Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Czułam, jak napina mięśnie powstrzymując się przed wybuchem. Przed nami pojawił się dojrzały mężczyzna w otoczeniu młodszych od siebie chłopaków.

Adam? Czyli tak ma na imię mój chłopak, który ukrywał się pod Fearless'em.

Adam wbił niemiłe spojrzenie w swojego wujka, wypinając pierś do przodu.

— Nie teraz, wujku. — ostatnie słowo syknął. Jego krewny zamiast się zesłościć wybuchł śmiechem, a w ślad za nim jego przyboczni. — Zaraz do ciebie przyjdę, tylko odprowadzę moją dziewczynę do siebie.

— Czyli jednak mieszkacie razem. To dobrze. Nie byłoby dobrze, gdyby coś jej się stało, a ciebie nie byłoby w pobliżu.

Czy tylko ja wyczuwałam w jego słowach groźbę? Choć ani na moment się nie zająknął lub przerwał, to jednak te słowa miały o wiele więcej podtekstów niż gdyby je wykrzyczał.

Zacisnęłam palce, aż coś mi w nich strzeliło skupiając na mnie jego uwagę. Zrobił kilka kroków, przyglądając mi się dokładnie. Zbyt dokładnie według mnie.

— Miło mi cię wreszcie poznać, piękna nieznajoma. Słyszałem wiele opowieści o tobie.

Nie pan jeden.

— Mam nadzieję, że same dobre. — odważyłam się powiedzieć, starając się, by w moim głosie nie słychać było nerwowego drżenia.

— Ażebyś wiedziała. — uśmiechnął się. — Szczególnie przypadła mi do gustu jak pokłóciliście się w moim klubie. Zwykle codziennie tam jestem, ale tego dnia niestety coś mi wypadło. Kobiety zazdroszczą ci urody i temperamentu, a mężczyźni fantazjują. – mówiąc o mężczyznach, zerknął przelotnie na Adama.

Między nimi wyczuwało się napięcie tak gęste, że można się nim udusić. Do tego toczyła się między nimi cicha wojna, każda wymiana zdań była osobną bitwą. Słowa były zamaskowaną bronią w walce o zwycięstwo.

Przynajmniej jedna część układanki weszła na swoje miejsce. Ten bunkier oraz to, co się pod nim znajdowało, czyli ringi i całe zaplecze techniczne należało do wujka Adama. Adam tam walczył, a pytania takie jak, po co i dlaczego? Będą musiały poczekać, aż czas sam przyniesie odpowiedzi. Mogę też przycisnąć Fearless'a i  rozkazać wszystko wyjaśnić. Adam, Fearless te nazwy należały do jednego człowieka, lecz tak naprawdę były skrajne. Każde z nich przedstawiało jakąś jego część.

— Mi też bardzo miło poznać pana...

— Tolles. Nazywam się Tolles, ale z pewnością to już wiesz. — przerwał mi. — Chętnie bym jeszcze z wami pogawędził, ale czeka mnie jeszcze trochę pracy przed dzisiejszą walką. Mam nadzieję, że znajdę czas i jeszcze się spotkami. — poklepał krewniaka po ramieniu i ruszył na dół, do wyjścia.

Musiałam odczekać chwilę, by jeszcze raz spróbować zrozumieć co tak naprawdę tu się niedawno stało. Fearless zaczął znowu mnie popychać w stronę swojego mieszkania, ale ja nie miałam na to ochoty. Odsunęłam się i oparłam o najbliższą ścianę. Tak długo jak będę jego dziewczyną, takie spotkania staną się codziennością, ale co później? Gdy to wszystko się skończy, znowu staniemy się sobie obcy i każdy będzie dbał o siebie. Jego świat nie przypominał mojego dawnego, a skoro jesteśmy parą, to każdy jego wróg stał się i moim. Niektórzy mogą pomyśleć, że aby go wkurzyć wystarczy mnie zranić.

— Wiem, że to może za dużo, ale...

— Wiesz co? Ja mam trochę tego dość. Sądziłam, że dzisiaj miło spędzimy dzień, gdzie twoje zagadki nie będą mieszać mi w głowie. Tajemniczość jest pociągająca, ale co za dużo to niezdrowo. Poza tym jesteśmy już razem, jakbyś nie zauważył, więc odpuść ją sobie. Twój wujek w trzech zdaniach zdradził mi więcej niż ty przez cały ten czas. Pójdę do siebie. Spotykamy się za godzinę, może dwie.

Westchnęłam, przecierając twarzą ręką. Jeśli mam pójść na to spotkanie to potrzebuję, choć chwili relaksu. Na początek wanna z pachnącymi bąbelkami i coś słodkiego. Polubiłam Fearless'a w jego nieoficjalnej formie, szkoda, że taki nie jest naprawdę. Otworzyłam swoje drzwi, czując jak nogi mi się trzęsą ze zmęczenia. Może odpuszczę sobie kąpiel i najpierw pójdę do łóżka. Kostka cały czas przypominała o sobie. Zachwiałam się lekko przestępując próg. Fearless doskoczył do mnie i złapał mnie w talii, stawiając znowu do pionu.

— Może mógłbym pójść do ciebie i pomóc ci z nogą.

— Nie. — odparłam bez zastanowienia. Uwolniłam się z jego rąk i weszłam do środka.

— Ufasz mi? — spytał nagle, podnosząc głowę.

— Za cholerę. — zamknęłam mu drzwi tuż przed twarzą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro