Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Bardziej od burgerów kocham...

- Trzymam cię, dawaj - powiedział spokojnie Dean, trzymając rower, na którym siedział Sam.

Rower był ustawiony na rolce, obok ściany domu. Młodszy z braci uznał, że to nie może być takie ciężkie, więc Dean zaproponował, aby Sam spróbował utrzymać na tym równowagę.

- Jak sobie coś na tym połamię... - wymamrotał Sam.

- Sammy, sam tego chciałeś. Po prostu zacznij kręcić, asekuruję cię.

- Nie, ja się wycofuje, to jest przerażające, chcę zejść.

Dean zaśmiał się cicho, pomógł bratu zsiąść, odstawił rower i wziął od Casa swoje piwo, po czym pocałował chłopaka w czoło - to było wszystko, na co do tej pory się odważył - wciąż dziwnie było mu demonstrować uczucia względem Casa przy innych. O dziwo, piwo pomagało, aby się rozluźniał i nie był już taki spięty.

- Naprawdę uroczo razem wyglądacie - stwierdził Gabriel. 

Dean wywrócił oczami.

- Grabisz sobie, Gabe.

Chłopak zaśmiał się i upił piwa.

- Sam - zaczął Cas, a młodszy Winchester spojrzał na chłopaka pytająco, pokazując, że może kontynuować. - Czemu jesteś w ostatniej klasie, a nie już w college'u? Jesteś rok starszy ode mnie.

- Moja wina - odparł Gabriel.

- Raczej moja i mojej nieśmiałości - westchnął Sam. - Gabriel mi się podobał, ale bałem się do niego podejść. Zastanawiałem się co zrobić i kompletnie zawaliłem egzaminy, bo myślałem tylko o tym, więc kompletnie nie miałem w głowie nauki. W końcu stwierdziłem, że zbiorę się w sobie, zagadam do Gabriela, zaprosiłem go na randkę i od tego czasu jesteśmy razem. Ale moje oceny były tak beznadziejne, że wolałem powtarzać klasę niż próbować iść z nimi na studia. A że Gabe jest rok młodszy i dzięki temu mamy razem lekcje, uznałem za spory plus całej sytuacji.

- Ojciec prawie go zabił jak powiedział, że powtarza klasę - wtrącił Dean.

- Ale miesiąc później się uspokoił i nawet się dogadywaliśmy - westchnął Sam.

- Do Świąt.

- Do Świąt - potwierdził smutno chłopak.

- Odzywał się w ogóle do kogokolwiek po całej sprawie z Adamem? - spytała Charlie.

- Nie - odparła Mary. - Nawet nie wiem, gdzie teraz mieszka.

- Wróci za rok z czwartym synem, z którego może będzie wreszcie zadowolony - burknął Gabriel.

- Gabe... - zwrócił mu uwagę Sam.

- To brzmi chamsko, ale obawiam się, że to nie jest takie nierealne - odparł Dean. - Wyobraźcie sobie co będzie jak kiedyś się dowie o mojej orientacji.

- Zabije nas obu - westchnął Sam.

Dean wzruszył ramionami i upił piwa.

- Zmieńmy temat - zaproponował Cas, widząc, że atmosfera nie jest najlepsza.

- Tylko nie polityka - powiedział błagalnie Chuck. 

- Wy coś cicho siedzie - stwierdził Dean, wskazując na Charlie i Jo.

Dziewczyny spojrzały po sobie. 

- Nie chcemy wam się mieszać w dyskusje rodzinne - stwierdziła Charlie.

- Auć - odparł Dean, łapiąc się za serce. - Coś tutaj pękło. Jesteś dla mnie jak rodzina, Charls.

Charlie spojrzała na niego wywracając oczami.

- Przecież wiesz, że cię kocham.

Dean parsknął i poczochrał włosy Charlie, wiedząc ja to się skończy, dlatego wcisnął Casowi swoje piwo w momencie, w którym dziewczyna wstała z ogrodowej kanapy, aby ruszyć za nim i go gonić.

Zasada numer jeden: nie czochrać włosów Charlie.

Cas pokręcił rozbawiony głową, zerkając za swoim chłopakiem. Dean czasem był strasznym dzieciakiem.

Patrzył jak się ganiają, śmiejąc się przy tym i nie potrafił się nie uśmiechać. Chciałby zachować taki widok na zawsze - widok szczęśliwego Deana. Nie chciał, aby to się kiedykolwiek zmieniało. I chciał być u jego boku, gdy będzie szczęśliwy. Chciał dopilnować, by taki był.

Po chwili Dean wrócił do niego i schował się za nim.

- Kochanie, chroń mnie - powiedział, kuląc się za Casem.

Novak nie miał pojęcia, co ma robić. Widział biegnącą na niego Charlie i po prostu wyciągnął przed siebie ręce, próbując się chronić. A Deana przy okazji.

- Okej... - Charlie podeszła do zdezorientowanego Casa i po prostu go przytuliła, kończąc tym wygłupy. - Też cię lubię, Cas.

Dean cofnął się o dwa kroki i spojrzał na nich z uśmiechem. Takie zakończenia takich sytuacji bardzo mu się podobały.

Cieszyło go to, że Cas i Charlie się dogadywali. Obok Adama byli najważniejszymi osobami, które miał przy sobie przez większość roku. Mamę i Sama widział stosunkowo rzadko.

- Dean, grill się pali - rzucił Chuck.

Tak naprawdę grill się nie palił, a jedynie unosił się z niego nieco gęstszy dym niż do tej pory, co Winchester szybko opanował, dzięki czemu chwilę później wszyscy mogli cieszyć się z grillowanego mięsa.

- Tylko nie mówcie Benny'emu, że to jedliśmy - poprosił Dean, nakładając wszystkim po kolei to, co chcieli. Od boczku, przez bekon, kiełbasę i inne kawałki mięsa, aż po chleb.

- Właściwie o co chodzi z tym niejedzeniem mięsa? - spytał Gabriel.

- Zakwasza mięśnie - odparł Dean. - To przede wszystkim.

- Czym zastępujecie białko zwierzęce? - spytał Chuck. - Bo ono jednak jest potrzebne.

- Fasola, soczewica, migdały, sezam, amarantus... i tutaj regionalnie wodorosty.

- Wodorosty?! - spytał zszokowany Gabriel.

- Uwierz, że też byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, ile mają właściwości.

- I dajesz radę tak trzymać tę dietę? - spytała zaskoczona Jo.

- Staram się, ale to zbyt męczące i w sumie ściśle trzymam się tylko w głównej dla mnie części sezonu i przy ważniejszych startach.

- Czyli?

- Od marca do końca lipca. Od sierpnia do lutego mam wolne.

- Rok temu po Tour de France zaciągnął mnie do burgerowni w Paryżu - rzuciła Charlie.

- Rezygnacja z regularnego jedzenia burgerów to moje największe poświęcenie dla tego sportu - stwierdził poważnym tonem. 

- Burgery to jego największa miłość - zaśmiał się Sam.

- Nieprawda - zaprotestował Dean. - Bardziej od burgerów kocham... - zaczął, obejmując Casa ramieniem (swoją drogą, kolejny duży krok ze swobodą okazywania uczuć przy innych). - Casa i Impalę.

- Bardziej kochasz mnie czy auto? - spytał Cas.

Dean udał, że się zamyśla.

- Ciężki wybór... Dziecinka jest ze mną dłużej, ale... chyba jednak ciebie - odparł, muskając jego usta.

- Awwww - skomentowała sytuację rozczulona tym Charlie.

- Dziwnie widzieć cię z kimś tak na poważnie - stwierdziła Jo.

- Wiem, długo byłem sam - westchnął Dean. - Ale już nie chcę. I naprawdę żałuję, że wciąż żyjemy w takim świecie i nie mogę powiedzieć całemu światu tego, jak bardzo jestem wreszcie szczęśliwy.

- Może w przeciągu kilku lat to się zmieni - zasugerował Chuck. - Świat wciąż się zmienia, może za kilka lat będziecie mogli powiedzieć o tym, że jesteście razem.

Dean pokręcił głową.

- Wątpię. Chyba jedyny sport, w którym otwarcie akceptuje się gejów i bi, to futbol amerykański, ale nie wiem jak to wygląda od środka. Większość sportowców po coming oucie kończy karierę. A kolarstwo to jedna z najbardziej konserwatywnych dyscyplin. Może za dwadzieścia-trzydzieści lat coś się zmieni, ale dla nas będzie to już za późno.

Chuck spojrzał na nich smutno i chociaż nie chciał w to wierzyć, wiedział, że Dean prawdopodobnie ma rację - że będą musieli ukrywać to, co jest między nimi, aż do końca kariery. I to było coś, co bardzo go bolało - chciał dla nich dobrze, chciał, żeby byli szczęśliwi. Ukrywanie się zdecydowanie w tym nie pomagało.

N/A

Taki krótki rozdział.

Dziś w nocy może jeszcze jeden. Jutro raczej max 1. Od środy najpewniej wrócę do normalnego pisania.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro