53. Plotki i Lars
- Dean! - usłyszał Winchester, kiedy ruszał w stronę autobusu klubowego, którym miał wrócić do domu.
Odwrócił się i zobaczył biegnącego w jego stronę Leona, który po chwili się przy nim zatrzymał.
- Po pierwsze, gratulacje - zaczął Leon, po czym przybili sobie piątkę.
- Dzięki - odparł z uśmiechem Dean.
- A po drugie, zawołaj Casa i chodźcie ze mną na chwilę. Chcę was komuś przedstawić. To zajmie chwilę.
- Pięć minut - poprosił.
- Spoko, poczekam.
Dean pobiegł w stronę autobusu i odetchnął z ulgą, widząc, że jego chłopak jest w środku - nie będzie musiał go szukać. Zostawił na swoim siedzeniu trofeum, które dostał na dekoracji i podszedł do Casa, niemalże leżącego siedzenie dalej i szturchnął go lekko, bo chłopak przysypiał.
- Cas, chodź na chwilę - poprosił. - Leon chce z nami gadać.
Novak zmarszczył brwi, westchnął i wstał, ruszając z Deanem w stronę wyjścia z autobusu.
- A wy dokąd? - spytał Benny, zatrzymując ich przy drzwiach.
- Kilka minut - poprosił Dean. - To ważne.
- Dobra, i tak czekamy na Estebana. Ale kilka minut, albo odjedziemy bez was, znając Crowleya.
- Spoko. Dzięki - rzucił, ruszając dalej.
- Idą się ruchać? - zażartował Arthur.
Adam wywrócił oczami, powstrzymując się, aby mu nie przyłożyć.
- Raczej ugadują transfer, kretynie zidiociały - parsknął Milligan.
- Już teraz?
- Zaraz kwiecień, o tym, że kończą im się kontrakty jest głośno. Każdy chce gadać wcześniej. Zresztą było słuchać. Mówił coś o Leonie.
- Jansenie? - wtrącił się Jack.
- Jeśli to ten, o którym mi mówił wcześniej to tak - odparł.
Kline zaklął.
- Co? - spytał Arthur.
- Masz pojęcie, jakie tam mają wysokie kontrakty? - odpowiedział pytaniem Jack. - Tam wszyscy zarabiają przynajmniej milion rocznie, a liderzy to już w ogóle... Jeśli serio z nimi gada, to na sto procent tam przejdą i pytanie co z drużyną. Bo Esteban też odchodzi. Ja jeszcze nie wiem. Miał być World Tour, a najmocniejsi odchodzą. To nie wróży dobrze.
- Crowley chce ściągnąć Remiego Semena - odparł Adam. - Podobno on ma być liderem. Myślę, że z dwóch pomocników ze sobą tu przyprowadzi. Ale jeśli mam być szczery to nie trawię typa. Podobno straszny dupek, więc atmosfera będzie napięta. Wiem, jak to działa u nich w drużynie. Wszyscy pod niego, a reszta jest właściwie nikim i tylko dostają kasę za to, że mu pomagają. Zero własnej ambicji, zero szans dla siebie. Jeśli taka mentalność przeniesie się do nas, to mamy przejebane i ja się stąd za rok ewakuuję.
- Adam, bo ty zorientowany pewnie - zaczął znowu Arthur. - Te plotki o Casie i Deanie to prawda?
- Ty znowu z tym?
- Novak ma malinki na szyi - wypalił. - Zakrył je jakimś makijażem pewnie, żeby nikt nie gadał, ale po prysznicu mu się to zmyło.
- Może jakaś dziewczyna mu zrobiła. Weź odpuść, co?
- Wygląda zbyt niewinnie na podrywacza.
- To może Dean mu pomógł? Masz pojęcie ile jest klubów w Nicei? Codziennie imprezy. Jak w zeszłym roku mieszkałem z Deanem to chodziliśmy na imprezy średnio dwa razy tygodniowo. I z jego strony chodziło tylko o seks.
- Sprowadziłby Casa na złą drogę? Dajże spokój - wtrącił się Mick.
- O czym mowa? - spytał Esteban, który właśnie wrócił do autobusu cały w bandażach.
- O, ty z nimi mieszkałeś ten tydzień, to może pomożesz - zwrócił się do niego Arthur. - Skąd Cas ma malinki na szyi?
Kolumbijczyk uniósł brwi.
- Jakie malinki? - spytał, udając głupka.
- Na szyi. Przynajmniej dwie. Zakrył je czymś na wyścig, zmyły mu się po prysznicu.
Esteban wzruszył ramionami.
- Nie wiem, serio. Nie zwróciłem uwagi może.
- A wychodzili na jakieś imprezy czy coś?
- Gdzieś wychodzili, ale nie wiem gdzie.
- On wyraźnie nic nie wie - stwierdził Mick, a Arthur westchnął zrezygnowany.
- Zakrywałby je, gdyby zrobiła mu je dziewczyna? - spytał Ketch.
- Sądząc po tym, co ludzie o nich gadają to tak - stwierdził Adam. - Bo zobacz co ty robisz. Widzisz u niego malinkę i od razu myślisz, że to Dean. Jak myślisz, ile osób pomyślałoby tak samo?
- Wszyscy, albo prawie wszyscy - odparł Jack. - Adam ma rację. A gdyby Dean zrobił tę malinkę, to pewnie ukrywałby ją też przed nami, a nie tylko publicznie.
Arthur miał ochotę wybuchnąć.
- Ale skoro to nieprawda, to czemu nie napisali żadnego oświadczenia?
- A to coś złego, żeby się z tego bronić? - spytał Esteban. - Woleli, żeby temat sam ucichł i powoli cichnie. Jakiekolwiek oświadczenie tylko by to opóźniło.
- Uważasz, że pedalstwo jest w porządku?!
- Tak mnie wychowano, więc tak.
- Może sam też jesteś gejem, co?
- Mam dziewczynę. Zejdź ze mnie...
Podczas gdy koledzy z drużyny zastanawiali się, kto zrobił Casowi malinki i kłócili się o słuszność homofobii, Novak i Winchester weszli za Leonem do autobusu drużyny Letten Norex, witając się z zawodnikami tej drużyny i udając się do tylnej kabiny, gdzie czekał na nich łysy mężczyzna w średnim wieku.
- Witajcie, miło mi was w końcu poznać - zaczął od razu. - Jestem Lars z LGBTSportFundatie. Leon dużo mi o was opowiadał, zresztą media też nie próżnowały...
Dean skrzywił się.
- To prawda - westchnął. - Jestem Dean, to Cas, ale pewnie pan już to wie.
- Wolałbym, żebyśmy mówili sobie po imieniu - stwierdził mężczyzna. - Po prostu Lars.
- W porządku, Lars.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- A przechodząc do rzeczy. Postąpiliście wzorowo nie mieszając się w dyskusję. To daje odpowiednie pole manewru w przyszłości.
- Zasługa Leona - stwierdził Cas. - My chcieliśmy pisać oświadczenia, że to nie prawda.
- I to byłby błąd - zauważył. - Gdyby kiedyś stało się coś, co zmusiłoby was do wyznania prawdy, nikt by was już nie słuchał, bo bylibyście kłamcami. Nie wolno wam zaprzeczać. Ale przyznawać się też nie, bo z kolei ktoś inny może to wykorzystać.
- To co mamy robić?
- Utrzymywać odpowiednią równowagę, spokój i odpowiedni wizerunek. Nad tym będziemy pracować. Wiem, że dzisiaj nie macie zbyt wiele czasu, ale możemy się spotkać w tym tygodniu. Zazwyczaj przyjeżdżam do domu, aby zapewnić dyskrecję i mieć pewność, że nikt nie podsłuchuje. Ale jeśli wolicie gdzie indziej...
- Nasz dom będzie w porządku - zgodził się Dean. - Kiedy możemy się spotkać?
N/A
Postaram się napisać jeszcze dzisiaj rozdział 54, ale nie obiecuję, czy nie zasnę w trakcie.
Jeśli zaś chodzi o jutro - jeśli coś się pojawi to dopiero wieczorem. A to, czy się pojawi, zależy od mojego stanu zmęczenia po wyścigu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro