77. Tour de France: Etap 6
Założenie żółtej koszulki lidera wyścigu Tour de France było marzeniem Deana z początków jego przygody ze sportem. W zeszłym roku nie było mu dane jej założyć - co prawda połowę wyścigu jechał w białej koszulce, jednak żółta była zdecydowanie poza jego zasięgiem.
Winchester tak cieszył się z faktu jej posiadania, że stwierdził, iż będzie w niej spał. Cas nie mógł się powstrzymać i wrzucił na Instagrama zdjęcie Deana leżącego na łóżku w żółtej koszulce z jego cytatem "będę tak spał". Winchester w odpowiedzi rzucił w niego poduszką i udawał obrażonego przez pięć minut, po których nie potrafił powstrzymać śmiechu.
- Za bardzo cię kocham, żeby się obrażać - odparł, przyciągając przestraszonego Casa do siebie.
Novak spał tej nocy w jego ramionach.
Rano razem zeszli na śniadanie, a Cas zmusił Deana do zamienienia koszulki na klubowe polo. Praktycznie od razu po posiłku mieli udać się do autobusu - czasu było jedynie tyle, aby się przebrać.
Przy starcie czekało sporo kibiców, więc Winchester postanowił wyjść do nich na kilka minut i rozdać autografy. Potem podpisał listę startową i razem z kolegami pojechał na krótką rozgrzewkę, aby kilka minut później udać się już na linię startu.
Razem z Casem stali w pierwszej linii - Winchester w żółtej, a Novak w białej koszulce. Dean czuł się komfortowo, mając go obok.
Etap liczył sto osiemdziesiąt jeden kilometrów i pozornie był płaski - prowadził przez kilka łatwiejszych podjazdów, jednak nie były one zbyt dużą trudnością. Trasę kończył jednak dwukilometrowy, dość ciężki podjazd, co dawało szansę dla faworytów do klasyfikacji generalnej.
Cas z Deanem, równo ze startem ostrym, zjechali na dalsze miejsca w peletonie, aby oszczędzać siły - niech ktoś inny prowadzi grupę, szczególnie, że od początku były próby ataków, które dziś dość szybko zakończyły się sukcesem. Balthazar, mijając ich, aby zająć miejsce na czele peletonu, jak polecił mu Crowley, pokazał Deanowi dwa palce.
- Co to było? - spytał Cas.
- Nie wiem, ale wczoraj pokazał trzy - odparł Dean.
- Może on do czegoś odlicza? - zaproponował.
- Do czego?
- Nie mam pojęcia, ale typ jest dziwny.
- Nie musisz mi mówić...
Dalsze kilometry minęły spokojnie. Rozmawiali i żartowali z innymi zawodnikami. Zakładali się, przez ile dni Winchester utrzyma koszulkę lidera.
Trzydzieści kilometrów przed metą skończyły się żarty i zaczęła mobilizacja.
- Novak, masz dojechać bez strat - przypomniał w słuchawce Crowley, który uznał, że ze wzgląd na rewelacyjnie pojechaną czasówkę drużynowa, mogą mieć nawet dwa miejsca w pierwszej dziesiątce w Paryżu oraz rozgrywać wyścig na dwie karty. Dlatego zdecydował się na zmianę założeń dotyczących Novaka, przynajmniej na razie.
- Wiem - odpowiedział Cas, skupiając się na jeździe.
Kiedy tylko zaczął się podjazd, kolarze Team Remoni ruszyli bardzo mocno do przodu. Winchester, asekurowany przez Novaka, utrzymywał się na wysokiej, piątej pozycji, Cas jechał czwarty, a reszta drużyny odpuściła, oszczędzając siły. Na ostatni kilometr wjechała szesnastoosobowa grupka.
Gdy osiemnastolatek zobaczył tabliczkę oznaczającą pięćset metrów do mety, zaatakował, a Dean czujnie jechał na jego kole, zgodnie z założeniami. Cas wykonał morderczy wysiłek przez kolejne czterysta metrów, po czym odbił, wypuszczając Deana na przodu. Ten układ zapewnił Winchesterowi zwycięstwo etapowe. Novak dojechał na czternastym miejscu, nie tracąc ani sekundy.
Tuż po przekroczeniu linii mety, do Deana podjeżdżali inni kolarze, gratulując mu zwycięstwa. Kiedy wreszcie się zatrzymał, podjechał do niego Cas i przytulili się.
- Dziękuję - wyszeptał mu do ucha Dean. Gdyby nie zachowanie Novaka na ostatnim kilometrze, wątpił, aby dał radę dziś zwyciężyć.
Po chwili Winchester został poprowadzony na kontrolę antydopingową, a Cas zaproponował wziąć jego bluzę z autobusu, aby Dean nie musiał wracać do niego na dekorację, po czym szybko, samemu po drodze zmieniając koszulkę, podjechał pod namiot kontroli, dając Deanowi bluzę, gdy tylko z niego wyszedł. Winchester oddał mu swoją przepoconą koszulkę i kask, zakładając na głowę czapkę, również dostarczoną mu przez chłopaka i ruszył w stronę podium. Pora przyzwyczaić się do codziennych dekoracji...
N/A
2
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro