Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Halsey

— Czy raczysz mi powiedzieć  co takiego ci odbiło?? — warknęłam nad Fearless' em.

Siedział rozpostarty na fotelu w małym salonie i udawał, że śpi. Wiedziałam, że drań już dawno się obudził, ale jeśli nie to mój krzyk, gdy Joe przyszedł tutaj rano i spytał się, czy ze mną wszystko dobrze, podczas gdy on wyglądał, jakby przebiegło po nim stado dzikich koni. Nie wiedziałam, jak mnie znalazł i jak na razie mało mnie to obchodziło, miałam ważniejsze problemy, jak na przykład przetrącenie szczęki.

— Nawet nie próbuj udawać, że śpisz— jedyną oznaką tego, że jednak mnie słyszy, była pulsująca żyła na jego szyi, zwykle niewidoczna.

Ręka mnie świerzbiła.

Joe siedział w sypialni z lodem przyciśniętym do policzka. Obiecałam sobie, że zanim rozprawię się z dupkiem, najpierw zajmę się ranami przyjaciela.

— Jak chcesz. — syknęłam i kopnęłam go w nogę. Skrzywił się, ale nadal nie otworzył oczy.

Zacisnęłam zęby i wróciłam do chłopaka. Siedział i trzymał przy sobie woreczek z lodem. Dołączyłam do niego, bez słowa wzięłam maść chłodzącą i zaczęłam wcierać ją w siną twarz, powstrzymując się przed wróceniem do salonu i zamordowaniu Adama.

— Hals, nie chciałem cię wkurzyć. — zaczął Joe po dłuższej chwili milczenia. — Chciałem się tylko dowiedzieć czy zrobił ci krzywdę. — Dotknęłam jego zmasakrowanego nosa. Skrzywił się, ale zacisnął usta  — Nie martw się, on też nieźle oberwał.

Pewnie, chciałam parsknąć.

— Jestem tego pewna. —  odparłam. — Lepiej się czujesz? — dodałam, poprawiając opatrunek pod prawym okiem.

— Teraz już tak. —  powiedział to swoim seksowym niskim głosem, który zapewniał mu atrakcje na całe noce. Zaśmiałam się.

— Ty flirciarzu, każdej dziewczynie to mówisz.

— Każdej dziewczynie, która tak o mnie dba. — poprawił mnie. — Albo cofam to, mówię tak tylko tobie.

Trzepnęłam go lekko w bok. Kiedyś jego słowa wzięłabym na poważnie i sądziłabym, że właśnie spełniły się wszystkie marzenia, ale teraz wiedziałam, że to tylko próba poprawienia mojego humoru.

— Oczywiście. — mrugnęłam do niego konspiracyjnie. —  Gdzie Rina?

— Z Milesem. — odparł, a temperatura spadła o dobre dziesięć stopni. — Przyrzekam, że jeśli zobaczę go w jakieś jednoznacznej sytuacji z Riną to...

— Następnym razem szpachlą trzeba cię będzie zdzierać z jezdni. — głos pasował tylko do jednej osoby. — Życie ci nie miłe, co? Zmykaj, chcę pogadać ze swoją dziewczyną. — powiedział, odsłaniając zęby.

— Joe bardzo ci dziękuję za troskę, ale muszę cię przeprosić. Chcę zabić tego dupka bez świadków. — każde słowo, które opuszczało moje usta, ociekały sarkazmem i fałszywą słodkością.

Joe kiwnął jedynie głową i spojrzał na Adama ze złością i strachem. Świetnie, tylko tego jeszcze było trzeba. Pożegnaliśmy się i gdy tylko chłopak wystarczająco się oddalił, pokazałam cały swój gniew.

— Co ci, do cholerny, odbiło, żeby masakrować mu twarz?! On nie miał z tobą szans!  To tego ja... — przerwałam, gdy zatkał mi usta dłonią. Byłam cała czerwona na twarzy, a moje usta mówiły zniekształcone przekleństwa. Próbowałam zdjąć jego dłoń, lecz zamiast tego objął mnie jak bluszcz i trzymał.

Teraz był spokojny, nie to, co wtedy, gdy był tu Joe. W sekundzie stał się moim zwykłym Fearless...Moim? Już nie.

— Uspokoiłaś się już? — odezwał się, gdy wreszcie nie miałam już sił by krzyczeć. Czy się uspokoiłam? To się zobaczy. — Teraz odsunę rękę, a ty nie będziesz krzyczeć, dobra? Porozmawiamy?

Burknęłam coś, co chyba go zadowoliło, bo po kilku sekundach mogłam już oddychać przez usta. Uderzyłam go łokciem w brzuch.

— Cieszę się, że się rozumiemy. — odparł. — Więc poznałaś jego wersję, a może dla odmiany teraz posłuchasz mojej, co?

— Bardzo chcę się dowiedzieć, dlaczego go pobiłeś. — zaczęłam wystukiwać na kolanie przypadkowy rytm.

— Nazwał mnie gwałcicielem, gdy akurat się całowaliśmy. Oderwał mnie od ciebie i rzucił był na ziemię. Był  pijany i gdybym go nie utemperował, to sam bym oberwał. — założył ramiona na piersi, kończąc swoje tłumaczenie.

— Skoro był pijany, to nie mogłeś go unieszkodliwić? Trzeba go było zniszczyć w towarzystwie?  Gdy Joe tu jeszcze był bałam się, że mnie obsikasz, by zaznaczyć swój teren, ale muszę ci coś powiedzieć. — podeszłam do niego. — Nie jestem twoją dziewczyną,  już nie. Nie jest w twoim interesie już myśleć tak o mnie.

— A kto wcześniej błagał bym go całował i pięścił, hm? Ty. Nie próbuj udawać, że jestem ci obcy, bo nie jestem i nie będę. Tygrysku,  zraniłem cię i nie mam zamiaru tego powtarzać, chociaż tamto  co widziałaś, to wyczyn mojego wujka bym cię stracił. Ktoś mi coś wstrzyknął i wpuścił te dziwki. Te dni bez ciebie tylko coraz bardziej mnie wkurzały, aż wczoraj pękłem. Zatraciłem się i poczułem się jak na treningu,  gdzie muszę dać z siebie sto procent. — Przysunął się i oparł swoje czoło o moje. Mówił cicho i spokojnie. Na jego twarzy widziałam ulgę,  która pojawiła się na koniec jakby cieszył się, że wreszcie mi to powiedział. — Nie mam zamiaru przepraszać za to, co  zrobiłem, zasłużył na to. Do tego mnie nie zmusisz. Czy teraz mi wierzysz?

— Tak, tylko co się zmieniło? Wcześniej...

— Halsey, . — przerwał mi, łapiąc mnie za brodę. —  Z radością cię posłucham tylko czy mogę cię już pocałować?  Tak tylko pytam.

Na koniec uśmiechnął się tym swoim firmowym seksowym uśmieszkiem, że ostatnia warstwa lodu na moim sercu stopniała.

— Myślę, że tak .

— W końcu. — mruknął i zmiażdżył mi usta w pocałunku.  

Dziękuję za to że razem ze mną śledzicie historię Fearless'a i Halsey 😘 Być może w przyszłości zmienię okładkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro