6. Próbuję nienawidzić
NOTE: Kolarstwo to wbrew pozorom sport drużynowy. Na Tour de France w drużynie jest obecnie ośmiu zawodników (jeszcze do niedawna 9, jak w tym opowiadaniu) i siedmiu z nich (wcześniej 8) poświęca swoje prywatne ambicje, aby pracować na rzecz lidera, który ma na celu uzyskać jak najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu.
*******
Dean czuł na sobie wściekły wzrok Balthazara, gdy wychodzili na popołudniowy trening. Widział zawiść w jego oczach. Gorzej, że Shurley miał czym mu zaszkodzić. Winchestera naprawdę to niepokoiło.
- W porządku? - spytał Adam, widząc, że Dean jest spięty.
- Dupek się na mnie gapi. Kombinuje coś.
Adam zerknął w stronę Balthazara.
- Wątpię, aby był na tyle głupi.
- Jeśli powie komukolwiek o Samie...
- Nie powie, probuje cię tylko wkurzyć. Wiem, co czujesz, ale nie przejmuj się nim. Szkoda nerwów. Olewaj go i tyle.
Dean westchnął, bo wiedział, że Adam ma rację. Balthazar pewnie po prostu chciał go sprowokować. Dean nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał trzymać się w ryzach.
- Moja szóstka, jedziemy - oznajmił Benny.
Dean ostatni raz zerknął na Balthazara, po czym założył okulary i ruszył na trening ze swoją mało liczną grupą.
Kiedy zjechali na boczną drogę, Benny podjechał obok drugiej pary, aby móc na spokojnie porozmawiać ze swoimi zawodnikami. Rzadko wsiadał na rower, ale zawsze jeździł z kolarzami na spokojniejsze treningi, czyli takie jak ten.
- Wpisaliśmy waszą szóstkę jako wstępny start do Argentyny - oznajmił im. - Polecimy tam z lotniska w Los Angeles od razu po zgrupowaniu, aby być tam kilka dni wcześniej. Lot potrwa ponad dobę.
Dean skrzywił się i już miał w głowie obraz katastrofy lotniczej. Cholerna awiofobia.
- Kiedy przyjeżdża Meg? Muszę poprosić ją o receptę na leki na uspokojenie, aby wykupić je przed lotem.
- Jutro rano - odparł Benny. - I wiem, że boisz się latania. Próbowaliśmy rozważyć opcję dojazdu busem, ale to osiem dni jazdy bez przerwy, więc to trochę mija się z celem. Pocieszę cię, że mieszkając we Francji, w sezonie będziesz naprawdę mało latał.
- Wiem i dlatego mieszkam we Francji - westchnął Dean.
- Kontynuując... Ustaliliśmy z Crowleyem, że na ten moment wasza szóstka będzie naszym głównym składem na najważniejsze starty w tym sezonie. Do waszej szóstki najpewniej będziemy dopisywać Jacka i Elliotta, którzy powalczą na sprintach. Na dzień dzisiejszy na Tour de France jedzie wasza szóstka, Jack, Elliott i Balthazar. Rezerwę ustali dzisiaj Crowley.
- Da się jakoś wyeliminować Balthazara? - spytał z nadzieją Adam.
- Czemu?
- Ma problem do mnie i młodego - poinformował Dean.
- To ważna informacja - przyznał Benny. - Jeśli sytuacja się nie poprawi, Balthazar nie pojedzie. Atmosfera w drużynie będzie kluczowa. Jedziemy wygrać, a najgorszym wypadku zahaczyć o podium. Dlatego po dzisiejszym treningu zapadła decyzja o tym, że po cichu pojedziemy na dwóch liderów, czyli Deana i Castiela. Głównym liderem będzie Dean, to wiemy już dzisiaj. Castiel oficjalnie będzie pomocnikiem. Z tym, że masz trzymać się z Deanem aż do samego końca, Cas. Tracić jak najmniej, cały czas być z nim w czołówce. W przypadku nieprzewidzianej sytuacji jak wykluczenie Deana z wyścigu czy to przez głupią decyzję sędziego, co się zdarza, czy to przez, nie daj boże, kraksę, będziesz opcją awaryjną. Od jutra zaczynamy mocne treningi pod kątem gór, bo one będą kluczowe na trasie. Dlatego, kiedy wrócimy, odpocznijcie. Pójdźcie na masaż do Charlie, poleżcie, oszczędzajcie nogi. Dobra?
Zawodnicy się zgodzili, więc Benny zjechał na koniec grupki, aby zerkać na pozycje chłopaków na rowerze i sposób, w jaki teraz kręcą, aby wyłapać kto jak się zregenerował do tej pory.
- Crowley tego nie zmieni? - upewnił się Dean, zostając z Bennym kilka metrów za grupą, aby na spokojnie z nim porozmawiać. - Tego o Tour de France?
- Może kombinować, ale wszyscy wiemy, że w Tourze liczy się doświadczenie. Bez niego ciężko wygrać. Gdybyś miał doświadczenie, rok temu, w najgorszym wypadku skończyłbyś na trzecim miejscu podium. Teraz ty je masz, Cas nie. Jeśli zostaniesz z nami, za rok będziemy rozważać też inne scenariusze. Na razie ty walczysz, Cas zdobywa doświadczenie.
- Jedyny powód, dla którego zastanawiałbym się nad odejściem to Balthazar - przyznał Dean. - Tak naprawdę to chcę tu zostać. Tu jest moje miejsce. Crowleyowi mówiłem dokładnie to samo.
- Kilka mocnych drużyn się tobą interesuje. Jako trener THC powiedziałbym ci, abyś został. Ale jako przyjaciel, radzę ci, abyś wszystko na spokojnie przemyślał. Zapoznaj się z każdą ofertą, która do ciebie trafi. Zobacz warunki, kwotę na kontrakcie. Być może gdzieś będzie ci lepiej niż u nas. Masz potencjał i szkoda go marnować. To nie jest najlepsza drużyna do pomocy w wyścigach etapowych. Tak naprawdę jedynym pomocnikiem, który realnie mógłby się tobie przydać jest Castiel. Adam i Esteban odpadają z czołówki, gdy w grupie zaczyna się mocniejsze przyśpieszenie pod górę, widzieliśmy to w minionym roku. W kluczowych momentach byłeś sam, bez wsparcia. Są drużyny, które zapewnią ci to wsparcie.
- Radzę sobie sam. To nie problem.
- Do czasu. Zresztą zobaczymy jak będzie wyglądał Tour. Adam pojechał dziś minutę lepiej niż rok temu, Esteban półtorej.
- A ja?
- Sześć. Podjechałeś ten podjazd lepiej niż pokonywałeś podjazdy na Tour de France. Widzę, że między tobą i Casem jest lekki zgrzyt dotyczący pozycji w grupie, ale być może to dobra rzecz, bo nawzajem się dzięki temu nakręcacie. Powiedz jak jest między wami personalnie? Wiem, że już pierwszego dnia pojawił się konflikt i dlatego na wniosek Crowleya macie wspólny pokój.
- Szczerze to nie wiem - przyznał Dean. - Ale tolerujemy się, nie ma jakiś zgrzytów w pokoju. Normalna komunikacja.
- Nie odbierz tego źle poprzez odczucie, że coś ci narzucamy, ale obaj z Crowleyem chcemy, abyście się zaprzyjaźnili. Lepiej będziecie się wtedy rozumieć, a to może być ważne.
- Nie wiem czy przyjaźń tutaj zaistnieje, ale dogadujemy się. Myślę, że to mimo wszystko wystarczy.
Dean kłamał, ale przecież nie mógł powiedzieć Benny'emu, że widzi w Castielu konkurencję i chce się go pozbyć (chociaż zaczynał mieć lekkie wątpliwości). Dbał o swój wizerunek pod tym względem - nie chciał uchodzić za kogoś, kto ma problem z kolegami z ekipy.
- Zobaczymy. W każdym razie chcę cię uprzedzić o tym, że do Touru wszystkie wyścigi jedziecie razem i zawsze będziecie razem w pokoju. Zorganizujemy wam też dwuosobowe zgrupowanie na przełomie maja i czerwca.
- A po Tourze?
- Jeszcze zobaczymy.
Dean przytaknął. Nie podobało mu się to, bo wolałby być w pokoju z Adamem, ale nie miał na to wpływu. Zostało mu się z tym pogodzić.
Po powrocie do hotelu od razu ruszył w stronę pokoju Charlie, w którym rudowłosa zorganizowała gabinet. Za nieco ponad pół godziny miał przyjść Castiel, który był drugi na liście do masażu.
Zapukał w drzwi i uśmiechnął się łagodnie, gdy Charlie je otworzyła.
- Siemanko! - krzyknęła entuzjastycznie, przytulając Deana.
- Hej - przywitał się, odwzajemniając uścisk, po czym wszedł do środka, zdjął koszulkę i wygodnie ułożył się na łóżku do masażu, aby nie marnować czasu.
- Słyszałam, że daliście dzisiaj czadu z nowym - zaczęła Charlie, przygotowując olejek.
- Można tak powiedzieć - odparł Dean, krzywiąc się.
- Coś nie tak?
- Dzieciak jest prawdopodobnie nieco mocniejszy ode mnie. Zagraża mi.
- I?
- Powiedziałem sobie wczoraj, że go nienawidzę i postanowiłem, że go zniszczę, wywalę z drużyny. Ale... - urwał, opuszczając głowę i przygryzając wargę. To było żałosne, to co się z nim działo.
- Ale co? - spytała zaniepokojona Charlie.
Nie lubiła tej strony Deana, ale przez lata zdążyła się do niej przyzwyczaić. Kiedy Winchester czuł się zagrożony, musiał za wszelką cenę zlikwidować zagrożenie, aby czuć się komfortowo. I właśnie to się tutaj działo.
- Jest w nim coś, co utrudnia mi tą nienawiść - wyznał. - Nie wiem co i boję się tego. Nie lubię nie mieć kontroli nad samym sobą.
- Wiesz, zazwyczaj nie mamy nad sobą kontroli, w taki sposób, w jaki ty to opisujesz, tylko jednej sytuacji - stwierdziła, powoli zaczynając masaż.
- Jakiej? - spytał zaniepokojony Dean.
- Kiedy się zakochujemy.
Winchester zakrztusił się własną śliną i spojrzał na Charlie z wyrzutem.
- Nie jestem gejem - powiedział ostro Dean.
- Tylko bi - westchnęła Charlie.
- Charls...
- Dean, znamy się jakby od zawsze, jesteś dla mnie jak brat. Uwierz, że nie ciężko było to zauważyć.
- Nic nie czuję do tego dzieciaka - powiedział ostro. - Poza tym moją jedyną miłością jest moja Dziecinka, wiesz o tym.
- Nadal nie wierzę, że Bobby ją dla ciebie naprawił.
- Ja nadal nie wierzę, że tata chciał ją oddać na złom... Au! - krzyknął z bólu, kiedy Charlie zaczęła masować mięsień dwugłowy, bliżej boku uda.
- Miałeś się rozciągać - powiedziała z wyrzutem Charlie.
- Zapominam - jęknął Dean, zaciskając zęby z bólu, bo dziewczyna nie przestawała.
- To jak teraz pocierpisz, to może przestaniesz zapominać.
- Charls... - powiedział błagalnie Dean.
- To dla twojego dobra. Chyba, że chcesz mieć problemy z chodzeniem i kolanami?
- Nie.
- To musisz to wytrzymać.
Dean schował twarz w łóżko i przypomniał sobie dlaczego tak bardzo nie lubił masaży - bolały.
- Co u Jo? - spytał, kiedy ból zaczął puszczać, sygnalizując, że praca Charlie działa.
- Ostatni rok studiów, wiesz po mnie jak to jest... Mało czasu, dużo nauki...
Jo była narzeczoną Charlie. Zaręczyły się pół roku temu, postanawiając, że ślub wezmą rok po skończeniu przez Jo studiów, aby wszystko mogły sobie na spokojnie ułożyć.
- Weźmiesz ją na Tour?
- Chciałabym, ale i tak już sporo osób podejrzewa to, że mam odmienną orientację, a to nie jest przyjazne temu środowisko. Zresztą ty też miałbyś problemy.
- O mnie się nie martw, Charls. Bardziej się martw o prawie miesięczny wyjazd do Europy tuż po skończeniu studiów przez Jo. A teraz jeszcze Sylwester osobno...
- Poradzimy sobie.
- Pogadaj z Crowleyem, na bank się zgodzi, żebyś ją zabrała. Lubi cię.
- Dean, nie będę ciągać Jo do Europy, żeby mi się tam nudziła. Nie miałybyśmy czasu dla siebie. Tour to prawie ciągła praca.
- Ale noce masz wolne, co nie?
- Dean...
- Ja przecież niczego nie sugeruję... - Charlie uszczypnęła go w łydkę. - Ej!
- Bądź grzeczny.
- Jestem grzeczny przecież no...
- Wiec mów prawdę. Ty i Cas...
- Przytulił mnie po rozmowie z ojcem dziś i to mnie uspokoiło - wyznał Dean. - Ale to nie znaczy, że go kocham przecież. Zresztą mówiłem ci, że ze względu na wizerunek tylko dziewczyny. Plus idę o zakład, że Cas jest hetero.
- Zauważyłeś, że zdrabniasz jego imię? Raczej nie zdrabnia się imion osób, których nienawidzimy.
- Charls...
- Wiesz, że jest wiele sportowców gejów i bi, którzy się ukrywają? Garth przyjeżdża na kolację. Możesz z nim pogadać. Mówił mi, że ma pacjentów różnej orientacji.
Garth był psychologiem sportowym, który od roku współpracował z drużyną THC. Dean był u niego na kilku konsultacjach związanych z presją, która swego czasu znacząco go blokowała. Wydawał się w porządku, jednak Dean nie czuł się na tyle pewnie, żeby rozmawiać z nim o swojej możliwej orientacji.
- Nie mam zamiaru z nim gadać o podejrzeniach ze swoją orientacją.
- Dean, to nie podejrzenia. Tłumisz to w sobie, to nie jest dobre.
- Bi można ukierunkować bardziej na jedną ze stron. To słowa seksuologów. Więc ukierunkowałem się na hetero.
- Dean...
- Spędzimy tu Sylwestra, więc uznałem, że pójdę na imprezę do jakiegoś klubu i wyrwę jakąś dziunię...
- Znowu to robisz.
- Znowu robię co?
- Zaczynasz wyrywać dziewczyny na jednorazowe numery kiedy coś cię dręczy i próbujesz udawać, że jest w porządku.
Dean jęknął zrezygnowany. Charlie naprawdę znała go na wylot. Czasem go to irytowało.
- Chcę nienawidzić Casa, znaleźć coś na niego i go wywalić z drużyny, a nie potrafię go nienawidzić. Nie tak naprawdę. Czy to wszystko ci wyjaśnia?
Charlie westchnęła i pokręciła lekko głową.
Nie lubiła, gdy Dean był uparty. Oboje wiedzieli, że w ten sposób Winchester krzywdzi sam siebie, ale on nie miał z tym problemu, a jej wręcz nie pozwalał sobie pomóc. A Charlie chciała mu pomagać. Wychowała się w domu dziecka, Dean był jedyną osobą w jej życiu, która stała się dla niej jak rodzina (oczywiście nie licząc Jo). Traktowała go jak brata, zresztą Dean też traktował ją jak siostrę. To Winchester załatwił jej pracę w drużynie, dzięki czemu mogła zarabiać naprawdę dobre pieniądze i nie martwić się o rachunki.
- Czemu nie spróbujesz się z nim zaprzyjaźnić? Może ten chłopak naprawdę jest w porządku?
- Nie wiem - westchnął Dean. - Mimo wszystko jest dla mnie konkurencją.
- Wyolbrzymiasz problem. Poza tym to nie wina tego chłopaka. Odpuść mu.
Winchester westchnął.
- Zobaczymy...
N/A
Początkowo chciałam w tym rozdziale wrzucić też rozmowę Casa z Charlie, ale wyszłoby za długie, więc to dopiero w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro