126. Mam wątpliwości
Castiel i Dean przeliczyli się z czasem trwania wizyty w urzędzie - przewidywali, że zajmie to trochę dłużej niż dwie minuty, w rzeczywistości trwało to mniej więcej dwa razy krócej, bo nieco ponad minutę. Zaraz po nich weszła tam kolejna para.
- Serio trzeba się na to umawiać? Można by przyjść z ulicy i... - Dean wziął głęboki oddech, aby się na to nie denerwować. Przecież nie miał na to wpływu. - Idziemy teraz coś zjeść czy coś? - zaproponował, a gdy wszyscy na to przystali, wsiedli do Impali, otworzyli wszystkie okna, bo jednak samochód bez klimatyzacji nie był zbyt komfortowy w lato, ale Deanowi to nie przeszkadzało i za nic nie wymieniłby tego auta na żadne inne.
Weszli do dość drogiej restauracji, w której ze względu na dość wczesną porę udało się znaleźć miejsce bez rezerwacji. Novakowie byli nieco przeciwni, widząc ceny w menu, ale Dean stwierdził, że on stawia i mają się nie przejmować kosztami. Niechętnie na to przyznali.
Chuck był tego dnia cicho, bo nie chciał nikomu okazać, że nie podoba mu się to, co się dzieje. Zaczął się zastanawiać czy Dean jest odpowiedni dla Castiela. Skoro był go pewien tak jak twierdził to czemu nie chciał ślubu? Czemu zawarcie związku partnerskiego odbyło się właściwie po cichu? Kiedy dowiedział się, że bracia Deana nic o tym nie wiedzą, był zszokowany. Nie rozumiał jak można nie podzielić się czymś takim z rodziną. Szczególnie, jeśli się dogadywali. No i generalnie zaczął odbierać Deana w inny sposób niż wcześniej - miał wrażenie, że wcześniej nie widział jego wad, które teraz rzucały mu się w oczy.
Dean nie był zbyt wrażliwy, albo bardzo dobrze to ukrywał.
Jego wyraz twarzy nie był do końca szczery. Miał wrażenie, że jest takim typowym cwaniaczkiem.
Nie krył się z tym, że patrzy na Castiela w kontekście erotycznym, albo przynajmniej nie starał się tego ukrywać. Właściwie przez cały pobyt w restauracji pożerał młodszego wzrokiem.
No i był wychudzony. Chuck niby wiedział, że kolarze są szczupli, ale już jego syn wydawał się zbyt chudy, a Dean wyglądał na takiego chudego, jakby w ogóle nie miał nic oprócz kości i skóry. Kiedy widział go po raz ostatni nie był taki szczupły i dopowiedział sobie, że ma to związek z tym, że rzadziej w tym roku widzą się z Casem, że się wtedy głodzi i stąd ta utrata wagi.
Dodatkowo zrobił research o tym, jaki wcześniej był Dean i zdecydowanie mu się to nie podobało - agresywny, sypiał z obcymi dziewczynami, czasem był arogancki... Nie wierzył, że tak bardzo mógłby się zmienić przez niespełna dwa lata.
Winchester wyczuł, że ojciec jego partnera nie patrzy na niego dość przychylnie, ale nie miał zamiaru wchodzić z nim w dyskusje. Nie dzisiaj. Chciał się nacieszyć tym, że jego mama tu jest, bo ostatnio rzadko ją widywał i po ich wyjeździe skupić się na dalszych przygotowaniach do Touru, a nie na tym, że już mają jakieś konflikty rodzinne. Na to przyjdzie czas później. Mimo wszystko spiął się przez to. Bał się, że Chuck jakimś sposobem odciągnie od niego swojego syna, a on naprawdę nie chciał tracić Castiela. Jego miejsce było przy nim. Kiedy był przy Novaku, czuł się szczęśliwy, na swoim miejscu. Z nikim dotąd nie odczuwał tak mocnej więzi i wątpił, aby znalazł kogoś takiego. Przywiązał się do tego chłopaka i naprawdę nie potrafił dostrzec swojej przyszłości gdzieś indziej niż u jego boku. Wiedział, że to niezdrowe. Wiedział, że stopniowo się od niego uzależnia, ale nie potrafił nic z tym zrobić. Wpadł po uszy. Zakochał się w każdej drobnej części Castiela, w każdej jego cesze, w każdym jego słowie, każdej jego wadzie, każdym jego spojrzeniu, każdym dotyku. Bo to wszystko sprawiało, że Cas był Casem. Jego Casem.
Winchester objął swojego chłopaka, a ten uśmiechnął się i pocałował go w policzek, na co Dean zarumienił się lekko.
- Przytyjesz po Tourze? - spytała Becky, która również była zaniepokojona sylwetką partnera swojego syna.
Chłopak przytaknął.
- Taki mam zamiar - odparł. - To niezdrowe utrzymywać taką wagę cały czas. No i dodatkowe kilogramy przydadzą się na mistrzostwach.
- To dobrze, bo naprawdę przerażająco wyglądasz.
- I ciężko dobrać mi jakąkolwiek marynarkę - odparł. - Na śluby Adama i Sama będzie problem. Zamówiłem na miarę, ale i tak się boję, że nie będzie pasować. Wszystko wygląda na mnie jak na wieszaku. Jeśli nie wygram Touru, wkurzę się. A teraz przepraszam, muszę do toalety - stwierdził, widząc dość ostrzegawcze spojrzenie Chucka. Uznał, że mężczyzna ochłonie przez te kilka minut jak go nie będzie.
- Tato, co ty robisz? - spytał Castiel, gdy tylko Dean zniknął mu z zasięgu wzroku. - Patrzysz na niego jakbyś chciał go zamordować.
- Po prostu mam wątpliwości czy postępuję słusznie przyzwalając na to wszystko.
Novak spojrzał na swojego ojca kompletnie zszokowany.
- Słucham?!
- Wiem, że się kochacie, ale może mógłbyś znaleźć sobie kogoś lepszego.
Castiel nie potrafił uwierzyć w to, co słyszy. Dlaczego jego ojciec musiał mówić coś takiego akurat dzisiaj? Nie rozumiał tego, wcześniej lubił Deana.
- Co ci w nim nie pasuje? Jest dla mnie dobry, stawia mnie na pierwszym miejscu...
- Zawsze chciałeś ślubu - wtrącił mu Chuck. - A teraz zgadzasz się na praktycznie potajemne zawarcie związku partnerskiego, który jest marną imitacją małżeństwa. Co z tobą, synu?
Chłopak parsknął i przejechał dłonią po twarzy, aby się uspokoić.
- Czemu mi to robisz? - spytał cicho. - Jestem pewien Deana bardziej niż czegokolwiek innego w moim życiu. Czemu nie możesz uszanować tego, że jestem z nim szczęśliwy?
- Bo to, że ci się wydaje, że jesteś szczęśliwy...
- Chuck - przerwała mu żona. - Naprawdę nie widzisz tego co jest między nimi? Powinniśmy się cieszyć, że kogoś ma, że jest szczęśliwy. To nasz jedyny syn...
- I właśnie dlatego nie pozwolę, aby cierpiał. Co było z Jimmym?
Castiel poczuł, jak pęka mu serce. Mimo upływu czasu, mimo uczucia do Deana, to co zrobił mu Jimmy wciąż pozostawiało ranę w jego wrażliwym sercu.
- Dean nie jest Jimmym - powiedział ostro, chcąc się bronić przed wybuchem płaczu. Wiedział, że jeśli ojciec będzie ciągnął temat, nie wytrzyma.
- Nie, Dean jest Deanem, ale nie zapominaj o tym, jaki był przed tobą. Naprawdę myślisz, że aż tak się zmienił?
- Zmienił się - wtrąciła się w końcu Mary. - Już przez telefon czułam, że jest inny, a kiedy się z nim spotkałam, kiedy powiedział mi prawdę o swojej orientacji, o tym, że zakochał się w pana synu, zrozumiałam, czemu jest inny. Wcześniej zachowywał się jak zachowywał, bo starał się przed tym uciekać. Mój mąż był homofobiczny, a Dean długo pozostawał pod jego mocnym wpływem...
- Bądźmy poważni - poprosił Chuck. - Są młodzi, wydaje im się, że to na zawsze. A idę o zakład, że za rok będą traktować się jak obcy. Każdy związek mojego syna kończy się tak samo. Nie mam podstaw by sądzić, że jest inaczej niż tak, że obaj potrzebowali bliskości i akurat mieli siebie blisko. To nie ma nic wspólnego z prawdziwym uczuciem. To tylko przyjaźń i żądza seksualna.
Castiel pokręcił głową i wstał, ruszając za Deanem w stronę łazienki. Nie potrafił dłużej tego słuchać. Dlaczego jego ojciec nie potrafił zrozumieć, że kocha Deana? Dlaczego mu to robił? Dlaczego mówił takie rzeczy?
Kiedy tylko przekroczył próg łazienki, Dean dotąd opierający się o ścianę, aby się uspokoić, przyciągnął go do siebie i nie był zaskoczony, kiedy chłopak zaczął płakać. Wiedział, że Cas poruszy temat z ojcem i podejrzewał, że nie skończy się to dobrze.
- Już dobrze - powiedział cicho, całując go w głowę. - Już dobrze, kochanie.
- Powiedział, że to między nami nie jest prawdziwe.
Dean naprawdę miał ochotę wrócić tam w tym momencie i pobić się z Chuckiem. Miał gdzieś kontuzję. Powstrzymało go tylko to, że znał ojca swojego chłopaka i wiedział, że całość skończyłaby się w mediach, a to było ostatnim, czego teraz potrzebował. Dlatego zacisnął dłonie w pięść, mając nadzieję, że go to chociaż trochę uspokoi.
- On gówno wie - stwierdził zirytowany. - Kocham cię, Cas i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Wiem, co czuję. Wiem, że to z tobą chcę spędzić resztę życia.
- Też to wiem - odparł przez łzy. - Ale czemu on nie może tego zrozumieć?
- Bo jest głupi. Albo zazdrosny, bo on nie czuje prawdziwej miłości. To między nami jest prawdziwe, Cas. Gdyby nie było, już dawno nie bylibyśmy razem. I pokażemy twojemu ojcu, że się myli, słyszysz? Zestarzejemy się razem. A jemu nic do tego.
N/A
Dobranoc, do jutra!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro