Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Halsey

Wszyscy zamarli, wstrzymując oddech, gdy Libro zadał ostateczny cios w szczękę Fearless'a. Patrzyłam, jak w zwolnionym tempie chłopak upada zamykając bezwiednie oczy i rozchylając usta. Zderzył się z podłogą, a wypływająca krew z jego ust i nosa mieszała się z potem tworząc czerwone smugi na jego ciele. Byłam od niego oddalona zalewie o dwa metry.

— Proszę, otwórz oczy. Proszę, otwórz oczy. — błagałam go szeptem, cały czas wpatrując się w jego nieprzytomne ciało.

Gdy nikt się nie ruszył, a otępienia przeszło w gniew zrobiłam tylko krok, bo Mickey złapał mnie za ramię i pokręcił przecząco głową. On też nie potrafił oderwać wzroku od pokonanego. Wbiłam paznokcie w jego ramię otaczające moją talię, ale on jedynie wzmocnił uścisk.

Zaczęłam szamotać się, gdy podniósł mnie, niosąc do wyjścia. Krzyczałam, by pozwolił mi do niego iść i mu pomóc, mój głos był jedynym na sali, bo wszyscy nawet nie drgnęli. Niepokonany Fearless padł, a nikt nawet się nim nie zajął. Pamiętam, jak ci łgarze krzyczeli, że go kochają, a teraz?

— Kłamce i tchórze! — ryknęłam na nich, nie wiedząc czemu, poczułam coś mokrego na policzkach.

Ludzie rozchodzili się przed Mickeyem z powrotem stając na swoich miejscach,  gdy ich minęliśmy. Szarpiąc się w ramionach mężczyzny, mogłam zobaczę zaledwie brodę mojego chłopaka. Nawet Libro podkręcony toksycznymi substancjami patrzył na Fearless'a. To, co zrobił nie odbije się tylko na zawodniku, który był tutaj legendą, ale i na właścicielu tego budynku. Byłam tego pewna. Moje krzyki dopiero zwróciły uwagę drugiego zawodnika,  który wyciągnął w moją stronę rękę. 

— Mój brat proponował tej lasce cudowną noc. — zawołał. — ale odmówiła, przecież nikt nie dorównuje niepokonanemu Fearless'owi, prawda?  Ale teraz go pokonałem. — zszedł z ringu i udał się w naszym kierunku. Mickey stanął czując, jak atmosfera podniosła się o kilkadziesiąt stopni. Porzucił ciało rywala z równą łatwością, jakby wyrzucał śmieć. Z trudem uwolniłam się z ramion mojego ochroniarza i stanęłam przed Librem,  musiałam zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w twarz. — Dam ci szansę,  możesz teraz być ze mną, Kotku. O twoim byłym już nikt nie pamięta. —  Świdrował mnie swoimi ślepiami. Oblizał wargi, patrząc na mój biust — Masz szansę zostać w grze. Słyszałem, że nie potrafił się tobą zająć jak trzeba.

Jego ręka opadła na mój pośladek  z głośnym plasknięciem. Poczułam pieczenie,  gdy zaczął go ściskać. Gdzie jest Mickey?!

— Ty gnoju. — syknęłam,  uderzając go kolanem w krocze.  Tylko się skrzywił. — Puść mnie. Gdy Fearless się obudzi, zaczniesz się modlić.

— Nie "gdy" tylko "jeśli ".  Od teraz należysz do mnie,  obiecano mi ciebie, Kotku. Podobno dużo drapiesz podczas seksu,  chcę się o tym przekonać. Więc uśmiechnij się i powiedz, że obciągniesz mi w przeprosiny. 

— Czegoś ty się naćpał? — Zrobiłam wielkie oczy,  czując go męskość na udzie.— Poza tym wątpię, by twój kabanos potrafił cokolwiek. — zmusiłam się  do uśmiechu. — Jestem pewna, że do tej pory byłeś jedynie z dziewicami. 

— Ty. — warknął i zamachnął się na mnie ręką,  gdy nasza widownia zaczęła między sobą szeptać. — Pożałujesz tego dziwką. 

— Dość! — zawołał znamy nam wszystkim głos, Tolles. — Weź dziewczynę, a ty. — spojrzał na Mickey. — Jeśli chcesz możesz posprzątać. 

Libro nie mówiąc nic więcej zarzucił mnie sobie na ramię, skinął głową w podziekowaniu Tollesowi. Wierzgałam i waliłam pięściami w plecy Libra krzycząc, że Tolles jest oszustem.

Tolles w swojej nienawiści do Fearless'a sprzedał mnie temu psychpacie. Pozostała mi jeszcze nadzieja, że Mickey uratuje Fearless'a i pomoże mi się stąd wydostać.

Rozdział na zakończenie wakacji 🌴 🐚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro