Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

Fearless

Złapałem kant blatu w kuchni i zacisnąłem na nim palce, aż zbielały. Miałem ochotę wyć do tego stopnia, że wierzyłem, że będzie ostatni wydany przeze dźwięk w życiu. Od ostatniej walki minęły trzy dni i określenie, że czuję się jak gówno to niedopowiedzenie roku. Po tym, jak Halsey się ode mnie odwróciła ludzie Tollesa skopali mnie i wyrzucili jęczącego za klub. Od tego czasu każdy ruch nawet mrugnięcie sprawiało mi duży ból. Mało tego, nie potrafiłem normalnie spać, bo pewna dziewczyna nie potrafiła opuścić moich myśli.

— Adam?! Otwórz te drzwi. — głośne pukanie zakłóciło ciszę w moim mieszkaniu. —To ja Miles! Wiem, że tam jesteś, nie udawaj trupa.

Skrzywiłem się słysząc te słowa. Założyłem bluzę, by przykryć większość obrażeń i powoli ruszyłem do drzwi. Miałem nadzieję, że szybko się go pozbędę. Poczułem początek migreny wraz z nasilającymi się krzykami chłopaka. Tabletka przeciwbólowa traciła moc.

— Czego? — warknąłem, patrząc na chłopaka nieprzychylnym wzrokiem.

Parsknął.

— To ja powinienem być wściekły. Nie odbierałeś ode mnie telefonów i zapewne nie zaglądałeś na pocztę. — dodał z sarkazmem.

— Po co tu jesteś? — spytałem, tracąc resztki cierpliwości.

— A jak myślisz? — spojrzał na mnie bykiem. — Chciałem się dowiedzieć jak się czujesz po starciu z Tollesem. Słyszałem, że odstawiłeś niezłe przedstawienie po walce z szatni i przed swoją dziewczyną. Do tego podobno jego ludzie nieźle i z tego, co widzę to była prawda.

— Świetnie, dowiedziałeś się już, jak się mam to teraz możesz już wracać do siebie.

Nie czekając na odpowiedź, zamknąłem mu drzwi przed nosem. Miles znowu zaczął walić na nowo w drzwi.

— Przestań zachowywać się jak dupek i znowu się chować. Skończ walczyć z całym światem i pozwól sobie pomóc...

— Co mam zrobić byś zostawił mnie w spokoju?! — w mgnieniu oka otworzyłem drzwi i tym razem nie kryłem gniewu widocznego na mojej twarzy i w oczach.

— Na początek dobrze by było, gdybyś przestał zachowywać się jak nastolatek ze załamanym sercem. Wyglądasz jak gówno i nawet nie myśl, że obrócę i stąd odejdę. Jestem ci to winien.

Jęknąłem sfrustrowany.

— Miles jakbyś jeszcze nie zauważył, nie jesteś mi już nic winien. Już za sam fakt, że mi pomagasz w załatwianiu walk, sprawia, że to ja jestem ci coś winien.

— Fakt, więc wpuść mnie i wypłacz mi się w rękaw, Romeo. Przyniosłem nawet chusteczki. — wyszczerzył zęby.

— Czemu ja cię jeszcze nie udusiłem? — powiedziałem do siebie, wpuszczając go do środka. Wiedziałem, że Miles będzie mi truł, dopóki nie dopnie celu i właśnie dlatego potrafił mi załatwić najlepsze walki za dobrą cenę. Gdy zamknąłem drzwi, dołączyłem do niego w salonie siadając na kanapie. Chłopak siedział i czekał, aż się odezwę.

— Wiesz. — zaczął takim tonem, że czułem, że będzie tylko gorzej. — udało mi się dodzwonić do Halsey, twojej dziewczyny-sąsiadki. — i wykrakałem. — Coś ją męczy, ale chyba ktoś chce ją pocieszyć.

Nieświadomie zacisnąłem pięści i usta, a gdy to zauważyłem, rozluźniłem się i zagłębiłem się w kanapie.

— Chcę wiedzieć, jak zdobyłeś jej numer? — rzuciłem od niechcenia.

— Nie.

Nie musiałem podnosić wzroku, by wiedzieć, że na mnie zerka.

— To i tak nie ma znaczenia. Dziwi mnie tylko, że jeszcze nie upomniała się o kasę.

— Co?

Westchnąłem.

— Nieważne.

—  A ja uważam, że wręcz przeciwnie. Czekaj. — zawołał nagle. — Czy Halsey to ta dziewczyna, o której mówiłeś przez cały czas, kilka miesięcy temu nim oficjalnie powiedziałeś, że jesteś w związku?

Nie powinienem otwierać tych drzwi po raz drugi. Naprawdę miałem tego dość. Byłem obolały, więc nie nadawalem się do walk, dzięki ochroniarzom Tollesa, i nie potrafiłem pozbyć się dręczących mnie myśli. Pozostawały mi jedynie tabletki i skrajne zmęczenie doprowadzające do natychmiastowego snu.

— Skąd ta myśl? — odezwałem się po chwili.

— Żartujesz sobie ze mnie?— zaśmiał się, klepiąc się w udo. — Dopóki jej nie przyprowadziłeś, nie widziałem na twojej twarzy zaborczości. Szczerze mówiąc, myślałem, że jesteś gejem.

— Jesteś kobietą w męskim ciele?

Mimo wszystko na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. Nawet nie wiedziałem, że brakowało mi rozmów z nim.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, nim zadecydował, że muszę stąd wyjść i wziąć się w garść.

— Taka dziewczyna jak Halsey rzadko pojawia się w naszym życiu, a ty zasługujesz na szczęście szczególnie po tym wszystkim.

Do teraz nie potrafiłem pojąć jak Halsey w ogóle zgodziła się na ten układ i wytrzymała ze mną tak długo. Pewnie zdobyłaby zakaz zbliżania się, gdyby wiedziała, że obserwowałem ją od dawna.

Dodany wcześniej niż zamierzałam😀
Tacy przyjaciele co Miles są na wagę złota.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro