Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

92. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku...

Z tym, jak i gdzie mają spędzić Święta było sporo zamieszania. Bo Cas i Dean chcieli spędzić Święta razem, za czym byli zarówno Chuck i Becky, jak i Mary, więc padła propozycja, aby obie rodziny spędziły Boże Narodzenie w Pontiac, ale wtedy Sam stwierdził, że chce spędzić te Święta z Gabrielem, a Dean zaproponował, aby Adam ze swoją mamą do nich dołączyli, na co Mary zgodziła się bez problemu, bo przecież rozpad ich rodziny był winą Johna, a nie tej kobiety - ona była nawet tą najbardziej pokrzywdzoną. Wciąż proponowano Pontiac, jednak ze wzgląd na obecność rodziców Gabriela i fakt, że on jako jedyny miał nieco większą rodzinę, w postaci wujków, cioć, dziadków i kuzynostwa, ostatecznie wszyscy zgodzili się, aby spotkać się właśnie w jego domu.

Dean musiał przyznać, że stresował się przed tą Wigilią, bo w ogóle nie znał rodziców Gabriela, a z mamą Adama widział się dotąd tylko raz na zeszłorocznym mistrzostwach kraju, zanim dowiedział się, że miała romans z jego ojcem. Chciał wypaść przed wszystkimi jak najlepiej, a liczba nowych osób go przerażała.

Dodatkowo z Casem ostatnio widział się na zgrupowaniu. Dwa tygodnie temu. Rzadko rozstawali się na tak długo. To sprawiało, że już bardzo za nim tęsknił i nie mógł doczekać się ponownego spotkania ze swoim chłopakiem. Zapakował prezenty, ubrał najlepszy garnitur i zszedł do kuchni, aby ukraść jednego z pierników, które upiekła jego mama.

- Dean, zostaw te pierniki - zwróciła synowi uwagę Mary.

- Ale one są za dobre - powiedział z pełnymi ustami Dean.

- I dlatego mają jechać do Novaków.

- Nadal mnie śmieszy, że Cas i Gabriel mają to samo nazwisko. Obaj Winchesterowie umawiając się z Novakami. 

- Jest dość popularne - zauważyła Mary.

- Wiem. W sumie lepsze to niż Smith...

- Stresujesz się - dostrzegła.

- Nie widziałem się z Casem dwa tygodnie i ostatnio wydawał się bez chęci na rozmowę, martwię się, że się znudził, albo znalazł kogoś innego, albo..

- Myślę, że wyolbrzymiasz - stwierdziła kobieta. - Ale to dobrze, bo znaczy, że naprawdę ci na nim zależy.

- Nigdy jeszcze nie czułem czegoś takiego. Myślałem, że kochałem Lisę, ale to co czuję do Casa jest o wiele mocniejsze. Może przez to, że tak często jesteśmy razem aż tak mocno się przywiązałem, nie wiem. Ale wiem, że nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości, w której go tracę.

- Dean, będę szczera. Znałam Lisę i znam Casa. Jej nigdy nie lubiłam, o czym wiesz. Ale Cas jest inny. Kiedy na was patrzę, widzę, jak wiele ty dla niego znaczysz. Może po prostu nie był chętny do rozmów, bo ma dużo obowiązków, albo chce trochę pobyć z rodzicami. 

Chłopak westchnął.

- Pewnie masz rację.

- Z tym, że masz się nie oświadczać Casowi tak wcześnie? - zażartował Sam, który właśnie wszedł do kuchni, a Dean miał ochotę go zabić. Kochał Casa i chciał spędzić z nim przyszłość, a nawet resztę życia, ale na oświadczyny było zdecydowanie za wcześnie. - Wow - powiedział, patrząc na brata, który był już gotowy do wyjścia ubrany w elegancki garnitur. - Powinienem się przebrać? Bo dziwnie się czuję przy tobie w tym sweterku świątecznym.

Dean wzruszył ramionami.

- Cas i jego tata też będą w garniturach, nie wiem jak rodzina Gabriela i on, więc może ugadaj to z nim?

- Dobra opcja, brat. Już do niego dzwonię - powiedział, wyjmując telefon.

- Chłopcy, gdzie wasze prezenty? - wtrąciła Mary.

- Dla Casa i Deana u Gabe'a, a reszta w aucie. 

- W samochodzie - poinformował, po czym spojrzał na brata. - Chcę wiedzieć co wy nam wymyśliliście, że prezent jest u Gabriela? - spytał niepewnie/

Sam uśmiechnął się niewinnie i puścił bratu oczko.

- Spodoba wam się.


Prezentem Sama i Gabriela okazał się... pies. Latający po domu Novaków, owinięty czerwoną kokardą wokół szyi zamiast obroży, szczeniak rasy beagle. 

- Jaki słodki - powiedział z uśmiechem Cas, gdy tylko przekroczyli próg domu Gabriela, a piesek podbiegł się przywitać.

- Uważaj, bo zarazisz się wścieklizną - parsknął Dean.

- On nie ma wścieklizny. Patrz jaki uroczy.... - zachwycał się pieskiem, biorąc go na ręce.

Winchester wywrócił oczami. Nie dość, że dawno nie widzieli się z Casem, to tego teraz bardziej interesował jakiś pies niż on.

- Robię się zazdrosny...

- Prezent dla Sama? - spytał Cas, gdy podszedł do nich Gabriel.

- Właściwie to dla was - odparł niepewnie.

- Przepraszam, co? - spytał zszokowany Dean. - Co my niby mamy z nim zrobić? Masz pojęcie ile w roku spędzamy na wyjazdach? Pies potrzebuje opieki...

- To przyjazna rasa. Niby potrzebują dużo opieki, ale potrafią się sobą zająć. Mieliśmy takiego jak byłem mały. Był sam całe dnie w domu i było dobrze, poświęcaliśmy mu więcej uwagi w weekendy i myślę, że był dość szczęśliwym psem.

- Dnie. My mówimy o tygodniach, Gabriel.

- Dogadamy to z Pedro - stwierdził Cas. - Jestem pewien, że zgodzi się na zabieranie go na zgrupowania i wyścigi, które jedziemy razem. Będzie maskotką drużyny.

Dean spojrzał na niego błagająco.

- Widzisz? - spytał entuzjastycznie Gabriel. - Da się to załatwić.

- Zabiję was... - jęknął.

Cas stanął z psiakiem naprzeciwko Deana i zrównał jego pyszczek z wysokością swojej głowy.

- No powiedz, że nie jest uroczy.

- Ty jesteś, on nie bardzo - stwierdził Winchester.

- Jak możesz? - spytał Cas, udając, że złamało mu to serce. - Nie no, jeśli nie chcesz to nie wezmę go na siłę i zostanie albo u moich rodziców, albo tu, albo chłopaki go oddadzą.

Dean spojrzał na tego szczeniaka, który akurat teraz zaczął lizać Casa po policzku i kiedy dostrzegł uśmiech swojego chłopaka, po prostu nie potrafił mu odmówić. Może Novak nie będzie taki samotny, kiedy on pojedzie na wyścig, a Cas byłby sam w ich domu we Francji?

- Zatrzymajmy go - zgodził się. - Ale ty się nim zajmujesz i nie śpi z nami w pokoju.

Chłopak uśmiechnął się i przytulił Deana.

- Dziękuję.

Szczeniak skorzystał z okazji i zaczął lizać Winchestera po twarzy.

- Nie ma za co, skarbie - odparł Dean, uciekając głową od psiaka. - Ale nazwiemy go Amor, bo jest zbyt kochliwy.

N/A

Panie i panowie, Amor:

(a tak naprawdę mój Leon jako szczeniaczek, którego zdjęciami będę Was teraz okazjonalnie katować, bo trochę się nazbierało przez minione 8 lat odkąd go mam 😅 te zdjęcia są z jego pierwszej podróży samochodem, gdy jechaliśmy z hodowli do domu)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro