100. Co ty znowu wymyśliłeś, Dean?
Dean z Casem ubrali najlepsze ciuchy, ułożyli włosy na żel, nałożyli okulary przeciwsłoneczne i ruszyli w stronę pokoju Raula i Hernana, wchodząc bez pukania. Oglądali telewizję, jakby nigdy nic i równocześnie spojrzeli w stronę drzwi.
- Co wy tacy wystrojeni? - spytał Raul.
- Użyłem czegoś takiego jak internet i odkryłem, że Majorka jest dość fajnym miejscem pod kątem imprez. Jutro mamy dzień wolny, więc możemy zaszaleć.
- Co ty znowu wymyśliłeś, Dean? - spytał Hernan.
- Pięćset pięćdziesiąt metrów stąd jest bardzo dobry bar dla gejów. Wybieramy się tam z Casem i zabieramy was ze sobą.
Raul z Hernanem spojrzeli po sobie, a potem na dwójkę przyjaciół.
- Pardon, ale co? - spytał zdezorientowany Raul.
- Żadne co, tylko ubierajcie najlepsze ciuchy i lecimy, panowie - powiedział Dean.
- Reszta też idzie? - spytał Hernan. - Jakby nie jesteśmy tylko w czwórkę z tych niehetero w ekipie, co nie?
- Ale was lubimy najbardziej, reszta niech radzi sobie sama - wybronił się Dean. - Serio. Dawajcie no.
- Nie chcę się ujawniać publicznie, wiesz to - powiedział błagalnie Hernan.
- Stary, byliśmy z Casem w kilku takich miejscach zanim wszyscy się o nas dowiedzieli. Nikt cię nie podkabluje, zaufaj mi.
- Nie byłem nigdy w takim miejscu.
- Ja do zeszłorocznych Walentynek też nie - odparł Dean. - Nie pozwolę, żebyś zmarnował sobie życie. Musisz się rozerwać.
- Będę mógł wrócić jak mi się nie spodoba?
- Jeśli tylko wtedy zgodzisz się iść to tak.
Hernan westchnął.
- Idziemy, Raul?
- A mamy wybór? - spytał zrezygnowany.
Plan Deana polegał na podpiciu tej dwójki i prowokowaniu ich do podrywania innych chłopaków, wzbudzając tym samym w drugim z nich zazdrość. Castiel nie był zbyt optymistycznie nastawiony do tego pomysłu, ale postanowił zaufać swojemu chłopakowi. Popijali spokojnie drinki, tuląc się do siebie i patrzyli jak radzi sobie pozostała dwójka.
Kiedy Raulowi udało się poderwać jednego z chłopaków i zaczęli się całować, siedzący obok nich Hernan momentalnie wypił trzy shoty. Dean i Cas spojrzeli na niego nieco zszokowani.
Winchester znalazł w tym swoją szansę. Teraz albo nigdy.
- Dobra, słuchaj, znam to z doświadczenia - zaczął. - I jeśli nie chcesz żałować, powinieneś to przerwać zanim posuną się o krok dalej.
Hernan pokręcił głową.
- On na mnie nie patrzy w ten sposób - stwierdził. - Nie chcę mu psuć wieczoru.
- Ale on właśnie tak na ciebie patrzy - wtrącił się Cas.
Hernan spojrzał na niego zdezorientowany, po czym parsknął.
- Wiesz, że łamiesz moje biedne serce, dając mi nadzieję, tak? Przecież by mi powiedział. No i nie kleił by się teraz do jakiegoś obcego faceta.
- Robi to, żeby zagłuszyć to, co czuje do ciebie - zaprotestował Dean.
- Czemu jesteście tacy pewni, że mnie lubi w ten konkretny sposób?
- Bo mi to powiedział, do cholery - powiedział Cas. - Tak samo jak ty mi to powiedziałeś. Ale obaj uparliście się, że mam nie mówić drugiemu. Ale ja nie mam zamiaru dłużej patrzeć jak obaj cierpicie. Dean też nie. Dlatego was tu zabraliśmy. On cię kocha, Hern. Ale jeśli dziś nic z tym nie zrobisz, może być już za późno.
Hernan spojrzał na niego załamany. Był totalnie zagubiony.
- Więc co mam zrobić? - spytał zrezygnowany. - Nie odciągnę go siłą przecież.
- Nie musisz - odparł Cas. - Zakradnij się od tyłu, gdy wyczujesz moment, przyciągnij go do pocałunku. Dalej już samo pójdzie, zobaczysz.
Chłopak westchnął zrezygnowany, wypił jeszcze jednego shota "na odwagę" i ruszył w stronę Raula, tańczącego teraz z jakimś facetem.
Nie miał jednak zamiaru stać bezczynnie, więc zaczął tańczyć za nim, ocierając się lekko swoim ciałem o Raula, zwracając tym jego uwagę. Gdy Navaares się odwrócił, a stało się to dość szybko, był nieco zaskoczony, ale gdy niemal natychmiast po tym poczuł wargi Hernana na swoich, był zaskoczony jeszcze bardziej. Właściwie to się przestraszył. Dlatego odepchnął swojego przyjaciela i spojrzał na niego zagubiony.
- Co ty robisz?
Hernan opuścił głowę i pokręcił nią. Oczywiście. Cas i Dean zrobili sobie z niego żart, a on po alkoholu dał się nabrać. Albo po prostu źle zrozumiał to, co mówili po angielsku. Był debilem.
- Wybacz, jestem idiotą - powiedział, po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Zwal wszystko na żart i alkohol, zwal wszystko na żart i alkohol - powtarzał w myślach, mając nadzieję, że ukrywając, iż faktycznie coś czuje, ocali ich przyjaźń.
Raul szybko zorientował się, że Hernan zrozumiał go w innym kontekście niż zamierzony i ruszył za nim, niemal natychmiast łapiąc go za rękę. Kiedy chłopak odwrócił się w jego stronę ze łzami w oczach, Navaares poczuł się winny.
- Przepraszam - powiedział, patrząc na niego ze skruchą. - Po prostu mnie zaskoczyłeś.
Hernan spojrzał na niego zbity z tropu.
- Czyli...?
- Od dawna chciałem to zrobić, ale się bałem. Ujawniłem się, bo miałem nadzieję, że dzięki temu to ty odezwiesz się pierwszy, że to ty wykonasz ten krok.
- Ale czemu? - spytał zdezorientowany. - Przecież jesteś taki pewny siebie, czemu nie powiedziałeś, co czujesz?
- Bo przy tobie jestem nieśmiały. Nigdy się tak nie czułem. Przy nikim. Onieśmielasz mnie. Chciałem ci powiedzieć co czuję, ale tchórzyłem. Za każdym razem.
- Czyli... czujesz coś do mnie? - spytał z nadzieją w głosie. Potrzebował teraz tego potwierdzenia bardziej niż czegokolwiek innego.
- Tak - powiedział, uśmiechając się łagodnie. - Wybacz mi, że zepsułem pierwszy pocałunek.
Na twarzy Hernana też pojawił się lekki uśmiech, patrzy na Raula jakby niedowierzając w to, co się właśnie dzieje. Będzie musiał po tym wszystkim podziękować Casowi i Deanowi. Gdyby nie oni, nie wiadomo jak długo jeszcze by to trwało.
- Jeśli zepsujesz pierwszy pocałunek, zawsze możesz naprawić go drugim - powiedział nieśmiało.
Raul uśmiechnął się szerzej, położył dłoń na policzku Hernana i przyciągnął go do pocałunku. Tym razem żaden z nich się nie odsunął.
Cas z Deanem spojrzeli po sobie, widząc tę scenę i przybili sobie piątkę.
Zadanie wykonane.
Teraz wszystko zależy od tej dwójki.
N/A
Witajcie rozdziały trzycyfrowe...😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro