*10*
Jutro rozdział pojawi się rano lub dopiero następnego dnia z powodu mojej nieobecności. Może przez ten czas więcej osób przeczyta ten ff.
Dziękuję wszystkim za gwiazdki, które pokazują mi, że ktoś tu w ogóle zagląda ;)
Do następnego ~DS.
Zayn
- Dziś będą już wyniki twoich badań - powiedziałem uśmiechając się lekko - Na pewno wszystko będzie dobrze.
Czekałem na jakąkolwiek reakcje za strony blondyna. Niestety na próżno. Od wczoraj nic się nie zmieniło.
Podniosłem się z krzesła przechadzając po sali. Zatrzymałem się przy oknie obserwując w dole ludzi idących chodnikiem. Oparłem się o parapet zerkając na Horana.
- Dzień dobry Niall - usłyszałem kobiecy głos.
Nie była to matka chłopaka, a psycholog. Od dwóch dni do niego przychodziła i próbowała nawiązać z nim kontakt.
- To ja może was zostawię - powiedziałem kierując się do wyjścia. Kątem oka zauważyłem niebieskie tęczówki oczu blondyna, które odprowadzały mnie do drzwi. W końcu na mnie spojrzał.
Na korytarzu minąłem się z doktorem Parkerem. W ręku trzymał jakąś teczkę z papierami. Zapewne wynikami.
- Czy już coś wiadomo? - spytałem - to było chyba jedno z najczęstszych pytań skierowane do lekarzy w tym miesiącu.
- Kręgosłup jest cały. Wróci do sprawności - odpowiedział - Czy pani Brown już dotarła?
- Przed chwilą do niego przyszła.
- To dobrze - skinął głową i wyminął mnie.
Poszedłem do szpitalnego bufetu, gdzie byli Harry i pani Horan. Siedzieli przy stoliku i rozmawiali między sobą.
- Słyszałeś już? - zapytał się Styles a ja skinąłem głową.
- To dobra wiadomość. - dodałem.
- Niall potrzebuje teraz rehabilitacji - odezwała się kobieta - Kosztują zbyt dużo, nie mam wystarczającej sumy.
- Mam trochę odłożonych pieniędzy na studia, Niallowi przydadzą się bardziej. - powiedziałem niemal od razu.
- Dziękuję ci Zayn, ale nie mogę ich przyjąć. - pokręciła głową. - Miło z twojej strony, ale sama zdobędę pieniądze.
- Ale to ja brałem udział w tym wypadku, chcę pomóc. - powiedziałem.
- Doceniam to, z Harrym już o tym rozmawiałam. Z pracy oferują mi dużą sumę za wykonane zlecenia, problem tylko w tym, że musiałabym wyjechać na dwa, trzy miesiące za granicę. Nie widziałabym się z Niallem. Samego go tak nie zostawię. Ze szpitala będzie mógł wyjść za dwa dni. Tylko co potem?
- Może zamieszkać u mnie - powiedziałem po chwili namysłu - Mieszkam sam w małym domu, mam dużo miejsca i wolnego czasu. Mogę się nim zająć.
- To nie jest dobry pomysł - odpowiedziała kobieta - Ty sam jeszcze się uczysz, to jest ogromna odpowiedzialność.
- Wiem o tym, zdaję sobie z tego sprawę. Poza tym Harry i Louis mogli by mi pomagać. Jeśli chcemy, aby Niall powrócił do pełnej sprawności, to nie mamy wyjścia.
Zapadło długie milczenie. Mój pomysł może i nie wyglądał zbyt optymistycznie, ale jaki mamy wybór?
Pani Horan podniosła się z miejsca. Musiała to wszystko przemyśleć. Na pewno nie było jej łatwo zostawiać syna i to w takich okolicznościach.
- Jesteś pewien Malik? Wiesz, że to nie będzie łatwe, szczególnie teraz, gdy Niall zupełnie wszystkich ignoruje. - zapytał Harry.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo. - westchnąłem.
************&&&***************
Niall
- Dzięki odpowiedniej rehabilitacji staniesz na nogi - takie padły ostatnie słowa lekarza.
Czekał chwilę na to, czy może coś powiem. Gdy nic się nie wydarzyło, wyszedł z sali. Została ze mną już tylko kobieta, która została moją psycholog. Nie potrzebuję jej gadania, przecież nie jestem chory psychicznie.
- Jak się dziś czujesz? - spytała, odczekując chwilę, licząc, że się odezwę.
Było to już powoli męczące. Wszyscy zadają ci pytania na które i tak nie dostaną odpowiedzi.
- Musisz zacząć mówić. Nie możesz wszystkich ignorować. Lepiej się poczujesz, gdy już wszystko z siebie wyrzucisz. Jest ci ciężko, wiem to. - dodała - Musisz mi zaufać, wszyscy chcemy dla ciebie jak najlepiej.
Jeśli tak, to zostawcie mnie w świętym spokoju - pomyślałem - Jakie to było irytujące...
- Twoi znajomi, mama się o ciebie martwi. - kontynuowała - Nie możesz zamknąć się w sobie...
Przez następne pół godziny kontynuowała swój monolog. Jej paplanina wcale mi nie pomagała. Jak już to przyprawiała o ból głowy. Wpatrywanie się w sufit już mi się znudziło. Spojrzenie przeniosłem na zegar wiszący na ścianie przede mną. Była czternasta z minutami. Wciąż zastanawiałem się ile czasu tu leżałem, co mnie ominęło.
Przymknąłem oczy cicho wzdychając. Było mi niewygodnie. W pokoju panowała duchota. Chciałbym pójść na dwór i usiąść na ławce, oddychając świeżym i rześkim powietrzem, ale to przecież niemożliwe. Ja nie chodzę. Nie mogę nawet podnieść swojej nogi. Poczucie bezsilności znów powróciło. Przetarłem dłonią twarz, dotykając opuszkami palców swoją już przydługą grzywkę. Zayn miał rację, przydało by się mnie ostrzyc. Nie planuję zapuszczać włosów. Podpierając się na łokciach, uważając na gips dźwignąłem się do pozycji siedzącej. Jakie to było męczące, taka zwykła czynność była dla mnie wyczynem. Podsunąłem się pod ramę łóżka, opierając się na poduszce o ścianę. Tak było znacznie lepiej.
- Witaj synku - usłyszałem głos swojej matki i spojrzałem w stronę drzwi. - Widzę, że coraz lepiej się czujesz.
Podeszła do łóżka, siadając na krześle. Nie pamiętam ile osób już na nim siedziało, przychodząc do mnie w odwiedziny. Najwięcej godzin spędził tutaj Zayn, ale nie chcę o nim myśleć. Sam nie wiem, czemu ciągle o nim myślę.
- Muszę wyjechać na dłużej za granicę - powiedziała.
Spojrzałem się na nią zaskoczony. Dlaczego wyjeżdża? To przeze mnie? Zostawi mnie samego? Przecież oprócz niej nikogo nie mam...
- Przepraszam, że tak nagle, ale to jedyne wyjście. Firma proponuje duże wynagrodzenie za wykonanie zlecenia. Już kiedyś się nad tym zastanawiałam, ale nie było takiej potrzeby, zawsze sobie radziliśmy. Ty musisz chodzić, robię to dla ciebie.
- Zostań, proszę - powiedziałem zachrypniętym głosem, czując jak łzy płyną mi po policzkach.
- Och Niall - rozpłakała się, przytulając mnie - Wrócę jak tylko zbierzemy wystarczającą sumę na rehabilitację. Obiecuję, że postaram się wrócić jak najszybciej. Pójdziemy wtedy na długi spacer, tylko ja i mój ukochany synek - powiedziała, pocierając kciukiem moją dłoń.
- Co teraz ze mną będzie? - spytałem wpatrując się w twarz matki.
- Zamieszkasz z Zaynem - powiedziała ostrożnie - Jego rodzice kupili mu mieszkanie i mieszka sam. Ma wolny pokój. Harry zaoferował się, że to on się tobą zajmie, ale on nie ma warunków. Mieszka z rodzicami i rodzeństwem, sami są zapracowani, nie chcę ich obciążać taką odpowiedzialnością.
- Mogę zostać tutaj - powiedziałem - Aż wrócisz.
- Wypisują cię za dwa dni. Zayn będzie ci pomagał, Harry i Louis również zadeklarowali się pomagać. Państwo Tomlinson będą do ciebie zaglądać co jakiś czas. Naprawdę nie mam wyboru Ni - przeczesała dłonią moje włosy.
- Rozumiem. Nie mam nic przeciwko - odparłem, siląc się na lekki uśmiech.
Widziałem wyraźną ulgę na twarzy rodzicielki. Wiem, że ona też to wszystko przeżywa. Nikomu nie jest łatwo. Doskonale zdaję sobie sprawę ile dla mnie robi.
- Zanim wyjadę to umówię cię z fryzjerem, masz zbyt długie włosy - powiedziała, ciągnąc za końcówki moich włosów a ja się zaśmiałem. Po raz pierwszy od długich tygodni się uśmiechnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro