Rozdział 7| Kolosalny...
Natari wraz z innymi kadetami została przydzielona na mury gdzie mieli pilnować działa i je czyścić. W parze była oczywiście z jej ukochanym Jeanem.
- Nie możesz iść do stacjonarki Natari?- zapytał dla pewności po raz setny Jean.
- Nie, za nudno tam a ja chce poczuć adrenalinę. A zwiadowcy są dumnymi i najsilniejszymi żołnierzami.- odpowiedziała mu Natari. Usłyszeli krzyk Sashy i odwrócili się w tamtą stronę.
Jak to ona znalazła żarcie... Ale nie byle jakie, mięso! Jak Natari dawno go nie jadła. Gdy Sasha rozdawała mięso przed nimi uderzył piorun ogłuszając nie jednych.
- Cholera.- powiedziała do siebie Natari, domyślała się co to może być, ale to było niemożliwe.
Kolosalny znów się pojawił. Parą jaką wytworzył zdmuchnął żołnierzy z muru. Natari zareagowała błyskawicznie używając sprzętu, spojrzała w dół i na szczęście wszyscy byli cali. Ale Eren jak to on wyrwał się do walki.
Westchnęła i używając sprzętu udała się za chłopakiem by pomóc mu zabić kolosalnego.
-Eren!- krzyknęła za chłopakiem, była za daleko widziała jak ten się zamachał a tytan... Znikł. 60 metrowy tytan znikł! Tak samo jak tamtego dnia.
Chłopak wylądował i zaczął przepraszać że nie dał rady. Natari się nie odezwała czuła chorą ekscytacje z tego co się dzieje. Chciała już zatopić z gniewu miecze w karku obleśnych istot jakimi są tytani. Nienawidziła uczucia jakie miała w tym momencie gdy musiała się cofać po rozkazy. Nienawidziła tych tytanów którzy lada moment pojawią się z wyrwy którą stworzył kolosalny. Nienawidziła...
Stała na baczność z napełnionymi butlami i pełnym magazynkiem ostrzy. Czekała aż pozwolą jej pójść zabić tą kupę gówna. Była niecierpliwa. Gdy usłyszała te dwa słowa ,,rozejść się!" w podskokach udała się do drużyny do której została przydzielona. Była z Erenem i Arminem.
Zastała kłócących się chłopaków, prawie że się okładających. Jeana i Erena, odwiecznych wrogów. Podeszła bliżej i łapiąc tyły ich głów przybiła z całej siły do siebie.
- Wiecie, że kłócąc się nie pozbędziecie się tytanów czy też nie sprawicie że ludzie przestaną ginąć?- zapytała i puściła chłopaków odwracając się do nich plecami.- Dorośnijcie.- powiedziała i udała się do innych ludzi z drużyny. Ale zanim to nastało została chwycona za ramię.
- Natari.- zaczął Jean.- Nie zgiń tam, mam ochotę cię jeszcze trochę powyzywać od kurduplów.- powiedział z cynicznym uśmiechem.
- Postaram się.- powiedziała i przytuliła go i odeszła słysząc że teraz jej drużyna ma iść walczyć na froncie.
- Założymy się kto zabije więcej tytanów?- zapytał Eren patrząc na kolegów z drużyny.
- Jasne.- powiedzieli wszyscy i ruszyli na front.
Natari była pewna swoich umiejętności wiedziała co robi, a oczy miała dookoła głowy tak jak i w tym wypadku.
- Odmieniec!- krzyknęła i szybko puściła linki od budynku spadając w dół by złapać się budynku niżej. Niestety nawet jeżeli ostrzegła ludzi w odpowiednim momencie w paszczy tytana znalazł się jeden z nich.- Cholera.- powiedziała Natari i chciała wrócić do innych, ale jej drogę zastał ok. 14 metrowiec. Wyciągał do niej swoją łapę którą zgrabnie ominęła i poleciała zza tytana.
Poruszała się szybko wykorzystując mało gazu, co było jej wyszkolonym talentem jeszcze gdy byli w kadetach. Potrafiła na oparach przeciąć jeszcze dwa do trzech karków. W tym przypadku poszło jej szybko wycięła idealny kawałek mięsa a martwy tytan padł na ziemie. Teraz miała czas by ruszyć do reszty grupy. Zastała okropny, wręcz makabryczny widok przez który jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Na dachu leżał Eren bez nogi a wszędzie była krew. Zaczęła rozglądać się za Arminem. Jego ciało zostało wrzucone do gardła tytana. Nawet nie zauważyła jak Eren użył sprzętu i wydostał chłopaka z jamy tytana, a po nim samym została jedynie ręka.
- Armin!- krzyknęła podlatując do chłopaka który cały się kleił i nie ruszał. Potrząsnęła nim ale to na nic się zdało. Usłyszała ciężkie kroki za sobą, zobaczyła dwóch tytanów którzy zobaczyli dziewczynę i chłopaka chcąc ich pożreć tylko dla ich chorej chęci krwi, której nie potrzebują.- Zajmę się nimi a ty się ogarnij Armin.- powiedziała i ruszyła do dwóch uśmiechniętych tytanów.- Obrzydliwe.- powiedziała niewzruszona.
Z nadzwyczajną szybkością przybliżyła się do karku dziesięciometrowca i go załatwiła. Chciała oddalić się od miejsca gdzie znajdował się Armin by chodź jemu nic się nie stało. Odwróciła się by zobaczyć czy piętnasto-metrowiec za nią idzie, i tak było. Zobaczyła przed sobą budynek i chwile czekając pozwoliła tytanowi się z nią zderzyć a sama wykonała obrót w powietrzu wbijając haki od sprzętu w jego ramiona przybliżyła się by odciąć jego kark. Udało się jej i szybko ruszyła z powrotem do jej przyjaciela. Była poplamiona krwią tytanów która powoli znikała.
Na miejscu zastała nadal kucającego Armina a przed nim Connego który go ocuca.
- Natari!- krzyknęła Christa rzucając się dziewczynie na szyje.
- Hej.- powiedziała i odwzajemniła przytulasa.
- Dlaczego nie byłaś z Arminem?- zapytała Ymir.
- Wcześniej zaatakował nas odmieniec, a później zostałam oddzielona od drużyny przez innego tytana którego załatwiłam a teraz musiałam zająć się dwoma tytanami.- wyjaśniła. Usłyszeli krzyk Armina że jest bezużyteczny i mógł zginąć. Szarooka podeszła do chłopaka i złapała jego ramię.- Armin wycofamy się na tyły.- powiedziała i wraz z chłopakiem ruszyli na tyły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro