Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Paryż-Nicea: Etap 5

Słowniczek:

Limit czasu - zazwyczaj wynosi 8% od czasu zwycięzcy na mecie. Jeśli któryś z zawodników nie zmieści się w limicie, nie zostaje sklasyfikowany. W przypadku wyścigów wieloetapowych, oznacza to brak możliwości startu na kolejnym etapie.

NOTE: Na czasówce zazwyczaj są przynajmniej dwa pomiary czasu - jeden jeszcze na trasie (czasem na trasie jest ich więcej), a drugi już na mecie. Pozwala to zawodnikom na lepszą kontrolę sytuacji na trasie.

*******

Tego dnia padało, co nie podobało się Deanowi. Zgodnie z kolejnością w klasyfikacji generalnej jechał jednak jako jeden z ostatnich i miał nadzieję, że pogoda do tego czasu się zmieni, a asfalt trochę przeschnie. I chyba to wymodlił, bo godzinę przed jego startem przestało padać, a nawet słońce zaczęło wychodzić zza chmur.

Do pokonania było dwadzieścia pięć kilometrów, właściwie po płaskim - trochę za połową dystansu znajdował się niewielki podjazd, na szczycie którego znajdował się pierwszy pomiar czasu. Potem lekki zjazd i znowu prawie płasko aż do samej mety.

Mogłoby się wydawać, że to tylko dwadzieścia pięć kilometrów, ale to było aż dwadzieścia pięć kilometrów i wbrew pozorom etap ten kosztował zawodników dużo więcej energii niż wczorajszy, ponad dwustukilometrowy. Kiedy jedzie grupa, można schować się za innym kolarzem, korzystając z wytworzonego przez niego „tunelu powietrznego", co pozwala zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt procent sił w porównaniu do zawodnika prowadzącego grupę, dzięki czemu czasem można przejechać wyścig bez większego zmęczenia. Tutaj każdy jechał sam i nawet jak mógł odpuścić ten etap, bo nie walczył o klasyfikację generalną, a czasowcem też się nie czuł, to i tak musiał jechać naprawdę mocno, bo na czasówce też obowiązywał limit czasu, w którym zawodnicy musieli się zmieścić.

Pierwszym zawodnikiem THC, który wyjechał na trasę wyścigu był Elliot. Ukończył etap z czasem trzydziestu czterech minut i osiemnastu sekund. Kiedy trochę odpoczął, powiedział rozgrzewającemu się już Casowi i stojącemu obok Deanowi na co powinni uważać na trasie, które miejsca są bardziej niebezpieczne, bo wciąż może być tam ślisko i gdzie lepiej nie jechać za mocno ze względu na wiatr, a gdzie warto przyspieszyć.

Obaj starali się zapamiętać jak najwiecej ze wskazówek dostarczonych im przez kolegę, aby wykorzystać je na trasie.

Cas wystartował dwadzieścia minut przed Deanem. Starał się wykorzystać dobre doświadczenia chociażby z czasówki w Argentynie, aby odpowiednio rozłożyć siły. Jechał w miarę równo, aby nie szarpać tempa, na czym niepotrzebnie traciłby siły. Ta równa nazwa pozwoliła mu na wyprzedzenie dwóch zawodników już na pierwszej połowie trasy. Na punkcie pomiaru czasu, znajdującym się na piętnastym kilometrze, był drugim z dotychczas jadących zawodników. Dokręcił na zjeździe i starał się wykorzystać prędkość, którą tam wykręcił, starając się jak najdłużej trzymać wysokie tempo. Udało mu się to i na mecie był najlepszy, po drodze mijając jeszcze jednego zawodnika, który startował trzy minuty przed nim. Dojechał z czasem trzydziestu minut i trzydziestu jeden sekund.

Dean był już na trasie, kiedy usłyszał w słuchawce komunikat o rezultacie Casa i nie potrafił się nie uśmiechnąć. Był z niego dumny i chciał, aby tym razem Cas również był dumny z niego. Nie chciał popełnić tego samego błędu co w Argentynie i pojechać za mocno - zaczął spokojniej niż wtedy i na punkcie pomiaru czasu był czwarty. Na mecie zameldował się jako trzeci, tracąc do Casa zaledwie siedem sekund. Było dobrze. Na trasie pozostało tylko czterech zawodników, a to oznaczało w najgorszym wypadku dwa miejsca w pierwszej dziesiątce.

Najszybszy okazał się Yates*, który wyprzedził Casa o pięć sekund, ostatecznie spychając Novaka na drugie miejsce. Dean był piąty. Te same miejsca zajmowali w klasyfikacji generalnej.

W klasyfikacji młodzieżowej po dzisiejszym etapie prowadził Cas, a Dean był drugi.

Winchester był dumny, widząc swojego chłopaka na podium w białej koszulce. Bardzo chciał powtórzyć to podczas Tour de France.

Cas z kolei czuł się tak, jakby to był sen. Stał na podium Paryż-Nicea, jednego z najważniejszych wyścigów w kolarskim kalendarzu. Dziwnie czuł się, kiedy hostessy pocałowały go po policzkach, zostawiajac na nich szminkę, ale nie mógł przecież pokazać, że jest to dla niego niekomfortowe. Rzucił kwiaty, które dostał od organizatora, w stronę publiczności, bo co innego miał z nimi zrobić?

Po dekoracji był oczywiście wywiad. Pierwszy tak poważny wywiad Casa i nieco się tym stresował. Świadomość, że to idzie na żywo w telewizji, nie pomagała. Wywiady, których udzielał w Argentynie nie były na żywo i były wycinane do pokazania w wiadomościach.

- Castiel - zaczął dziennikarz. - Osiemnaście lat i już takie wyniki. Jak się z tym czujesz?

Novak poprawił nerwowo klubową czapkę z daszkiem. Bał się cokolwiek mówić, w obawie, że powie coś głupiego. Czy jego znajomi z Pontiac to oglądali? Czy jego rodzice to oglądali?

- Cieszę się, to na pewno - zaczął niepewnie. - Szczerze mówiąc nastawiałem się na ten etap. Nie przyjechałem tu jako lider, a tu mogłem pojechać po prostu na siebie. Biała koszulka jest oczywiście miłym bonusem, ale nie będę walczył, aby ją utrzymać, bo liderem drużyny jest oczywiście Dean i na kolejnych etapach skupię się na tym, aby pomóc mu w zdobyciu jak najlepszego miejsca w klasyfikacji generalnej.

- Jutro etap pagórkowaty, pojutrze już góry. Jaki jest plan drużyny?

Cas znowu dotknął czapki. Nie lubił wywiadów. Za jakie grzechy?

- Jutro pewnie nie zrobią się różnice, więc będziemy jechać spokojnie, aby zaoszczędzić siły na królewski etap.

- Powiedz jeszcze... to twój pierwszy wyścig we Francji. Jak się tu czujesz?

- Na razie dobrze - przyznał nieco niepewnie. - Jest inaczej niż w Argentynie. Kibice są niesamowici. Chciałbym też podziękować amerykańskim kibicom, którzy stali dziś na podjeździe i mi kibicowali. To zawsze cieszy, kiedy widzi się kibiców ze swojego kraju i dodatkowo mnie to zmotywowało.

Plątał się. Miał dość. Chciał już iść do autobusu. Przytulić się do Deana. Odpocząć w spokoju.

Usłyszenie „dziękuję za rozmowę" było jak zbawienie. Również podziękował za wywiad i niemalże biegiem ruszył w stronę autobusu, gdzie cała drużyna powitała go brawami. Ale te brawa nie miały dla niego aż takiego znaczenia, jak duma, którą widział teraz w oczach Deana. Uśmiechnął się do niego, po czym zaczął przyjmować gratulacje od pozostałych kolegów, podchodząc do Winchestera na końcu i przytulając się do niego. Wszyscy pozostali zawodnicy byli pewni, że to tylko przyjacielskie, więc nawet nie zwrócili na nich uwagi.

- Do twarzy ci w białym, ale w żółtym byłoby ci lepiej, kochanie - wyszeptał Dean. - A o tą szminkę chyba powinienem być zazdrosny?

Cas odsunął się lekko i spojrzał na niego zdezorientowany.

- Żartujesz, prawda?

Dean wzruszył ramionami i spojrzał na Casa niewinnie.

- Ze szminką, może. Jutro ty włożysz żółta koszulkę, pojutrze mi ją oddasz. Zdezorientujemy rywali.

- I Crowleya przy okazji.

- Serio się nim przejmujesz?

Prawda była taka, że Cas wcale się nic nie przejmował.

N/A

Zmiana planów. Ilość rozdziałów na dziś: 5.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro