Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

123. Critérium du Dauphiné

Critérium du Dauphiné było ostatnim startem Deana w barwach Mistrza Stanów Zjednoczonych, a koszulka i tak była nieco zmodyfikowana - był początek czerwca, a to oznaczało, że Team Menerol wreszcie założył specjalnie zaprojektowane na czerwiec stroje, mające wspierać trwający Pride Month, czyli miesiąc upamiętniający historyczne wydarzenia w Stonewall, które doprowadziły do pierwszych marszy równości i w efekcie końcowym wywalczenie równości małżeńskiej w Stanach Zjednoczonych. Miesiąc ten był jednak obchodzony wśród społeczności LGBT+ na całym świecie. Winchester miał więc tęczową koszulkę, podobną do tej, jaką mieli koledzy z drużyny, a na piersi i plecach miał dodaną flagę Stanów Zjednoczonych. Na prezentacji zrobił to, co Castiel rozpoczął na Giro - założył czapkę tyłem na przód. Pedro wiedział, że część jego zawodników tak robi, dlatego zamówił czapki, które miały logotypy sponsora także z tyłu. Oprócz Deana z odwróconymi czapkami na podium stanęli również Julian, Julio i Miguel oraz drugi Miguel - pięciu na ośmiu kolarzy w składzie. Gdyby Pedro mógł, pewnie cały skład byłby nieheteronormatywny, ale pozostała czwórka kończyła rywalizację we Włoszech. Skład dopełniali Adam, Efrain i Filip.

Dean i Adam zobaczyli, że jedynie z trzech drużyn nikt nie wykonał rozpowszechnionego już w peletonie symbolicznego gestu i o ile dwie drużyny były logiczne, bo wszyscy byli żonaci lub byli w trwałych związkach z kobietami, o tyle wiedzieli o tym, że Harry z THC nie jest hetero, bo ten pisał parę razy z Deanem. Winchester wiedział, że rozmowa z Harrym może wywołać alert u Crowleya, a nie chciał robić koledze problemów, dlatego razem z bratem zaczepili Felixa. Był hetero, ale był tolerancyjny i zamierzał odejść z THC przez wszechobecną tam homofobię, bo nie chciał być z tym utożsamiany. Felix powiedział, że Crowley zagroził, że ktokolwiek wykona ten gest, dozna prawdziwego piekła - zero wyścigów do końca kontraktu, zawieszenie, a jeśli będzie miał zły humor to wrobi takiego w doping i tym samym zniszczy mu karierę. Winchester nie potrafił tego pojąć.

- Idę obić tego homofobowi mordę - stwierdził, ruszając w stronę autobusu THC, gdzie zapewne był Crowley, jednak Adam go zatrzymał.

- Żeby cię wyrzucili z wyścigu i zawiesili? - spytał Milligan. - Nie jest tego wart, rozumiesz?

Dean westchnął, bo wiedział, że Adam ma rację.

Milligan za to stwierdził, że nie pozwoli, aby koszulkę Mistrza Stanów Zjednoczonych założył jeden z tych homofobów, więc poszedł kłócić się z Pedro, aby pozwolił mu jechać mistrzostwa krajowe, które w tym roku odbywały się na górzystej trasie, co praktycznie gwarantowało mu zwycięstwo. Pedro nie był zbyt przychylny, ale po blisko trzech godzinach słuchania argumentów ze strony Adama, w końcu się zgodził.

Pierwszy etap był ciężki - niby dla sprinterów, ale zawierał sporo podjazdów. Nikt jednak nie chciał zbyt bardzo utrudniać innym dnia, więc na metę dojechali sporą, niemal siedemdziesięcioosobową grupą. Dean przyjechał na jedenastym miejscu, niezbyt zmęczony. Uważał, że to dobry prognostyk.

Od razu po przekroczeniu linii mety poszli do autobusu, aby obejrzeć ostatni etap Giro d'Italia, na którym Cas walczył o utrzymanie piątego miejsca w klasyfikacji generalnej. Dean dawno się tak nie stresował. Bał się, że Cas nie da rady i znowu wypadnie z pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej, a przecież bardzo zależało mu na dobrym wyniku. Pewnym było, że wygra klasyfikację młodzieżową, ale ambicje Novaka były dużo większe.

Castiel wytrzymał jednak presję, meldując się na mecie czasówki kończącą wyścig na trzecim miejscu, ze stratą siedemnastu sekund do zwycięzcy. Utrzymał piąte miejsce, nadrabiając do czwartego kolarza, jednak do awansu zabrakło jedenastu sekund.

Mimo wszystko był to dobry wynik, a Dean był dumny z tego, co osiągnął Cas. Przecież rocznikowo był dopiero pierwszorocznym młodzieżowcem, a miał już wiele sukcesów - pozostali zawodnicy w jego wieku oddaliby wszystko za takie wyniki.

Dean rozmawiał z Casem do późna, próbując ustalić termin zawarcia związku partnerskiego, bo jego mama zaproponowała pomoc w rezerwacji terminu w urzędzie i organizacji skromnego przyjęcia w restauracji. W końcu zdecydowali, że wybiorą termin między ślubem Adama oraz ślubem Sama, żeby nie robić zamieszania. Tylko Mary i rodzice Casa mieli o tym wiedzieć. Reszcie planowali powiedzieć po fakcie.

Drugi etap był już ciekawszy, zarówno dla kibiców, jak i kolarzy - osiemnaście kilometrów przed metą kończył się stromy, trzykilometrowy podjazd. Niektórzy postanowili namieszać, a Dean był jednym z nich - poprosił kolegów z drużyny, aby zaczęli dyktować mocne tempo już na zjeździe poprzedzającym podjazd, aby podmęczyć rywali. Na początku podjazdu tempo mial dyktować Miguel, a potem obok Deana miał już zostać tylko Adam.

Plan udał się prawie w stu procentach, bo z braćmi utrzymało się tylko siedmiu innych kolarzy. Za nimi utworzyły się kolejne grupki, które starały się dogonić czołówkę. Dean zachęcił resztę do współpracy i o dziwo nie było z tym problemów. Natomiast w grupach goniących taki problem już się pojawiał, co działało na szkodę goniących kolarzy, a na korzyść grupki Deana, która ostatecznie dojechała na metę z przewagą dwudziestu siedmiu sekund przed drugą grupą, w której dojechał wściekły Ali Simsen. Winchester z pomocą brata wygrał finisz z grupki i został nowym liderem wyścigu.

Etap trzeci nie miał prawa zbyt wiele zmienić - długi, praktycznie płaski etap, na którym walczyli sprinterzy. Team Menerol przyjechali na ten wyścig bez sprintera, więc ich zadaniem było ochranianie Deana. Winchester ukończył etap na czternastym miejscu, bez większego wysiłku utrzymując żółtą koszulkę lidera.

Na czwartym etapie na kolarzy czekała dwudziestosiedmiokilometrowa czasówka z krótkim podjazdem w środkowej części dystansu. Dean bał się tego dystansu i... na miejscu czekała na niego niespodzianka. Startował jako ostatni, więc na start miał dojechać rowerem z hotelu, aby nie spędzić całego dnia w autobusie. Gdy wszedł do autobusu, żeby się przebrać, pod jego nogami szybko pojawił się trzykolorowy czworonóg, którego znał aż za dobrze - Amor.

- Co do...? - powiedział cicho zdezorientowany i wtedy zobaczył idącego w jego stronę Castiela. Novak objął swojego chłopaka, a Dean odwzajemnił uścisk. - Co tu robisz? - spytał kompletnie zdezorientowany.

- Nie mogłem już bez ciebie wytrzymać - odparł. - Zadzwoniłem wczoraj do Pedro, pozwolił mi tu przyjechać.

- Nie mogłeś zadzwonić? Powiedzieć mi, że przyjeżdżasz?

- Chciałem zrobić ci niespodziankę - odparł.

- Winchester - powiedział stanowczo Pedro, wchodząc do autobusu. - Poromansujecie potem, a teraz zasuwaj na rozgrzewkę.

- Minuta - poprosił Dean.

- Oby to była minuta - odparł Pedro, wychodząc.

Winchester pocałował swojego chłopaka, przyciągając go do siebie, po czym wyjął telefon i zrobił im zdjęcie, od razu wysyłając je do Charlie. Zdjął bluzę, zostając w samym kombinezonie, zdjął kask, biorąc ten czasowy i pociągnął Castiela ze sobą.

Wsiadł na rower czasowy przypięty do trenażera, aby zacząć mocniejszy fragment rozgrzewki, bo ten pierwszy, spokojny, zrobił tak naprawdę jadąc tutaj. Castiel stał obok, rozmawiając z nim w momentach, kiedy Dean nie robił przyspieszeń, podając mu picie i podcierając czoło, aby pot nie kapał mu do oczu. Co jakiś czas nakierowywano na nich kamerę, ale starali się to ignorować i skupiać na tym, aby Dean dobrze przygotował się do startu, bo tak naprawdę ten etap mógł rozstrzygnąć o zwycięstwie w całym wyścigu lub o przegranej.

Winchester skończył rozgrzewkę, Castiel podał mu kask, pocałował na szczęście i patrzył jak Dean odjeżdża w stronę rampy startowej. Miał nadzieję, że da radę pojechać dzisiaj dobrze, bo mocno trenował pod tym kątem.

Krótko przed startem Deana na metę dojechał Adam, który jechał dzisiaj raczej spokojnie, bez parcia na wynik. Przywitał się z Castielem i poszedł pod prysznic.

Winchester ukończył ciężki etap czasówki na drugim miejscu, ale najwyżej z faworytów do zwycięstwa w całym wyścigu, więc utrzymał żółtą koszulkę, w wywiadach nie ukrywając radości. Dziennikarze pytali go o obecność Castiela, więc zgodnie z prawdą odparł, że Novak zrobił mu tym przyjazdem niespodziankę.

Wieczór spędzili we dwóch. Dean po wszystkich masażach i wspólnej kolacji, chciał odpoczywać, a Castiel mu towarzyszył. Dostali osobny pokój, z łóżkiem małżeńskim, więc mogli ułożyć się wygodnie na łóżku i coś obejrzeć. Winchester nie chciał się męczyć, więc seks odpadał... teoretycznie. W praktyce, przecież nie musiał cały czas dominować, a nie uprawiał seksu od miesiąca, pragnął Castiela naprawdę bardzo, to wydawało się sensownym rozwiązaniem. Pocałował Novaka, ciągnąc go na siebie, dezorientujące go tym nieco.

- Myślałem, że chcesz odpoczywać - stwierdził Castiel.

- Mogę odpoczywać będąc na dole - odparł. - Za bardzo cię pragnę.

- Chcesz żebym był na górze? - spytał zdezorientowany. - Masz gorączkę czy coś?

Dean zaśmiał się cicho i przyciągnął go do kolejnego pocałunku.

Castiel był delikatny, czuły. Chciał dać Deanowi to, co on zawsze daje jemu - poczucie bliskości, tego, że jest dla niego ważny. Chciał pokazać, że jest z niego dumny, że w niego wierzy.

Dean dawno nie czuł się tak dobrze jak w tym momencie. Tęsknił za tą bliskością z nim. Brakowało mu go. Tak naprawdę dopiero podczas tej rozłąki zrozumiał, jak bardzo go kocha i potrzebuje w swoim życiu.

Etap piąty był pagórkowaty, ale raczej dla sprinterów. Nie zmienił on wiele i pozwolił trochę odpocząć po czasówce.

Castiel i Amor jechali w samochodzie technicznym. Novak rozmawiał z kolegami z ekipy zjeżdżającymi co jakiś po bidony i żartowali nieco, aż tamten musiał w końcu wrócić do peletonu. Niektórzy kolarze z innych ekip zatrzymywali się przy ich aucie przy wyprzedzaniu kolumny, żeby chwilę pogadać. Dla Castiela była to przyjemna odmiana, szczególnie że i tak miał przez kolejne kilka dni odpoczywać od roweru. W przypadku siedzenia w domu pewnie w czasie oglądałby wyścig, a przez zdecydowaną resztę czasu oglądałby jakieś filmy lub seriale.

Cała drużyna dojechała w zasadniczej grupie, bez strat. Dean utrzymał koszulkę lidera, więc mogli być zadowoleni z efektu swojej pracy.

Etap szósty był jednym z ważniejszych w tym wyścigu - dwadzieścia siedem kilometrów przed metą rozpoczynał się dość długi podjazd, kończący się na osiem kilometrów przed metą, do której prowadził już wtedy tylko zjazd.

Team Menerol zastosowali podobną taktykę jak na etapie drugim, z tym że Dean postanowił zaatakować na solo jeszcze przed szczytem. Na początku zjazdu miał ze sobą tylko Aliego Simsena z drużyny THC. Zjeżdżał jednak dużo lepiej niż on, więc dojechał na metę z przewaga siedemnastu sekund nad swoim głównym rywalem i ponad pół minuty przed resztą stawki.

Przekroczenie linii mety jako pierwszy, podczas gdy za kreską czeka twoja druga połówka jest czymś pięknym i takim też było dla Deana, który po wygraniu etapu zatrzymał się przy Castielu i pocałował go przed kamerami. Miał gdzieś opinie innych i komentarze. Byli razem, nie kryli się z tym już. Chciał się w końcu poczuć jak inni kolarze, którzy robią dokładnie to samo ze swoimi dziewczynami i żonami.

- Tour de France będzie ciężkie - stwierdził od razu. - Na sekundy. Trzeba będzie szukać różnic na początku i potem je utrzymywać.

- Myśl o tym, że to dupek i zasługuje na to, żeby z tobą przegrać. Pomyśl sobie, jak bardzo się wkurzy, gdy w Paryżu będzie za tobą w generalce - odparł Castiel.

Dean uśmiechnął się lekko.

- Wiem. Dlatego to wygram.

Etap siódmy był cięższy niż szósty. Cztery podjazdy, a na szczycie ostatniego z nich zlokalizowano metę. Dean był pewien swego. Postanowił po prostu pilnować rywali, atakując na finiszu po zwycięstwo etapowe.

Tak, jak się spodziewał, Simsen zaatakował na ostatnim podjeździe. Dean ruszył za nim. Z nimi utrzymał się jeszcze jeden młody Kolumbijczyk z włoskiej kontynentalnej ekipy jadącej z dziką kartą - dwudziestodwuletni Angel Roa.

Winchester zaatakował na finisz, urywając Simsena. Kolumbijczyk utrzymał się za nim, więc Dean postanowił oddać mu zwycięstwo. Jemu jedno więcej nic nie zmieni, a wiedział ile będzie znaczyło ono dla tego chłopaka. Najważniejsze, że nie wygrał Simsen.

Angel podziękował mu na mecie, a Dean pomyślał, że chciałby widzieć tego kolarza w Menerol w przyszłym sezonie, ale to decyzja Pedro, nie jego.

- Ładnie się zachowałeś - pochwalił swojego chłopaka Castiel.

- Musiałem - odparł Dean. - Pamiętam jak to jest walczyć z mocnymi w takiej końcówce. Niech się chłopak cieszy. Wydaje się w porządku.

Etap ósmy również kończył się podjazdem, ale łagodniejszym. Zwycięstwo etapowe rozstrzygnęło się między uciekinierami, a faworyci przyjechali na zero, więc Dean przekraczając linię mety, już wiedział, że wygrał. Teraz marzył już tylko o tym, żeby wrócić do domu i nacieszyć się przerwą od startów do czasu Tour de France.

N/A

Po pierwsze - przepraszam, że rozdział jest tak późno. Najpierw myślałam, że już go opublikowałam, a gdy zorientowałam się, że nie, wolałam skupić się na innych historiach, żeby nie wybijać się z rytmu.

Uznałam, że będę dodawać dłuższe rozdziały, w związku z czym do końca zostało ich nam jakoś tak... 10. I obiecuję: kolarstwo bardziej w tle i więcej Destiela.

Next za nieco ponad tydzień. Wtedy też będę publikować tylko ten ff, więc myślę, że kilka kolejnych dni i pożegnamy się z tą historią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro