63. Chcę całować tylko ciebie
Dean dość szybko odnalazł otwarte okno, które zgadzało się ze zdjęciem wysłanym przez Casa i wgramolił się przez nie, zamknął je szybko i zorientował się w sytuacji.
Novak spał, więc nie chciał go budzić. Nie miał tez siły się rozbierać i potrzebował jego bliskości po tym wieczorze, a łóżka były w dwóch różnych kątach pokoju. To puste łóżko nie było zbyt zachęcające.
Dlatego, w ubraniach, położył się obok Casa, chowając się pod kołdrę i obejmując go od tylu.
- Dobranoc, skarbie - wymamrotał, szybko zasypiając.
Kilka godzin później obudził ich budzik Casa. Novak uśmiechnął się czując, że ktoś go obejmuje.
- Moja głowa - wyjęczał cicho Dean.
- Już wyłączam - odparł Cas, wyłączając budzik. - O której wróciłeś?
- Na pewno przed północą.
- Śmierdzi od ciebie alkoholem.
- Wypiłem odrobine za dużo. Ale ta laska mnie pocałowała, poczułem się, jakbym cię zdradzał i...
- Hej, już dobrze - zapewnił Cas. - Wiedzieliśmy, że kogoś pocałujesz. Nie przespałeś się z nikim, więc mnie nie zdradziłeś.
- Chcę całować tylko ciebie.
Cas uśmiechnął się i obrócił w stronę chłopaka, gładząc go delikatnie po policzku.
- Jesteś uroczy.
- I w połowie pijany, w połowie skacowany - wymamrotał. - Tu jest za jasno...
- Czekaj chwilę - poprosił Cas, nachylając się do swojego plecaka i podając Deanowi okulary przeciwsłoneczne. - Kupiłem wczoraj po kolacji za pięć dolarów. Nikt się nie zorientuje, że byłeś w hotelu, jeśli w nich wejdziesz.
Dean spojrzał wdzięcznie na Casa.
- Mówiłem już, że cię kocham? - spytał z lekkim uśmiechem.
- Setki razy - odparł z uśmiechem Cas.
- Nadal za mało - stwierdził, muskając jego usta, na co Novak skrzywił się lekko.
- Boże, co ty wczoraj piłeś i ile?!
- Whisky z rumem. Wódkę z jakimś sokiem... jakieś drinki o dziwnych nazwach...
Cas pokręcił głową niedowierzając.
- Miałeś się nie upić. Mieszając alkohole zawsze się upijesz.
- Wiem, przepraszam - wymamrotał, wtulając się w niego. - Nie chcę cię tracić na te kilka dni. Będę tęsknił.
- Wiem, skarbie, ja też. Ale potem nie rozstaniemy się bardzo długo. No i mamy pół-rocznicę w trakcie Touru. Trzeba będzie to uczcić.
Dean uśmiechnął się delikatnie.
- Wymkniemy się na noc z hotelu, żeby dać czadu, bo inaczej Crowley nas zabije.
- Widzę, że już masz plany.
- Aktywny odpoczynek w łóżku - stwierdził Dean, muskając szyję Casa.
Novak uśmiechnął się szeroko. Cholerny Dean Winchester...
- Skarbie, muszę iść na śniadanie. A ty musisz wyjść przez okno i udać, że dopiero wracasz. Jeśli tak dalej pójdzie to zaraz skończymy nago, a to chyba nie jest naszym celem na ten moment.
- Ale ja lubię cię nago - wypalił Dean, ja co Cas wywrócił oczami.
- Wiem, kochanie, ale musimy iść na śniadanie.
- I wcisnąć kit, że zaliczyłem jakąś dziewczynę?
Cas skrzywił się lekko.
- Jeśli będzie trzeba.
Dean westchnął i nałożył okulary przeciwsłoneczne.
- Dobra, idę. Wrócimy do tulenia po śniadaniu?
- Zależy ile będzie czasu.
- A jak będzie czas?
- Wtedy tak.
Dean musnął usta Casa i wstał z łóżka, wtedy Novak sobie o czymś przypomniał.
- Dean?
- Hm?
- Zadzwoniłeś do mamy?
- Kurwa... zapomniałem - uderzył się w głowę. - Zadzwonię do niej później. Albo sama zadzwoni. W sumie to wie, że ciężko mi się rozmawia o uczuciach, więc to będzie nadal wiarygodne. Chyba.
Cas pokręcił głową.
- Idź już.
- Już już - wymamrotał otwierając okno, upewnił się, że nikogo nie ma i zeskoczył z parapetu, pokazując Casowi kciuk w górę i powolnym krokiem ruszając w stronę wejścia głównego do hotelu.
Novak westchnął, patrząc za nim, zamknął okno i zaczął się ogarniać, aby iść na śniadanie, na którym miała ich czekać niełatwa rozmowa z Crowleyem.
N/A
Tym razem krócej. A rozmowa wieczorkiem 😇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro