30. Bardziej od burgerów kocham...
- Trzymam cię, dawaj - powiedział spokojnie Dean, trzymając rower, na którym siedział Sam.
Rower był ustawiony na rolce, obok ściany domu. Młodszy z braci uznał, że to nie może być takie ciężkie, więc Dean zaproponował, aby Sam spróbował utrzymać na tym równowagę.
- Jak sobie coś na tym połamię... - wymamrotał Sam.
- Sammy, sam tego chciałeś. Po prostu zacznij kręcić, asekuruję cię.
- Nie, ja się wycofuje, to jest przerażające, chcę zejść.
Dean zaśmiał się cicho, pomógł bratu zsiąść, odstawił rower i wziął od Casa swoje piwo, po czym pocałował chłopaka w czoło - to było wszystko, na co do tej pory się odważył - wciąż dziwnie było mu demonstrować uczucia względem Casa przy innych. O dziwo, piwo pomagało, aby się rozluźniał i nie był już taki spięty.
- Naprawdę uroczo razem wyglądacie - stwierdził Gabriel.
Dean wywrócił oczami.
- Grabisz sobie, Gabe.
Chłopak zaśmiał się i upił piwa.
- Sam - zaczął Cas, a młodszy Winchester spojrzał na chłopaka pytająco, pokazując, że może kontynuować. - Czemu jesteś w ostatniej klasie, a nie już w college'u? Jesteś rok starszy ode mnie.
- Moja wina - odparł Gabriel.
- Raczej moja i mojej nieśmiałości - westchnął Sam. - Gabriel mi się podobał, ale bałem się do niego podejść. Zastanawiałem się co zrobić i kompletnie zawaliłem egzaminy, bo myślałem tylko o tym, więc kompletnie nie miałem w głowie nauki. W końcu stwierdziłem, że zbiorę się w sobie, zagadam do Gabriela, zaprosiłem go na randkę i od tego czasu jesteśmy razem. Ale moje oceny były tak beznadziejne, że wolałem powtarzać klasę niż próbować iść z nimi na studia. A że Gabe jest rok młodszy i dzięki temu mamy razem lekcje, uznałem za spory plus całej sytuacji.
- Ojciec prawie go zabił jak powiedział, że powtarza klasę - wtrącił Dean.
- Ale miesiąc później się uspokoił i nawet się dogadywaliśmy - westchnął Sam.
- Do Świąt.
- Do Świąt - potwierdził smutno chłopak.
- Odzywał się w ogóle do kogokolwiek po całej sprawie z Adamem? - spytała Charlie.
- Nie - odparła Mary. - Nawet nie wiem, gdzie teraz mieszka.
- Wróci za rok z czwartym synem, z którego może będzie wreszcie zadowolony - burknął Gabriel.
- Gabe... - zwrócił mu uwagę Sam.
- To brzmi chamsko, ale obawiam się, że to nie jest takie nierealne - odparł Dean. - Wyobraźcie sobie co będzie jak kiedyś się dowie o mojej orientacji.
- Zabije nas obu - westchnął Sam.
Dean wzruszył ramionami i upił piwa.
- Zmieńmy temat - zaproponował Cas, widząc, że atmosfera nie jest najlepsza.
- Tylko nie polityka - powiedział błagalnie Chuck.
- Wy coś cicho siedzie - stwierdził Dean, wskazując na Charlie i Jo.
Dziewczyny spojrzały po sobie.
- Nie chcemy wam się mieszać w dyskusje rodzinne - stwierdziła Charlie.
- Auć - odparł Dean, łapiąc się za serce. - Coś tutaj pękło. Jesteś dla mnie jak rodzina, Charls.
Charlie spojrzała na niego wywracając oczami.
- Przecież wiesz, że cię kocham.
Dean parsknął i poczochrał włosy Charlie, wiedząc ja to się skończy, dlatego wcisnął Casowi swoje piwo w momencie, w którym dziewczyna wstała z ogrodowej kanapy, aby ruszyć za nim i go gonić.
Zasada numer jeden: nie czochrać włosów Charlie.
Cas pokręcił rozbawiony głową, zerkając za swoim chłopakiem. Dean czasem był strasznym dzieciakiem.
Patrzył jak się ganiają, śmiejąc się przy tym i nie potrafił się nie uśmiechać. Chciałby zachować taki widok na zawsze - widok szczęśliwego Deana. Nie chciał, aby to się kiedykolwiek zmieniało. I chciał być u jego boku, gdy będzie szczęśliwy. Chciał dopilnować, by taki był.
Po chwili Dean wrócił do niego i schował się za nim.
- Kochanie, chroń mnie - powiedział, kuląc się za Casem.
Novak nie miał pojęcia, co ma robić. Widział biegnącą na niego Charlie i po prostu wyciągnął przed siebie ręce, próbując się chronić. A Deana przy okazji.
- Okej... - Charlie podeszła do zdezorientowanego Casa i po prostu go przytuliła, kończąc tym wygłupy. - Też cię lubię, Cas.
Dean cofnął się o dwa kroki i spojrzał na nich z uśmiechem. Takie zakończenia takich sytuacji bardzo mu się podobały.
Cieszyło go to, że Cas i Charlie się dogadywali. Obok Adama byli najważniejszymi osobami, które miał przy sobie przez większość roku. Mamę i Sama widział stosunkowo rzadko.
- Dean, grill się pali - rzucił Chuck.
Tak naprawdę grill się nie palił, a jedynie unosił się z niego nieco gęstszy dym niż do tej pory, co Winchester szybko opanował, dzięki czemu chwilę później wszyscy mogli cieszyć się z grillowanego mięsa.
- Tylko nie mówcie Benny'emu, że to jedliśmy - poprosił Dean, nakładając wszystkim po kolei to, co chcieli. Od boczku, przez bekon, kiełbasę i inne kawałki mięsa, aż po chleb.
- Właściwie o co chodzi z tym niejedzeniem mięsa? - spytał Gabriel.
- Zakwasza mięśnie - odparł Dean. - To przede wszystkim.
- Czym zastępujecie białko zwierzęce? - spytał Chuck. - Bo ono jednak jest potrzebne.
- Fasola, soczewica, migdały, sezam, amarantus... i tutaj regionalnie wodorosty.
- Wodorosty?! - spytał zszokowany Gabriel.
- Uwierz, że też byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, ile mają właściwości.
- I dajesz radę tak trzymać tę dietę? - spytała zaskoczona Jo.
- Staram się, ale to zbyt męczące i w sumie ściśle trzymam się tylko w głównej dla mnie części sezonu i przy ważniejszych startach.
- Czyli?
- Od marca do końca lipca. Od sierpnia do lutego mam wolne.
- Rok temu po Tour de France zaciągnął mnie do burgerowni w Paryżu - rzuciła Charlie.
- Rezygnacja z regularnego jedzenia burgerów to moje największe poświęcenie dla tego sportu - stwierdził poważnym tonem.
- Burgery to jego największa miłość - zaśmiał się Sam.
- Nieprawda - zaprotestował Dean. - Bardziej od burgerów kocham... - zaczął, obejmując Casa ramieniem (swoją drogą, kolejny duży krok ze swobodą okazywania uczuć przy innych). - Casa i Impalę.
- Bardziej kochasz mnie czy auto? - spytał Cas.
Dean udał, że się zamyśla.
- Ciężki wybór... Dziecinka jest ze mną dłużej, ale... chyba jednak ciebie - odparł, muskając jego usta.
- Awwww - skomentowała sytuację rozczulona tym Charlie.
- Dziwnie widzieć cię z kimś tak na poważnie - stwierdziła Jo.
- Wiem, długo byłem sam - westchnął Dean. - Ale już nie chcę. I naprawdę żałuję, że wciąż żyjemy w takim świecie i nie mogę powiedzieć całemu światu tego, jak bardzo jestem wreszcie szczęśliwy.
- Może w przeciągu kilku lat to się zmieni - zasugerował Chuck. - Świat wciąż się zmienia, może za kilka lat będziecie mogli powiedzieć o tym, że jesteście razem.
Dean pokręcił głową.
- Wątpię. Chyba jedyny sport, w którym otwarcie akceptuje się gejów i bi, to futbol amerykański, ale nie wiem jak to wygląda od środka. Większość sportowców po coming oucie kończy karierę. A kolarstwo to jedna z najbardziej konserwatywnych dyscyplin. Może za dwadzieścia-trzydzieści lat coś się zmieni, ale dla nas będzie to już za późno.
Chuck spojrzał na nich smutno i chociaż nie chciał w to wierzyć, wiedział, że Dean prawdopodobnie ma rację - że będą musieli ukrywać to, co jest między nimi, aż do końca kariery. I to było coś, co bardzo go bolało - chciał dla nich dobrze, chciał, żeby byli szczęśliwi. Ukrywanie się zdecydowanie w tym nie pomagało.
N/A
Taki krótki rozdział.
Dziś w nocy może jeszcze jeden. Jutro raczej max 1. Od środy najpewniej wrócę do normalnego pisania.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro