Dziękuję.
Wyprostowałam się na jego kolanach, a w kącikach jego oczu widziałam łzy.
— To ja dziękuję. — wyszeptałam tuż przy jego ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro