44. Chcę, żebyście byli ze mną szczerzy
Po kolacji zwyczajowo zawodnicy powinni odpoczywać i nie przejmować się niczym innym poza regeneracją. Esteban postanowił jednak przeprowadzić z Casem i Deanem rozmowę, którą chciał przeprowadzić już wczoraj, a nie było mu to dane ze wzgląd na to, że ta dwójka nocowała poza hotelem.
Zapukał do drzwi pokoju chłopaków i spojrzał na Winchestera, gdy ten mu otworzył.
- Mogę wejść?
- Jasne - odparł Dean, wpuszczając kolegę do pokoju. - Co jest?
- Chcę z wami pogadać - stwierdził, siadając na krześle w rogu pokoju. - Chcę żebyście byli ze mną szczerzy, chłopaki.
- W kwestii? - spytał Cas, który podniósł się z łóżka. Dean celowo usiadł na drugim łóżku, mimo że wcześniej leżał obok swojego chłopaka.
- Waszej relacji - odparł Esteban, a obaj momentalnie zesztywnieli. - Słuchajcie, wiem, że to nie jest dla was łatwe przez to, co się dzieje, ale jesteśmy kumplami, tak? Jeśli coś jest między wami, chcę wiedzieć.
- Ale po co?
- Bo was szanuję jako kolegów i chcę, żebyście wy też mnie szanowali - odparł. - Nie chcę robić za głupka. Cokolwiek jest prawdą, między nami nic się nie zmieni, nie z mojej strony. Eliot, Jack i Mick też to zaakceptują, możecie nam powiedzieć. Jeśli jesteście razem, chcę, żebyście wiedzieli, że przy nas nie musicie się kryć. Nie mamy z tym problemu.
- Wy nie - zauważył Dean. - Ale przyzwyczaimy się, że możemy to okazywać przy was, potem dołączą Arthur, Balthazar... jeśli pokażemy coś przy nich, będzie po nas.
- Arthur tylko tak gada, bo wkurzył się, że nie dowiedział się tego od was. Tylko Balthazar jest problemem, zapewniam was.
- My naprawdę wolimy zachować to w małym gronie - odparł Cas. - Widziałeś co zrobili dziś Deanowi. Jeśli potwierdzimy wam, że jesteśmy razem, a potem z którymś z was się pokłócimy i on to rozpowie, zniszczą nas obu. O ile niby przypadkiem nie dojdzie do tragedii.
- Ja taki nie jestem. Jack i Eliot też nie, za resztę nie ręczę, ale...
Dean podszedł do Casa i objął go ramieniem, po czym pocałował delikatnie w głowę.
- Zachowaj to dla siebie - poprosił Estebana. - Cas już wystarczająco dużo przeszedł.
Kolumbijczyk skinął głową i spojrzał na nich poważnie.
- Więc to prawda?
- Tak - potwierdził Cas.
- Jak długo? W Santa Barbara czy...
Dean pokręcił głową.
- Dopiero w Nicei - odparł Winchester. - Nieco ponad miesiąc.
- Czyli to jeszcze świeże? - spytał Esteban, a obaj skinęli głowami. - Jak to się stało?
Dean westchnął.
- Pokłóciliśmy się, bo byłem zazdrosny o jakiegoś chłopaka na imprezie i kazałem mu się wynosić. Ale zrozumiałem, że nie mogę pozwolić mu odejść, więc zatrzymałem go, gdy chciał już wychodzić z torbami i wyznałem, że go kocham. No i wtedy mnie pocałował.
- Wiedzieliście wcześniej o swoich wzajemnych orientacjach?
- Tak - odparł Cas. - Dean dowiedział się o mnie przypadkiem, kiedy zerwałem z moim poprzednim chłopakiem na zgrupowaniu w Santa Barbara. Nienawidziliśmy się wtedy, bałem się, że to wykorzysta, więc jakby na potwierdzenie tego, że nikomu nie powie, wyznał mi prawdę o sobie.
- Którą przyznałem sam sobie chwilę wcześniej, mimo, że Charlie wiedziała to od dawna - westchnął.
- To poważne?
- Tak.
- Więc cieszę się waszym szczęściem - odparł, podchodząc do nich, aby ich przytulić.
Kolumbia uchodzi za jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów Ameryki Łacińskiej i Estebana tak właśnie wychowano - mówiąc, że ludzie są różni: że mają różny kolor skóry, że jedni kochają mężczyzn, a inni kobiety, że ludzie mają różne wierzenia i że trzeba ich szanować za to, jakimi są ludźmi, a nie za to, w co wierzą, jaki mają kolor skóry i kogo kochają. I tego się trzymał jako dorosły. Dlatego nie widział niczego złego w tym, że jego klubowi koledzy zakochali się w sobie i byli parą, a wręcz cieszył się tym, że tak się stało i że odnaleźli siebie nawzajem. Kibicował ich związkowi z całego serca.
Dean uśmiechnął się, kiedy Esteban go przytulił. Nie ukrywał, że poza Adamem, to właśnie Kolumbijczyk był tym, kogo najbardziej lubił z drużyny, jeśli chodzi o zeszłoroczny skład. Bo teraz jednak na pierwszym miejscu był Cas i wątpił, aby to się zmieniło.
Novak też przytulił Estebana, uśmiechając się lekko. Lubił tego chłopaka i uważał go za dobrego kolegę, na którego może liczyć. I Kolumbijczyk udowodnił właśnie, że nie mylił się co do niego.
- Nie powiesz nikomu? - upewnił się Dean.
- Jeśli nie chcecie to nie - zapewnił ich. - Ktoś jeszcze wie?
- Adam, Charlie, Garth i Crowley.
- Tylko?
- No i nasi rodzice, mój brat i jego chłopak.
- Jedenaście osób - podliczył Esteban.
- I Leon - dodał Cas.
- Kto to Leon?
- Właściciel Letten Norex - odparł Dean.
- Ten co ci dzisiaj pomógł na trasie?
- Tak.
- Co on ma do was? Nie jeździcie dla niego.
- Ale w przyszłym roku prawdopodobnie będziemy - odparł Dean. - Złożył bardzo dobrą ofertę, akceptuje to, kim jesteśmy. Myślę, że to dobry kierunek.
Esteban skinął głową.
- Ja chyba przejdę do Merenol - odparł Kolumbijczyk. - Chciałem zostać, podobnie zresztą jak ty. Ale to co robi ostatnio Crowley... nie chcę go dłużej reprezentować.
- Złożyli ci ofertę?
Esteban skinął głową.
- Zatrzymali mnie przed chwilą, jak do was szedłem. Oferują mi ponad dwa razy więcej niż zarabiam tutaj i dużo lepsze warunki. Więcej szans na siebie. Crowley na pewno nie dałby mi takiej podwyżki.
- To nie ulega wątpliwości - przyznał Dean, akurat w momencie, w którym otworzyły się drzwi i wszedł przez nie Crowley ze stertą papierów.
No to wywołali wilka z lasu...
- Pukać nie łaska? - spytał Dean.
- A co? Trójkąt jakiś tu robicie? - parsknął MacLeod, podchodząc do Casa. - Aneks do kontraktu. Wyższa kwota i koniec z tym sezonem. Podpisz szybko, bo naprawdę nie mam ochoty was oglądać i domyślam się, że z wzajemnością.
Novak zerknął na kartki, które dał mu Crowley i szybko zobaczył, że coś tu nie pasuje.
- Umawialiśmy się na sześćdziesiąt, nie trzydzieści - zaprotestował.
- Zmieniłem zdanie - odparł MacLeod. - Albo to, albo będziemy się wspólnie męczyć jeszcze dwa kolejne sezony za dwadzieścia siedem tysięcy, jak aktualnie masz w kontrakcie.
- Poważnie, Crowley? - spytał zirytowany Dean.
- Jedno słowo i cię zawieszę, Winchester - ostrzegł Crowley.
- Coño* - parsknął Esteban, który momentalnie poczuł na sobie wściekły wzrok szefa.
- Myślisz, że nie znam hiszpańskiego, Lopez? Chcesz wylecieć razem z nimi po tym sezonie?
- Milion i w górę może się zastanowię czy w ogóle jeszcze chcę dla ciebie jeździć - odparł Kolumbijczyk.
- Oszalałeś?!
- Mam propozycję na dziewięćset tysięcy i bycie liderem na niektórych wyścigach. Przypomnę ci, że u ciebie zarabiam czterysta tysięcy jako pomocnik.
- Nawet on zarabia więcej?! - spytał Cas.
- Mówiłem, że ta kwota jest śmieszna - odparł Dean.
- Ale nikt wam więcej nie zapłaci za to, kim jesteście - parsknął.
- Nawet nie wiesz w jak wielkim błędzie jesteś - powiedział ostro, Dean. - Wyobraź sobie, że nie wszyscy są takimi dupkami jak ty. Podpisz to Cas, przynajmniej będzie pewne, że szukamy drużyny razem.
Novak podpisał aneks i podał go Crowleyowi, drugi zachowując dla siebie, na wypadek, gdyby ten coś odpalił i zaczął się kłócić, że żadnego aneksu nie było.
- Zadowolony? - spytał Novak.
- Bardzo - parsknął Crowley. - Czyli cała wasza trójka odchodzi po tym sezonie?
- Tak.
- Świetnie - stwierdził, po czym wyszedł, zostawiając tę trójkę samą.
- Proponuję obejrzeć jakiś film na rozluźnienie atmosfery - zaproponował Esteban. - Chyba, że chcecie pobyć sami.
- Film brzmi dobrze - przyznał Dean, ruszając w stronę laptopa.
N/A
*-kolejne hiszpańskie przekleństwo. Tłumaczenie na polski: pizda
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro