Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Paryż-Nicea: Etapy 1-3

Słowniczek:

Manetka - zawiera w sobie klamkę hamulcową oraz służy do zmiany przerzutek. W rowerze szosowym wygląda to inaczej niż w klasycznych rowerach. W większości manetek, mają one po prostu dwie przylegające do siebie dźwignie - pchając mniejszą (wewnętrzną) z nich w bok przerzucamy przerzutkę na mniejszą zębatkę (w przypadku tylnej przerzutki jest to cięższy bieg, w przypadku przedniej lżejszy), pchając obie dźwignie w bok przerzucamy bieg na większą zębatkę (lżejsza z tyłu, cięższa z przodu), natomiast ciągnąc obie dźwignie do siebie - hamujemy.

Wygląda to tak:

A na rowerze wygląda to tak:

"Wyścig ku słońcu" - przenośna nazwa wyścigu Paryż-Nicea (Paris-Nice).

Strefa ochronna - odcinek ostatnich 3km. W razie kraksy/defektu, przez którą/który kolarz straci czas do grupy, z którą jechał, przypisywany jest mu czas grupy, w której jechał przed tym zdarzeniem. Strefa ochronna obowiązuje tylko na wyścigach etapowych (nie obowiązuje na tzw. klasykach, czyli wyścigach, które trwają jedynie jeden dzień) i tylko na płaskich etapach (czyli nie obowiązuje na etapach górskich, pagórkowatych i jazdy indywidualnej/drużynowej na czas). Defekt musi być zatwierdzony przez sędziego (unika to symulacjom i oszukiwaniu).

Auto techniczne - pojęcie to chyba pojawiło się co prawda wcześniej, ale nie tłumaczyłam, więc wolę napisać. Jest to samochód, który jedzie za kolumną wyścigu. Samochód nie może wyprzedzić najlepszego kolarza ze swojej drużyny (czyli jeśli np. najlepszy zawodnik jedzie w trzeciej grupie, a reszta kolarzy z drużyny dalej, samochód musi jechać za trzecią grupą, nie wcześniej). Każda drużyna ma na wyścigu po dwa samochody techniczne, są one przefarbowane na barwy drużyny. Samochody prowadzą dyrektorzy sportowi (właściciel ekipy/trener/inny działacz (np. były kolarz)). Auta te służą kolarzom do wsparcia np. w przypadku defektu (w samochodach jedzie też mechanik, który np. dokręci siodełko, wyreguluje przerzutki etc.), zmienia się koła w przypadku tzw. "kapcia", a nawet cały rower (co czasem jest po prostu szybsze). Z auta zwodnicy pobierają też bidony z wodą i izotnikiem (zazwyczaj zjeżdża po nie jeden kolarz z ekipy i rozwozi je kolegom, przewożąc bidony dla pozostałym zawodników ze swojej drużyny np. pod koszulką lub w specjalnym plecaczku) oraz inne odżywki i prowiant (żele energetyczne, batony, ciasta ryżowe i inne). Samochód jedzie za zawodnikami na każdym wyścigu, również podczas czasówek - tam jedzie jednak tylko jeden samochód i wówczas auto służy jedynie do wymiany roweru.

Poniżej samochody drużyny CCC dla przykładu:

*******

Wyczytywanie po kolei kolejnych zawodników, stawanie przed tłumem francuskich kibiców... to było coś, za czym Dean zdecydowanie tęsknił. Klimat tu, we Francji, różnił się od większość wyścigów, w których Dean brał udział. I zdecydowanie wolał ten klimat, dlatego lubił tu przyjeżdżać.

Na wyścig przyjechali w składzie: Dean, Cas, Arthur, Mick, Jack, Esteban i Elliot. Ten ostatni zastąpił Adama, który nie jechał w wyścigu ze względu na trwającą rehabilitację po złamaniu obojczyka w Argentynie. Milligan miał wrócić do drużyny dopiero na kolejny ważny start, czyli Mediolan-San Remo.

Etap pierwszy liczył zaledwie sto trzydzieści osiem kilometrów i był płaskim etapem sprinterskim, podobnie zresztą jak dwa kolejne, co oznaczało, że drużyna postawiła dziś na Jacka. Dean, Cas i Esteban mieli jechać spokojnie, a Mick, Arthur i Elliot mieli pracować na rzecz Kline'a.

Jak to bywa na pierwszych etapach, niby było spokojnie, ale jednocześnie nerwowo. Pięć drużyn z dziką kartą, z których cztery usilnie chciały się pokazać i przepychały się z najsilniejszym ekipami, co powodowało momentami niebezpieczne sytuacje. To wymuszało na kandydatach do wygrania klasyfikacji generalnej, jazdę z przodu, aby zminimalizować ryzyko zaplątania się w kraksy.

Dean wypchnął Casa przed siebie, aby mieć pewność, że ten jedzie bezpiecznie przed nim. Z przodu osłaniał i prowadził ich Esteban. W ten oto sposób dojechali bezpiecznie bez żadnych strat w okolicach trzydziestej pozycji. Najwyżej z drużyny dojechał Jack, finiszując na trzecim miejscu. Pierwszy etap wygrał Holender Thijs Visser i to on został pierwszym liderem wyścigu. Ponieważ ani Visser, ani drugi na mecie Peter Trovan nie byli młodzieżowcami, oznaczało to, że koszulkę dla najlepszego młodego zawodnika po pierwszym etapie zdobył Jack, więc drużyna miała zostać na dekorację.

Dean i Cas, podobnie jak reszta chłopaków, od razu po przekroczeniu linii mety podjechali do Jacka, aby pogratulować mu trzeciego miejsca, bo jak na drużynę drugiej dywizji, było to naprawdę duże osiągniecie.

Po dekoracji ruszyli w stronę oddalonego o niespełna godzinę drogi Les Bréviaires, gdzie rozpoczynał się jutrzejszy etap i gdzie mieli nocować. Po drodze wszyscy zdążyli wziąć prysznic, przebrać się i zjeść szybki posiłek ugotowany przez nową kucharkę, Jody.

Crowley powiedział, że mają niecałą godzinę na spokojne rozlokowanie się w pokojach, a następnie mają zejść na obiadokolację

Dean i Cas ponownie dostali wspólny pokój, czując na sobie wzrok Crowleya, kiedy odchodzili w stronę hotelowego korytarza. Wiedzieli, że są obserwowani - rano dostali naganę za przesuwanie hotelowego łóżka o dwudziestej trzeciej.

Dean znał swojego szefa i wiedział, że mówiąc "liczę, że tego nie pożałuję", miał na myśli przede wszystkim brak jednoznacznych dźwięków z pokoju.

I to nie chodziło o to, że Crowley bał się o to, że nagle coś im strzeli do głowy i zaczną uprawiać seks w hotelach. On po prostu znał Deana i wiedział, że jest do tego zdolny, po tym jak w swoim pierwszym sezonie w THC, Winchester po wycofaniu się jednego z kolarzy z wyścigu Tour de Pologne, był sam w pokoju, co wykorzystał sprowadzając późnym wieczorem jakąś nieznajomą nikomu dziewczynę, poznaną na imprezie, na którą wymknął się z hotelu. Dean okazał co prawda skruchę, powiedział, że po prostu chciał zobaczyć czy to prawda, co mówią o słowiańskich dziewczynach i obiecał nigdy więcej tego nie zrobić, ale Crowley mu jednak nie ufał, nawet jeśli nigdy później to się nie powtórzyło.

Dean rzucił torbę obok łóżka, zdjął z głowy klubową czapkę z daszkiem, padł na materac i spojrzał na Casa, uśmiechając się do niego łagodnie i obserwując, jak Novak po zamknięciu drzwi, powoli zmierza w stronę wolnego łóżka i się rozpakowuje. 

- Crowley dał nam po wczorajszym zakaz przesuwania łózek, bo rzekomo robiliśmy to za głośno. Co z tym robimy? - spytał Dean, wciąż patrząc na swojego chłopaka.

- Zmieścimy się na jednym? - spytał Cas, na co Winchester uśmiechnął się lekko.

- Te łóżka nie są jakieś bardzo małe - stwierdził. - Możemy spróbować.

Novak uśmiechnął się i podszedł do Deana, przysiadając na materacu jego łóżka i pochylając się lekko nad swoim chłopakiem, aby go pocałować.

Winchester uśmiechnął się na to i położył dłoń na jego plecy, przyciągając go nieco bliżej. W tym momencie otworzyły się drzwi i obaj odskoczyli od siebie jak poparzeni, oddychając z ulgą, że to tylko Charlie.

- Zamykajcie drzwi na klucz, jak się całujecie - powiedziała, nieco zdenerwowana. - Co gdyby to był ktoś inny?

- Myślałem, że zamknąłem - odparł speszony Cas. 

- Będziemy sprawdzać - zapewnił Dean, przytulając swojego chłopaka, aby przestał się czuć winny, bo to poczucie winy było teraz u niego bardzo widoczne.

- Pomyślałam, żeby dać wam wolne po kolacji, co oznacza masaż teraz. Co wy na to?

- Bardzo za - odparł Dean. - Co ty na to, Cas?

- Tak - zgodził się chłopak, ziewając w ramię Winchestera, na co ten się uśmiechnął.

- Już zmęczony? - zaśmiał się Winchester.

- Źle dziś spałem - przyznał Novak. - Ta cała sytuacja z Crowleyem...

- Hej, jest dobrze - zapewnił go Dean, chcąc go pocieszyć. Wierzył, że będzie dobrze i chciał, aby Cas też w to uwierzył. - I będzie dobrze. Damy radę.

- Naprawdę w to wierzysz? - spytał Cas, z nadzieją w głosie.

- Gdybym nie wierzył, to bym tego nie mówił, głupku - odparł, całując go w czoło. - A teraz chodź.

Ruszyli do Charlie i tam spędzili kolejne czterdzieści-parę minut, po czym wspólnie, we trójkę, zeszli do restauracji, gdzie przyszli nieco spóźnieni, zresztą już tradycyjnie.

- Smacznego wszystkim - rzucił Dean, gdy siadali do stołu.

- Kółko wzajemnej adoracji - wymamrotał pod nosem Crowley. 

Cóż, dopóki Charlie rzetelnie wykonywała swoją pracę, a Cas i Dean robili dobre wyniki na konto drużyny, nie miał zamiaru ich dyscyplinować.


Kolejne dwa dni nie wniosły zbytnio niczego do ostatecznej rozgrywki.

Drugiego dnia mieli do pokonania sto sześćdziesiąt trzy kilometry. Po raz drugi wygrał Holender Thijs Visser, a Jack finiszował na drugim miejscu. Cas i Dean ponownie przyjechali bez strat, w przeciwieństwie do trzech innych kandydatów do zwycięstwa w całym wyścigu, którzy zamieszali się w kraksę cztery kilometry przed metą, czyli tuż przed strefą ochronną i co właściwie wyeliminowało ich z walki o zwycięstwo, a nawet o miejsca w czołowej dziesiątce.

Trzeciego dnia serce Deana na chwilę zamarło, gdy Cas, który zadeklarował zjechanie po bidony do samochodu technicznego, wywrócił się pod koniec peletonu wraz z kilkoma innymi kolarzami.

- Co z nim? - spytał Dean przez radio wyścigu.

- Nic poważnego, Kochasiu. Dostał nowy rower i jedzie dalej, zaraz was dogonimy - odparł Crowley.

Cas ponownie znalazł się obok Deana siedem kilometrów dalej i z lekko zażenowanych uśmieszkiem dał mu bidon, po który przecież zjeżdżał na koniec peletonu do auta technicznego.

Dean pokręcił głową. Nie potrafił się na niego gniewać.

- Nic ci nie jest? - upewnił się.

- Nie - odparł Novak. - Upadłem na trawę obok drogi. Tylko manetka ucierpiała.

Winchester skinął głową i znowu kazał Casowi jechać przed sobą, bo zwyczajnie się o niego bał i wolał mieć go na oku.

Tego dnia Jack przyjechał czwarty, a Cas i Dean ponownie bez strat, co zostawiało im otwarte pole walki na kolejnych, bardziej liczących się w klasyfikacji generalnej etapach. Po raz trzeci wygrał Thijs Visser, który zdecydowanie był najlepszym sprinterem tegorocznej edycji "wyścigu ku słońcu".

N/A

Dzisiaj jeszcze 1-2 rozdziały, czyli wracam do normalnego tempa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro