Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36. Paryż-Nicea: Etap 4

Czwarty dzień "wyścigu ku słońcu" miał wprowadzić pierwsze poważniejsze rotacje w klasyfikacji generalnej i gwarantował pojawienie się głównych faworytów. Dwieście dziesięć kilometrów z Vichy do Pélussin. Etap lekko pagórkowaty z finałowym czterokilometrowym podjazdem w końcówce, co faworyzowało puncherów, którzy będą w stanie zafiniszować z niewielkiego peletonu, który dojedzie do mety. Solowych ataków raczej nikt dzisiaj nie przewidywał, ze względu na jutrzejszą długą czasówkę, na którą każdy chciał zachować jak najwięcej sił.

Dean obudził się krótko przed budzikiem i od razu się uśmiechnął, czując Casa śpiącego słodko na jego klatce piersiowej. Zdecydowanie lubił takie poranki. Odkąd zdecydowali się spać razem, Winchester odkrył, że jest spokojniejszy i łatwiej zasypia, co zwiększało efektywność snu. Bo kiedy ostatnio budził się kolejnego dnia wyścigu przed budzikiem i w dodatku wyspany? Chyba nigdy.

Z uśmiechem przyglądał się swojemu chłopakowi i zaczął delikatnie gładzić go po ramieniu, po chwili dostrzegając lekkie zadrapanie przy łokciu - zapewne efekt wczorajszego upadku. Dean martwił się o swojego chłopaka i naprawdę cieszyło go, że jego pierwsza kraksa w zawodowym peletonie skończyła się niegroźnie. Ześwirowałby chyba, gdyby Cas skończył na noc w szpitalu - nie mógłby zasnąć, musiałby chodzić w środku nocy do Meg po tabletki nasenne, a następnego dnia byłby tak nerwowy, że lepiej byłoby do niego nie podchodzić.

Kilka minut później zadzwonił budzik, budząc śpiącego dotąd Casa, który przetarł sennie oczy.

- Ile mamy czasu do śniadania? - spytał zaspanym tonem.

- Pół godziny - odparł Dean.

- Czyli możemy poleżeć jeszcze trochę?

- Yhm - odparł z uśmiechem Winchester, muskając delikatnie usta swojego chłopaka. - Jak spałeś?

-  Śniłem o tobie - odpowiedział, uśmiechając się lekko.

Dean ożywił się nieco bardziej, widocznie zainteresowany.

- Co ciekawego tym razem?

Cas przygryzł wargę, zarumienił się i schował twarz w klatkę piersiową Winchestera.

Dean zaśmiał się na to cicho.

- Moja urocza kuleczko - powiedział rozczulony. - Co ci się śniło?

- Seks - wymamrotał Cas. - Znowu.

- Aż tak mnie pragniesz, kochanie? - spytał, bawiąc się jego włosami.

- To źle, że tak o tobie myślę?

To był trzeci taki sen Casa w przeciągu tygodnia. Dean też miał takie sny już od jakiegoś czasu, ale nie mówił o tym Novakowi, bo było mu z tym po prostu głupio. Dzisiaj jednak postanowił się przełamać.

- Też mi się to dzisiaj śniło - wyznał Dean. - I myślę o tym od jakiegoś czasu, ale boję się, że rozmyślę się w ostatniej chwili i cię tym zranię.

- Bardziej byś zranił, gdybyś zrobił to wbrew sobie - odparł Cas.

- Mam kupić lubrykant? - spytał, patrząc mu w oczy.

- Chcesz od razu zaczynać od penetracji? - odpowiedział pytaniem, zaskoczony Novak.

Dean wzruszył ramionami.

- Nie musimy. Ale chyba lepiej mieć, niż nie mieć, nie zmarnuje się przecież.

Cas skinął głową.

- Możesz kupić.

- Skoczę szybko do najbliższej apteki po śniadaniu, będziesz mnie krył w razie czego.

Novak spojrzał na niego poważnie.

- A jeśli ktoś cię rozpozna?

- Cas... nie tyle geje tego używają, wiesz o tym, prawda?

- Nie? - spytał wciąż jeszcze półprzytomny, a Dean przejechał dłonią po twarzy, aby powstrzymać napad śmiechu. Cas był naprawdę uroczy w takim stanie.

- Mam ci podać listę dziewczyn, z którymi zabawiałem się w ten sposób?

- Nie trzeba - stwierdził, po czym szybko spytał. - Z iloma dziewczynami spałeś? Tak łącznie.

Dean zamyślił się na chwilę, licząc wszystkie swoje ekstazy.

- Coś koło... dwudziestu, może trzydziestu - wyznał niepewnie. - Czemu pytasz?

- Badałeś się na HIV?

Winchester zamarł na moment. Nigdy by nawet o tym nie pomyślał. Przeanalizował szybko wszystko i nie kojarzył, aby miał jakiekolwiek objawy - nie był chory, ani osłabiony odkąd zaczął karierę i dbał o zdrowie, a wcześniej sypiał tylko z Lisą.

- Nie, ale nie miałem też powodów - odparł po chwili. - Zawsze używam gumek, nie kojarzę, żebym miał jakiekolwiek objawy...

- Chciałbym, żebyś się zbadał. Dla nas obu.

- Jak wrócimy do domu - zgodził się, bo jaki miał wybór? Widział, że to dla Casa ważne, a co mu szkodzi? Godności go to przecież nie pozbawi. - Poszedłbyś ze mną?

- Oczywiście - zapewnił, muskają delikatnie jego tors. - I nie bój się, proszę - powiedział niemalże błagalnie. - Nawet jeśli test wyszedłby pozytywny, nie zostawię cię. Da się żyć w związku z osobą zarażoną i samemu się nie zarazić. Wspierałbym cię.

Deanowi ulżyło trochę na te słowa. Nie żeby bał się wyniku, bo był pewien, że niczego nie złapał - zawsze się zabezpieczał, nie miał objawów - nie miał się więc czego obawiać. Ale jeśli Cas chciał mieć pewność, że jest zdrowy, to chciał mu ją dać.

- Kocham cię - powiedział, muskając delikatnie jego czoło.

- Ja ciebie też - odpowiedział Novak, przymykając oczy na ten gest.

Podobało mu się, gdy Dean był taki czuły - to sprawiało, że czuł, iż jest dla niego wyjątkowy. A naprawdę lubił się tak czuć, szczególnie po tym, co zrobił Jimmy. Kiedy dowiedział się prawdy o tym, czemu tak naprawdę z nim zerwał, zwątpił w to, aby ktokolwiek miał go jeszcze pokochać. Przetrwał to tylko dzięki Deanowi. A dzisiaj był w nim zakochany i chciał wierzyć, że będą razem aż do późnej starości.

Leżeli wtuleni w siebie przez dłuższy czas, aż uznali, że muszą iść na śniadanie. Niechętnie wstali, ubrali się i ruszyli do restauracji, gdzie spotkali się z resztą drużyny.

Dean wymknął się wcześniej ze śniadania pod pretekstem ogolenia nóg przed dzisiejszym etapem. Ruszył w stronę wyjścia z hotelu i podbiegł do znajdującej się dwieście metrów dalej apteki. Szczęśliwie nie było kolejki, więc kupił lubrykant, prezerwatywy (jeśli zdecydują się na seks przed wynikami testu, Cas na pewno wolałby użyć gumek) i maszynki do golenia dla zmylenia tropu farmaceutki i jako alibi na wyjście z hotelu, gdyby Crowley go nakrył.

Całe wyjście zajęło mu może cztery minuty, ale decyzja o wzięciu maszynki była słuszna, bo minął się z Crowleyem w lobby, wchodząc do hotelu.

- Ty miałeś chyba być w pokoju - powiedział szef ekipy, zatrzymując go.

- Musiałem kupić maszynkę, już tam idę - odparł, pokazując Crowleyowi paczkę z maszynkami jednorazowymi.

Crowley nie był jednak taki głupi i naiwny, jak Dean myślał, że będzie rano.

- Kieszenie, Winchester - powiedział stanowczo, na co zrezygnowany chłopak wyjął lubrykant i prezerwatywy.

- To nie tak...

- Chowaj to, ale już - niemal warknął. - Oszalałeś do reszty?!

- Nie użyjemy tego do końca wyścigu, przysięgam - zapewnił, trzymając rękę na klatce piersiowej w miejscu serca.

- Skup się na sporcie, nie na seksie z Novakiem, Dean - ostrzegł go. - Jesteś mniej skoncentrowany na trasach. Nie powiesz mi, że jest inaczej. Pogadaj o tym z Garthem, jeśli sam nie umiesz z tym walczyć. Bo jeśli tego nie opanujesz, skończy się to źle dla twojej kariery.

Dean przygryzł wargę i skinął głową. Po chwili mężczyzna kontynuował.

- Domyślam się, że golenie nóg to wymówka, aby kupić resztę rzeczy - chłopak chciał protestować, ale Crowley wskazał na niego palcem, nakazując mu tym samym milczeć . - Nie próbuj mi wmówić, że jest inaczej, bo cię znam.

Winchester nic więcej nie odpowiedział i spojrzał na Crowleya widocznie speszony.

- Mogę już iść?

- Tak, ale za pół godziny widzę cię w autobusie - ostrzegł go.

- Spoko - odparł i momentalnie oddalił się w stronę pokoju.

Najgorsza możliwa teraz wpadka...


Większość etapu przebiegła spokojnie. Klasycznie na początku etapu ukształtowała się ucieczka, jadąca na czele wyścigu przez dłuższy czas, którą nieliczny już wówczas peleton dogoniła kilka kilometrów przed metą.

W pierwszej grupie uchowało się niespełna trzydzieści osób. Cas wyprowadził Deana w końcówce, dzięki czemu Winchester finiszował na piątym miejscu i to samo miejsce zajmował w klasyfikacji generalnej. Novak ukończył jako dwudziesty pierwszy, dojeżdżając bez strat. Z drużyny THC w głównej grupie dojechał również Esteban.

Żaden z zawodników THC nie był dziś dekorowany, więc szybko wsiedli do autobusu i ruszyli w stronę Barbentane, gdzie następnego dnia miała się odbyć czasówka.

Czekała ich dwugodzinna podróż, podczas której zjedli posiłek postartowy i obiadokolację przyrządzoną przez Jody, a Charlie zajmowała się masażami na tyłach autobusu, aby umożliwić im to, by od razu po przyjeździe do hotelu, mogli po prostu iść spać. Tak też zrobili Cas i Dean, którzy zaledwie w kilka minut po przybyciu do hotelu spali już w najlepsze, wtuleni w siebie, jak każdej nocy.

N/A

Dobranoc!/Dzień dobry!

Ilość rozdziałów na piątek: 2.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro