Rozdział 19| Odbicie Erena 1
- Odbijemy Erena wszyscy.- powiedział dowódca zwiadowców na spotkaniu z innymi dowódcami. Nogi Korins były niespokojne chcące już wyrwać się na pomoc przyjacielowi, ale było ich za mało, potrzebowali wszystkich korpusów do tego zadania.
- Nie mamy czasu na dyskusje. Zgadzam się.- powiedział dowódca wszystkich dowódców podając ostateczną decyzje kończąc zebranie.
- Będziecie pod naszą opieką, wystarczy że będziecie słuchać moich rozkazów.- powiedział Erwin idąc na przodzie z Natari Korins która chciała jak najszybciej założyć sprzęt i w końcu wyruszyć na cholerną pomoc, zabijać tych tytanów już nawet nie dlatego że kochała ich uśmiechy, tylko by się wyżyć.
- A co robi tu ta gówniara?- zapytał Nile.
- Ta gówniara jest jedną z najlepszych żołnierzy korpusu zwiadowców.- odpowiedział Erwin i pozwolił ruchem głowy iść do swojej jednostki nastolatce.
Dotarła na miejsce podchodząc do siostry która była jej przełożoną. Naokoło niej stała trójka innych zwiadowców którzy stracili dowódców i przyłączyli się do jej oddziału.
- Natari jaka decyzja?- zapytała czekając na odpowiedź by przekazać ją wszystkim żołnierzom stojącym na dziedzińcu.
- Wszyscy połączą siły z zwiadowcami.- powiedziała szybko przeskakując z jednej nogi na drugą.
- Ok.- powiedziała i wyszła na podium na którym stała już Hange i Levi.- Baczność!- krzyknęła tak głośno że wszyscy ją usłyszeli.- WSZYSTKIE KORPUSY POŁĄCZĄ SIŁY Z ZWIADOWCAMI I WRAZ Z NIMI ODBĘDĄ MISJĘ ODBICIA ERENA JEAGERA!- powiadomiła ich i zaraz kazała się rozejść i przygotować. Wróciła do swojego oddziału i ruszyła na ich czele by wsiąść na konia i pojechać za mur Rose by zajebać te kule gówna, zwane tytanami i zamordować Reinera i Bertholda wraz z swoją siostrą.
Wszyscy wsiedli niezwłocznie na przygotowane konie i ruszyli za zwiadowcami. Oddział Korins jechał kilka metrów za oddziałem dowódcy Erwina Smitha, a obok nich jechał oddział Levia Ackermana.
- To nie będzie zwykła misja Levi.- powiedziała przed bramą do wyjścia do tego cholernego świata który został im skradziony.
- Wiem idiotko. Nie zgiń tam.- powiedział i poczochrał kobiecie włosy na co ta się szczerze zaśmiała.
- Nie zginę.- powiedziała i zerknęła do tyłu by zobaczyć niecierpliwą siostrę która za czymś się rozglądała, a raczej za kimś. Znalazła te osobę niedługo po ,,ckliwym'' pożegnaniu Karoline i Levia.
- Jean.- powiedziała łapiąc ramię wysokiego chłopaka.
- Natari... Nie waż się zginąć bo cię zabije.- powiedział a na jego czole pojawiła się kropla potu. Zaśmiała się i przybliżyła się do chłopaka łapiąc za tył jego głowy i przybliżając do swojej twarzy, by połączyć ich usta w pocałunku.
- Nie ważne co się będzie działo będę miała przeczucie, znajdę cię i pomogę.- powiedziała po oderwaniu się od w jej przekonaniu uzależniających warg wysokiego nastolatka jak na nią.
- A ty po prostu nie zgiń idiotko.- powiedział i lekkim rumieńcem na twarzy.
- Muszę to powiedzieć zanim będę miała kolejny głupi powód by nie zginąć.- zaczęła i oddaliła się od chłopaka by powoli z powrotem dołączyć do swojego oddziału. Wyruszali wczesną nocą by tytani ich nie dopadli i mogli jak najszybciej i bez przeszkód dostać się do lasu wielkich drzew gdzie w 95% znajdowali się poszukiwani.- Jesteś całkiem przystojny koniowaty.- powiedziała i wróciła.
Brama została otwarta a żołnierze wyjechali. Śnieżny koń na którym niebieskooka jechała wydawał się o wiele spokojniejszy i opanowany niż zazwyczaj. Była jedyną której ufał i nie chciał opuszczać aż sam nie zginie, gdy jego pani odejdzie nikt nie będzie w stanie go oswoić ponownie. Dlatego był taki dobry przy walce z tytanami i ich omijaniu, nie chciał zginąć z swoją panią która ufała mu w 100%. Było cicho i spokojnie. Do ich odnowionego oddziału mieli dołączyć się na znak Erwina troje żandarmów i pięciu stacjonarnych i mieli się słuchać doświadczonej i silnej Karoline.
- Natari.- zawołała kobieta siostrę.- Wytłumaczmy nowym nasz duet.- powiedziała by mieć to za sobą. Od ostatniej wyprawy zauważyły, że osobno są cholernie silne, ale razem niepokonane więc zaczęły działać wspólnie. Ustaliły znak który mówi że mają razem atakować jak i ten w którym tylko jedna z nich.
- Jaki duet?- zapytał rudowłosy nastolatek pocąc się niemiłosiernie.
- Ja i Natari jesteśmy niepokonane razem. Jak zobaczycie odmieńca nie macie prawa bez mojego rozkazu go atakować, ja i Korins zajmujemy się nimi. Dopóki jedna z nas żyje nie musicie się bać śmierci, zabijemy każdego tytana.- powiedziała pewna swoich słów czarnowłosa.
Podróż mijała spokojnie dopóki słońce nie zaczynało się ponownie pojawiać co wiązało się z tym, że i tytani się budzili. Byli blisko celu więc nikomu z zwiadowców nie przyszło na myśl o wycofaniu się. Nie raz brali udział w takich akcjach... To dla nich codzienność. Pojawił się znak od Erwina powodując tym samym przyłączenie się do oddziału Karoline innych żołnierzy.
- Tytan z lewej!- krzyknął stacjonarny, a jeden z żandarmów chciał go już atakować.
- Nie widzi nas, Omijamy!- rozkazała Karoline ale nie wszyscy są na tyle mądrzy by posłuchać rozkazów doświadczonej i zdolnej pułkownik. Jeden z żandarmów postanowił się tym zająć.
- Później mi podziękujecie!- krzyknął i poleciał w stronę dziesięciometrowca, Karoline wkurzona niemiłosiernie spojrzała na siostrę, tym samym pokazując jeden palec na co młodsza pokiwała głową i ruszyła za głupim żandarmem.
Natari przybyła w ostatnim momencie, gdy tytan złapał w swoją dłoń mężczyznę i zamierzał go zjeść lecz przerwało mu coś a raczej ktoś, czyli Korins lecąca jakby od niechcenia odcięła kark i złapała mężczyznę do którego podbiegł wierzchowiec.
- Idioto słuchasz się rozkazów pułkownik Karoline, nie ma samowolki.- powiedziała zirytowana Natari wracając do oddziału.
- Niesamowite.- powiedział rudowłosy nastolatek kilka lat straszy od Natari który podziwiał jej siłę.
- Kierujemy się prosto do lasu wielkich drzew!- rozkazała czarnowłosa nakazując wystrzelić flarę informującą o tytanach. Było wiele czerwonych jak i czarnych flar, ale cel się nie zmieniał.
Dotarli do lasu wraz z drużyną Levia która czekała tylko na rozkaz wejścia do lasu od wyższego rangą.
- Natari dołączysz do drużyny Levia.- powiedziała do brunetki która nie odpowiadając szybko udała się na sprzęcie za innymi.
Widziała blondynkę która miała kompletną władzę nad niepokonaną Korins, jedno jej słowo a robiła co jej kazała. Zatrzymała się na drzewie gdy zobaczyła jak tytan Ymir pożera Historię i ucieka.
- Czy ona?- zapytał Conny niedowierzając temu co się wydarzyło.
- Nie.- powiedziała Natari podlatując do znajomych.- Nie zjadłaby jej, powiedzmy że porwała.- odpowiedziała.
- Co teraz?- zapytał Armin.
- Jak to co?- zapytała zdziwiona Natari.- Nie ma czasu na głupie rozkazy... Ja lecę pomóc w ratunku Erena jak i Historii.- powiedziała pewnie pędząc przed siebie, a raczej za szybką i zwinną Ymir która myślała że jeżeli jest w lesie ma przewagę. Korins nie poddają się łatwo, oni nigdy nie przegrywają, oni nigdy nie odpuszczają, oni muszą być najlepsi.
Przerażające cienie które powstały pod oczami Natari przerażały ptaki jak i ludzi. Oddział Levia obserwował znikającą co chwilę brunetkę którą dogonić mogła jedynie Mikasa, ale to też graniczyło z zużyciem ogromnej ilości gazu.
- I ona nie była w pierwszej trójce?- zapytał zdziwiony Armin.
- Jest po prostu inna...- odpowiedział Jean obserwując wybrankę jego serca. Ufał jej umiejętnością, widział jak potężne są jej słowa jak potężna jest ona. Mógł śmiało porównać ją do Levia Ackermana.
Miała dużo gazu, ale musiała go teraz zacząć oszczędzać. Zagwizdała i zaczekała... Jej koń pojawił się naprawdę szybko, wsiadła na niego i udała się za tytanem którego nie spuszczała z oczu. Wyjechali z lasu, a przy tym Ymir przyczepiła się do Reinera.
- Reiner!- krzyknęła zirytowana. Nie mogła użyć sprzętu, byli za daleko a dookoła nie było nic co mogło by się do tego przysłużyć.
- Ele*! Nie możesz zmniejszyć prędkości!- krzyknęła dziewczyna do swojego konia którego kochała jak i on ją. Oglądnęła się za siebie i zauważyła widok który podniósł ją na duchu, zwiadowcy, jej przyjaciele, żandarmeria, stacjonarka... Wszyscy jechali tuż za nią by tylko ocalić naszą broń przeciwko tytanom, jak i przyjaciela i dobrego żołnierza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro