Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57. Co się dzieje?

Dean widział, że z Casem coś się dzieje. Przez całą drogę do San Diego, Novak praktycznie milczał. Kiedy weszli do swojego pokoju, Cas od razu położył się na swoim łóżku, wciąż nie zdejmując słuchawek, które założył, jak tylko wsiedli w autobus. 

Winchester nie wytrzymał i zdjął mu te cholerne słuchawki, stając obok niego.

- Możesz powiedzieć co się dzieje? - spytał nie bez pretensji.

- Nic się nie dzieje - zaprotestował Cas.

- Od wczoraj ze mną nie rozmawiasz, więc nie próbuj mnie okłamywać.

- Dean, nic się nie dzieje - powtórzył, nieco przyostro. - Jestem po prostu zmęczony, dobra?

Dean westchnął i położył się, wtulając w tors Casa, czując jak chłopak wzdryga się na to. Spojrzał na jego twarz i zobaczył, że ten zamknął oczy.

- Cas, proszę...

- Jestem zmęczony - upierał się Novak.

- Cały czas od wczoraj?

- Tak. Chyba będę chory.

- I dlatego się wzdrygasz? 

- Wolałbym spać dzisiaj sam.

Winchester powstrzymał parsknięcie i poczuł gulę w sercu. Nie był idiotą, żeby nie widzieć, że Cas się od niego odsuwa. Najgorsze było to, że nie miał pojęcia czemu.

- Zrobiłem coś nie tak? - spytał, powstrzymując łzy. Bał się, że go straci. Nie wyobraził sobie tego.

- Nie - odpowiedział cicho Cas.

- Więc czemu to robisz? Czemu się odsuwasz?

- Nie chcę cię zarazić, jeśli jestem chory - skłamał po raz kolejny.

- Wiesz, że wiem, kiedy kłamiesz?! Kochanie, proszę...

Cas już nic nie odpowiedział, ciągle nie otwierał oczu. Nie potrafił spojrzeć Deanowi w oczy, wiedząc, że go rani. Ale nie chciał być tym, który zniszczy jego karierę. Wiedział, że John prześle te zdjęcia, jeśli nie odejdzie od Deana - zawsze był dupkiem. 

- Cas... - zaczął znowu Winchester, łamiącym się głosem.

- Potrzebuję odpocząć.

- Ode mnie?

- Od wszystkiego. 

Dean przygryzł wargę. Nie zamierzał rozpłakać się przy nim. Jeśli chce być sam, niech będzie sam.

- Dobra - odpowiedział, biorąc swoją torbę i wychodząc z pokoju.

- Gdzie idziesz?

- Do Charlie. Ma wolne łóżko. Dam ci przestrzeń skoro musisz odpocząć - po tych słowach trzasnął drzwiami, a Cas poczuł, jak pojedyncze łzy spływają mu po policzkach.

Ranienie Deana było ostatnim, czego by chciał, ale jaki miał wybór? Albo odsunie się i da mu szansę na poznanie kogoś innego, albo będzie tym, przez którego kariera Winchestera się skończy. Wiedział, że będzie bolało, jeśli kiedykolwiek zobaczy go z kimś innym, ale wierzył, że tak będzie lepiej. Nawet jeśli obaj będą teraz cierpieć, a on prawdopodobnie będzie przez to cierpiał do końca życia, zastanawiając się, jakby to było, gdyby nie John.


Winchester zapukał do drzwi Charlie, która widząc, że jej przyjaciel płacze, bez pytania wpuściła go do środka i od razu mocno przytuliła, tuląc go mocno, aż chociaż trochę się uspokoił.

- Co się stało? - spytała Bradbury.

- Powiedział, że musi ode mnie odpocząć, wzdrygnął się na mój dotyk... Ja nie wiem, Charls...

Dean rozpłakał się jeszcze bardziej, mocząc łzami koszulkę Charlie, która nie miała pojęcia, co robić. Przez ostatnie cztery miesiące widziała go szczęśliwego, widziała jak wreszcie jest w stanie się na kogoś otworzyć, zaufać komuś bezgranicznie. A teraz przez to cierpiał. Nie widziała, co się stało Casowi, ale nie potrafiła go zrozumieć. Przecież mówił, że kochał Deana. Tak nagle by mu przeszło?

- Mam z nim porozmawiać?

- Nie. Jeśli nie chce tego dłużej, nie będę go zmuszał.

- Dean...

- Nie, Charlie. Może to kara za to, że byłem dupkiem? Może tylko się mną zabawiał? 

- Przez cztery miesiące?

- Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć.

Charlie skinęła głową.

- Chodź, włączymy jakiś film - zaproponowała, prowadząc przyjaciela na łóżko.

Martwiła się o niego. Nawet po zerwaniu z Lisą nie płakał. A teraz? Teraz bała się o kolejne dni i o to, aby nic sobie nie zrobił na trasie, by mieć wymówkę, aby nie musieć widzieć się z Casem przez kolejne kilka miesięcy, aż zapomni o uczuciach, jakimi darzył tego chłopaka. A przecież start już jutro. Za trzy dni mijały równo cztery miesiące, odkąd Cas i Dean byli razem. Nie potrafiła sobie wyobrazić, aby to, co było między tą dwójką, miało się tak po prostu skończyć. 

Może Novak po prostu potrzebował dnia przerwy? Albo chciał pozbyć się na chwilę Deana, aby zaplanować coś na miesięcznicę? Chciała w to wierzyć. Przecież Cas był niewinnym dzieciakiem, który muchy by nie skrzywdził. Dlaczego nagle miałby ranić Deana? Tak z dnia na dzień?

Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie.

N/A

Przygotujcie się na ciężkie 9 rozdziałów, a potem kilka jeszcze gorszych - polecam chusteczki.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro