Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Walentynki

Pierwsze dni we Francji pomogły im opracować idealną rutynę - wstawanie o dziesiątej i stopniowo codziennie kilka-kilkanaście minut wcześniej, aby przyzwyczaić się do innej strefy czasowej, rozruch w postaci pół godzinnej przejażdżki, w trakcie której zahaczali o sklep, potem śniadanie, niespełna dwie godziny czasu dla siebie (które Cas wykorzystywał przede wzystkim na naukę), trening, prysznic, rozciąganie, rolowanie, dbanie o regenerację, obiadokolacja (Cas znowu się uczył w czasie gdy Dean ją przygotowywał) i wspólne wieczory, podczas których oglądali filmy lub grali na konsoli.

Oczywiście trenować nie można codziennie, więc Dean wykonał następującą rozpiskę:

Poniedziałek: 3 godzinny przejażdżki

Wtorek: 5 godzin średnim tempem po górach z przerwą na kawę i ciasto

Środa: 2,5 godziny przejażdżki

Czwartek: 6 godzin spokojnej jazdy po górach z przerwą na kawę i ciasto

Piątek: 3 godziny mocno po górach

Sobota: 1,5 godziny przejażdżka

Niedziela: odpoczynek

I tego postanowili się trzymać.

Przez ten czas poznali się dużo lepiej niż przez cały wyjazd klubowy i coraz lepiej się dogadywali, zbliżali się do siebie.

Dean starał zachowywać się wobec Casa normalnie, jak do przyjaciela, a z kolei Cas z każdym dniem coraz bardziej przekonywał się, co do Deana i tego, że mogliby do siebie pasować jako para.

Walentynki wypadały w tym roku w czwartek, ale to nie przeszkadzało Deanowi, aby zrobić najbardziej gejowską rzecz, na jaką do tej pory się odważył.

- Dobra, przebieramy się i idziemy na imprezę do lokalnego gej klubu, ruchy - postanowił Winchester, kiedy nadszedł czas na ich wspólny wieczór.

- Czy jutro czasem nie mamy ciężkiego treningi? - spytał Cas.

- Zrobimy wyjątek - odparł Dean. - To walentynki. Ruszaj się.

- No dobra.

Dean nie wysilił sie zbytnio, wkładając jeansy, czarną koszulkę i czarno-czerwoną flanelę.

Cas natomiast ubrał czarne spodnie i granatową koszulę, która podkreślała kolor jego oczu. Dodatkowo postawił włosy na żel.

Winchester zamarł na moment. Cholerny, przystojny dzieciak...

- Aż tak źle? - zapytał przestraszony Cas, bojąc się, że źle się ubrał.

- Nie - odparł od razu Dean, próbując się otrząsnąć. - Wyglądasz cholernie dobrze - odparł, przygryzając wargę.

Novak rozumiał co się dzieje - Winchester dobrałby się do niego gdyby mógł. Co go powstrzymywało? Przyzwoitość? Czemu nie mógł do niego podejść, pocałować i przelecieć na tym cholernym blacie kuchennym tu i teraz?

- Ty też - powiedział z lekkim uśmiechem Cas.

- Świetnie, to idziemy?

W Nicei było sporo klubów dla gejów, więc Dean zrobił wcześniej research i wybrał ten, który nie wyglądał na zdjęciach jak jakiś zapyziały burdel i w którym nie bałby się zostawić Casa samego - Club Le 7.

Miał szczerą nadzieję, że Cas kogoś znajdzie i mu to pomoże. Jasne - chciałby być tym kimś, ale wątpił, aby Novak widział w nim kogoś więcej, więc nie miał zamiaru się narzucać.

Poszli tam pieszo, aby mogli trochę wypić - Cas miał skończone osiemnaście lat, a to oznaczało, że prawnie mógł tu pić. Cóz, jutro najpewniej obudzą się z ostrym kacem, ale raz się żyje.

W klubie było trochę osób, ale nie było jakiegoś tłumu, co cieszyło Deana, bo ciężko będzie zgubić się w tym tłumie.

Zamówił im po drinku na dobry początek.

- Drinki też mi stawiasz? - spytał Cas, unosząc brwi.

- W zamian za to, że dasz się namówić na jeden taniec - odparł z uśmiechem Winchester.

Dean chciał z nim tańczyć?! Postanowił nie dać niczego po sobie poznać.

- W sumie to czemu nie - zgodził się.

Wypili więc drinka i ruszyli na parkiet, tańcząc do, o ironio, DJ Got Us Fallin' In Love. Dean zaśmiał się w myślach na ten dobór piosenki.

Cóż, był zakochany pierwszy raz od blisko trzech lat, kiedy to zerwali z Lisą. Nigdy nie sądził, że zakocha się w kimś takim, jak Cas. Ba, nigdy nie przypuszczał, że na serio zakocha się w jakimś chłopaku. A teraz miał go tu przed sobą - być może nawet miłość swojego życia, ale bał mu się wyznać tego, co czuje. Nigdy nie czuł się tak onieśmielony jak przy Casie, jeśli chodzi o uczucia. Bał się wyznać mu, co czuje, a nigdy tak nie miał. Co ten chłopak z nim robił?

Kiedy tańczyli razem, Dean naprawdę nie chciał nigdy go stracić. Chciał zatrzymać go przy sobie na zawsze. Kiedy czuł oddech Casa na swojej szyi, to było tak, jakby poza nimi nie było żadnego świata - jakby zostali już tylko oni.

Yeah baby tonight, the DJ got us falling in love again
So dance dance like it's the last last night
of your life life, gon' get you right...*

Cóż, jeśli to miałaby być ostatnia noc w życiu Deana, to zdecydowanie chciałby pocałować Casa podczas tańca.

I kiedy już zebrał się w sobie na odwagę, aby to zrobić, piosenka się skończyła i Novaka odciągnął jakiś inny chłopak.

Ktoś inny podszedł do Deana, ale ten odmówił tańca. Patrzył jak Cas tańczy z kimś innym i nagle poczuł się chorobliwie zazdrosny.

Nie chciał na to patrzeć. Nie mógł na to patrzeć. Ale nie chciał też odbierać Casowi dobrej zabawy i wyjść na gbura i ostatniego dupka.

Dlatego uznał, że najrozsądniejszym wyjściem będzie podejść do baru i schlać się w trupa, jak to miał w zwyczaju, gdy nie radził sobie z własnymi emocjami.

Cas widział, że Dean gdzieś zniknął, ale uznał, że pewnie też tańczy z kimś innym. Dopiero po blisko godzinie, gdy zaczął się za nim rozglądać, nieco zmartwiony tym, że nie widział go nigdzie na parkiecie, mimo, że się przemieszczał ile mógł, zauważył go przy barze kończącego kolejnego drinka.

Nagle poczuł się winny. On dobrze się bawił, a Dean siedział tu sam.

Przysiadł się obok.

- Chyba nie bawisz się zbyt dobrze? - spytał Cas.

Dean zerknął na niego, po czym odwrócił wzrok i zaśmiał się cicho. Był żałosny...

- Przynajmniej ty dobrze się bawisz - odparł. - Wpadł ci ktoś w oko?

- Raczej nie. Francuzi chyba nie bardzo są w moim typie...

- Chcesz coś do picia?

- Za kolejny taniec? - spytał z uśmiechem, na co Dean westchnął. Nie chciał, aby Casowi było go żal.

- Wiesz co, chyba nie jestem w nastroju na taniec, ale postawię ci tego drinka. Co chcesz?

- Cokolwiek.

Dean zamówił dwa razy to samo, co pił cały wieczór, a gdy barman podał im drinki, Cas spojrzał na Deana poważnie.

- A teraz mów o co chodzi - poprosił Novak.

Dean parsknął.

- Nie muszę ci się spowiadać z moich problemów.

Cas zrozumiał, co się dzieje. Charlie go przed tym ostrzegała - jeśli Dean zaangażuje się za mocno, zacznie go odpychać. I właśnie zaczynał to robić. Może wynikało to z tego, że już nie radził sobie z tłumieniem w sobie tego, co czuje? Cholera, poczuł się jak ostatni dupek. Nie powinien tańczyć z innymi, wiedząc, co Dean czuje.

- Dean, nie rób tego - poprosił, kładąc dłoń na kolanie Winchestera.

Dean spojrzał na niego zimnym wyrazem twarzy.

- Co ja robię?

- Odpychasz mnie.

Winchester znowu parsknął.

- Cholerny dzieciak... - wymamrotał pod nosem.

- Dean? - spytał przestraszony Cas, zabierając rękę. Nie chciał stracić tego, co już było między nimi. Nie wiedział co robić, jak się zachować, jak reagować na to, co robił Winchester. - Przyjaźnimy się, tak? Możesz na mnie liczyć. Powiedz, co się dzieje.

- Skąd wiesz, że się przyjaźnimy? - spytał ostro Dean. - Może wciąż cię nienawidzę, tylko udaję? Skąd wiesz, że jutro nie pójdę do gazet ogłaszając wszystkim, że jeden z najlepszych kolarzy młodego pokolenia to gej, co?

Cas spojrzał na niego niedowierzająco i pokręcił głową.

- Nie jesteś taki - powiedział cicho.

- Skąd wiesz, jaki jestem? Prawie mnie nie znasz...

- Jeśli chcesz, żebym wyjechał i wrócił do Pontiac to mi to powiedz - powiedział nieco przyostro Cas, ale miał dość. Nie mógł patrzeć na niego w takim stanie. Jeśli tak to się miało zakończyć, jeśli tego Dean chciał, niech tak się zakończy. - I nie obchodzi mnie komu o mnie powiesz. Jak dla mnie możesz to oznajmić nawet i całemu światu, pokażesz tylko jakim dupkiem jesteś.

- A więc jednak masz mnie za dupka - parsknął Winchester. - Super. Widocznie naprawdę mam pecha do tych, na których mi zależy...

- Daj klucze do willi - powiedział ostro Cas, wyciągając dłoń w stronę Winchestera. - Spakuję się i zostawię klucz w skrzynce. Zniknę, zanim zdążysz wrócić. Jutro wyślę wypowiedzenie do Crowleya, więcej mnie nie zobaczysz.

Dean spojrzał na Casa wściekłym wzrokiem i niemal rzucił w niego tym cholernym kluczem.

- Ma cię nie być za godzinę - niemal krzyknął.

Novak nie potrafił uwierzyć w to, co właśnie się dzieje. Naprawdę go wyrzucił?

- Pierdol się, wiesz?! - wrzasnął Cas. - Jesteś dupkiem i nikim więcej, Winchester! Jesteś nikim!

Po tych słowach wybiegł z klubu, starając się jak najdłużej ukrywać łzy.

Sporo osób spojrzało w stronę Deana, który wypił kolejne trzy drinki na raz, aby zagłuszyć myśli, które kazały mu biec za tym dzieciakiem. Nie mógł za nim pobiec. Nie nadawał się dla niego. A może tylko to sobie wmawiał?

Cas dobiegł do willi i od razu zaczął zbierać swoje rzeczy. Kiedy się pakował, zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i zobaczył na nim imię Deana. Jakaś jego część miała ochotę odrzucić połączenie, ale przyzwoitość kazała mu odebrać.

- Czego kurwa znowu chcesz?

- Wróć tu, proszę.

- Co kurwa?!

- Nie chciałem tak zareagować, proszę...

- Mam to gdzieś. Jeśli próbujesz mnie zatrzymać, to ci się nie uda. Podjąłem decyzję, Dean. Wyjeżdżam. A teraz żegnaj.

- Nie! Czeka... - nie dokończył, bo Cas się rozłączył.

Winchester poczuł nagły przypływ adrenaliny. Cholera, musiał go zatrzymać.

Natychmiast uregulował rachunek i rzucił się biegiem do pierwszej lepszej taksówki, wrzeszcząc kierowcy adres. Zapłacił kilkukrotność wartości kursu, ale miał tylko banknot o nominale stu euro, a nie chciał czekać, aż taksówkarz wyda resztę, więc powiedział, że reszty nie trzeba i ruszył biegiem w stronę willi, która, dzięki Bogu, była jeszcze otwarta.

Zastał Casa akurat, gdy ten miał już wychodzić. Novak próbował go ominąć, bez żadnego słowa, ale Dean nie zamieszał teraz przegrać i chwycił go za ramię.

- Nie odchodź - powiedział błagalnie.

Cas spojrzał na niego wściekły i zraniony.

- Dopiero co sam kazałeś mi spierdalać - zauważył.

- Przepraszam za to, Cas - powiedział błagalnie, niemal płacząc. - Nigdy nie chciałem cię zranić. Pogubiłem się w tym wszystkim, przepraszam...

- W czym się niby kurwa pomyliłeś!? - warknął Cas. - Jesteś nieogarniętym emocjonalnie dzieciakiem, Dean! Mnie wyzywasz od dzieciaków, a sam nie jesteś lepszy! Miej za grosz szacunku i mnie przepuść!

- Wybacz, Cas, ale nie mogę tego zrobić - powiedział stanowczo Dean, w środku był jednak kompletnie złamany. Wiedział, że jeśli Cas odejdzie, będzie po nim. Nie poradzi sobie z tym.

- Czemu nie? - spytał Cas, załamany tą całą sytuacją.

- Bo cię kocham - wypalił Dean.

Nie chciał tego mówić, ale wiedział, że to jego jedyna szansa, aby zatrzymać Casa, który w tym momencie najzwyczajniej w świecie zamarł, bo nie spodziewał się, że Dean faktycznie to powie.

- C-co? - spytał niedowierzając.

- Kocham cię, Cas - powtórzył Dean. - Zakochałem się w tobie prawie na samym początku zgrupowania w Santa Barbara i dlatego zmieniłem zdanie. Chciałem cię nienawidzić, ale nie potrafiłem. Dopiero kiedy Jimmy z tobą zerwał, zrozumiałem co tak naprawdę czuję i przyrzekłem sobie, że nie pozwolę nigdy więcej cię skrzywdzić. A dzisiaj sam to zrobiłem, wiem. Ale Cas, proszę, wybacz mi. To dla mnie ciężkie, nigdy nie czułem nic do chłopaka, wiesz co się stanie z moją karierą, jeśli ktoś by się dowiedział... - odchylił głowę do tyłu. Naprawdę był żałosny.... - Dzisiaj w klubie? Po prostu byłem zazdrosny, bo tańczyłeś z innymi. Dlatego to wszystko, przepraszam.

Cas przejechał dłonią po twarzy. Czemu on musiał to utrudniać?!

- Charlie mówiła, że próbujesz odpychać ludzi, kiedy za mocno się zaangażujesz...

- To prawda - przyznał Dean. - Ja po prostu nie mogę cię stracić, Cas. Przy tobie jestem inny, lepszy. Wiem, że ty tego nie odwzajemniasz, bo jestem tylko żałosnym dupkiem, który nie potrafi nawet ogarnąć swoich własnych emocji, ale...

Cas nie dał mu dokończyć i najzwyczajniej w świecie uciszył go pocałunkiem. Zaskoczyło to Deana, ale po chwili odwzajemnił pocałunek, obejmując Casa, nie chcąc go nigdy puszczać. Po chwili przerwali pocałunek, nie odsuwając się jednak od siebie.

- Co to było? - spytał Dean, zdobywając się na lekki uśmiech.

- Też cię kocham, Dean, ale bałem się, że pomyślisz, że traktuję cię jako zastępstwo za Jimmy'ego, jeśli powiem to teraz...

- Nigdy bym tak nie pomyślał - powiedział, muskając lekko ustami dłoń Casa. - Jesteś za dobry na to...

Novak uśmiechnął się lekko na ten gest i pogładził go lekko po policzku.

- Przepraszam, że nazwałem cię dupkiem.

- Przepraszam, że kazałem ci odejść. Wybacz mi, proszę.

- Wybaczam, Dean - odparł Cas, po czym przyciągnął go mocno do siebie. - Chodź tu, głupku.

Winchester wtulił głowę w szyję Casa i nie chciał, aby chłopak kiedykolwiek go puszczał. Nie wytrzymał od wszystkich emocji dzisiejszego wieczoru i zaczął po prostu płakać.

- Shhhh - powiedział uspokajająco Cas. - Już dobrze, zostanę tu. Ale mam jeden warunek.

- Jaki? - spytał Dean.

- Wróćmy na tą imprezę, albo znajdźmy jakąś inną i tym razem zabawmy się tak, jak należy. Razem.

Winchester uśmiechnął się przez łzy na te słowa i musnął delikatnie szyję Novaka.

- Podoba mi się ten pomysł - przyznał.

N/A

A w następnym rozdziale... konsekwencje ponowienia imprezy. Będzie się działo!

*Usher ft. Pitbull - DJ Got Us Fallin' In Love

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro