Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

! Słuchajcie piosenki przez cały rozdział!

Halsey

Kilka tygodni później

— I jeszcze jeden, i jeszcze raz...Juhu! — zawołałam, wskakując do chłodnej wody idealnej w upalny dzień. Woda pochłonęła mnie, zamykając się nade mną tworząc z powrotem gładką taflę. Po kilku sekundach wynurzyłam się, łapiąc pierwszy wdech powietrza. 

Położyłam się na plecach,  a słońce rozkosznie przygrzewało moją twarz. Rozmowa Milesa razem z Riną przypominała mi, że jednak nie jestem tu sama. Nadal nie potrafiłam uwierzyć, że on naprawdę tu jest. Dwa tygodnie temu, kiedy jak co wieczór rozmawiałam z Milesem, powiedział, że ma dość tych rozmów przez telefon i chce się ze mną spotkać. Odpowiedziałam, że też chętnie się z nim zobaczę, przy okazji mówiąc mniej więcej,  gdzie teraz mieszkam. Następnego dnia rano niemal zakrztusiłam się herbatą, widząc Milesa pod bramą. Od tego czasu każdą wolną chwilę spędzamy razem z moją sąsiadką, która zafascynowana wpatrywała się w Milesa.

— Halsey, powiedz tej uroczej damie, że ja naprawdę mam mocną głowę i można mnie zaprosić na imprezy. — powiedział z lekkim oburzeniem. Uśmiechnęłam się.

Czyli o tym rozmawiali zawzięcie przez ostatnie pół godziny. Wiedziałam, że Joe, brat Riny, wyprawia niedługo imprezę, na którym będzie jego własnoręcznie pędzony alkohol, który jest naprawdę mocny i znany w okolicy.

— No nie wiem. — zaczęłam, choć słowa coraz trudniej przechodziły mi przez gardło. — Pamiętam jak razem z Fear...Adamem.— szybko się poprawiłam wdzięczna, że nikt nie widział teraz mojej twarzy. — patrzyliśmy, jak pijany robiłeś orła na polu w środku nocy.

Nastała cisza, a ja pożałowałam każdego słowa, które wymówiłam. Powinnam po prostu przyznać mu rację i uciąć rozmowę. Fearless. Adam. Przez cały ten czas starałam się o nim nie myśleć. Oczywiście, początki były trudne, chciałam nawet do niego zadzwonić, by mimo gniewu usłyszeć jego słowy, choćby obelgi. Ale później było lepiej. Z dumą mogę powiedzieć, że od rana do teraz nie poświęciłam mu ani jednej sekundy ze swojego życia.

Po spędzeniu tych kilku tygodni na farmie taty zrozumiałam, że to, co łączyło mnie z nim, nie było prawdziwe. Po prostu zakochałam się mocno i szybko, choć on od początku mnie przed tym ostrzegał. Nic co jest szybkie i bezbolesne nie jest tak naprawdę cenne. W końcu każdy skarb wymaga czasu, poświęcenia i walki o lepsze jutro.

— A jeśli chodzi o niego, to...

—Możesz pójść na tę imprezę, mieszczuchu. — przerwałam Milesowi, idąc w kierunku brzegu. Miałam nadzieję, że mój głos jest spokojny jak wcześniej, gdy miałam jeszcze dobry humor. Wzięłam ręcznik i dołączyłam do nich na masce mojego samochodu. — I tak wszyscy wiedzą, że nikt ci w tym nie przeszkodzi.

Przewróciłam oczami, widząc, jak radośnie się szczerzy. Objęłam Rinę i szepnęłam jej konspiracyjnie, że nie musi się niczym martwić. Spojrzałam na Milesa i upewniłam się, że to widział. Zmarszczył brwi.

— Nie wierz w ani jedno jej słowo. Ta dziewczyna chce się pozbyć największej atrakcji, która tu do was zjechała. Żeby nie było, chodzi o mnie. Rino, musisz wiedzieć, że potrafię rozkręcić każdą imprezę... — mówił  tak poważnym tonem, że humor od razu mi się poprawił.

— Wierzę ci. — przerwała mu tym razem Rina, nie potrafiąc po hamować śmiechu. W sumie ja też nie. — Naprawdę, Casanovo.

Miles jest naprawdę świetnym chłopakiem, który u każdego wzbudza sympatię.

— Więc co? Zaprosisz mnie? Bo ja stąd nie wyjdę, dopóki nie pozałatwiam pewnych spraw— odparł zniecierpliwiony.

— Zastanowię się, a w międzyczasie muszę już wracać.

Zeskoczyła z maski, pożegnała się z nami i poszła wzdłuż drogi. Zerknęłam na chłopaka, który nie ukrywał się z patrzeniem na dziewczynę przed nami. Szturchnęłam go w ramię. Potrząsnął głową, nim spojrzał na mnie.

— Nie jesteś ciekawa, dlaczego tu jestem. — odparł poważnie, gdy Rina zniknęła.

— Bo chciałeś się ze mną spotkać? Stęskniłeś się za mną?

— Tak i jeszcze raz tak. — westchnął. — Jestem też dlatego, że oboje jesteście zbyt głupi, by nie zauważyć prawdy, nawet jeśli stanęłaby przed wami nagą. On, bo nie potrafi uwierzyć, że komuś może na nim zależeć. Ty, bo boisz się tego i chcesz odejść nie wiedząc, jaki to ma koniec. Jesteście tchórzami. Z nim nie jest...

— Przestań, po prostu przestań.

— Nie przestanę,  a ty będziesz tu siedzieć i mnie słuchać. Do końca — złapał mnie za nadgarstek. Wbił we mnie wzrok pełen determinacji. Musiałam mu odpuścić. Kiwnęłam głową. — Z nim nie jest dobrze. Tolles to największy gnojek, jakiego spotkałem i jeśli naprawdę wierzysz, że Adam pozwoliłby na to przedstawienie, gdyby był tego świadomy, to chyba powinienem już wrócić do siebie. Szkoda mojego czasu. Jemu na tobie zależy i  obwinia siebie, choć to nie jego wina. Bierze wszystkie walki chyba tylko po to, by ktoś go w końcu sprał do nie przytomności. Nie wiesz wszystkiego, ale on zasługuje, chociaż na jeden telefon, nawet jeśli ma to być pożegnanie. Adam jest moim przyjacielem.  — dodał, jakby to wszystko zmieniało.

Nie potrafiłam zmusić się do żadnej reakcji. Po prostu patrzyłam, jak wyciąga z marynarki swój telefon i podaje mi go z uniesioną brwią. Czy on naprawdę chciał, żebym teraz do niego zadzwoniła, teraz gdy nie umiem nawet otworzyć ust?

Palce świerzbiły mnie, bym złapała za komórkę i wykonała połączenie. Jeśli to zrobię, cała praca ostatnich tygodniach pójdzie na marne.

— Numer jest już nabity, wystarczy zadzwonić, potrafisz to zrobić?

Udało mi się sztywno kiwnąć głową. Odebrałam z jego rąk telefon, widząc ulgę w jego oczach, gdy kliknęłam na zieloną ikonkę. Sygnał trwał zarazem wieczność, jak i sekundę. Chciałam to zrobić szybko i bezboleśnie, ale wszystko legło w gruzach, gdy wreszcie odebrał. Miles zniknął.

— Halo? Kto mówi? Miles, jesteś tam?

Jego szorstki głos doprowadził mnie do płaczu.

Robię sobie lekką przerwę od tego opowiadania. Trochę wzruszyły mnie słowa Milesa, gdy słuchałam tej piosenki, spróbujcie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro