Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

74. Jestem z ciebie dumny

Szampan lał się nie tylko na scenie podium podczas dekoracji, ale również w hotelu, w trakcie kolacji. Ciężko opisać radość ekipy po dzisiejszym zwycięstwie, nawet Dean nie był w stanie tego opisać, rozmawiając z mamą przez telefon.

Atmosfera i morale w drużynie zdecydowanie się podbudowały. Dean znowu czuł się tu tak, jak przed sytuacją z Nickiem, a potem plotkami o jego związku z Casem. Znowu czuł się tu jak w rodzinie i przez to zaczął się nawet zastanawiać nad przedłużeniem kontraktu, szczególnie, że MacLeod zaoferował mu trzy miliony. Byłby w stanie ignorować Crowleya (który swoją drogą zrobił się strasznie milutki) do czasu aż w drużynie byłoby tak, jak teraz.

Nawet Balthazar był podejrzanie miły, a nawet przytulił Deana, co zaskoczyło Winchestera.

- Już mnie nie nienawidzisz? - spytał Dean.

- Tego nie powiedziałem - stwierdził Shurley. - Ale za dzisiaj zasługujesz na trochę spokoju, więc obiecuję dziś i jutro być grzeczny.

Winchester zmarszczył brwi.

- Co ty kombinujesz?

Balthazar nachylił się Deanowi do ucha, aby reszta na razie nie usłyszała.

- Słyszałem waszą rozmowę w autobusie z Estebanem i Geimy. Wiem o was.

I tyle z dobrego humoru. Dean pociągnął Balthazara w ustronne miejsce i przycisnął go do ściany.

- Piśnij komukolwiek chociaż słowo...

Shurley uniósł ręce w obronnym geście.

- Obiecałem być grzeczny, tak? Nie musisz mnie atakować, Winchester. Mam gdzieś twoje życie łóżkowe.

- Dlaczego ci nie wierzę?

- Nie do mnie to pytanie. Ta rozmowa była wczoraj, nie wykorzystałem tego jeszcze, prawda?

- Czego chcesz? - spytał ostro Dean.

- Jedną czwartą twojej wypłaty za Tour i żebyś mi obciągnął jak cię poproszę, Wiesz, mam potrzeby, a dla ciebie to chyba też przyjemność, co?

Winchester parsknął.

- Jesteś obrzydliwy. Sugerujesz żebym zdradził Casa? Z tobą? Ty masz mózg w ogóle?!

- W takim razie połowa twojej kasy.

- Nie dostaniesz ode mnie złamanego centa - stwierdził odpychając go i wracając w stronę restauracji hotelowej.

- W takim razie cię zniszczę!

- Nie boję się ciebie! - warknął, wracając lekko podminowany do stolika.

Mieli wydzieloną część restauracji, co zapewniało drużynie prywatność.

Dean wstał tak szybko, jak usiadł, zdobywając uwagę wszystkich. Koniec strachu, chciał być panem własnego losu. Chciał kontrolować sytuację. To on chciał być tym, który powie drużynie o swoim związku z Casem. Nie pozwoli, aby zrobił to Balthazar.

- Nie chcę psuć nastroju, ale prosiliście o szczerość i myślę, że teraz jest dobra pora na to wyznanie, bo jestem w stanie o tym rozmawiać i nie boję się już konsekwencji - zaczął. - To co powiem może was zszokować, chociaż myślę, że część z was od jakiegoś czasu to podejrzewała. Będę wdzięczny, jeśli nikt nie postanowi teraz znowu zacząć jeść, bo nie chcę mieć was na sumieniu, gdybyście się zakrztusili.

- Mów o co chodzi - poprosił Jack.

- Cas - powiedział Dean, a Novak od razu zrozumiał, co się dzieje i wstał, stając obok Winchestera, splatając ich palce.

- Czy to to o czym myślę? - spytał Arthur, a Dean wziął głęboki oddech.

- Jesteśmy razem od lutego - wyznał. - Nie chcieliśmy mówić wam wcześniej, bo to nie było nic pewnego i nie chcieliśmy zawracać wam tym głowy. Kiedy to wyciekło, to były nasze pierwsze dni razem, przestraszyliśmy się i dlatego wam zaprzeczaliśmy, za co przepraszam. Niedługo chcemy ujawnić się oficjalnie. Nie wiem jak to się skończy i czy pozwoli nam na dalszą karierę, ale chcemy podjąć ryzyko. I byłoby nam naprawdę o wiele łatwiej, gdybyśmy wiedzieli, że nas wspieracie.

Wszyscy zamarli. Większość zszokowana tą informacją, a ci, którzy już o tym wiedzieli, byli zszokowani tym, że ta dwójka zdecydowała się powiedzieć o tym głośno. Nikt się tego nie spodziewał.

Po chwili Jack uniósł kieliszek do toastu i spojrzał na parę.

- Nie wiem jak reszta, ale ja chętnie wypiję za wasze zdrowie - stwierdził. - Widziałem, że się zmieniłeś, Dean i zastanawiałem się co jest przyczyną tej zmiany. Cieszę się waszym szczęściem i mam nadzieję, że wszystko będzie tak, jak wy tego chcecie. Gratulacje, chłopaki.

- Tak jak powiedział Jack - dodał Mick. - Jesteście szczęśliwi i to najważniejsze. Pozostaje mi trzymać kciuki, aby całe środowisko dobrze to przyjęło.

Artur skrzywił się lekko, po czym spojrzał na tę dwójkę.

- Zdanie o gejach mam jakie mam, bo tak mnie wychowano. Ale nie będę wam robić problemów. Wy nic mi nie zrobiliście, a to, że jesteście razem, to wasz wybór i jeśli jesteście razem szczęśliwi, to nie mi to oceniać. Naprawdę życzę wam dobrego odbioru w środowisku, bo obaj jesteście świetnymi kolarzami i szkoda by było, gdybyście przez to zakończyli kariery. Będę trzymał za was kciuki.

Prawie każdy zacząć mówić coś od siebie. Były poruszające słowa i łzy wzruszenia. Nawet Crowley poczuł się do odpowiedzialności, aby przeprosić za swoje zachowanie.

- Nie powinienem was wtedy zostawiać na środku drogi, ale bałem się jak zareaguje drużyna, sponsorzy... Teraz wiem, że reakcja nie byłaby zła, więc żałuje tego, co zrobiłem i przepraszam was. Wiecie jak ciężko u mnie o to słowo.

Jedynie Balthazar stał cicho z boku, nie wiedząc, co robić. Musiał coś wymyślić. Nie mógł teraz przegrać raz na zawsze.

W pewnym momencie Dean nie wytrzymał i zaczął po prostu płakać ze wzruszenia. Nie spodziewał się, że wszyscy to zaakceptują, a tak się stało (Balthazara nie liczył). Wszyscy ich wspierali, deklarowali wsparcie po coming oucie przed wszystkimi pozostałymi zawodnikami i w mediach społecznościowych, wywiadach. To więcej niż mógłby oczekiwać. O wiele więcej.

Rozmowy trwały jeszcze ponad godzinę, zanim zdecydowali się rozejść do swoich pokoi.

Jeszcze na korytarzu Dean wyjął telefon i napisał krótkiego tweeta:

Dean Winchester, 9 lipca, 21:17
Właśnie odbyliśmy z chłopakami bardzo poruszającą rozmowę i chyba pierwszy raz miałem przy nich łzy wzruszenia. Dziękuję za to, że jesteśmy drużyną. Teraz pora skupić się na kolejnych dniach

Weszli do pokoju i od razu się do siebie przytulili.

- Czemu zrobiłeś to dzisiaj? - spytał Cas.

- I tak chciałem to zrobić w ciągu kilku dni, a Balthazar powiedział, że wie i wolałem mieć pewność, że usłyszą to od nas.

Novak przytaknął słabo.

- Myślisz, że pójdzie z tym gdzieś?

- Może próbować, bo powiedziałem, że nie spełnię jego warunków. Ale brak mu dowodów, więc sobie poradzimy.

- Jakie dał ci warunki?

Dean przygryzł wargę.

- Nie chcę o tym rozmawiać.

- Dean... - powiedział prosząco Cas, a Winchester nie potrafił oprzeć się jego spojrzeniu.

- Jedna czwarta mojej kasy z Touru i obciąganie mu, kiedy mnie o to poprosi do końca wyścigu lub połowa mojej kasy.

Cas nagle zamarł, bo miał ochotę w tym momencie wstać z łóżka, iść do Balthazara i obić mu ten pusty łeb.

- Że przepraszam bardzo, co?!

Dean pokręcił głową.

- Olejmy go, szkoda nerwów.

- Będę walczył sam ze sobą, żeby nie zabić go jutro, gdy tylko go zobaczę.

- Też mam ochotę to zrobić, ale nie potrzebujemy dodatkowych problemów. Musimy skupić się na sobie i na wyścigu.

Cas przytaknął i spojrzał na Deana. Wreszcie nie musieli się aż tak bardzo ukrywać, że są dla siebie kimś więcej. Wreszcie mógł objąć go w autobusie i nie bać się komentarzy. Mógł go nawet pocałować przy chłopakach i nikt nie miałby z tym problemu.

Poczuł pierwszy powiew wolności.

- Dean.

- Hm?

- Jestem z ciebie dumny - wyznał, patrząc mu w oczy. - I za czasówkę i za to, że miałeś siłę, aby o nas powiedzieć. To wymagało odwagi.

Dean uśmiechnął się lekko.

- Zrobiłem to dla nas. Kiedy myślę o tobie, czuję się silniejszy. Jesteś najlepszym, co mnie spotkało, Cas. Jesteś miłością mojego życia i nic tego nie zmieni.

- Ty też jesteś miłością mojego życia, Dean. Nigdy cię nie skrzywdzę, obiecuję.

Dean uśmiechnął się na to i pocałował go w czoło.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też.

- Wiem, a teraz chodźmy już spać.

N/A
Na dziś to chyba tyle. Jutro może się coś pojawi, jak nie to w niedzielę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro