Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Pov. Dream.

Poniedziałek. Godzina 7:45.

- Cześć Dream. - Usłyszałem, gdy zamykałem drzwi mojego mustanga.
Odwróciłem się i ujrzałem George'a. Był ubrany w czarne spodnie i tego samego koloru koszulke, a do tego białe buty i ciemny płaszcz. Można powiedzieć, że się umówiliśmy, bo wyglądamy dosłownie tak samo.

- O witaj George. Jak ci minęła niedziela? - Zapytałem, ruszając z nim w kierunku uczelni.

- Powiem Ci że udała mi się. Pojechałem na mecz hokeja na tutejszym lodowisku, bo raczej nie wiesz, ale uwielbiam hokeja. - Uśmiechnął się do mnie.

- Nie gadaj. JA TEŻ UWIELBIAM GO!! - Chyba za głośno to powiedziałem, ponieważ większość uczniów zwróciło na mnie uwagę. Mówi się trudno i idzie się dalej...

- Montreal Canadiens czy Toronto Maple Leafs? - Typowe pytania fana hokeja.

- Oczywiście że Montreal Canadiens. A ty? - Zapytałem.

- Też!! - Nie odpowiedziałem nic więcej, ponieważ weszliśmy do pokoju nauczycielskiego.

- Siema Sapnap. - Przywitałem się z moim przyjacielem.

Z Nickiem znamy się już od 3 lat, czyli odkąd zacząłem tu pracować. (Wiem, długo)

- Witaj Nick. - Odezwał się George.

- Cześć chłopaki. Widzę że humor wam dopisuję? - Uśmiechnął się do mnie w ten jego sposób. Ugh jak ja go nienawidzę za to.

- Ah tak kumasz że George też jest fanem hokeja? I woli Montreal Canadiens, niż Toronto Maple Leafs. - Odpowiedziałem

- Nie no, niespodziewałem się po tobie George. Ty i hokej? Jakoś to do mnie nie przemawia. - Oznajmił żartobliwie.

- Widzisz lubie zaskakiwać. - Odpowiedział to z najładniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałem. Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje, więc pożegnałem się z chłopakami i ruszyłem w stronę sali w której mam teraz lekcje.

***

Pov. George.

Ten sam dzień. Godzina 18:00.

Jestem już po lekcjach. Właśnie przemierzam korytarze uczelni, aby pójść na autobus, gdy nagle coś, a raczej ktoś, zasłania mi oczy dłońmi. Odwracam sie gwałtownie, mam zamiar walnąć przeciwnika, gdy nagle przed sobą widzę Dream'a.

- Matko czy ty chcesz żebym na zawał padł?!- Moje serce bije jak oszalałe, ten oszołom nie zdaje sobie sprawy, jak mnie wystraszył, tylko się śmieje ze mnie. - Co cię śmieszy?

- Cii Chodź. - Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić mnie w stronę schodów.

- Gdzie idziemy? Clay ja mam autobus za parę minut nie zdążę na niego. - Powiedziałem.

- Nic ci nie powiem. A względem autobusu, to ja cię odwiozę. - Odpowiedział dumnym głosem. Już się nic nie odzywałem, tylko pozwoliłem się mu kierować. Wszedliśmy na ostatnie piętro i za jakieś drzwi. Nic nie widziałem bo było tam ciemno, ale jak wzrok mi się wyostrzył w ciemosci zobaczyłem...

Schody?

Gdy weszliśmy na górę, okazało się, że jesteśmy na dachu uczelni. Jest już koniec października, więc słońce zachodzi i widać jego tylko lekkie przebłyski.

- Pięknie tu. - Oznajmiłem. Naprawdę zabierało dech w piersiach.

- Przychodzę tu jak musze sobie poukładać w głowie pewne sprawy. Jeszcze nikomu nie pokazałem tego miejsca, wiesz? Jesteś pierwsza osobą którą tu zabrałem. - Trochę zszokowałem się, gdy blondyn mi to powiedział.

- Nie dziwię Ci się, jest tu pięknie. - Odpowiadam i siadam na krawędzi a zaraz po mnie robi to i on.

- Wiesz co? Zastanawiałem się, czy nie chciałbyś jutro się ze mną spotkać? Od razu po pracy? Co ty na to? - Zaproponował mi Clay.

- W sumie czemu nie? Ale gdzie? - To miłe z jego strony. Bardzo miło spędza mi się z nim czas, więc dlaczego miałbym odmówić.

- O tym się już nie martw. To będzie niespodzianka. Ty tylko jutro ubierz się cieplej, jeżeli nie chcesz się rozchorować. - Zaśmiał się. Czy już mówiłem że ma piękny śmiech?

Posiedzieliśmy tak, aż słońce zaszło za horyzont. Gdy szliśmy do samochodu, spokojną ciszę przerwał Dream.

- To o której jutro kończysz zajęcia? - Zapytał się mnie Clay.

- O tej samej co dziś, a ty? - Zapytałem wsiadając do samochodu.

- Też. Więc czekaj na mnie przy moim samochodzie. - Odpowiedział.

Droga minęła nam w spokoju. Gdy dotarliśmy na miejsce odezwałem się.

- Dziękuję Clay za dziś. Było naprawdę miło. Do zobaczenia jutro. - Uśmiechnąłem sie od ucha do ucha i gdy chciałem wyjść z samochodu blondyn złapał mnie za ramię i powiedział.

- Nie to ja dziękuję. Mam nadzieję że jutro też będziesz się dobrze bawić. -
Uśmiechnąłem się tylko i wyszedłem. W mieszkaniu wziąłem gorącą kąpiel i obejrzałem netflixa (Teen wolf'a). A po serialu zjadłem i poszedłem spać

***

Pov. Dream.

Wtorek. Godzina 17.50


Właśnie skończyłem zajęcia i idę w stronę mojego samochodu. Mam zamiar zabrać George'a w pewne miejsce, mam nadzieję że mu się spodoba, bo naprawdę go polubiłem. Dzisiaj prawie się nie widzieliśmy, bo ja się spóźniłem i jedynie co zdąrzyłem mu i Nickowi powiedzieć to cześć.

Gdy już byłem prawie na miejscu George mnie zauważył i pomachał mi.

- Powiesz mi w końcu gdzie mnie zabierasz? Musze mieć pewność że nie chcesz mnie gdzieś wywieść. - Zapytał.

- Jeżeli bym Ci powiedział, to już by nie było niespodzianki. - Powiedziałem wsiadając do samochodu. - A nigdzie cię nie wywiozę, mam nadzieję, że mi ufasz? - Spojrzałem na niego czekając na jego odpowiedź.

- Oczywiście że ci ufam ale, wiesz lepiej się upewnić. - Uśmiechnął się do mnie. Już więcej się nie odzywaliśmy, tylko w spokojniej ciszy jechaliśmy na miejsce.

***

- Jesteśmy na miejscu. - Oznajmiłem mu, gdy staliśmy przed duża halą.

- Czy to jest lodowisko? - Zapytał.

- Zgadza się. Chodź. - Wyjąłem kluczyki ze stacyjki i ruszyłem wraz z Georg'em do środka. - Nie wiem czy jeździłeś kiedyś na łyżwach, ale postanowiłem cie tu zabrać, bo każdy fan hokeja powinien chociaż raz spróbować.

- Nigdy nie jeździłem. Znaczy zawsze chciałem spróbować, ale jakoś nie było kiedy. - Weszliśmy przez wielkie przeszklone drzwi do środka. Na przeciwko wejścia stoi duża lada, za którą stoi sympatyczny pan, po około czterdziestce.

- Dzień dobry. W czym mogę służyć? - Odezwał się przyjacielsko mężczyzna.

- Dzień dobry. Poprosimy dwa wejścia na lodowisko. - Odezwałem się.

- Dobrze. Łyżwy będą wyporzyczane? - Zapytał.

- Tak poproszę dwie pary, 44 i... - Nie dokończyłem, ponieważ nie wiedziałem jaki George ma numer buta, więc spojrzałem na niego pytająco.

- 39 - Odezwał się George.

- To będzie 50 złoty (Nwm ile to może kosztować przepraszam was). - Zapłaciłem, a on poszedł po nasze łyżwy.

- Oddam ci później, okej? Nie wziąłem portfela z samochodu. - Odezwał się George.

- No co ty. Nic mi nie będziesz oddawać. Zaprosiłem cię to i zapłacę za ciebie. - Odpowiedziałem. No chyba nie myśli że dam mu zapłacić sam za siebie. Nie jestem biedny więc mi to obojętne, 50 złoty w tę czy we wtę.

- Ugh no dobra, ale następnym razem ja za ciebie płacę. - Już nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ pan przyniósł nam łyżwy. Wziąłem je i poszliśmy do szatni, gdzie możemy zostawić nasze rzeczy, między innymi nasze buty. Gdy już przebralismy buty, na łyżwy, ruszyliśmy w stronę lodowiska. Ja jeździłem już nie raz, więc ze mną nie będzie problemu, ale muszę pomóc Georgowi.

- Chodź. - Podałem mu rękę i zacząłem tłumaczyć mu jak się jeździ na łyżwach. Powiem wam że naprawdę mu dobrze szło. Po 30 minutach jazdy powoli zacząłem go puszczać, gdy już miałem puścić drugą rękę nagle George złapał mnie za nią i pociągnął w dół. Obaj wylądowaliśmy na lodzie. Zaczęliśmy się śmiać jak debile, ja miałem oparte ręce po bokach jego twarzy, więc nie zderzyliśmy się nimi, a on leżał pod mną przyciśnięty moimi nogami. Nagle przestaliśmy się śmiać i patrzyliśmy sobie w oczy. Nie wiem ile minęło, 5 sekund, minuta czy może godzina. Nagle George się odezwał.

- Złaź że mnie, jesteś ciężki. - Zachichotał.

- Mi tam wygodnie. - Odpowiedziałem
zgodnie z prawdą. Ale posłusznie z niego zszedłem, wstałem i pomogłem mu się podnieść. Później jeździliśmy jeszcze tak z pół godziny.

- Co robimy teraz? Jest dopiero... - Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku. - Dwudziesta.

- Nie wiem... Może jakiś klub? Jutro mamy wolne, bo jak to mówili, nasz spóźniony dzień nauczyciela. - Podsunął pomysł, a ja od razu się z nim zgodziłem. Przydało by nam się trochę rozerwać.

- Okej znam tu jeden bardzo dobry klub. Jakieś 5 minut drogi stąd. - Odpowiedziałem.

Wsadziłem kluczyk do stacyjki i ruszyłem w stronę klubu. Tak jak mówiłem po około 5 minutach byliśmy na miejscu, przed nami rozciagał się sporych rozmiarów budynek miał on neonowy napis "Iluzion"*. W środku, zaraz naprzeciwko wejścia, stał bar z wysokimi krzesłami, a po lewej były loże. Weszliśmy do jednej małej, wolnej loży i zamówiliśmy po shocie.

- Skąd znasz ten klub? - Zapytał mnie George.

- Nie raz tu przychodziliśmy z Sapnap'em. - Odkrzyknąłem, żeby usłyszał mnie przez dudniącą muzykę. W klubie nie było dużo osób jak na poniedziałek, ale też nie było jakiś sporych pustek. Gdy przyszły już nam shoty wzięliśmy i wypiliśmy je jednym chaustem. Po którejś już kolejce, odezwał się George.

- Idziemy potańczyć? - Zapytał.

- Okej, ale skocze jeszcze do łazienki. - powiedziałem.

Pov. George.

Poszedłem więc na parkiet. W krwi już buzował mi alkohol, więc nie przejmując się niczym, zacząłem tańczyć. Tańczyłem jak nigdy wcześniej, rzadko bywałem w klubach w Londynie, więc nie wiem skąd u mnie te (kocie) ruchy. Po około 10 minutach poczułem męskie dłonie na moich biodrach. Nie robiąc z tego nic tańczyłem dalej. Nagle usłyszałem szept przy moim uchu przez co się wzdrygnąłem.

- Gdybym wiedział że tak tańczysz, sam bym Ci już dawno zaproponował wizytę w klubię. - Odwróciłem się i założyłem moje ręce na szyję Clay'a. Tańczyliśmy patrząc sobie w oczy nie odzywaliśmy się byliśmy tylko ja i on. Nie wiem czy to wina alkoholu czy poprostu mój głupi łeb, ale zbliżyłem nasze usta i połączyłem w pocałunku. Nie oderwał się, nie powiedział nic, tylko pogłębił pocałunek. Ugryzł mnie w wargę prosząc o dostęp, który mu oczywiście dałem. Nasze języki tworzyły razem coś pięknego. Gdy oderwaliśmy od siebie bo zabrakło nam tchu popatrzyłem na niego i powiedziałem.

- Przepraszam nie powi... - Nie zdążyłem dokończyć po przerwały mi usta Dream'a.

- Nigdy mnie za takie rzeczy nie przepraszaj. - Powiedział i złapał mnie za rękę. Wzięliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę samochodu.

************************************
Iluzion - moja wymyślona nazwa klubu. Może gdzieś taki jest, ale nie wiedziałam.

Cześć wszystkim. Mam nadzieję że rozdział się wam spodobał. Przepraszam za wszelkie błędy staram się ich nie popełniać.

Rozdział napisałam ja - Karolina, ponieważ z pewnych przyczyn Kinga nie mogła. DO NASTĘPNEGO <3

Mój nowy rekord: 1621 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro