Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Natari zawała sobie sprawę z zadanego jej zadania, musiała zdradzić zwiadowców by zlecone jej zadanie mogło zostać spełnione. Aktualnie ona jak i wszyscy zwiadowcy są uznani za zdrajców, więc będzie o wiele trudniej dostać zaufanie od doradców podstawionego króla. 

Nie mogła długo czekać, żandarmeria próbowała już ich łapać a ona miała wszystko czego potrzebowała. Miała zapisaną kartę z informacjami o zwiadowcach, którą da mężczyzną sprawującym władzę i dostanie to czego chciała- dostęp do króla. 

Spojrzała na śpiących przyjaciół i drzemiącego obok niej Jeana, który przy nastolatce czuł się najpewniej i mógł spokojnie spać nie bojąc się o swoje życie. Niedaleko stały konie a koło nich czekali już kapral i pułkownik. Westchnęła i złożyła czuły pocałunek na czole jej ukochanego. Podeszła do jej przełożonych i spojrzała na nich pewnym wilczym wzrokiem.

- Powodzenia Korins.- powiedział Levi. Dziewczyna miała dostać sygnał od nadziei ludzkości by ujawnić ludziom podstawionego króla i kłamstwa wciskane im prosto w oczy. 

- Pamiętaj, nie miej wyrzutów sumienia.- powiedziała Karoline spoglądając na młodszą siostrę która uśmiechnęła się pewnie.

- Jak już będzie po wszystkim, zabierz proszę Karoline na randkę kapralu.- powiedziała młodsza i wsiadła na charakterystycznego białego rumaka i ruszyła galopem w stronę muru Sina, do samej stolicy, do samego króla.

🪓

Misja którą powierzono na barki drugiej córki rodu Korins. Musiała obalić podstawionego króla, to było coś o wiele... Gdyby była małą dziewczynką odwiedzającą pana Rais, nigdy by nie powiedziała że może stać się wrogiem ludzkości. Ludzie którzy ją ukształtowali okazali się zdrajcami i fałszerzami. Wszystkich wychowywali i uczyli, a raczej jej rodzinę. Jej siostra i brat byli początkowo okłamywani. Po śmierci ojca wszystko się zmieniło, zmieniły się poglądy ich wszystkich. Jej ojciec maczał palce w planie doradców a jego dzieci miały za zadanie naprawić jego stary błąd. 

Czekała, nie mogła tak od razu wejść i pozabijać tych debili. Zwiadowcy musieli wyruszyć na ratunek Erena i Historii. Czekała do ustalonej godziny, czyli aż słońce będzie o kciuk od muru by wejść i zrobić swoje. Natari spojrzała na mur i podstawiła kciuk, będąc pewna ucałowała bransoletkę z różańcem na je dłoni. Zawiązała niebieską pelerynę wykonaną z drogiego materiału, gdyż z jedwabiu. Miała na sobie białe spodnie od munduru i białą koszulę, lecz bez pasów od sprzętu czy jego samego. W dłoni dzierżyła miecz wykonany za starożytności, historia mówiła że przed ukryciem się za murami dwoje rodów- Ackermann i Korins złączyły siły i wykuwając miecz powierzyli Korinsowi go by ten z całą swoją siłą naparł na wroga i sam pokonał wojska wrogiego kraju. 

- Witam.- przywitała się ironicznie i tak zwanie, w buta wjechała do zamku. Żołnierze od razu zastawili jej drogę.- Z poszanowaniem do panów ale proszę o przepuszczenie mnie. W innym razie tym mieczem odetnę wam klejnoty.- zagroziła a mężczyźni przepuścili ją. Nie wiedzieli, gdyż byli zwykłymi pionkami, lecz matka dziewczyny i w pewnym sensie jej brat dowodzili nimi. Nie cackając się ponownie otworzyła drzwi z kopniaka i znajdując się w sali tronowej na której był stary mężczyzna plugawiący prawowite siedzenie Historii.

- Kim jesteś?!- zawołał jeden z baranów dowodzących tak naprawdę murami. 

- Zamknij się proszę bo dość mam skomlenia szkodników.- odpowiedziała zirytowana, odwróciła się i wskazała na herb wyszyty złotą i czarną nitką.

- Korins od lat nie mają wstępu do tego miejsca.- powiedział jeden z mężczyzn.

- Linia krwi którą reprezentuje, za dawnych czasów dowodziła takimi idiotami jak wy. Przybyłam obalić podstawionego króla!- oznajmiła a mężczyźni się speszyli. Byli przekonani swojej pozycji i wygranej, przeoczyli fakt, że to właśnie ona i sławna na całe mury Karoline były mistrzami walki.

- Nie masz prawa z nami rozmawiać!- powiedział jeden z nich.

- Trzeba było pozbyć się jej ojca!- dolał jeden z nich oliwy do ognia przez co pożałował i z niezauważalną szybkością miecz trzymany w dłoni dziewczyny znalazł się wraz z nią przy szyi mężczyzny.

- Nie masz prawa mówić tak o moim ojcu.- powiedziała groźnie. Usłyszała otwarcie drzwi a przez nie wszedł nieznany jej mężćzyzna w podobnym wieku do tych ludzi którym groziła.

- Opuść broń dziecko.- powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, wykonała jego rozkaz bez zaprzeczenia.

- Kim jesteś?- zapytała czując naturalny respekt przez mężczyzną. Nie spodziewała się, że ten podejdzie do niej i poklepie po ramieniu. 

- Prezent od matki i twojego najskromniejszego braciszka.- usłyszała znajomy głos i ponownie spojrzała w stronę drzwi w których ujrzała brata który odrzucił wcześniej pokonanego żołnierza na ziemie. Za nim przyszła matka ubrana w oficjalną suknie. 

- Poczujcie respekt insekty.- powiedział mężczyzna a oni skulili się z strachu z powodu wzroku starszego mężczyzny z drewnianą laską a na niej złotą zdobioną rączką w kształcie niedźwiedzia. Oliwy dodawały niebieskie wilcze oczy jak i piwne i zielone, należące do reszty rodziny.- Korinsowie są potężniejsi od was.- powiedział.

- Zejdź z tego miejsca brudasie.- powiedział Mark zrzucając bezdomnego z tronu a wszyscy z nazwiskiem Kornis ustawili się naokoło niego, nikt nie ważył się usiąść nie na swoje miejsce które należało tylko do jednej osoby. Historii.

- Kim on jest dokładniej?- zapytała Natari matki.

- To twój dziadek, nieźle się go naszukałam. Ukrył się w ukrytej posiadłości w górach.- odpowiedziała jej matka dotykając ramienia córki. Uśmiech zakwitł na twarzy Natari która tylko czuła wygraną nad ludem. Teraz tylko pozostało zadanie dane Karoline, przechwycenie najważniejszej dwójki w całych murach.

- Gdzie jest pierwsze dziecko mojego syna?- zapytał dziadek rozglądając się po dzieciach nigdzie nie widząc podobnej chociaż trochę dziewczynki którą spotkał gdy ta była jeszcze trzylatką.

- Karoline jest na misji. Jesteśmy zwiadowcami.- powiedziała Natari bojąc się reakcji dopiero poznanego dziadka.

- Dobrze że nie tymi lizo-dupami, żandarmami. Jak byłem jeszcze głową rodziny starali się być moją prawą ręką najbardziej taki jeden popieprzony gówniarz.- zaczął wspominać stare czasy mężczyzna. 

- Dziadku też mam zamiar zostać zwiadowcą.- pochwalił się Mark wiedząc, że nie spodoba się to mamie.

- Nie możesz nim zostać, nie chcę całe życie być przedstawicielem rodziny. Zmęczyło mnie to wystarczająco.- powiedziała Natari.

- Opanowałeś chociaż szóstą technikę klanu Korins?- zapytał dziadek trójki rodzeństwa.

- Nie...- odpowiedział zawiedzony.

- Podobno któraś z twoich sióstr opanowała ją w wieku pięciu lat.- przypomniał sobie mężczyzna poprawiając okulary na swoim nosie.

- To była Karoline.- sprostowała Natari. Szóstą technikę, czyli znikanie z oczu ona opanowała dopiero w wieku ośmiu lat, a Mark ma 13 i nadal tego nie opanował.

- Ile ty masz młody?- zapytał.

- 13- odpowiedział Mark.

- Spokojnie twój ojciec opanował w wieku 16.- ośmieszył nieżyjącego ojca. Zaśmiałam się, chciałabym go odpowiednio pożegnać, chciałabym żeby zobaczył się z Karoline lecz nie było to możliwe, już nie teraz....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro