39. Mów mi Leon
Cas powtarzał w wywiadach, że jego pocałunek z Deanem był spowodowany emocjami i są po prostu bardzo dobrymi przyjaciółmi. Swoje dzisiejsze zwycięstwo tłumaczył tym, że porozumieli się, że on się czuje lepiej w końcówce niż Dean i stąd taka taktyka. Nie mógł przecież powiedzieć prawdy, że tak się ugadali, bo nie chciał zdradzać rywalom ich planu.
Po wywiadzie ruszył w stronę jedynego pojazdu klubowego, jaki został jeszcze na terenie miasteczka wyścigu i bez słowa wsiadł na tylne siedzenia obok Deana, podając mu lwa na poprawę napiętej atmosfery. Winchester uśmiechnął się lekko i spojrzał na Casa z wdzięcznością. Do tej pory naprawdę miał kiepski humor, siedząc tu sam na sam z Crowleyem w totalnej ciszy.
- Pasy - powiedział ostro Crowley, a gdy obaj je zapięli, ruszył w stronę Nicei, do której czekała ich półtorej godzinna droga. - W workach na środkowych siedzeniach macie pudełka z jedzeniem. Wodę macie w schowkach w drzwiach - oznajmił im oschle i znowu zapadła cisza.
- Jeśli chodzi o ten pocałunek... - zaczął Cas.
- Ciesz się kurwa, że masz tę koszulkę, bo w tym momencie nie jechalibyśmy do hotelu tylko do waszego domu! - Warknął Crowley.
Cas momentalnie poczuł się winny.
- Ja nie chciałem...
- Ale to zrobiłeś! Pocałowaliście się przed kamerami, do jasnej cholery! Wiecie co gadają inni dyrektorzy?! Macie pojęcie co działo się w radio wyścigu, kiedy to się rozniosło?! Ile razy spytali mnie czy mam pedałów w drużynie?! Tak, dosłownie tych słów użyli! Zaufałem wam, a wy to zaufanie zniszczyliście w ciągu ilu?! Dwóch dni!
- I co zrobisz? - parsknął Dean. - Znowu nas zawiesisz?
- Tak bardzo ci się śpieszy do kolejnego zwieszenia, Winchester?! Trzecie to już wypad z drużyny!
Dean wywrócił oczami.
- I tak chcesz mnie wywalić, albo zdegradować tylko ze wzgląd na moją orientację - wypalił i na moment zapadła głucha cisza.
- Co?! - spytał zszokowany Cas.
- Ściąga do drużyny Remiego Semena i to on będzie niekwestionowanym liderem drużyny. Boi się o reputację drużyny, gdy awansuje do World Touru, więc w przyszłym roku obaj będziemy jedynie marnymi pomocnikami.
- Mam w kontrakcie rolę lidera - zaprotestował Cas.
- Na niektóre wyścigi - zauważył Crowley. - Mogę cię dać na jakiś nic nieznaczący dla nikogo wyścig kontynentalny w Ameryce, o którym nikt nie słyszał i nic mi nie zarzucisz.
Novak oniemiał. Nie dowierzał w to, co usłyszał. Czy on naprawdę zamierzał ich dyskryminować tylko ze wzgląd na ich orientację.
- Od kiedy to orientacja zawodników decyduje o tym, kto jest liderem, a kto pomocnikiem? - spytał Cas.
- Każdy inny by was wyjebał na zbity pysk za to kim jesteście! Powinniście być mi wdzięczni za to, że w ogóle jeszcze chcę was w drużynie.
Dean parsknął.
- Odchodzę po tym roku - zadeklarował. - Nie będę jeździć w drużynie homofobicznego dupka.
Crowley zatrzymał auto z piskiem opon, na środku drogi. Za nimi rozległo się trąbienie.
- Wypierdalaj z tego auta, sam sobie dojedź do hotelu!
Winchester oniemiał.
- Poważnie?! Zostawisz mnie na środku drogi?!
- Tak, poważnie, kurwa! I przygotuj się na to, że po Tourze już nic dla mnie nie pojedziesz!
Dean parsknął i pokręcił głową.
- Nawet bym nie chciał - odparł, otwierając drzwi.
- Dean - zatrzymał go Cas, łapiąc swojego chłopaka za dłoń. - Nie - poprosił. Nie chciał, aby Dean wysiadł. Nie chciał go tu zostawiać.
- Też chcesz sam trafić do hotelu, Novak?! - warknął Crowley.
- Jeśli on wysiada, ja też - zadeklarował chłopak.
- Zajebiście! - krzyknął. - W takim razie wysiadać! Obaj!
Dean parsknął po raz kolejny.
- Jesteś żałosny - powiedział jeszcze, zanim obaj z Casem opuścili samochód, zabierając ze sobą jedynie swoje plecaki i tego pociesznego pluszowego lwa.
Szybko zeszli na pobocze i patrzyli jak Crowley odjeżdża. Ubrali dresy, bo powoli robiło im się chłodno i Cas spojrzał pytająco na swojego chłopaka, bo nie miał pojęcia co teraz.
- Dzwonię do Charlie - postanowił, wybierając numer przyjaciółki i szybko orientując się, gdzie są. Jechał tędy Impalą, gdy przyjechał na rekonesans trasy pod koniec zeszłego roku. Szczęście w nieszczęściu, że Crowley wyrzucił ich tuż przed wjazdem na autostradę.
- Halo? - w słuchawce odezwał się głos zaskoczonej Charlie, która nie spodziewała się telefonu od Deana.
- Crowley wyrzucił nas z auta po drodze - zaczął, przymykając oczy, bo dopiero teraz poczuł, jak bardzo uderzyła w niego ta cała sytuacja i miał szczerą ochotę się rozpłakać. - Mogłabyś przejść się do mnie, jak przyjedziecie do Nicei, wziąć Dziecinkę i po nas przyjechać? Zajdziemy do jakiejś restauracji, poczekamy tam, podeślę ci adres smsem...
- Chwila - przerwała mu, bo dopiero dotarło do niej, że on nie żartuje, jak sądziła po pierwszym zdaniu. - Jak to was kurwa wyrzucił?!
- Nazwałem go homofobicznym dupkiem po tym jak przyznał, że w przyszłym roku zdegraduje mnie i Casa do roli pomocników tylko przez wzgląd na naszą orientację i stwierdził, że powinniśmy mu dziękować za to, że w ogóle wciąż chce nas w drużynie. Kazał mi wypierdalać, chciałem wysiąść, Cas stwierdził, że jak ja wysiadam, to on też, więc kazał wysiąść nam obu.
- Ja pierdolę... Gdzie wy w ogóle jesteście?
- Przed wjazdem na autostradę.
- Poczekaj chwilę - poprosiła Charlie i przez moment zapadła cisza, co oznaczało, że wyciszyła mikrofon. Cas położył plecak na ziemi i usiadł na nim, bo nogi bolały go już od stania i zaczynało go mdlić z głodu i wycieńczenia. Po chwili w słuchawce znowu pojawił się głos Charlie. - Za dwa kilometry mamy węzeł. Zawrócimy się na nim i się po was cofniemy.
- Charls, nie chcę w to mieszać chłopaków.
- Dean, oni staną za tobą.
- Będą o to pytać, proszę, nie.
- Więc mamy tak po prostu jechać dalej i was tam zostawić na dobre trzy godziny, zanim zdążę po was przyjechać?
- Tak będzie le... - w tym momencie usłyszał trąbienie, spojrzał w stronę, z której dochodził dźwięk i ujrzał samochód techniczny... Letten Norex. - Daj mi chwilę - poprosił Charlie i podszedł w stronę samochodu, który miał już otwartą szybę od strony pasażera.
Za kierownicą siedział osamotniony w samochodzie chudy, rudowłosy mężczyzna nieco po czterdziestce.
- Czekacie tu na ekipę czy o co chodzi? - spytał Leon Jansen, czyli właściciel ekipy.
- Ta... na fizjoterapeutkę, wpadnie tu za jakieś trzy godziny moim samochodem - odparł Dean. - Mieliśmy drobną sprzeczkę z panem MacLeodem.
- W takim razie macie szczęście, że wyjechałem trochę za wami, wsiadajcie.
Winchester wytrzeszczył oczy.
- Nie chcemy robić kłopotu...
- I tak jedziemy w tą samą stronę, więc to żaden kłopot, a może podróż minie przyjemniej. Wskakujcie.
Dean zdawał sobie sprawę, że Leon zatrzymał się tylko dlatego, że był nim zainteresowany. A ponieważ sprawa jego przedłużenia kontaktu z THC była zamknięta, byłby głupi, gdyby teraz odmówił.
- W porządku - odparł i szybko przyłożył telefon do ucha. - Mamy podwózkę, Charls. Na razie - rzucił i szybko się rozłączył. - Chodź, Cas.
Chłopak podniósł się ciężko z ziemi, zgarnął plecak i lwa, którego obejmował ramieniem, po czym powolnym krokiem ruszył w stronę samochodu, ostrożnie zajmując miejsce z tyłu, Dean wsiadł za nim.
- W porządku, Castiel? - spytał Leon, zanim Dean zdążył chociażby otworzyć usta.
- Niedobrze mi - odparł słabo Novak.
- Przeszarżowaliście dziś, może dlatego. Jedliście coś po tym?
- Nie - odpowiedział Dean.
- Czekajcie chwilę - poprosił Leon, grzebiąc w schowkach, po czym podał im do tyłu dwa zawiniątka nieco większe od pięści. - Wybaczcie, ale tylko to mi zostało, częstujcie się - odparł, po chwili podając im jeszcze dwa bidony z wodą.
- Dziękujemy - powiedział Dean, za nich obu i praktycznie musiał podsunąć Casowi jedzenie pod usta, aby ten jadł. Nie wyglądało to dobrze i martwił się o niego. Zaczął się poważnie bać o to, że Cas mu tu zaraz zemdleje.
Leon ruszył, co chwila oglądając się w lusterku, upewniając się co do stanu Novaka. Chłopak nie wyglądał dobrze - był blady. Nie miał pojęcia jak Crowley mógł ich tak po prostu zostawić.
- Poszło o ten wasz pocałunek, o którym wszyscy mówią? - spytał po pół godzinie, kiedy Cas i Dean zjedli i Novak wyglądał już nieco lepiej, ale był na tyle zmęczony, że zasnął oparty o ramię swojego chłopaka.
Winchester skrzywił się.
- Powiedzmy.
Leon skinął głową.
- Jak poważne jest to między wami?
Dean zamarł.
- My nie...
- Nikomu nie powiem, spokojnie - zapewnił Leon. - Moja żona jest biseksualna, w drużynie mam przynajmniej czterech chłopaków odmiennej orientacji. W Holandii to nic nadzwyczajnego, ale w tym sporcie niestety wciąż uchodzi to za coś skandalicznego. Widać, że coś jest między wami, możesz mi zaufać.
Dean zawahał się. Bał się mu zaufać, mimo wszystko.
Leon westchnął i po chwili ciszy kontynuował dalej.
- Dean, nie chcę ukrywać, że interesujemy się tobą pod kątem przyszłego roku. Sven kończy karierę, w drużynie nie ma nikogo perspektywicznego pod kątem walki w generalkach wielkich tourów. Ale jeśli chcemy rozmawiać, muszę wiedzieć o twojej orientacji, to dla nas sprawa priorytetowa.
- Czemu? - spytał niepewnie.
- Nieoficjalnie współpracujemy z fundacją działającą przeciw homofobii, nasi chłopcy mają pełne wsparcie w tym zakresie, ale muszę ich zgłosić przed sezonem, jeśli chcą korzystać z tych usług i wpisać to w kontrakt. Agencja zapewnia wsparcie psychologiczne i seksuologiczne oraz pomoc w przypadku, gdyby ich orientacja wyciekła do mediów.
- Co to za fundacja?
- LGBTSportFundatie*.
Dean wyjął telefon i wyszukał w internecie informacje o tej fundacji. Faktycznie takowa istniała. Być może mógł zaufać Leonowi? Cóż, nie miał nic do stracenia.
- Więc? - spytał Jansen, zerkając w lusterku na Winchestera.
- Jesteśmy razem, to poważne - wyznał niepewnie Dean.
Leon skinął głową.
- Na ile Castiel ma kontrakt?
- Sześćdziesiąt tysięcy, więcej nie udało nam się wywalczyć.
Jansen ponownie skinął głową.
- Ile lat?
- Ten sezon i jeszcze dwa kolejne.
- Jeśli byłbyś zainteresowany przejściem do nas, to mogę porozmawiać z Crowleyem o transfer Castiela przed końcem kontraktu.
- Musiałbym to przegadać z Casem, ale myślę, że wstępnie możemy o tym rozmawiać.
- Dwa i pół miliona na początek byłyby dla ciebie w porządku?
Dean zamarł na moment.
- Ile?!
- Jesteś wicemistrzem olimpijskich, masz parę dobrych i cennych zwycięstw w swoim dorobku, w przyszłości nie raz wygrasz Tour de France, Giro czy Vueltę. Masz ogromny potencjał. Myślę, że to odpowiednie wynagrodzenie.
Dean przejechał dłonią po włosach. Przerażała go ta kwota. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
- To dużo - przyznał po chwili.
- Ile obecnie zarabiasz?
- Milion mniej niż pan proponuje.
- Proszę, mów mi Leon - poprosił mężczyzna. - A milion to solidna podwyżka. Casowi zaproponowalibyśmy niewiele mniej. Tylko musielibyście się przygotować na to, że sporo wyścigów będziecie jeździć osobno.
- Może to nie będzie takie złe - odparł Dean. - Mieszkamy razem, w THC mamy prawie identyczny kalendarz, a czasem trzeba od siebie po prostu odpocząć.
- Dokładnie - odparł Leon, uśmiechając się lekko. - Długo to trwa?
Dean przeanalizował daty i uderzył się w czoło.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony Jansen.
- Wczoraj mieliśmy miesięcznicę, kompletnie zapomniałem.
- Wynagrodzisz mu to po wyścigu. Jeśli cię to pocieszy, ja przez Tour zapomniałem o dziesiątej rocznicy ślubu ze swoją żoną. Nie była zła. Cas też nie będzie.
- Myślisz? - spytał z nadzieją Dean, a Leon przytaknął.
- Tak, po prostu okazuj, że go kochasz, że ci zależy. Daty nie są wtedy takie ważne.
Dean odetchnął z ulgą i przyciągnął śpiącego Casa nieco bardziej do siebie, gładząc go delikatnie po ramieniu.
Resztę drogi spędzili na luźnych rozmowach, a Leon stwierdził, że podwiezie ich pod sam hotel, mimo że on spał ze swoją ekipą w innym.
Dean obudził Casa, kiedy zatrzymali się na parkingu pod hotelem, a Novak przetarł sennie oczy, próbując zorientować się w sytuacji.
- Bardzo dziękujemy, Leon - powiedział Dean na pożegnanie. - Za wszystko.
- Nie ma sprawy - odparł mężczyzna. - Będziemy w kontakcie jeśli chodzi o wasze kontrakty. Przegadajcie to razem na spokojnie, prześpijcie się z tym. I tak nie możemy niczego podpisać przed sierpniem, więc macie sporo czasu do namysłu.
Dean uśmiechnął się lekko.
- Na pewno będę się odzywał - zapewnił i chciał oddać bidony, ale Leon zaprotestował.
- Zatrzymajcie je - odparł. - Niech będą dla was miłą pamiątką tego wieczoru.
Dean jeszcze raz podziękował, po czym pożegnali się i razem z Casem ruszyli w stronę recepcji hotelowej.
N/A
* - nazwa fikcyjna
Okej, ten rozdział wyszedł dłuższy niż się spodziewałam... W związku z tym nie wiem, czy dziś będzie jeszcze tylko jeden rozdział, czy dwa, jak planowałam - zależy od tego jak długi wyjdzie kolejny. W każdym razie dziś pojawi się przynajmniej jeszcze jeden rozdział, więc możecie oczekiwać ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro