27. Chcę dać nam szansę
Deana obudził telefon. Pierwszym co poczuł, był potworny ból głowy. Ile on wczoraj tak dokładniej wypił?
I lepsze pytanie - gdzie on do cholery był?! Kompletnie nie kojarzył tego miejsca.
Kolejne pytanie - czemu leżeli z Casem na jednym łóżku?
I jeszcze lepsze pytanie - czemu Cas robił za jego przynajmniej półnagą poduszkę i go obejmował?!
Potem zaczął sobie wszystko przypominać: poszli na imprezę, pokłócili się, Cas chciał wracać do Pontiac, on go zatrzymał, wyznał co czuje, Cas go pocałował, wrócili na imprezę, a właściwie zmienili imprezę, bo poszli do innego klubu... A potem czarna dziura i nic więcej.
Rozejrzał się po pokoju. To musiał być jakiś hotel.
Telefon... - przypomniał sobie i wykręcił się z uścisku Casa, budząc go przy tym (aż dziwne, że nie obudził go donośny dzwonek telefonu) i odebrał, nie patrząc nawet na to, kto dzwoni.
- Halo?
- Zamierzasz się tłumaczyć z tego, co pisałeś w nocy na Twitterze?! - warknął do słuchawki Crowley. A więc to on dzwonił...
Dean odsunął telefon od ucha, bo Crowley był za głośno, a słuchanie krzyków podczas kaca nie było zbyt przyjemne.
- Co ja niby pisałem? - spytał Dean, ziewając. Chciał spać.
- Kto to? - spytał zaspany Cas.
- Crowley - odpowiedział cicho Dean. - Wejdź na mojego Twittera - dodał prosząc.
- To ty kurwa nie wiesz co ty pisałeś?!
- Szefie, ja nawet nie wiem gdzie jestem i jak się tu znalazłem - wypalił Dean.
- Ty skończony kretynie! - warknął Crowley. - Novak jest z tobą?
- Tak - odpowiedział niepewnie Dean.
- To przekaż kretynie, temu drugiemu kretynowi, że obaj jesteście zawieszeni na miesiąc.
- Do którego dokładnie?
- Dwadzieścia pięć dni według kontraktu. Czyli do dziewiątego.
- Czyli do Nicei. I fajnie. Dobranoc, szefie - odparł, po czym się rozłączył i dopiero teraz zobaczył, ile ma powiadomień z Twittera i Messengera. - O ja pierdolę...
Pierwsze co, to wszedł w Messengera. Pierwsza od góry była Charlie, więc otworzył chat.
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 22:49: Jesteś pijany?
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 22:50: PRZESTAŃ DODAWAĆ TE ZDJĘCIA NA INSTA, DO CHOLERY! Nie nadążam usuwać. I tak Ci dupę ratuję
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 22:52: Okej, zmieniam Ci hasło do Instagrama. Odezwij się po nowe jak wytrzeźwiejesz
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 23:27: DEAN, WYJDŹ Z TWITTERA!!!!!!!!!!!!
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 23:28: Nie mam Twojego hasła do Twittera, nie mogę tego usuwać. Dean od cholery, Ty kretynie zidiociały
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 23:31: WAM OBU TRZEBA ZABRAĆ TELEFONY?!
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 23:31: Chwała Casowi za brak Instagrama, bo jakby on wrzucał takie zdjęcia jak Ty, to by było po Was
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 23:32: Dean, co tam się tak właściwie dzieje?! Melanż Was poniósł?
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 23:49: Okej, chyba się uspokoiliście, ale nadal ode mnie nie wyświetlasz i zaczynam się martwić
Ruda Siostrzyczka ❤️ o 00:01: Odezwij się jak się obudzisz. Musimy pogadać
Dean westchnął i odpisał:
Tak, byłem pijany, wybacz... daj znać, jak się obudzisz to zadzwonię, nie chcę Cię obudzić. I dziękuję za pomoc z Instagramem. Nie wiem co tam było, ale domyślam się, że coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. Dzięki raz jeszcze
- Eeee... Dean? - zaczął niepewnie Cas, który od telefonu Crowleya w ciszy przeglądał ich nocne wpisy na Twitterze.
- Co jest?
- Ktoś zdążył zrobić screena jednego ze zdjęć na twoim Instagramie i chyba mamy przejebane - powiedział nieco przestraszony Cas, pokazując mu screen, na którym było zdjęcie, jak Dean całuje Casa w głowę z podpisem "Moje kochanie 😍".
- Kurwa - zaklął Winchester, przejeżdżając dłonią po twarzy.
Ogarnij się Dean, nie jest aż tak źle.
- Co teraz? - spytał Cas.
- To nie wyglada najgorzej. Nie całujemy się tu. Wracam do mnie, ogarniemy się i zrobię relację na żywo na Instagramie. Wciśniemy kit, że to były głupie żarty.
- Myślisz, że to kupią?
- Łatwiej będzie im uwierzyć w to, niż w to, że jesteśmy razem. Co by nie było, Cas.
- Która w ogóle jest godzina?
- Chyba coś koło południa. Dlatego musimy się zmywać, bo nam naliczą drugą dobę hotelową.
- Czyli w Stanach jest środek nocy?
- Teraz tak. Dlatego na spokojnie, mamy kilka godzin, aby przemyśleć, co mówić.
- To idziemy?
- Tak, tylko się ubierzmy - odparł, bo przecież spali w samych bokserkach.
Wymeldowali się z hotelu i ruszyli w stronę willi Deana. Po drodze Winchester nadrobił pozostałe wiadomości: od Sama, Gabriela i Adama, pytające czy się upił i czy są już z Casem parą i kilka wiadomości od innych chłopaków z ekipy, z żartami, że chyba dobrze się bawią.
Cóż, jeśli ekipa potraktowała to jako żart, to reszta świata też powinna.
Wzięli prysznic (oczywiście pojedynczo), zjedli skromne śniadanie i usiedli razem w salonie. Przez moment panowała niezręczna cisza.
- Dean, co w końcu jest między nami? - spytał wreszcie Cas, przerywając ciszę. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi, czy kimś więcej? Pytam, bo nie wiem jak cię traktować.
- Ty mi powiedz, Cas - odparł Dean. - Ty już przechodziłeś ukrywanie się z Jimmym. Dasz radę zrobić to po raz drugi?
Novak spojrzał poważnie na Deana.
- Jeśli o mnie chodzi, słyszałeś mnie wczoraj. Mam gdzieś kto się dowie. Jeśli to zakończy moją karierę, trudno. Kocham cię, Dean i nie chcę z ciebie rezygnować tylko przez strach, którego nie powinno tu być. W czym jesteśmy gorsi od hetero, że nie możemy się ujawnić? Ale nie wiem jak z tobą. Ty masz więcej do stracenia. Twój wybór. Cokolwiek wybierzesz, zrozumiem.
Dean przymknął oczy. Czy się bał? Jasne, że się bał - mógł stracić wszystko. Ale kiedy otworzył oczy i spojrzał na tego chłopaka... nie potrafił mu powiedzieć, że nie jest dla niego na tyle ważny, aby odważył się dla niego zaryzykować. Przecież to on pierwszy wyznał co czuje. A Cas był gotów zaryzykować wszystko, byleby z nim być. Chciał tego - chciał być z Casem. Po chwili uśmiechnął się lekko.
- Chcę dać nam szansę - powiedział, po czym przekręcił się tak, aby wtulić w Casa. Novak momentalnie go objął.
Dean lubił być blisko niego - to go uspokajało.
Cas wpatrywał się w niego z uśmiechem i natychmiast wykorzystał szansę, że Dean jest bliżej, aby go pocałować. Winchester bez zawahania odwzajemnił pocałunek, lekko się przez niego uśmiechając. Chyba do końca życia będzie wdzięczny Crowleyowi za to, że na siłę wcisnął ich do jednego pokoju. Był pewien, że gdyby nie to, wciąż byliby wrogami.
- Kocham cię - powiedział z uśmiechem Dean, kiedy przerwali pocałunek.
- Ja ciebie też - odpowiedział Cas, szeroko się uśmiechając.
- Wiem - odparł Dean, muskając ustami jego dłoń. - Obiecuję, że nigdy cię nie skrzywdzę.
- Ja ciebie też nie - zapewnił Cas, patrząc na niego z uśmiechem. To było jak sen. Jak piękny sen. - Wiesz, że musimy ustalić co dalej? Komu mówimy? Jak się zachowujemy?
- Publicznie zachowujemy się jak przyjaciele, to oczywiste. A jeśli chodzi o mówienie to myślę, że przede wszystkim rodzice - zaczął Dean. - Musimy powiedzieć twoim rodzicom i mojej mamie. Oprócz tego Sam i Adam, bo to moi bracia. No i Charlie.
- A Garth i Crowley?
- Garth może. Obawiam się, że Crowley to za duże ryzyko. Pamiętasz, jak zareagował na ciebie.
- Kazał mi wyjść, ale nie wyrzucił mnie, ani nie dyskryminował później. Nie wiem, mam wrażenie, że powinien wiedzieć o takich sprawach. Może pomógłby nam wtedy z jakimiś wyciekami...
- Za tydzień w piątek i sobotę rano będzie w Vence, bo tam jest start wyścigu, który jedzie drużyna. To dwadzieścia-parę kilometrów stąd, pół godziny drogi autem. Mniej niż godzina drogi rowerem. Możemy się przejechać i z nim porozmawiać, jeśli chcesz.
- Nie musimy mu mówić, jeśli się tego boisz.
- Jeśli powiemy mu, że jesteśmy razem, będzie miał pewność, że zostanę w drużynie, więc to może nam nawet pomóc. Bo czym mu szkodzimy? Obiecamy dyskrecję i zero alkoholu, aby nie było powtórki z dzisiejszej nocy. W zamian poprosimy jedynie o jak najwięcej startów razem i wspólne pokoje. No i poprosimy o to, aby to zostało między nim i nami, nie chcę, aby cała drużyna wiedziała, bo chłopaki mogą różnie zareagować i bałbym się, że któryś z nich się wygada.
- Może poczekajmy z tym do naszego kolejnego startu? - zasugerował Cas. - To wciąż świeże. Poczekajmy aż będziemy pewni, że to się zaraz zakończy, tak szybo jak się zaczęło.
Dean skinął głową.
- Więc poczekajmy - zgodził się, wtulając głowę w tors Casa. - Czemu ty jesteś taki wygodny? Zostań moją poduszką na zawsze.
Cas zaśmiał się cicho.
- Mogę zostać twoją poduszkę - zgodził się żartobliwie i zaczął gładzić Deana po ramieniu.
Nie potrafił uwierzyć w to, że naprawdę są razem. Gdyby pół roku temu ktoś mu powiedział, że tak potoczy się jego historia, wyśmiałby go.
- Jesteś kochany - odparł Winchester, przymykając oczy. Chyba naprawdę wolał w związku chłopaka niż dziewczynę. Pytanie tylko jak będzie w łóżku. Ale do tego zostało jeszcze trochę czasu. Pierwszy raz w historii swoich związków, nie chciał się śpieszyć z seksem. Chciał, aby to nadeszło w odpowiedniej chwili i było dla nich obu wyjątkowe.
- A ty uroczy.
- Nie jestem uroczy - oburzył się Dean.
- Jak to nie?
- Cas, wkraczasz na niebezpieczną granicę - ostrzegł żartobliwie Dean.
- Dla mnie jesteś uroczy.
- I tylko dla ciebie.
- To dobrze.
- Tak?
- Tak, bo nie muszę być o ciebie zazdrosny.
Winchester zaśmiał się na to. I jak tu go nie kochać?
N/A
No i oficjalnie mamy Destiela. Kto się cieszy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro