Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Tour de San Luis: Etap 1

Słowniczek:
Rozruch - poranny trening trwający od 15 minut do 1h, który ma na celu pobudzenie organizmu. Robi się go na niskim obciążeniu (coś jak lekka przejażdżka) i na głodniaka - śniadanie je się później.

Rolka (inaczej trenażer rolkowy) - urządzenie treningowe służące do rozgrzewki i treningu stacjonarnego. W przeciwieństwie do tradycyjnego trenażera (o nim za kilka rozdziałów), tutaj kluczową rolę odgrywa balans ciałem. Jeśli ktoś nie umie dobrze panować nad rowerem i/lub nie ma pewności swojego ciała to nie polecam z tego korzystać, bo można sobie zrobić krzywdę.
Jazda na rolce wyglada tak:

[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]

Atak - mocne przyśpieszenie, które ma na celu stworzenie ucieczki (w zależności od sytuacji jedno lub kilkuosobowej).

Ucieczka (inaczej odjazd) - zawodnik lub grupa jadąca z przewagą nad grupą zasadniczą. Pojawia się na praktycznie każdym etapie i wyścigu jednodniowym, rzadko jednak ma szansę powodzenia (szczególnie na płaskich odcinkach). Zazwyczaj składa się ze słabszych zawodników, których celem jest wypromować sponsorów ekipy (ucieczka jest często pokazywana w relacjach telewizyjnych, a potem gazetach).

Peleton - grupa zasadnicza, w której jedzie zdecydowana większość stawki.

Jechać jak cień na kole - cały czas jechać w kilku-kilkudziesięciocentymetrowej odległości za jednym, konkretnym zawodnikiem.

*******

Osiemnasty stycznia wiązał się dla Deana z jednym - pierwszy dzień wyścigowy w nowym sezonie.

Niespełna trzy tygodnie w Santa Barbara i kilka dni w San Luis - to miało go przygotować do pierwszego wyścigu. Czuł się przygotowany. Fizycznie i psychicznie (w tym drugim zdecydowanie pomógł mu Garth).

Pierwszy start oznaczał powrót do rutyny: pobudka o szóstej, półgodzinny rozruch na rolce, białko, rozciąganie i rolowanie, prysznic, śniadanie, pakowanie, podróż na start etapu, podpisanie listy startowej, rozgrzewka, wyścig, kolejne białko, prysznic, podróż do hotelu, obiad, masaż, sen. I tak dzień w dzień przez kolejnych siedem dni...

- Jedynka. Winchester - Crowley podał Deanowi jego numer startowy z numerem „1", oznaczającym zwycięzcę zeszłorocznej edycji. - W przyszłym roku też liczę na ten numer - dodał, dając Deanowi jasno do zrozumienia, jakie ma wobec niego oczekiwania.

- Jasne. Zero presji - mruknął pod nosem Winchester.

- Dalej alfabetycznie... Dwa... - zerknął do notatek, żeby się nie pomylić. - Ketch - Arthur odebrał numer. - Trzy... Kline - Crowley podał numer Jackowi. - Cztery... Lopez - Esteban, jedyny zagraniczny zawodnik w składzie drużyny na ten wyścig, również odebrał swój numer. - Pięć... Milligan i sześć Novak.

Adam i Cas odebrali swoje numery, po czym cała drużyna spojrzała wyczekująco na Crowleya.

- Niespodzianki nie ma. Jedziemy na Deana, Cas stara się trzymać go jak najdłużej i ewentualnie pomagać w końcówce, a reszta pracuje. Jack jest sprinterem, więc to on walczy na dzisiejszym etapie. Jeśli więc chodzi o dzisiaj. Dean i Cas, wy jedźcie spokojnie. Adam i Esteban tak samo, ale w końcówce możecie wychodzić na zmiany, żeby sprawdzić jak się czujecie na czele przed jutrem. Arthur pilnuje Jacka i wyprowadza go na finisz. W razie jakichkolwiek problemów, od czegoś macie słuchawki. Jak się dowiem, że któryś je wyjął i odstawił samowolkę, to odsyłam do domu. Przyjechaliśmy tu przypomnieć sobie o dyscyplinie i wygrać, jak przed rokiem. Dostaliśmy dziką kartę na Tour, więc pokażmy, że będziemy w stanie tam walczyć. Taktykę na jutro omówimy po etapie. Jeśli chodzi o autobus to Charlie powie wam za metą, gdzie on stoi. Jakieś pytania?

Castiel nieśmiało uniósł rękę do góry.

- Tak, Novak?

- Jak używa się tych słuchawek? Jest jakiś mikrofon czy jak?

Crowley miał ochotę się załamać. Nigdy więcej zawodników bez doświadczenia...

- Winchester, bądź tak miły i wytłumacz młodszemu koledze jak to się obsługuje, dobrze? - poprosił nieco zirytowany. - Jeszcze jakieś pytania?

Zawodnicy spojrzeli po sobie, ale nikt o nic nie zapytał.

- Wyśmienicie - odparł Crowley. - Za pół godziny widzę was w autobusie, w strojach, spakowanych i zmotywowanych. Ruchy, chłopcy.

Zawodnicy porozchodzili się do swoich pokoi, aby się spakować (chociaż większość zrobiła to wieczorem), przypiąć numery startowe do koszulek i się przebrać.

- Proponuję zaoszczędzić czas i o słuchawkach pogadamy w autobusie - zaproponował Dean.

- Jestem za - zgodził się Cas.

Obaj zajęli się tym, co mieli robić, a gdy wszystko było gotowe, ruszyli do autobusu.

Droga na start pierwszego etapu nie była długa - trwała może piętnaście minut, ale wystarczyła, aby Dean szczegółowo objaśnił Casowi działanie słuchawek, które naprawdę były banalne w obsłudze, ale z którymi chłopak do tej pory po prostu się jeszcze nie spotkał.

Ponieważ etap był stosunkowo łatwy i nie wymagał solidnej rozgrzewki, kolarze od razu wsiedli na rowery, aby zorientować się co gdzie jest.

Kilka minut później rozpoczęła się oficjalna prezentacja ekip przed etapem. Speaker wywoływał pojedynczo każdego zawodnika z drużyny, ten podpisał listę startową, a następnie wchodził na scenę, aż stanęła tam cała drużyna, postali chwilę, aby fotoreporterzy mogli zrobić zdjęcia i schodzili ze sceny, po czym to samo z kolejną drużyną.

Po podpisaniu listy startowej i prezentacji, Dean zarządził rozgrzewkę. Rozgrzewka Deana trwała pół godziny i generalnie była przejażdżką, która zawierała w sobie cztery krótkie przyspieszenia. Po rozgrzewce pojechali na start, aby ustawić się z przodu grupy.

Dla Casa było to coś nowego. Ścigał się wcześniej, ale ustawianie się w peletonie juniorskim wyglądało zupełnie inaczej - były przepychanki, wyzwiska jak ktoś nie chciał kogoś wpuścić, czasem dochodziło nawet do drobnych rękoczynów. A tutaj? Było spokojnie i kulturalnie. Nikt nie pchał się na siłę. Było cicho - niektórzy zawodnicy rozmawiali miedzy sobą, ale nie tworzyło to hałasu, w którym ledwie dało się cokolwiek usłyszeć.

Cas był najmłodszym startującym zawodnikiem. Drugim najmłodszym był o dwa lata starszy Kolumbijczyk. Novak jednak nie przejmował się tym, że tak właściwie to nie powinno go tu jeszcze być, a wręcz czuł, że to faktycznie jest jego miejsce. I z takim nastawieniem zamierzał przejechać ten wyścig.

Sędzia wystrzelił z pistoletu, co oznaczało start honorowy, czyli kilka kilometrów spokojnej jazdy za samochodem sędziowskim. W pewnym momencie samochód odjechał mocno do przodu i zaczęło się ściganie. Jak zwykle wielu zawodników próbowało swoich szans w ataku, jednak peleton nikogo nie odpuszczał.

Cas spojrzał na licznik, na którym pojawiła się prędkość przekraczające sześćdziesiąt kilometrów na godzinę. Prędkość ta nie spadała przez kolejne cztery kilometry, aż wreszcie peleton odpuścił czteroosobowy odjazd składający się głównie z nikomu tak właściwie nieznanych zawodników z Argentyny i Kolumbii.

Dalsza część etapu rozgrywała się spokojnie i standardowo - ucieczka zdobyła kilka minut przewagi, na czele pojawili się ekipy World Tourowe, aby dyktować tempo w celu kontrolowania przewagi ucieczki i chronić swoich sprinterów. Peleton równym i spokojnym tempem pokonywał kolejne kilometry.

Jak to bywa na pierwszych wyścigach w sezonie, nie zabrakło dość licznych kraks. Dean kazał Casowi jechać obok niego z przodu grupy, co pozwalało zmniejszyć ryzyko zaplątania się w zbiorową wywrotkę. Takiego szczęścia nie miał jednak Adam, który ucierpiał w trzeciej na etapie kraksie.

- Co z Adamem? - Po kilku minutach Dean zapytał Crowleya, wykorzystując słuchawkę.

- Otwarte złamanie barku, zabierają go do szpitala.

Dean zaklął. Już gdzieś miał to, że stracił pomocnika na kolejne etapy. Martwił się o Adama jako przyjaciela. Miał nadzieję, że lekarze dobrze się nim zajmą i niedługo wróci do treningów.

Niespełna osiem kilometrów przed metą peleton dogonił ucieczkę i do walki doszli sprinterzy. Dean wciąż trzymał się przodu grupy ze względów bezpieczeństwa, a Cas jechał jak cień na jego kole.

Arthur wyprowadził Jacka na czoło peletonu, dając mu idealną pozycję do finiszu. Niestety nie do końca poszło po ich myśli i Jack zajął dopiero trzecie miejsce.

Kiedy wszyscy weszli do autobusu, Crowley stanął na czele pojazdu i zadał pytanie, które ewidentnie świadczyło o tym, że z Adamem nie jest dobrze.

- Dzwonili ze szpitala i pilnie potrzebuję informacji czy któryś z was ma grupę krwi B Rh-.

Była to prawie najrzadsza grupa krwi na świecie, którą miało może dwa procent populacji, więc Crowley nie spodziewał się pozytywnej odpowiedzi, ale wtedy Dean uniósł rękę.

- Ja.

Crowley odetchnął z ulgą, bo naprawdę nie uśmiechało mu się biegać po autobusach innych ekip, aby prosić ich o przysługę. Gorzej, że Dean był liderem i to go osłabi. Cóż, najwyżej trzeba będzie zmienić taktykę.

- Oddasz krew Adamowi?

- Aż tak źle jest? - spytał przerażony Dean.

- A pytałbym o to, gdyby nie było?! Weź swoje rzeczy i jedziesz ze mną.

Dean zgarnął swój plecak z ciuchami na zmianę i biegiem ruszył za Crowleyem w stronę auta technicznego, którym ruszyli w stronę szpitala.

- Na pewno wolno mi oddać krew? - spytał Dean. - Sportowcom wytrzymałościowym podobno nie wolno tego robić.

- Nie wolno oddawać zwykłym ludziom względu na różnicę w krwinkach wynikającą z intensywnego treningu i tego typu bzdety. Ale Adam też trenuje, więc to nie jest przeciwwskazaniem. Zresztą nie bardzo mamy wybór.

Dean skinął głową i dalej jechali w ciszy. Na miejscu Dean szybko się przebrał, a następnie oddał krew i został w szpitalu, aby upewnić się co z przyjacielem. Crowley co chwila kazał mu jeść i pić, aby Winchester nie zasłabł jutro na etapie.

Kiedy po jakimś czasie Adam się wybudził, Crowley chciał wejść, ale pielęgniarka odmówiła.

- Tylko rodzina - zaprotestowała. - On może - wskazała na Deana. - Pan nie.

- Ale ja nie... - zaczął Dean, ale Crowley już go uprzedził.

- Oni nie są braćmi. Adam ma tylko matkę w Stanach.

- Badania krwi wykazały co innego - odparła kobieta, a Dean zamarł.

- Słucham?!

- Lekarz zarządził badania genetyczne, aby mieć pewność, że nie będzie konfliktu. Przy okazji technicy porównali chromosomy. Chromosomy są takie same. Badanie może nie być dokładne i jeśli mają panowie wątpliwości możecie je potem powtórzyć, ale...

- Mam lepsze rozwiązanie - odparł słabo Dean. - Proszę dać mi chwilę.

Odszedł kawałek wgłąb szpitalnego korytarza i wybrał numer ojca. Mężczyzna odebrał po czterech sygnałach.

- Halo?

- Mówi ci coś nazwisko Kate Milligan? - spytał ostro.

- Nie ma to jak miłe powitanie po prawie miesiącu nieodzywania się do ojca...

- Odpowiedz - warknął Dean.

- Tak nie ma czasem na nazwisko twój kolega z drużyny?

Przywaliłby mu w tym momencie, gdyby rozmawiali twarzą w twarz.

- Jedyne co Adam wie o swoim ojcu to to, że ma na imię John i uciekł, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Często jeździłeś do Minnesoty w okresie, w którym jego matka zaszła w ciążę, a potem nagle przestałeś. Teraz dowiaduję się od argentyńskiej pielęgniarki, że prawdopodobnie mamy z Adamem identyczne chromosomy. Wiesz co to oznacza?

- Nie - powiedział John, ale w jego głosie było słychać niepokój.

- Że jesteśmy braćmi, do cholery. Dlatego pytam cię wprost: zdradziłeś mamę z matką Adama?

- Obiecała, że usunie dziecko.

Dean przejechał twarzą po dłoni. A myślał, że to koniec niespodzianek na ten rok. Miał ochotę się załamać.

- Co kurwa?!

- To nic nie znaczyło. Pracowaliśmy razem, to była przygoda, miało być bez zobowiązań...

- To z tego bez obowiązań masz dorosłego syna, gratuluję - warknął do telefonu Dean. - Powiesz mamie czy ja mam to zrobić?

- Chyba żartujesz w tym momencie. To było ponad dwadzieścia lat temu.

- Więc było myśleć dwadzieścia lat temu - parsknął Dean. - Za dwa tygodnie będę w domu. Lepiej, żeby mama wiedziała do tego czasu.

Rozłączył się zanim ojciec zdążył cokolwiek odpowiedzieć i wściekły wrócił do Crowleya, który spojrzał na niego pytająco.

- Ojciec potwierdził, że miał romans z mamą Adama - wyznał.

- Wiedziałeś o tym?

- W życiu! Znaczy żartowaliśmy czasem, że jesteśmy zaginionymi braćmi, bo mój ojciec pasował opisem do tego, co Adam mówił o swoim, ale to były tylko żarty. Nigdy nie podejrzewaliśmy, że to może być prawda.

Crowley westchnął zrezygnowany.

- Idź do niego - powiedział. - Poczekam pod salą i jak wyjdziesz, dopytamy kiedy go wypiszą i wracamy do hotelu. Musisz odpocząć.

Dean skinął głową i ruszył w stronę sali, w której leżał Adam, ze świadomością, że musi mu powiedzieć o tym, że faktycznie są rodzeństwem. A nie był pewien, czy jest na to gotów.

N/A

Taki mały plot twist na dobry dzień 😅

Wiem, że rozdział miał być po południu, ale tak się złożyło, że jest teraz. Podziękujcie pogodzie.

P.S. Tak, wiem, że badanie chromosomu nie jest standardowym badaniem, ale na studiach mówili, że laboratorantom się czasem nudzi i odkrywają różne tego typu niespodzianki, więc na rzecz tego ff, uznajmy, że właśnie taki przypadek miał tutaj miejsce - laboratorant się nudził i odkrył, że Dean i Adam mają takie same chromosomy, co świadczy o pokrewieństwie.

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro