Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

— Miałeś się nie śmiać. — powiedziałam, co wywołało u niego jeszcze głośniejszy śmiech. Odłożył wiosło na bok, a kajak zaczął się niebezpiecznie bujać. Złapałam za małe uchwyty.

— Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać. — otarł nieistniejącą łzę spod oka. — Więc niezłą miałaś akcję, to dlatego stronisz od alkoholu?

— Nie, piję z umiarem jak każdy.

— Cieszę się i jeśli masz więcej takich historyjek, to nie krępuj się i mów. Nie będę się śmiał tym razem.

— Uważaj, bo jeszcze ci uwierzę. — burknęłam, żałując, że w ogóle mu
opowiedziałam tę historię.

— Mam taką nadzieję.

Przewróciłam oczami. Przez następną godzinę nasza rozmowa zeszła na tematy związane z następnymi dniami jako pary.
Łagodnie starałam się go wypytać, dlaczego szukał partnerki, ale każde pytanie ucinał w połowie zdania. W końcu wycofałam się i nie mówiłam nic więcej. Fearless również zajął się swoimi sprawami jak telefon i nadchodzące szybko po sobie wiadomości.

Niósł nas łagodny prąd, dopóki chłopak nie zadecydował inaczej i nie skręcił w stronę lądu. Wstał sprawnie i skoczył do wody, zaczął rozwiązywać linę na przednim czubku kajaki. Chciałam się zapytać, jak mogę pomóc więc nachyliłam się do niego i to był mój błąd.

— Halsey! — usłyszałam chwilę przed tym, jak wpadłam do wody. Na szczęście zawczasu wzięłam powietrze w usta i wynurzyłam się na powierzchnię. — Halsey! — coś oplotło moją, a kamień, który wydawał mi się dnem, był śliski, z powrotem wyciągnęło mnie w dół.

Szok i strach wziął nade mną górę, a ciężar przy prawej kostce dawał o sobie znać. Woda wlała mi się do ust, a oczy zaczęły piec.

— Halsey! — dłonie Fearlessa z łatwością uniosły mnie nad powierzchnię wody. Plułam wodą i kaszlałam, gardło mnie drapało. Chłopak przygarnął mnie do siebie i wyniósł na trawę. Gdybym mogła normalnie oddychać, parsknęłabym na widok siebie ratowanej jak damy w opałach. Podał mi suchy materiał, przetarłam oczy. Twarz Fearless'a od mojej dzieliły centymetry. Z jego twarzy i włosów kapały krople wody na moje i tak mokre już spodnie. Jak ja miał przyśpieszony oddech. Był bez koszulki, odsłaniając swoje ciało stworzone do walki. Mimo przygrzewającego słońca zadrżałam. Jego oczy ściemniały, a usta rozchyliły się i zaraz z powrotem zamknęły, nie pozwalając uciec słowom. Wyciągnął do mnie rękę, a ja mimowolnie nieznacznie się cofnęłam. Odgarnął pasmo wilgotnych włosów przyklejonych do czoła, wzdychając cicho. Czy to naprawdę się dzieje, czy to tylko moja pokręcona wyobraźnia?

— Jak się czujesz? Boli cię coś? Mam tu ręcznik.

Coś miękkiego dotknęło mojej dłoni. Cała cisza i intymność zniknęła, wrzucając nas z powrotem to rzeczywistości. Ból głowy spotęgował się do takiego stopnia, że traciłam powoli przytomność.

— Cholera, Halsey. — warknął Fearless. — Przy tobie naprawdę nie można się nudzić.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro