Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

115. Dobrze znowu cię widzieć

Dean dawno nie jechał na zawody aż tak długo - zazwyczaj latał samolotem. Ale że bał się latać (i to był jeden z powodów, dla których spał w trakcie lotu, bo nuda to tylko wymówka), a miał możliwość dojazdu, postanowił z niej skorzystać. Szczególnie, że Amora musiał zabrać ze sobą, bo uznał, że nie będzie męczył Adama, który dopiero co wrócił. Poza tym chyba trochę polubił tego psa.

Kiedy podjechał więc autobus ekipy Rotenbor Nice, pożegnał się z bratem i z Amorem na smyczy ruszył w stronę pojazdu.

Przywitał się z dowództwem ekipy, dziękując im za to, że może się z nimi zabrać, dał im swój bagaż, a następnie wziął Amora na ręce i wsiadł do autobusu, gdzie przywitał się z zawodnikami tej drużyny, po czym usiadł obok Pierre'a, dzięki któremu tu był. Spotkali się ostatnio na treningu i spędzili razem trzy godziny podczas których Francuz zaproponował Deanowi, aby zabrał się z nimi i dał mu numer do właściciela ekipy. 

Dean dał Amorowi poduszkę i położył pod swoimi nogami, nie puszczając psa ze smyczy, aby łatwiej było mu go upilnować. Nie jeździli z nim jeszcze dłużej niż dwie godziny, więc nie miał pewności jak pies się zachowa.

Na szczęście Amor po godzinie bycia ciekawskim i nieudanej próbie zwiedzania autobusu uznał, że to nie ma sensu i położył się na poduszce w nogach swojego pana, przesypiając tak resztę drogi.

Kiedy dojechali na miejsce, zawodnicy poszli rozprostować nogi po podróży, a trener Rotenbor Nice poszedł potwierdzić obecność swoich zawodników i odebrać ich numery startowe. Dean poszedł przejść się z Amorem, wiedząc, że do kadry dołączy w hotelu, gdyż było ustalone, że nocują w tym samym miejscu. Podczas spaceru Winchester zobaczył jednak znajomą twarz i podbiegł w tamtą stronę, zmuszając psa, aby ten również biegł.

- Benny? - spytał zaskoczony obecnością swojego starego trenera.

Mężczyzna przytulił Deana na powitanie, a chłopak to odwzajemnił.

- Dobrze znowu cię widzieć - powiedział Benny.

- Co tu robisz? - spytał Dean, odsuwając się od niego.

- Amerykański Związek Kolarski wyrzucił Crowleya z roli selekcjonera po tym jak protestował, aby Cas startował w zeszłym roku w elicie, a potem zdobył dwie koszulki. Zająłem jego miejsce.

Dean spojrzał na niego zdezorientowany.

- Czemu nic nie wiedziałem?

- To świeża sprawa - przyznał. - Pracuję na tym stanowisku od dwóch tygodni. Ten wyścig to moja pierwsza próba. Potem jadę z młodymi na Tour de l'Avenir. Po Mistrzostwach Świata zapadnie ostateczna decyzja czy zostaję, czy spróbują z kimś innym.

- Czyli nie musimy się z Casem bać, że jednak nie pojedziemy?

- Jesteście pierwsi na liście. Trasa pagórkowata, meta pod górę. Spróbujemy obronić tytuł.

Dean skinął głową.

- Jedziemy na Casa? Chcę w końcu móc na niego pracować. Do tej pory miałem tylko dwie okazje, on więcej na mnie pracował, chcę się odwdzięczyć.

- Taki jest plan - przyznał. - O ile ten sezon go nie zmęczy. Niepokoi mnie to, co widzę na Giro. 

Dean skinął głową.

- Jutro druga czasówka. Cas wczoraj mi mówił, że trochę się jej boi.         

- Nic dziwnego. Może stracić koszulkę. Do tej pory się bronił, ale to górska czasówka, dość długa. Może zapłacić za pierwszy etap. Rozmawiałem z waszym trenerem, bo poprosili mnie o konsultację, jako że prowadziłem Casa już od juniora, jeszcze zanim trafił do THC. Przesadził i to dość mocno. Może być mu ciężko nawet ukończyć wyścig.

Dean westchnął, bo wiedział, że Benny ma rację. I wiedział, że będzie musiał być wtedy z Casem. Już raz w tym roku musiał wycofać się z wyścigu. I to też we Włoszech. Jeśli musiałby się wycofać, jego psychika mogłaby dosyć sporo podupaść.

- Pomówmy o tobie, jak się czujesz? - zmienił temat Benny, na którego w tym momencie wskoczył Amor, więc zaczął go głaskać.

- Długo się nie ścigałem - przyznał. - Ale uznaliśmy z nowym trenerem, że jazda na świeżości może mi pomóc wygrać. Szczególnie, że schudłem.

- I to całkiem sporo jak na ciebie - przyznał. - Jak w nowej drużynie?

- Brakuje mi Casa, ale poza tym jest dobrze. Naprawdę dobrze. Jeśli nic się nie stanie, raczej przedłużymy kontrakt i zostaniemy u Pedro do końca kariery.

Benny skinął głową. Cieszył się, że im się udało. Pod koniec sezonu wyglądało to kiepsko.

- Najważniejsze, że wciąż się ścigacie. 

Dean uśmiechnął się krzywo.

- Rozmawiałem już z agentem nieruchomości o sprzedaży domu - wyznał. - Rozsyłałem CV po Lawrence... Byłem pewien, że nic z tego. Esteban nas uratował. Wszystko zawdzięczamy jemu.

- Jak on sobie radzi?

- Ma życiową formę. Prawie wygrał Tirreno, będzie liderem na Vuelcie. Jest bardziej pewien siebie niż kiedykolwiek.

- Mieszka z wami?

- Pomieszkuje. Często jeździ do narzeczonej. Zaraz ślub, więc musi wszystko ustalać.

- A Adam? Wiem, że znowu jeździ z wami.

- Pożarli się z Crowleyem, miał dość, więc tak wyszło. A z mieszkaniem tak samo jak Esteban. Chociaż on jest u nas częściej. 

- Też ślub?

Dean westchnął.

- Wszyscy się pobierają. Mój brat też jest zaręczony. Ślub Adama jest kilka dni po Tourze, tydzień później jest ślub Estiego. Na jesień ślub Sama i Gabriela. Charlie krótko przed Świętami. Tylko u Estebana nie jestem świadkiem. To jakaś masakra.

- A wasz kiedy? - zażartował, kucając, bo Amor położył się na chodniku, żeby głaskać go po brzuchu.

Winchester skrzywił się.

- Tak jakby nigdy? - spytał niepewnie. Wszyscy go o to pytali. Wszyscy go o to męczyli. Jakby oświadczyny były podstawą związku. Szlag go trafiał.

Benny spojrzał na niego zdezorientowany.

- Zerwaliście? - spytał zaskoczony.

- Nie - zaprotestował od razu Dean. - Ja po prostu... jakby to powiedzieć... nie uważam, że ślub jest potrzebny do szczęścia - stwierdził.

- Rozumiem - przyznał. - Chcesz już dołączyć do ekipy? Fajne chłopaki, chcą cię poznać.

- Jasne, tylko tylko przekażę Matthiasowi. Gdzie stoicie?

- Przy centrum konferencyjnym. To jedyny autobus, więc łatwo znajdziesz.

- Okej, super. To zaraz do was dołączę - stwierdził.

Benny wskazał na Amora.

- Mogę go wziąć, łatwiej się zabierzesz.

- Mógłbyś? - spytał nieco zaskoczony. Benny skinął głową i wziął od Deana smycz, po czym ruszył w stronę autobusu. A raczej próbował ruszyć, bo Amor protestował, chcąc zostać przy Deanie, który westchnął zrezygnowany. - Jednak go wezmę - stwierdził, odbierając psa.

- Tak chyba będzie lepiej - stwierdził Benny. - A i jakbyś mógł... od razu przekażę mechanikowi. Jedziesz dziś z nami na trening? Chodzi o to czy szykować od razu twój rower czy potrzebujesz go dopiero na jutro.

- Pojadę rozjechać nogi i może pogadam coś z chłopakami - poinformował, a Benny pokazał kciuk w górę i ruszył w stronę autobusu kadry. Dean też ruszył w swoją stronę, aby zabrać bagaż i dołączyć do kolegów z reprezentacji.

N/A

A więc w zeszły weekend mój pies był ze mną na zawodach i uroczo spał w samochodzie i ogólnie był grzeczny i uroczy jak wracaliśmy i trochę mi się to przypomniało jak pisałam, że Amor z nimi jedzie, więc łapcie fotki!

Next jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro