1. Nowy
Słowniczek:
Drużyna drugiej dywizji - drużyna średnia szczeblem. Zawodowe drużyny kolarskie dzielą się na 3 dywizje:
1. UCI World Tour, właściwie UCI WorldTeams (pierwsza dywizja) - najwyższa liga, zrzesza 18 najlepszych drużyn na świecie. Drużyny z tej dywizji mają obowiązek startu w wyścigach ranki UCI World Tour oraz mogą jeździć w niektórych wyścigach niższych kategorii. Nie będę tu rozpisywać kategorii wyścigów, bo z tym jest dużo tłumaczenia, a niewiele to tutaj wnosi.
2. UCI Pro Conti, właściwie UCI Professional Continental Teams (druga dywizja) - zespoły z tej dywizji z założenia mogą startować w mniej prestiżowych wyścigach z kalendarzy m.in. UCI Europe Tour, UCI America Tour, UCI Asia Tour i UCI Africa Tour. Mogą również ubiegać się o tak zwaną "dziką kartkę" na wyścigi rangi UCI World Tour.
3. UCI Continental Teams (trzecia dywizja) - drużyny zawodowe najniższe rangą, mogą startować tylko w niższych rangach wyścigach i nie mogą ubiegać się o prawo startu w wyścigach UCI World Tour.
Wyścigi UCI World Tour - najwyższa klasa wyścigów kolarskich, startują na nich wszystkie ekipy z dywizji UCI World Tour (przynajmniej teoretycznie) oraz (w zależności od wyścigu) kilka drużyn z drugiej dywizji. O tym, ile drużyn i które drużyny z drugiej dywizji wystartują w danym wyścigu decyduje organizator konkretnego wyścigu.
Klasyfikacja młodzieżowa - klasyfikacja czasowa zawodników poniżej 25 roku życia, obowiązuje na większości wyścigów wieloetapowych.
Dzika kartka - zaproszenie na wyścig najwyższej rangi, przyznawane przez organizatora wybranym drużynom z drugiej dywizji, spośród tych, które ubiegały się o prawo startu w wyścigu.
I na koniec kategorie wiekowe w kolarstwie: >13 lat - żak, 13-14 lat - młodzik, 15-16 lat - junior młodszy, 17-18 lat - junior(U19), 19-22 lat - U23(orlik), 23 lata i starsi - elita. Istnieje możliwość jazdy w wyższej kategorii wiekowej na uzasadniony wniosek zawodnika, jego trenera lub drużyny.
*******
Dean Winchester, wyjątkowo zrelaksowany jak na początek sezonu, zapakował swoją walizkę do luku bagażowego klubowego autobusu i powolnym krokiem ruszył w stronę wejścia do pojazdu, który wiózł ich na pierwsze w tym sezonie zgrupowanie. Trzy tygodnie w górach i z widokiem na plażę. A bezpośrednio ze zgrupowania wyjazd na pierwszy start sezonu, czyli wyścig Tour de San Luis w Argentynie.
W środku usiadł obok o dwa lata młodszego Adama Milligana, z którym zazwyczaj dzielił pokój i generalnie był tym, z którym trzymał się najbardziej. Był jego najlepszym przyjacielem (w świecie kolarstwa i poza nim, gdyż Dean nie należał do osób, które mają zbyt wielu przyjaciół) i jednocześnie głównym wsparciem na wyścigach, w których Dean pełnił rolę lidera ekipy.
- Jak Święta? - spytał Adam, zdejmując słuchawki, gdy Dean usiadł obok niego.
Winchester westchnął. Nie mógł powiedzieć przecież Adamowi prawdy o tym, co stało się w minione Święta. Może i byli najlepszymi przyjaciółmi, ale to nie oznaczało, że mówili sobie wszystko. Przede wszystkim obaj byli zawodowymi kolarzami, a w zawodowym sporcie zawsze były tematy tabu. Brat gej, przynajmniej według Deana, był tematem tabu.
W Wigilię Sam, młodszy brat Deana, postanowił się przełamać i przedstawił rodzicom swojego chłopaka Gabriela, z którym był razem już niemal rok. Dla Deana nie było to zaskoczeniem, bo wiedział o nich od początku, gdyż zawsze byli z bratem blisko, ale rodzice byli bardzo zdziwieni nieoczekiwanym wyznaniem syna. I o ile mama zareagowała w miarę dobrze, tata wręcz przeciwnie. Dean wiedział, że to kwestia czasu, że ojciec potrzebuje kilku dni, ale sytuacja i tak była niezbyt przyjemna. Martwił się o to, co będzie w Sylwestra, ale i tak nie mógł nic zrobić - on będzie wtedy w Santa Barbara w Kalifornii - ponad tysiąc sześćset mil od domu. Liczył, że sytuacja w domu się do tego czasu uspokoi i nie będzie rozważał wszelkich opcji powrotu do domu, aby stanąć w obronie brata.
- Bywało lepiej - wyznał krótko. - Ale ogólnie było względnie w porządku. A u ciebie?
Adam wzruszył ramionami.
- To co zwykle. Zlot połowy rodziny, bo drugiej połowy nie znam, jedzenie do oporu... przynajmniej będę miał co spalać.
Dean jako jedyny z drużyny znał sytuację rodzinną Adama i wiedział, że chłopak wychowywał się bez ojca, wszystko zawdzięczając jedynie matce. Jedyne co Adam wiedział o ojcu to to, że ma na imię John, ale nigdy go nie poznał - mężczyzna zerwał kontakt z jego mamą jak tylko dowiedział się o ciąży. Nie płacił nawet alimentów. Po prostu przepadł.
Swoją drogą to była ciekawa zbieżność, bo tata Deana też miał na imię John i z opowiadań pamiętał, że często jeździł do Windom w Minnesocie, gdzie mieszkał Adam, ale przestał, gdy Dean był mały. Winchester nie raz rzucił w żartach, że może są przyrodnimi braćmi, ale Adam jedynie wywracał na to oczami. Faktycznie były między nimi niewielkie podobieństwa fizyczne - nieco podobne rysy twarzy, chociaż naprawdę w niewielkim stopniu i jasne włosy, chociaż tutaj też była różnica, bo o ile włosy Adama były wyraźnie w kolorze blond, to włosy Deana wahały się kolorystycznie między blondem, a szatynowym, momentami zahaczając nawet o rudy przy odpowiednim oświetleniu. Kolor oczu też mieli inny - Dean miał zielone oczy, a Adam niebieskie. I nawet jeśli Dean uważał, że między nimi jest więcej podobieństw niż między nim i jego rodzonym bratem Samem, to temat ewentualnego pokrewieństwa wciąż pozostawał jedynie ich prywatnym żartem.
- Nadwaga nam nie grozi - odparł Dean.
- Nadwaga nie, ale moja babcia ciągle twierdzi, że wyglądam jak anorektyk i wciska we mnie tyle jedzenia, ile tylko może.
Dean zaśmiał się cicho. Znał to, bo jego mama była taka sama, gdy przyjeżdżał do domu.
- Wszyscy kolarze to anorektycy. Z tym, że w odróżnieniu od reszty anorektyków, my jemy naprawdę dużo.
- I pilnujemy poziomu tkanki tłuszczowej. To irytujące...
- Ale ważne - zauważył Dean.
- Szczególnie dla ciebie. Zrzuciłeś trzy kilo od sierpnia. Nie wiem co musiałoby się stać, abyś nie stanął na podium Touru.
- Nie celuję w tym roku w podium.
- A w co?
- W żółtą koszulkę. Chcę wygrać ten cholerny wyścig.
Adam uniósł wysoko brwi. To był wysoko postawiony cel, szczególnie jak na drużynę drugiej dywizji, ale wierzył, że Deana stać na ten wynik. W zeszłym roku Winchester debiutował w Tourze jako dwudziestotrzylatek, zajmując czwarte miejsce w klasyfikacji, tracąc zaledwie jedenaście sekund do podium i nieco ponad minutę do zwycięzcy. Na pocieszenie wygrał klasyfikację młodzieżową. Swoim występem zachwycił cały kolarski świat i praktycznie zapewnił swojej drużynie dziką kartę na kolejną edycję wyścigu.
Pewnym wydawało się być, że Dean po raz kolejny będzie liderem zespołu na Tour de France, szczególnie, że po tym sezonie kończył mu się kontrakt i było nim zainteresowanych kilka drużyn World Tourowych. Według wstępnych rozmów Dean zagwarantował pozostanie w drużynie pod warunkiem bycia liderem na wybrane przez siebie wyścigi. Jako najmocniejszy zawodnik w ekipie miał do tego pełne prawo.
Nagle cały szmer w autobusie ucichł, co zaskoczyło Deana i Adama, którzy postanowili sprawdzić, co się dzieje. Na początku autobusu ujrzeli znanego im z kadry narodowej, jeszcze siedemnastoletniego, Castiela Novaka. Był to brunet o błękitnych oczach, który w mijającym roku zachwycił cały sportowy (nie tylko kolarski) świat swoim występem na mistrzostwach świata, zdobywając dwa złote medale w kategorii juniorskiej. Ale co on tu robił? Spojrzeli po sobie zdezorientowani.
- Młody, chyba pomyliłeś autobusy. To nie jest klub juniorów - wypalił Dean, powodując śmiech u co poniektórych kolegów z drużyny.
Chłopak nic nie odpowiedział, jakby nieco speszony. Cóż, każdy byłby speszony, gdyby jego idol powiedział do niego coś takiego. Bo Dean był idolem Castiela odkąd ten zaczął interesować się kolarstwem - czyli półtorej roku temu. Dlatego, kiedy po tegorocznych mistrzostwach świata otrzymał propozycję kontraktu od drużyny THC, w której jeździ Winchester, nawet się nie wahał. Teraz jednak zaczął się zastanawiać czy to oby jednak nie był błąd. Mógł iść do innej, lepszej drużny - miał łącznie osiem ofert, z czego aż sześć z drużyn World Tourowych, ale on kierował się tym, że po prostu bardzo chciał jeździć w jednej drużynie z Deanem.
- Bardzo zabawne, Dean - powiedział oschle Crowley Fergus MacLeod, czyli właściciel drużyny, kładąc dłoń na ramieniu Castiela. - Castiel Novak właśnie skończył kategorię juniora, więc jako pierwszoroczny orlik ma prawo jeździć z nami w drużynie. To nasz najnowszy nabytek i możliwy lider na najważniejsze wyścigi w zbliżającym się sezonie. Jego transfer ogłosimy oficjalnie jutro, po pierwszym wspólnym treningu...
Dean poczuł jak krew się w nim gotuje. To musiał być jakiś kiepski żart. Chłopak był sześć lat młodszy od niego. To był jeszcze dzieciak.
- Z całym szacunkiem, ale w mistrzostwach świata jechał jako pierwszoroczny junior, więc w tym roku jest drugorocznym juniorem.
- W teorii jest drugorocznym juniorem - potwierdził Crowley. - Ale ponieważ jako pierwszoroczny junior zostawił resztę stawki piętnaście minut za sobą, wnieśliśmy wniosek o to, aby przeskoczył do wyższej kategorii wiekowej i mógł ścigać się w elicie.
- To są jakieś kpiny - mruknął pod nosem Dean.
Crowley spojrzał na Winchestera uważnie.
- Jakiś problem?
- Nie - parsknął Dean. - Tylko mam nadzieję, że pamiętasz na co się umawialiśmy.
- A ja mam nadzieję, że kiedyś przestaniesz być narcystycznym dupkiem.
Dean z trudem powstrzymywał złość. Cały jego wewnętrzny spokój właśnie legł w gruzach. Poczuł się zagrożony. I to przez o sześć lat młodszego dzieciaka. To była jakaś cholerna parodia...
Nie dość, że w domu nerwowo, to jeszcze tu. Po prostu pięknie... Czuł się tak, jakby cały wszechświat zmówił się przeciwko niemu.
Założył słuchawki na uszy, puścił Seven Nation Army zespołu The White Stripes i przymknął oczy. Starał się uspokoić. Postanowił sobie, że jeszcze na pierwszym zgrupowaniu pokaże wszystkim, że Castiel nie dorasta mu do pięt. Ta myśl go motywowała.
Z kolei Castiel zajął wolne miejsce przy oknie, obok Balthazara Shurleya. Nigdy nie widział go na żywo, jedynie w telewizji, ale wiedział kim jest. Balthazar może i nie był najlepszym kolarzem na góry czy szybkie sprinterskie końcówki, ale był wystarczająco dobry, aby walczyć o miejsca w czołowej dziesiątce na etapach jazdy indywidualnej na czas.
Novak zaczął wpatrywać się w krajobrazy migające za oknem, kiedy poczuł lekkie szturchnięcie. Obrócił się i zobaczył Balthazara wyciągającego dłoń w jego stronę.
- Balthazar - przedstawił się chudy (kto tu nie był chudy?) blondyn o niebieskich oczach, chociaż tak naprawdę nie było to konieczne, ale nie bardzo wiedział, jak inaczej zacząć rozmowę.
- Castiel - przedstawił się młodszy chłopak.
- Dam ci radę, młody - odparł cicho Shurley, a Castiel spojrzał na niego pytająco. - Olewaj Winchestera, to największy dupek w tej drużynie. Pieprzony narcyz, który myśli, że skoro dobrze jeździ po górach to wszystko mu wolno. Idę o zakład, że jeszcze w lipcu powie, że odchodzi do innej drużyny na kolejny sezon. Ja tam będę się cieszył.
- Aż taki zły jest? - spytał zaskoczony Castiel. Wyglądało na to, że cały obraz Deana jako jego idola, właśnie się rozsypywał.
- O tym jeszcze sam się przekonasz, ale naprawdę, olewaj go jak palnie coś, co cię zaboli. Szczególnie, że będzie miał do ciebie problem.
Castiel zmarszczył brwi. Nie rozumiał jaki Dean miałby mieć do niego problem. Przecież ledwie się znali, nic mu nie zrobił. Nie lubił nowych? O co chodziło?
- Jaki problem?
Balthazar zaśmiał się cicho.
- Do tej pory był niekwestionowanym liderem, a teraz pojawiłeś się ty i jego wizja podległej mu drużyny legła w gruzach. Traktuje cię jako zagrożenie.
- Nie chcę mu zagrażać - powiedział zagubiony Castiel. - Dean to mój idol i...
- To zmień idola - przerwał mu Balthazar. - Dean nie jest dobrym wzorcem.
Castiel nie miał pojęcia jak bardzo Balthazar wie, co mówi, aż do dojazdu do hotelu.
Podczas postoju w połowie drogi, Dean zauważył aptekę obok stacji benzynowej i kupił tam EPO. Adam poszedł z nim i patrzył zszokowany jak Dean płaci za środki dopingujące, które były nie tyle co zakazane, a również przestarzałe. Wpaść na nich równało się byciu idiotą. Czy Winchester naprawdę aż tak bardzo chciał wygrać Tour, że posunąłby się do czegoś takiego? Przecież nie był idiotą.
- Dean, co ty odpierdalasz?! - spytał ostro, ale cicho Adam. - Doping? Pojebało cię?!
Winchester zaśmiał się cicho.
- To nie dla mnie - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
Adam spojrzał na niego nic nie rozumiejąc.
- A dla kogo?
- Castiela - odparł dumnie Dean. - I ciszej, jeśli łaska.
Adam wyszczerzył oczy.
- Co ty kurwa planujesz?
Dean parsknął.
- Chłopak ma siedemnaście lat. Jeździ na rowerze od roku. Zdobył tytuł Mistrza Świata juniorów w stylu Mercxa. Nawet jeśli jest czysty, to wyobraź sobie sytuację, że z jego torby nagle wylatuje EPO. Wiesz co to oznacza? Koniec jego jeszcze nie rozpoczętej kariery.
Adam chwycił Deana za rękę, zatrzymując go.
- Stary, pojebało cię?! Chcesz zniszczyć chłopakowi życie przez swoje głupie ego? Zastanów się, co ty w ogóle robisz.
- Mógł nie przyłazić do tej drużyny.
Adam pokręcił głową. Nie wierzył w to, co dzieje się z Deanem. Owszem, Winchester zgrywał dupka, ale Adam znał go na tyle, aby wiedzieć, że to jego emocjonalna bariera ochronna. Jak poznawało się Deana bliżej to wcale nie okazywał się dupkiem, a lojalnym przyjacielem i wrażliwym chłopakiem. Ale to? To była przesada.
- Dobra, rób co chcesz, ale ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego - parsknął Adam, wracając do autobusu.
W tym samym czasie Dean załatwił klucz do luku bagażowego i zaczął szukać torby Castiela. Fakt, że wszyscy mieli podpisane torby ułatwiał sprawę. Wrzucił pudełka z erytropoetyną do torby chłopaka na sam wierzch i zostawił ją lekko odsuniętą - tak, aby przy rzucaniu torbami z autobusu (co Crowley miał w zwyczaju), rozsunęła się bardziej i wypadły z niej tabletki. Miał nadzieję, że po tym incydencie Novak zostanie odesłany do domu i pożegna się z tą drużyną.
Przebrał bluzę na polo, aby mieć wymówkę czemu grzebał w luku bagażowym i wrócił do autobusu, siadając obok Adama, który widocznie nie miał zamiaru się do niego odzywać. Chwilę potem do autobusu wróciła reszta. Dean wyłapał na sobie wzrok Castiela i spiorunował go wściekłym spojrzeniem, czym ponownie speszył chłopaka. Chwilę potem ruszyli w dalszą podróż.
Do hotelu dotarli pod wieczór. Crowley, jak zresztą zwykle, rzucał torby po kolei z luku bagażowego na chodnik przed wejściem do hotelu, kiedy nagle z jednej z toreb wysypało się kilka rzeczy, w tym jakieś opakowania przypominające te po lekach. Zmarszczył brwi i podszedł do rozsypanej zawartości torby, sięgając po kartoniki. Przeczytał to, co było napisane na pudełku i... miał wrażenie, że to jakaś ukryta kamera.
- Który z was, geniusze debilizmu, jest aż takim idiotą, żeby stosować najbardziej przereklamowany doping w historii tego sportu?! - warknął, na co zapadła głucha cisza. - Pytanie zadałem kurwa mać! - nadal cisza. - Czyja to torba, do jasnej cholery?! Komu się śpieszy do domu?!
Kiedy znowu nikt nie odpowiedział, chwycił torbę i wysunął etykietę, po czym warknął.
- Castiel Novak!
Castiel poczuł jak robi się blady. Nic z tego nie rozumiał. Przecież to nie było jego. Doping był ostatnią rzeczą, o której teraz myślał. Nie zmarnowałbym takiej szansy, jaką dostał. Ktoś musiał mu to podrzucić.
- To nie moje - powiedział cicho, przerażony chłopak, bojąc się, że i tak nikt mu nie uwierzy.
- Dean i Adam grzebali w luku garażowym - wtrącił Balthazar, czując na sobie wściekły wzrok Winchestera i jednocześnie wdzięczny wzrok Casa. Dla tego drugiego było warto.
Crowley spojrzał na dwójkę wskazanych przez Shurleya zawodników.
- Który z was mu to podrzucił?! - spytał ostro.
- Ja nawet nie podchodziłem do luku, wszedłem od razu do autobusu - bronił się Adam, skupiając uwagę Crowleya na Deanie.
- Zmieniałem tylko bluzę na polo, bo mi było za gorąco - bronił się Dean. - W życiu nikomu bym tego nie podrzucił.
Crowley westchnął. To była patowa sytuacja. Wiedział, że Novak, nawet gdyby brał doping, nie byłby tak nieostrożny. To musiało być ukartowane. Domyślał się też, że Dean kłamie, ale nie mógł mu niczego udowodnić. Podszedł więc do najbliższego kosza i wyrzucił tam erytropoetynę.
- Uznajmy, że to się nie wydarzyło - powiedział stanowczo. - Jeśli którykolwiek się wygada to przysięgam, że go wykastruję. Idę do recepcji po klucze, wy ogarnijcie swoje rzeczy.
Dean miał ochotę coś rozwalić. Poważnie?! Wydał tyle kasy na nic?! Chwilę po tym, jak Crowley wszedł do hotelu, podszedł do niego Castiel, który zdążył już ogarnąć swoje rozsypane rzeczy.
- Ty mi to podrzuciłeś? - spytał wprost.
Dean parsknął i rozejrzał się po kolegach z drużyny w poszukiwaniu wsparcia i u większości z nich je znalazł.
- Zdajesz sobie sprawę, że to poważne oskarżenia, dzieciaku? - spytał ostro Dean.
To wystarczyło Castielowi za odpowiedź - ostry ton oznaczał lęk. Dean bał się, że zostanie zdemaskowany. To on mu to podrzucił. Był tego pewien.
- Jesteś dupkiem - powiedział Castiel, po czym cofnął się o kilka kroków, aby być jak najdalej Deana. Nie miał ochoty z nim gadać. Zaczął się modlić o to, aby Dean zniknął z drużyny po tym sezonie, bo on nie odejdzie - z ekipą wiązał go trzyletni kontrakt.
Chwilę później z hotelu wyszedł Crowley z kilkoma kluczami do pokojów, przydzielając po dwóch zawodników do jednego apartamentu.
- Dean i Castiel - powiedział, na co zapadła głucha cisza.
Dean spojrzał na Crowleya z wyrzutem.
- Na zgrupowaniach zawsze byłem w pokoju z Adamem - przypomniał mu.
- Dobre określenie... Byłeś. Ale już nie jesteś. Między waszą dwójka jest widoczne spięcie, co to nie działa na dobro drużyny, a wręcz przeciwnie. Macie się dogadać. Dla dobra nas wszystkich i mojego świetego spokoju.
Castiel spojrzał na Deana niepewnie. Jeszcze kilka godzin temu ucieszyłby się z bycia razem z Winchesterem w jednym pokoju przez najbliższe trzy tygodnie. A teraz? Miał wrażenie, że to będzie koszmar.
Dean natomiast analizował sytuację. Zrozumiał, że atakiem nic nie osiągnie. Crowley chce, aby się dogadał z Castielem? Okej, zrobi to, ale tylko pozornie. Uda, że zaprzyjaźnia się z Novakiem, aby wyciągnąć z niego jego sekrety. Każdy miał jakąś tajemnicę, która może go zniszczyć, jeśli trafi do nieodpowiednich osób. Dean był pewien, że Castiel też ma taką tajemnicę. A on ją odkryje i wykorzysta przeciwko niemu.
N/A
No to zaczynamy przygodę kolejnych wersji Deana i Casa 😎
Co sądzicie o początku tego opowiadania i samym pomyśle?
Przypominam, że pozostałe rozdziały (od 2 do ostatniego) ukażą się jednocześnie na przełomie maja i czerwca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro