38. Paryż-Nicea: Etap 6
Sto siedemdziesiąt sześć kilometrów po pagórkowatej trasie, długi zjazd w końcówce i przewidywania, że do mety dojedzie większa grupa, z której o zwycięstwo powalczą sprinterzy.
Cóż, Dean nie lubił przewidywań i chciał namieszać.
- Jedziemy spokojnie, korzystamy z pracy innych ekip. Jeśli Jack będzie się czuł dobrze, wyprowadzamy Jacka, jeśli nie, rozprowadzamy Arthura. Jeśli nie dotrwają do finiszu, dogadajcie się miedzy sobą kto jak się czuje i któryś z was ma skończyć w dziesiątce - stwierdził Crowley. - Czy to jasne?
Plan Crowleya miał sens i logikę, jednak skończył się, zanim tak naprawdę się zaczął.
Podczas zjazdu, na sto trzydziestym drugim kilometrze etapu, wydarzyła się kraksa, w którą zamieszali się jadący w połowie stawki zawodnicy, w tym Jack, Arthur i Elliot.
Cała trójka mocno się poobcierała i tylko Jack i Elliot zdecydował się kontynuować jazdę w dość sporym grupetto, które zostało po kraksie za peletonem. Arthur wycofał się z dalszej jazdy i zirytowany wsiadł do samochodu technicznego.
Elliot pracował na czele grupy, aby próbować niwelować różnice miedzy nimi i peletonem, ale na czele mocno pracowały silne ekipy i ich strata z każdą kolejną minutą coraz bardziej rosła.
- Chłopaki, jedziecie swoje - oznajmił Crowley, kiedy strata grupy Jacka wynosiła blisko pięć minut na trzydzieści kilometrów do mety, co było już różnicą niemożliwą do odrobienia.
Dean powiedziałby, że los chciał, aby zrealizowali swój plan, ale niemniej jednak było mu szkoda Jacka, bo lubił tego chłopaka, a jeśli faktycznie walczyć będą dziś sprinterzy, to byłaby to dla niego ostatnia szansa na zwycięstwo etapowe w tym wyścigu.
Sto pięćdziesiąt jeden kilometrów przed metą zaczynał się ośmiokilometrowy podjazd, dalej aż do samej mety ciągnął się długi zjazd, na którym były dwie krótkie hopki. Końcówka była idealna do ataku dla tej dwójki. Dean podjechał do Micka, a potem do Estebana, prosząc ich o naciągnięcie tempa na tym podjeździe.
Chłopaki nie pytali, bo w końcu Dean był liderem i tym samym kimś w rodzaju kapitana, którego powinni się słuchać na trasie.
Tuż przed podnóżem podjazdu na czele grupy pojawił się Mick, który przez kolejny kilometr dyktował mocne tempo, co zaskoczyło pozostałe ekipy.
- Co tam się dzieje? - spytał Crowley, ale nikt mu nie odpowiedział. Cas i Dean wiedzieli, że wyjęcie słuchawek będzie najlepszym rozwiązaniem, Mick miał już zadyszkę, a Esteban nie miał ochoty użerać się z Crowleyem. - Zadałem pytanie!
- Jedziemy pod Deana - oznajmił Esteban, po czym poszedł za przykładem dwójki kolegów i sam też wyjął słuchawki.
Mick odbił i swoją pracę zaczął Kolumbijczyk, który już dobrze rozumiał się z Deanem i Casem po wyścigu w Argentynie. Esteban wiedział, że ważniejszy etap będzie jutro, ale zdawał sobie sprawę, że tą akcją zaskoczyli rywali, którzy nie spodziewali się dzisiaj żadnego ataku.
Kolumbijczyk zakończył swoją pracę niespełna kilometr przed szczytem podjazdu, zostawiając zaledwie trzynastoosobową grupkę. Było po 2-3 kolarzy z pięciu różnych ekip. A to oznaczało, że kilku faworytów zagubiło się w chaosie, który zapanował w peletonie po rozpoczęciu akcji przez THC. Mało to - brakowało lidera, co oznaczało, że jeśli ta grupka dojedzie do mety, Cas przejmie żółtą koszulkę. Chyba, że wygra Dean, bo wtedy otrzymałby na mecie bonifikatę czasową, która zagwarantowałaby mu żółtą koszulkę. Co by nie było - koszulka trafi do THC.
Kiedy Esteban zobaczył, że to Dean pracuje, pogubił się lekko, ale domyślił się, że ta dwójka ma jakiś swój plan.
Kiedy rozpoczął się zjazd, Dean wypuścił Casa na pierwsza pozycję, z dwóch powodów:
1. Novak lepiej zjeżdżał.
2. W ten sposób miał go na oku i miał pewność, że nic mu się nie stanie.
Cas zjeżdżał tak szybko i ryzykownie, że czwórka zawodników zrezygnowała z trzymania tego tempa ze strachu przed upadkiem. To spowodowało lekkie zamieszanie, przez które została ich na czele już tylko szóstka - jedynym zawodnikiem, który miał jeszcze pomoc z drużyny był Cas, z którym wciąż jechał Dean.
Na krótkim podjeździe znowu na czoło wyszedł Dean, dopiero teraz oglądając się za siebie. Nie wiedział ilu kolarzy jedzie w drugiej grupce, która nie była zbyt daleko za nimi i nie wiedział kto tam jedzie, ale wiedział, że zdecydowanie wolałby, gdyby dojechali tylko w szóstkę.
Jechali po zmianach, całą grupą, bo pozostała czwórka też miała swój interes w powodzeniu tej akcji. Krótkie, szybkie zmiany - kiedy Dean zorientował się, że mają z Casem pomoc ze strony innych zawodników, był pewien, że dojadą w tej grupce do mety, że nikt ich nie dogoni. Patrzył na licznik, na prędkość, z którą jadą i cały czas widział liczbę nie mniejszą niż siedem z przodu. Jechali z wiatrem, lekko z górki - to były sprzyjające warunki do bardzo szybkiej jazdy.
Półtora kilometra przed metą w grupie pojawił się lekki przestój. Dean szybko to wykorzystał, atakując z przedostatniej pozycji, wcześniej pokazując jadącemu za nim Casowi, aby usiadł mu na koło i ruszył mocno przed siebie. Nikt z rywali nie załapał się na koło Novaka i przez chwilę patrzyli się po sobie, czekając, aż któryś z rywali spróbuje przeskoku, co pozwoliło tej dwójce na zdobycie przewagi.
Dean może i by o tym wiedział, gdyby chociaż na chwilę obejrzał się za siebie, ale był skupiony na tym, aby trzymać mocne tempo.
Trzysta metrów do mety zjechał na bok i dopiero teraz zorientował się, że mają kilka sekund przewagi. Uniósł rękę do góry, wiedząc już, że Cas wygra, a on sam został doścignięty przez goniącą ich czwórkę, kończąc etap na piątym miejscu - nie widział sensu tracić kolejnych sił na finisz z tej grupki.
Novak wjechał na metę z uniesionymi rękoma i złapał się za głowę tuż za linia mety. Co oni właśnie zrobili?!
Cas nie dowierzał w to, co się stało. Nie do końca panował nad swoimi emocjami - był zbyt szczęśliwy.
Kiedy podjechał do niego Dean, aby mu pogratulować, przytulić, Cas go pocałował. Dean początkowo odwzajemnił pocałunek, jednak szybko zreflektował się nad sytuacją i odsunął się od Casa, udając speszonego. W międzyczasie obok pojawili się Charlie i Benny, podając im wodę i bluzy, aby nałożyli je na koszulki i nie zamarzli, bo odczuwalna temperatura nie była aż tak wysoka ze względu na chłodny wiatr.
Szybko pojawili się też sędziowie, którzy zaprowadzili ich obu na kontrolę antydopingową.
Po kontroli obaj założyli bluzy i czapki klubowe, oddając kaski i okulary Benny'emu. Po chwili pojawił się przy nich wkurzony Crowley.
- Dean, weź wasze rzeczy z autobusu, wasza dwójka pojedzie ze mną samochodem - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Winchester nie chciał się narażać, więc bez słowa ruszył w stronę autobusu, gdzie sięgnął po swój plecak i plecak Casa, przy wyjściu zatrzymał go Esteban.
- Dean, nie chcę się mieszać, ale o co chodzi z tym pocałunkiem? Wszyscy o tym gadają.
A więc to dlatego Crowley był taki wściekły... Dean miał nadzieję, że jednak ludzie przejdą obok tego obojętnie. Mylił się.
- Cas jest emocjonalny. Cieszył się ze zwycięstwa i mnie pocałował z emocji, bo się przyjaźnimy - skłamał. - To wszystko.
- Crowley się wkurwił, kiedy się o tym dowiedział, uważaj na niego.
- Za późno - westchnął Dean. - Kazał mi zabrać nasze rzeczy i stwierdził, że ja i Cas jedziemy z nim autem.
- Gdyby Cas nie miał koszulki, pewnie odwiózłby was na lotnisko razem z Arthurem... Dean?
Raczej do naszego domu - pomyślał Winchester, bo jutrzejszy etap zaczynał się przecież w Nicei, gdzie na co dzień mieszkali z Casem.
- Tak?
- To na pewno było tylko przyjacielskie?
Dean, mimo swojej sympatii do tego chłopaka, miał szczerą ochotę mu teraz przywalić.
- Esti... - powiedział błagalnie. - Co ty oczekujesz, że ci niby powiem?
Esteban widział, że coś jest na rzeczy, ale nie chciał drążyć tematu, widząc, że Winchester widocznie nie chciał o tym gadać.
- Wpadnę do was do pokoju jak dojedziemy do hotelu, bo pewnie będziecie tam przed nami. Chcę pogadać o jutrze.
- Spoko - odparł Dean. - Na razie.
Ruszył w stronę samochodu technicznego, którym mieli jechać i przy którym stał Benny, zdejmując rowery, aby przepakować je do autobusu.
Dean bez słów rzucił plecaki na tylne siedzenia samochodu i spojrzał w stronę sceny, na której stał Cas, który był dziś dekorowany aż trzy razy - jako zwycięzca etapu, lider klasyfikacji młodzieżowej i lider całego wyścigu.
- Nie przejmuj się tym, co mówią - powiedział łagodnie Benny, zwracając na siebie uwagę Winchestera. - Za kilka dni ucichnie, a za miesiąc nikt nie będzie o tym pamiętał.
- Gorzej jeśli nie - westchnął Dean, uśmiechając się lekko na widok Casa rzucającego kolejny bukiet kwiatów W stojącą pod sceną publiczność i zatrzymującego pluszowego lwa, którego pocałował, chyba próbując żartować z wcześniejszej sytuacji. Może się z tego wyratują?
- Z takim podejście na pewno - odparł Benny, wskazując na Casa i chwycił Deana na ramię, po czym nachylił mu się do ucha. - Letten Norex się tobą interesują, mówili coś o dwóch milionach. Jeśli się odezwą, nie wahaj się, to twoja szansa.
Dean spojrzał na niego zdezorientowany. Letten Norex byli holenderską drużyną, jedną z lepszych na świecie. A te dwa miliony? Kusiły.
- Skąd wiesz?
- Podsłuchałem ich rozmowę. Crowley chce tu ściągnąć Remiego Semena. To będzie w tym roku twój główny rywal w Tour de France i jego warunkiem w kontrakcie będzie bycie liderem we Francji. Jeśli zostaniesz w THC, może zostanie ci Vuelta w Hiszpanii. Wiem co mówi ci Crowley, ale wiem też co mówi nam. A cała obsługa wie, że w barwach tej ekipy pojedziesz jako lider na Tour po raz ostatni. W przyszłym roku będziesz tylko pomocnikiem. Nie wiem o co poszło miedzy wami, ale Crowley jest na ciebie cięty.
Dean przejechał dłońmi po twarzy. Był pewien, że chodziło o jego orientację - Crowley bał się wystawiać go w roli lidera ze względu na ewentualną wpadkę i ujawnienie jego orientacji. Gdyby okazało się, że cała drużyna pracuje na kogoś odmiennej orientacji, wyglądałoby to gorzej niż w momencie, gdyby był on tylko pomocnikiem. Ale czy naprawdę orientacja miała wpłynąć na to, kto będzie liderem, a kto pomocnikiem, a nie jego umiejętności sportowe? Porozmawia o tym z Crowleyem. Jeśli Benny mówił prawdę, nie miał zamiaru tu zostawać. Wciąż mieszkałby z Casem, nie zmieniłoby się nic poza współpracą na zawodach i spaniem razem w hotelach podczas wyścigów. Poradziliby sobie z tym.
- Chciałbym zostać. Dobrze się dogaduję z chłopakami, ale jeśli jest tak jak mówisz...
- Szczególnie z Casem? - zaśmiał się Benny.
- To mój najlepszy przyjaciel - odparł Dean.
Benny uśmiechnął się lekko i poklepał Winchestera po ramieniu.
- Do zobaczenia na kolacji - rzucił, ruszając w stronę autobusu.
- Pa.
Po dekoracji Cas został zaciągnięty do kolejnego wywiadu. Wiedział, że musi zrobić wszystko, aby wykręcić się z tego pocałunku. I to naprawdę wiarygodnie.
N/A
Lew:
Dziś jeszcze 3 rozdziały 😎
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro