Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

104. Myślę o nas poważnie

Podczas gdy Dean zniknął z Gabrielem, Cas zaproponował reszcie śniadanie. Oferował zrobienie jajecznicy czy omletów, ale większość była za zwykłymi kanapkami ewentualnie z dodatkiem jajecznicy. Problem polegał na tym, że niezbyt jedli z Deanem pieczywo czy kanapki, więc dał Adamowi pieniądze i poprosił go, żeby skoczył do sklepu, który znajdował się trzysta metrów od domu, żeby kupił chleb, ser i szynkę. Milligan pognał tam, by jak najszybciej wrócić z jedzeniem (nie chciał znowu słuchać jęczenia Gabriela, że jest głodny - wystarczyło, że słuchał tego przez całą część lotu, przez którą nie spał), a razem z nim ruszyła Mary, która zaproponowała mu, że pomoże mu z zakupami. Cas w tym czasie zajął się robieniem omletów dla ich trójki, czyli siebie, Deana i Adama.

- Spotkałam Jimmy'ego w sklepie w zeszłym tygodniu - powiedziała mama Novaka. - Pytał o ciebie.

Cas westchnął. Wiedział, że Jimmy próbował go odzyskać wtedy, gdy razem z Deanem przyjechali do szkoły. Od tamtego czasu regularnie próbował nawiązać kontakt, ale Novak konsekwentnie mu to utrudniał. Nie chciał rozdrapywać starych ran. Jimmy zranił go mocniej niż ktokolwiek wcześniej. Nie widział sensu, dla którego miałby utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt.

- U mnie dobrze, jak widzisz. A jak go znowu spotkasz to przekaż, żeby przestał zakładać nowe konta na Facebooku i Twitterze, żeby do mnie napisać. Obsługa drużyny częściej loguje się na moje konto na Twitterze niż ja i to niezbyt komfortowe, gdy mówią, że znowu napisał. 

- On wciąż cię kocha.

- Ale ja jego nie - powiedział ostro. - Wybrał ją, nie mnie. Guzik mnie obchodzi, że potem się rozmyślił. Jestem z Deanem i kocham Deana. Skoro nadal twierdzi, że mnie kocha, to niech się z tym pogodzi.

- Przyszedł w twoje urodziny, ale go nie wpuściłem - wtrącił Chuck. - Nie chciałem, żeby była awantura, bo Dean był u nas.

- I bardzo dobrze, że go nie wpuściłeś. Nie chcę go widzieć. Nigdy więcej. Nie wierzę, że byłem na tyle głupi, żeby wiązać z nim przyszłość.

- Z kim? - spytał Winchester, który akurat wrócił do kuchni z Amorem plączącym mu się między nogami.

- Z Jimmym - odpowiedział Cas, a Dean odetchnął z ulgą. Przez rozmowę z Gabrielem przez chwilę miał wrażenie, że mówi o nim.

- Znowu dzwonił?

- Nie, zaczepił mamę w sklepie.

- Myślę, że powinni się spotkać i wszytko sobie wyjaśnić - stwierdziła Becky.

- Ja mu mogę wszystko wyjaśnić - zaproponował Dean. - Moją pięścią.

- Nie jest tego wart - zaprotestował Cas. - A jak poszedłby z tym do mediów, to nie byłoby zbyt dobre.

- A spróbowałby... - powiedział groźnie. - Co ci pomóc? - spytał wreszcie, na co Cas pokazał na stół kuchenny.

- Siedź i odpoczywaj. Masz dziś urodziny, więc ja gotuję.

Dean skrzywił się.

- A jeśli lubię gotować?

- Skarbie, usiądź i odpoczywaj, naprawdę. Jeszcze znowu sobie rany podrażnisz.

Winchester wywrócił oczami. Casowi chodziło o sytuację sprzed trzech dni - Dean uparł się, że zrobi jajecznicę, a że bandaże zakładał tylko na treningi, uznając, że w ten sposób rany szybciej się zagoją, robił to z gołą ręką. Gdy kropla gorącego oleju podskoczyła z patelni na jego przedramię, prosto w ranę, aż krzyknął z bólu. Miał wrażenie, jakby ktoś podpalił mu rękę. Od tego czasu Cas uparcie ograniczał mu dostęp do kuchni. 

Dean opadł zrezygnowany na krzesło i przyglądał się swojemu chłopakowi.

Kątem oka zobaczył jak Gabriel odciąga na bok Sama, chcąc z nim porozmawiać. Chwilę później usłyszał "Dean", więc niechętnie ruszył w stronę tamtej dwójki, która zaciągnęła go na taras.

- Co jest?

- Możesz mi wyjaśnić swoją hipokryzję, brat? - spytał oskarżycielsko Sam.

- Jaką hipokryzję? - spytał zdezorientowany.

- Wiem od Casa, że kilka razy wspominałeś mu o pierścionku. 

- Tak, wspominałem. I co z tego?

- To czemu Gabrielowi powiedziałeś, że nie chcesz za niego wychodzić?

- Bo nie chcę - wyznał.

Sam spojrzał na niego z rozczarowaniem w oczach.

- Czemu kłamiesz mu, że myślisz o was poważnie?

- W tym rzecz, że myślę o nas poważnie - powiedział obronnym tonem. - Wielu ludzi żyje bez ślubu, Sam. Nie czuję po prostu takiej potrzeby, aby wychodzić za mąż. Ale nie jestem gotowy powiedzieć Casowi, że tego nie chcę. Wiem, że on chce ślubu i po prostu boję się, że jeśli powiem, że nie chcę to uzna, że nie myślę o nas poważnie i mnie zostawi.

Sam spojrzał na brata niedowierzając w to, co słyszy.

- Skoro on chce ślubu i obaj myślicie o was poważnie, to czemu nie poświęcisz się i nie weźmiesz tego ślubu dla szczęścia Casa?

- Ślub to duża kasa, Sammy. Wolę ją wydać na to, aby zabrać go w jakie romantyczne miejsce na weekend. Naprawdę. 

- Powinniście o tym pogadać z Casem.

- W swoim czasie. Nie chcę go stracić przez coś takiego. A już na pewno nie dzisiaj. Pierwszy raz spędzam urodziny z kimś kogo kocham. Mam dwadzieścia pięć lat i pierwszy raz mam obok kogoś ważnego w urodziny. Dlaczego zachowujecie się, jakbyście chcieli mi to zniszczyć?

- Wybacz, że rozmawiamy o tym dzisiaj, ale widzimy się kilka dni w roku, a za kilka godzin znowu jedziemy na lotnisko, więc tak jakby nie mamy zbyt wielu innych opcji. A lubię Casa, Dean. Traktuję go jak przyjaciela. Nie chcę, żeby przez ciebie cierpiał.

- Nie ucierpi - powiedział ostro. - Nie zranię go. Nigdy. Znasz mnie, Sam. Naprawdę nie widzisz jak się przy nim zmieniłem? Taki z ciebie brat? 

- Dean, uspokój się - poprosił. - Przepraszam, okej? Chcę dobrze. 

- Więc przestań się mieszać w moje życie sercowe - powiedział ostrzegawczo, po czym wrócił do Casa, po drodze uspokajając się oddechem. Stanął za nim i objął go od tyłu, muskając szyję. - Może jednak coś pomogę?

Novak wywrócił oczami. 

- Uparciuch - skomentował, uśmiechając się.

- Ale twój uparciuch - odparł z uśmiechem Dean, już praktycznie zapominając o rozmowie, która miała miejsce przed chwilą. W obecności Casa zawsze szybko się uspokajał.

- Możesz wyjąć talerze, skoro musisz już coś zrobić - powiedział w końcu.

- Się robi - powiedział z uśmiechem Dean, skradając swojemu chłopakowi krótki pocałunek, a następnie wykonując polecone mu zadanie.

Cały czas zerkał na Casa. Te urodziny naprawdę nie były złe, mimo sprzeczki z Samem i Gabrielem. Obecność Casa wszystko naprawiała i sprawiała, że Dean dużo się uśmiechał. Pasowało mu tak, jak jest teraz. Czemu wszyscy upierali się, że to musi się zmieniać? 

N/A

Dowiedziałam się, że Wattpad ma jakiś limit 200 części/rozdziałów na książkę, więc akcja troszkę przyśpieszy, aby na pewno zmieścić się w tym limicie, bo nie chcę tego rozbijać na dwie części.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro