12
George
Czas szybko mija, a ja znów jestem w tej jebanej uczelni. Mówią, że dzieci nie chcą tu chodzić, a nikt nigdy nie wspomniał o profesorach. Właśnie idę na kolejne zajęcia, a w głowie wymyślam plan jak spalić tę szkołę.
Dlaczego to akurat ja musiałem tu przyjechać?
Zadawałem sobie to pytanie.
Wszedłem do klasy, w której mam teraz zajęcia, przywitałem się z uczniami i zasiadłem do biurka.
- A więc dobrze, drodzy uczniowie. Jak zapewne pamiętacie, na dzisiejsze zajęcia mieliście przynieść prezentacje. Więc która grupa chce zacząć? - Chociaż tyle, że to nie ja będę musiał nawijać całą lekcje. - Cóż nie ma chętnych, więc sam wybiorę grupę. To niech może zacznie... grupa która miała o macierzach.
Z różnych stron sali zaczęło schodzić się pięciu studentów. Dałem im dostęp do komputera, a sam usiadłem sobie z boku, żeby wszystko widzieć.
- A więc tak... - Zaczął jeden z uczniów. Chyba ma na imię Toby, ale nie jestem pewny. - Pojęcie macierzy wprowadzono, aby uprościć rozwiązywanie układów równań liniowych.
W szkole średniej, zajmowaliśmy się rozwiązywaniem układów dwóch równań, z dwiema niewiadomymi. Czasami pojawiały się układy trzech równań, z trzema niewiadomymi. Ale
rozwiązanie takich układów równań, wiązało się z wykonywaniem wielu, żmudnych działań, co groziło łatwą pomyłką. Sytuacja byłaby jeszcze gorsza, gdybyśmy musieli rozwiązywać układy 4 równań, z 4 niewiadomymi, lub jeszcze większe. - Chłopak skończył omawiać prezentacje, a ja zacząłem dopowiadać lub poprawiać ich błędy.
***
Moje ostatnie zajęcia się już skończyły. Wyszedłem z sali, z zamiarem pójścia do pokoju nauczycielskiego, by wziąć moje rzeczy i wrócić do ciepłego domu. Niestety moje piękne plany legły w gruzach, gdy przede mną stanęła pani Betty, jest to nasza szkolna sprzątaczka, którą już poznałem pierwszego dnia w tej uczelni.
- Witaj George'u. - Uśmiechnięta kobieta, przywitała się ze mną.
- Witam panią, Pani Betty. - Przywitałem się. ‐ Czy mogę w czymś pomóc? - Zapytałem uprzejmie. Naprawdę lubie tą babunie, przypomina mi moją, która niestety już od kilku lat nie żyje.
- Ah, tak. Prawie bym zapomniała. Ktoś prosił mnie, żebym Ci przekazała, że masz pójść do magazynu szkolnego. Wiesz gdzie to jest? - Zapytała.
- Tak dziękuję za informację. - Odpowiedziałem. - To może ja już pójdę. - Pożegnałem się i ruszyłem w drogę. Nie mam pojęcia, kto to może być i dlaczego mamy akurat spotkać się w magazynie, ale jak nie pójdę, to się nie przekonam.
Po dobrych kilku minutachw w końcu znalazłem odpowiednie drzwi. Nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka. Zaświeciłem światło i się rozejrzałem. Nie jest to duże pomieszczenie, raczej normalne. Trzymamy tu różne rzeczy, np. Pomoce naukowe, czy różne inne niepotrzebne pierdoły. Ściany są koloru białego, przy których znajdują się tego samego koloru półki, a po prawej stronie od wejścia, jest na całej ścianie wielkie lustro.
Nagle, drzwi za mną się otworzyły, a do środku weszła, pani zerżnij mnie na tym biurku. Tak mówie o tej głupiej suce, sekretarce.
- Witaj George'u, cieszę się, że przyszedłeś. - Zaczęła tą swoją nędzną gadkę.
- Dlaczego mnie pani tu wezwała? - Zapytałem kulturalnie.
- Jaka pani? Nikola jestem. - Kto pytał szmato. Nie minęła nawet minuta, a już działa mi na nerwy.
- Dobrze, a więc Nikolo. Dlaczego tutaj jestem? - Zadałem po raz drugi to pytanie.
- Oj już nie udawaj. Dobrze wiem, jak patrzysz się na mnie, za każdym razem jak wchodzisz do gabinetu dyrektora. - Zaczęła zbliżać się do mnie, a ja cofałem się coraz dalej.
- Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. - Co ona grzybków halucynków się najadła?
- Widzę, że jesteś nieśmiały i nie potrafisz zrobić pierwszego kroku więc zrobię to ja...
Dream
- Przepraszam panią bardzo, czy widziała może gdzieś pani, George'a? Taki wysoki brunet, brązowe oczy, szczupły, z pieprzykiem na prawym policzku. - Zapytałem się jednej ze sprzątaczek, czy widziała tego debila, bo jego i moje zajęcia się już skończyły, a on nadal nie przyszedł po swoje rzeczy, wiec chciałem mu je oddać.
- Jak dobrze pamiętam, powinien teraz być w magazynie. - Odpowiedziała przyjemnym tonem.
- Dziękuję bardzo, za pomoc. Dowidzenia! - Nie czekając na jej odpowiedź, poszedłem w stronę, którą podała mi sprzątaczka. Gdy znalazłem się przed magazynem, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Nie byłem przygotowany na to, co zobaczę. Cóż w życiu nie pomyślałem, że coś takiego mogę na własne oczy zobaczyć. A mianowicie George pierdolony Davidson, liże się z jebaną sekretarką dyrektora. Wkurwiony zamknąłem drzwi, odłożyłem nasze rzeczy na bok i wziąłem tą suke za kudły, by odsunąć ją od mojego "przyjaciela".
- Co ty kurwa odpierdalasz? Już Ci się całkiem w głowie popierdoliło? - Zadałem pytanie, na które i tak nie chciałem odpowiedzi. - Lepiej, żebyś teraz wyszła, bo nie wiem co się z tobą stanie, jak tego nie uczynisz. - Mam ochotę rozpierdolić wszystkich i wszystko. Gdy już jebana blondyneczka, ze strachem wyszła z pomieszczenia, odwróciłem się w stronę George'a.
- Co to kurwa było?! Co? - Zapytałem. - Co ty odpierdalasz?! - zacisnąłem rękę na jego podbródku.
- Nic nie zrobiłem, o chuj ci chodzi?! - Odepchnął mnie od siebie.
- Co ty myślisz, że ja ślepy jestem?! Najpierw robisz mi nadzieję, a potem co? Całujesz się z tą suką, jak jakaś męska dziwka?! - Po wypowiedzieniu tych słów, George wziął zamach i walnął mnie z liścia, przez co moja głowa obróciła się w lewą strone.
- Nigdy mi nie zaufasz! Nie zrobiłem nic! To ona mnie pocałowała, ja nawet nie oddałem tego pocałunku. Mógłbyś uwierzyć mi chociaż raz! - Mówiąc to, odepchnął mnie od siebie i ruszył do przodu z zamiarem wyjścia.
Złapałem za jego rękę i obróciłem go tak, że jego tors opierał się o ścianę z lustrem.
- Przepraszam. - Zacząłem cicho. - Przepraszam... ja naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło... - mówiąc to zacząłem dawać mu pocałunku na szyj. - Proszę wybacz mi to... - Błagałem go, bo bałem się, że odejdzie i już nie zobaczę jego pięknego uśmiechu, który blaskiem oświetla mój nawet najciemniejszy dzień. Bo taka była prawda brązowooki potrafił samym uśmiechem poprawić mój dzień.
George zaczął powoli odwracać się w moją stronę. Gdy już cały sie odwrócił, spojrzeliśmy sobie w oczy i lekkim skinięciem dał znać, że mogę to zrobić. Więc wpiłem się w jego usta, spragniony bliskości chłopaka. Pchała mną tęsknota i pożądanie. Mieliśmy gdzieś, że w każdej chwili, ktoś mógłby wejść do środka. W tamtym momencie, byliśmy ważni tylko my. Ja i on. On i ja.
Oderwaliśmy się na moment od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza, więc wykorzystałem moment i ściągnąłem jego koszulkę. Po chwili zrobił on to samo z moją. Zacząłem pocałunkami tworzyć drogę od jego szyj aż po jego sutki, które zacząłem ssać i lizać.
Nie przestając bawić się jego sutkami, zacząłem ściągać mu powoli spodnie, a on zaczął naśladować moje poczynania. Gdy juz byliśmy cali nadzy, ktoś zapewne myśląc, że nie ma nikogo w środku zgasił światło, ale nam to nie przeszkadzało by kontynuować. Mieliśmy lekkie światło, z małego okna, które akurat oświetlało nasze rozpalone ciała. George zwijał się z rozkoszy jaką mu dawałem. Wsunął rękę w moje włosy i zaczął za nie pociągać, przez co wydałem stłumiony jęk.
Zacząłem ręką sunąć od jego ud coraz wyżej, i gdy znalazłem się na jego biodrach, moja ręka przesunęła się w bok i trafiła do zamierzonego celu.
Wziąłem jego penisa w rękę i zacząłem jeździć w górę i w dół. On nie będąc dłużny, ani chwilę zrobił to samo z moim chujem. Zaczęliśmy nawzajem robić sobie dobrze. Nasze głośne oddechy i sapnięcia było słychać w całym pomieszczeniu. Popatrzyłem w jego brązowe oczy i uśmiechnąłem się. Na ten moment byłem naprawdę szczęśliwy, jak i zapewne, mam nadzieję, brązowowłosy. On odwzajemnił gest i odchylił głowę do tyłu. Ja za to oparłem moja głowę o jego ramię, w przypływie fali przyjemności jaka rozlała się w moim brzuchu. Po kilku pchnięciach ręką, doszedł w mojej ręce, a ja zaraz po nim.
Spojrzeliśmy się na siebie i połączyliśmy nasze usta. Dodaliśmy do tego języki, które walczyły o dominację. Niestety piękne chwilę nie trwają wiecznie, ponieważ musieliśmy przerwać, gdy usłyszeliśmy dźwięk kluczy. Zaczęliśmy szybko się ubierać, bo zapewne ktoś myśli, że drzwi są zamknięte i chce je otworzyć. Kiedy właśnie skończyliśmy nakładać koszulki, ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Zapalił światło, a my mogliśmy zobaczyć sprzątaczke Betty.
- Oh to wy chłopcy, czemu wy tak tu po ciemku stoicie? - Zapytała.
- My? A... bo my....my byliśmy w środku i właśnie, ktoś nam zgasił światło. - Zaczął George. Próbował wymigać się z tej sytuacji, co nie szło mu jak najlepiej.
- To pewnie, ktoś z uczniów, często robią takie psikusy. To ja tylko odłożę to. - Wskazała na jakieś pudło - I zostawiam was samych. - Tak jak mówiła odłożyła pudło i wyszła. Zacząłem chichrać się jak głupi, przez co dostałem niezle palnięcie w tył głowy.
- Jesteś debilem. - Skomentował George.
- Ale twoim. - Odpowiedziałem i dałem mu buziaka.
Gdybyśmy nie zdążyli się ubrać, mielibyśmy niezły przypał.
**************************************
Kochani wracam! Przepraszam was z całego serca, że nie było rozdziału, przez długi okres czasu. Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam nowym rozdziałem. I że zobaczymy się niebawem. Papa <33
Rozdział pisała - Kaka
Ilość słów- 1451 (wraz z moją notką)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro