Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.

Wczoraj cały (nie tylko kolarski) świat obiegła informacja o tragicznej śmierci Bjorga Lambrechta. 22-letni chłopak z Belgii, ogromny sportowy talent, wiele mógł jeszcze osiągnąć. Są śmierci, których nie potrafię zrozumieć i to jest właśnie jedna z nich.

Od wczoraj zbierałam się do napisania tego wpisu, ale nie miałam pojęcia, co napisać. Szczerze mówiąc, nadal nie wiem. Gdy tylko myślę o tym, co się stało, łzy same napływają do oczu. Gdy czytam wpisy kolarzy, serce mi się kraja. Gdy zobaczyłam dzisiaj Tomka Marczyńskiego z numerem Bjorga pod koszulką, przy sercu, realnie się popłakałam. Gdy kolarze wjechali na "metę", dosłownie ryczałam.

Słowa ciężko przechodzą przez gardło, ale napisać cokolwiek wcale nie jest łatwiej. Obracam się w środowisku kolarskim od siedmiu lat, kilku zawodowców znam osobiście. Interesuję się tym sportem od blisko dziesięciu lat. Takie tragedie są bardzo rzadkie w kolarstwie, ale zawsze łamią serca, szczególnie jeśli dzieje się to na wyścigu, jednym z większych na świecie (bo przecież Tour de Pologne ma rangę UCI World Tour), i dotyczy bardzo młodego chłopaka. 

W tym roku to drugi śmiertelny wypadek na wyścigu kolarskim w Polsce. W czerwcu, podczas amatorskiego wyścigu w Opocznie, zmarł Jerzy Jagieła.

Kolarstwo to ryzykowny sport. Wychodząc na trening, nigdy nie ma się pewności, że się z niego wróci. W kwietniu 2017 roku z treningu nie wrócił zawodowy włoski kolarz Michele Scarponi. Rok wcześniej na treningu zginął młody zawodnik z Polski. 

W kolarstwie czasem ułamki sekund decydują o tym, co się stanie. Niestety sama doświadczyłam tego dwa razy w zeszłym roku, na szczęście moje sytuacje miały szczęśliwy finał - prawie zostałam wypchnięta przez inną zawodniczkę w kilkumetrową przepaść kończącą się na środki drogi, zjeżdżając ulicą Karową podczas wyścigu w Warszawie, trzy tygodnie później cudem wyratowałam się, gdy na zjeździe podczas rozgrzewki przez Górskimi Szosowymi Mistrzostwami Polski jadący z naprzeciwka samochód wjechał na mój pas ruchu. Jechałam wówczas blisko 80 km/h , wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby nie mój szybki refleks i wskok na chodnik w dosłownie ostatniej chwili, skutkujący zahaczeniem ramieniem o ścianę sklepu stojącego tuż przy drodze kilka metrów dalej (do tej pory nie wiem, jakim cudem wtedy nie upadłam).

Czasem ma się wpływ na to, czy da radę się wyratować, wpłynąć jakoś na wypadek, czasem nie. Nawet jeśli ma się wpływ, są to ułamki sekund - bardzo rzadko kiedy dłużej. Tu nie ma czasu na myślenie - trzeba działać, zanim pomyślisz, że cokolwiek się dzieje. Trzeba działać instynktownie. Bjorg niestety nie miał wpływu na to, co się stało. 

Nie mam pojęcia, co jeszcze mogłabym napisać. Naprawdę nie wiem. To chyba jeden z tych momentów, kiedy słowa, mimo wszelkich starań, nie są w stanie oddać tego, co się czuje i chce się przekazać. Mało to - ma się wrażenie, że wszystko, co się powie lub napisze brzmi cholernie głupio.

Co więcej mogę dodać?

Spoczywaj w pokoju, Bjorg.


Czemu piszę to tutaj? Bo Na Szczycie Świata to historia o kolarstwie i chcę jak najbliżej przybliżyć Wam tutaj ten sport, jednocześnie nie robiąc tego zbyt nachalnie. W tej historii pojawił się już jeden groźny wypadek - wypadek Deana. I chociaż w tej historii wszystko potoczyło się szczęśliwie, chcę, żebyście zrozumieli, dlaczego przy poważniejszych kraksach panuje aż taka panika wśród bliskich poszkodowanego kolarza. Mam nadzieję, że to chociaż trochę przybliży wam to, co przechodził wówczas m.in. Cas i Charlie. W tym wypadku po prostu musiałam napisać osobną część. Jako tytuł wstawiam najzwyklejszą kropkę, bo mam wrażenie, że jakiekolwiek słowa będą tu po prostu głupie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro