99. Zostałem swatką
W środku nocy obudził ich telefon Casa. Novak odebrał, widząc na wyświetlaczu imię swojego ojca.
- Cześć tato - mruknął zaspany.
- Obudziłem was?
- Tutaj jest trzecia w nocy.
- Oh, wybaczcie - powiedział speszony. - W takim razie oddzwoń jak wstaniecie.
- Nie no, mów już - poprosił.
Mężczyzna westchnął.
- Wiesz, że u nas średnio z pieniędzmi, więc... mógłbyś przelać mi jakieś dwieście dolarów na nowy stół? Sklep jest do jedenastej, więc może zdążyłbym jeszcze dzisiaj kupić.
- A co stało się ze starym?
- Miał cienkie nogi, a wasz pies lubi gryźć i przegryzł nogę, stół się złamał... Spokojnie, Amor jest cały.
- Jezu... - jęknął zrezygnowany Cas. - Już ci przelewam, tato.
- Dziękuję, synu. Nie będę cię zagadywał w środku nocy, odpoczywaj.
- Dobranoc, tato.
- Dobranoc, Cas.
Rozłączyli się i Novak momentalnie wziął się za wysyłanie przelewu.
- Co jest? - spytał zaspany Dean.
- Amor przegryzł nogę od stołu rodziców. Robię tacie przelew, żeby mógł kupić nowy.
- Mówiłem, że ten pies to zło wcielone - zażartował, a Cas szturchnął go za to ramieniem. - No co? Prawdę mówię!
- Tak tak - mruknął Novak, wysyłając przelew. - Wracajmy spać.
Dean przytaknął i objął swojego chłopaka, który wtulił się w niego. Szybko zasnęli, jednak długi sen nie był im damy, bo krótko po czwartej zadzwonił telefon hotelowy.
- Winchester - wymamrotał Dean, odbierając telefon.
- Kontrola antydopingowa, proszę otworzyć drzwi.
- Już wstaję i otwieram - odparł, a gdy tylko odłożył słuchawkę, zaklął.
Nienawidził tego, że mogli sobie przyjść, kiedy chcieli. Gdyby kiedyś przeszkodzili mu tak w randce, zabiłby.
Szturchnął Casa, który wymamrotał coś tylko, widocznie nie mając zamiaru wstawać.
- Cas, wstawaj - potrząsnął nim lekko. - Wkładaj bokserki i wstawaj.
- Jeszcze pięć minut, mamo - wymamrotał.
- Cas, kurwa, kontrola - powiedział zirytowany, ściągając z niego kołdrę. - Wstawaj no.
Założył swoje bokserki i rzucił Casowi jego bieliznę, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
- Ubierz się, błagam - powiedział błagalnie, bo nie chciał, aby ktokolwiek zobaczył jego chłopaka nago.
- Już już - wymamrotał Novak, wkładając bokserki na drugą stronę. - Kurwa... chwila.
- Cas, szybciej.
- Proszę otworzyć! - rozległo się za drzwiami.
- Minutka! - poprosił błagalnie Dean, po czym spojrzał na Casa, któremu w końcu udało się prawidłowo nałożyć bieliznę.
Otworzył drzwi i ujrzał wkurzone twarze kontrolerów, których wpuścił do środka.
- Minuta dłużej i wpisalibyśmy ominięcie kontroli - ostrzegł go jeden z mężczyzn. - Na przyszłość proszę bardziej uważać.
- Tak jest, sir - burknął zaspany Dean.
Rano obaj byli półprzytomni, przez co reszta żartowała, że sami siebie tak wykończyli uprawiając seks przez pół nocy, albo i dłużej. Raul protestował mówiąc, że ma pokój obok tej dwójki i żadnych dziwnych dźwięków nie słyszał.
- Dwa razy nas budzili w środku nocy, to dlatego - odparł Dean, siadając przy stole, po chwili Cas usiadł obok niego.
- Kto wam nie daje spać? - spytał Esteban.
- Mój tata i kontrola antydopingowa - odpowiedział Cas.
- Mnie też naszli - poskarżył się Rico. - W sumie lepiej, że nachodzą nas w nocy teraz niż na wyścigach.
- Uważaj, bo wykrakasz i nas zaczną też na zawodach nachodzić - zażartował Dean.
- Nie miałeś nigdy kontroli w środku nocy na zawodach? - spytał zaskoczony Jannik, a Winchester pokręcił głową. - Zazdroszczę, stary. Mnie naszli przed czasówką na Tourze. Godzinę przed budzikiem. Nie opłacało się wracać spać.
- Nie można zaapelować do UCI, żeby wprowadzili jakieś regulacje co do godzin? Przecież jak będą chcieli komuś odebrać szansę na zwycięstwo w Tourze to wbiją mu do pokoju trzy noce z rzędu w kluczowych dniach i powodzenia wtedy.
- Jak to nagłośnisz, będę z tobą - stwierdził Jannik.
- Czemu ja mam to nagłaśniać?
- Bo jesteście z Casem jednymi z najbardziej wpływowych kolarzy - wtrącił Esteban. - A to tacy zawodnicy powinni poruszać takie tematy, jeśli chcemy rozgłosu w danej sprawie.
- Poruszę przy następnej takiej kontroli - stwierdził Dean.
- Trzymam za słowo.
Dalej jedli rozmawiając o mniej ważnych sprawach, typu: kto co dzisiaj jedzie na treningu.
Po śniadaniu Cas zaczepił Raula, który miał wczoraj wieczorem porozmawiać z Hernanem. Spojrzał na przyjaciela poważnie.
- Gadaliście?
- Tak.
- I?
- Gadaliśmy o tym, że nie ma nic w telewizji... - powiedział, a Novak przejechał dłonią po twarzy.
- Dlaczego nie o tym, o czym chciałeś z nim gadać?
Raul opuścił wzrok.
- Mam wrażenie, że wciąż jest na mnie zły...
- Dlatego miałeś go przeprosić i z nim pogadać. Cholera, Raul. Czujesz coś do niego tak? Hernan jest nieśmiały, więc to ty musisz wykonać pierwszy krok i gdzieś go zaprosić, jeśli cokolwiek ma z tego wyjść.
Raul oparł się o ścianę.
- Ale ja jestem nieśmiały jeśli chodzi o niego - odparł.
Cas miał ochotę się załamać.
- Weź się w garść.
- A ty powiedziałeś Deanowi, że co czujesz? Tak łatwo było?
- Nie, on powiedział, co czuje pierwszy.
- Widzisz? Więc może Hernan powie pierwszy.
- Wierzysz w to? Naprawdę, Raul?
Chłopak westchnął zrezygnowany.
- Nie.
- Więc z nim pogadaj. Bo będziesz żałował, jeśli będzie z kimś innym.
- Przecież mnie kocha, tak? Więc jak mógłby być z kimś innym?
- Żeby zagłuszyć uczucia do ciebie, na litość boską! - niemal krzyknął. - Pogadaj z nim, serio.
- Muszę? - spytał zrezygnowany.
- Albo z nim pogadasz, albo zapomnij o tym, co do niego czujesz. Wybór należy do ciebie.
Raul skinął głową i ruszył smętnie w stronę swojego pokoju. Gdy tylko odszedł, Cas poczuł ramiona Deana oplatające jego tors i głowę chłopaka opadającą na jego ramię.
- O co chodziło? - spytał, muskając jego szyję.
- Zostałem swatką dwóch idiotów - westchnął Cas.
- Raul i Hernan? - spytał Dean, a Novak przytaknął. - Mam pomysł. Ufasz mi?
- Zawsze. Co to za plan?
- Zobaczysz wieczorem.
N/A
Kto tęsknił?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro