55. Co on tu robi?
Umówili się z rodzicami na lotnisku w Los Angeles. Wynajęli na tydzień dom letniskowy w Malibu, a dopiero potem Cas i Dean mieli ruszyć na zawody, po których wracali do Francji, gdzie mieli zostać aż do Tour de France, z kilkudniową przerwą na mistrzostwa krajowe.
Winchester uśmiechnął się, widząc mamę i Sama, jednak kiedy, po przytuleni mamy, przytulając brata, dostrzegł ojca, zamarł na moment.
- Co on tu robi? - spytał zaniepokojony i wściekły jednocześnie.
- Albo się zmienił, albo udaje - odparł Sam. - Ja bym mimo wszystko uważał.
Dean skinął słabo głową i spojrzał na Casa, przytulającego się ze swoimi rodzicami, uśmiechając się lekko na ten widok. Zazdrościł mu akceptacji obojga rodziców. Po chwili westchnął i ruszył w stronę ojca stojącego nieco z tyłu. Stanął przed nim i nie bardzo wiedział, jak powinien zareagować.
- Nie zaskoczę cię, jeśli powiem, że się ciebie tutaj nie spodziewałem? - spytał Dean.
John spojrzał na syna.
- Jestem ci winien przeprosiny - stwierdził.
Dean parsknął.
- No co ty nie powiesz...
- Synu - powiedział z politowaniem John. - To kogo kochasz, nie zmienia naszego pokrewieństwa. Rozmawiałem z mamą, uświadomiła mi, że postępowałem źle. Nie chcę cię stracić, Dean.
- I mam uwierzyć, że będziesz w spokoju patrzył jak całuje się z moim chłopakiem?
Mężczyzna skrzywił się lekko.
- To wciąż będzie dla mnie ciężkie.
Dean parsknął.
- To się przyzwyczaj, bo nie zamieszam się przy tobie powstrzymywać - ostrzegł.
Novakowie wynajęli busa, co pozwoliło na to, aby zabrali się w jedno auto - cała ich siódemka oraz bagaże i rowery Casa i Deana.
Chuck i Becky usiedli z przodu, Sam, Mary i John w drugim rzędzie, a Cas i Dean we dwójkę z tyłu. Nie była to długa podróż - nieco ponad czterdzieści minut, ale po takim długiem locie, obaj byli już tak zmęczeni, że po prostu zasnęli - Dean z głową na ramieniu Casa, a Cas z głową opartą na głowie Deana.
John powstrzymywał złość na ten widok, a Sam zrobił im zdjęcie i wysłał do Charlie i Gabriela.
- Kto ich budzi? - spytał Chuck.
- Ja. Chwila - poprosił chłopak, wyjmując z plecaka głośnik Bluetooth i podłączając go do telefonu, po czym na cały regulator puścił losową piosenkę Katy Perry.
Dean podskoczył, przebudzony i zdezorientowany.
- Co do...?
Cas natomiast założył bluzę na głowę i wtulił się w tors Winchestera, chcąc dalej spać.
- Dojechaliśmy, wysiadka - ogłosił Sam. - Wyśpicie się, jak się rozpakujemy.
- Cas, musisz podnieść się pierwszy - powiedział zaspanym głosem Dean.
Novak westchnął i dźwignął się niechętnie. Po chwili wstał też jego chłopak i wysiedli z auta.
Pierwsze wzięli walizki z rowerami, zanosząc je do swojego pokoju, który wybrali ze względu na dużą przestrzeń i podwójne łóżko.
Oczywiście John miał pretensje, że musieli przez to brać z Mary mniejszy pokój, ale nie mówił tego głośno. Przecież chciał naprawić rodzinę. Cóż, przynajmniej Cas i Dean mieli nieco oddalony pokój, więc miał nadzieję, że nie będzie musiał ich zbyt często oglądać razem.
Mary i Becky wzięły się za przygotowywanie kolacji, a Cas z Deanem dostali zgodę na drzemkę, co przyjęli z entuzjazmem. Chuck wyciągnął na rozmowę Johna, co skończyło się kłótnią między tą dwójką, a Sam wykorzystał czas dla siebie na rozmowę przez Skype z Gabrielem, który, mimo że chciał jechać, musiał zostać w domu ze względu na zaległości w szkole.
Kolacja minęła w nieco niezręcznej atmosferze, dlatego Dean ucieszył się, kiedy wreszcie ruszyli z Casem w stronę pokoju, argumentując to zmęczeniem, mimo wczesnej pory - przecież ostatnie miesiące spędzili w innej strefie czasowej.
Winchester padł na łóżko i przejechał dłońmi po twarzy.
- Ten wyjazd to będzie katastrofa. Na cholerę on tu?
- Będę zaskoczony, jeśli nie wyjedzie w ciągu dwóch dni - stwierdził Cas, kładąc się obok Deana i muskając jego usta. - Nie przejmuj się nim.
- To nie takie łatwe, to wciąż mój ojciec.
- Wiem - westchnął. - Ale masz wszystkich innych: mamę, Sama, mnie, moi rodzice też cię lubią...
- Wiem, kochanie - odparł, przejeżdżając palcami po włosach chłopaka i ziewnął.
- Idziemy spać? - zaproponował Cas.
Dean skinął głową.
- Myślę, że to dobry pomysł - odparł. - Pojedziemy na trening z rana i potem coś wymyślimy na resztę dnia.
- Brzmi jak plan.
Winchester musnął usta Casa, po czym wstał, aby rozebrać się do bokserek. Novak zrobił to samo. Po chwili leżeli już obok siebie pod kołdrą.
- Dobranoc, Cas.
- Dobranoc, Dean.
N/A
Usypiam pisząc, więc nie obiecuję dziś nic więcej, ale się postaram.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro