Rozdział 14| Wyprawy nie są łatwe siostra...
Czarnowłosa wraz z swoją drużyną szła do stajni gdzie czekały na nich już oporządzone konie. Jej drużyna składała się z piątki żołnierzy na tyle dobrych by mogli przeżyć na froncie, na którym zawszę są. Obok czarnowłosej szła jej siostra, widziała na jej twarzy podekscytowanie. Wszyscy naokoło martwili się, że ich ostatnie chwile życia będą należeć do tytana, a ona jest podekscytowana z niewiadomego dla niej powodu.
- Co ty taka podekscytowana?- zapytała patrząc w szare oczy nastolatki.
- Nie mogę się po prostu doczekać aż zobaczę ich śmieszne uśmiechy i je ich pozbawię.- powiedziała i uśmiechnęła się chytrze.
- Pani pułkownik może ona nadaje się bardziej do oddziału pani Hange?- zapytała wysoka blond włosa dziewczyna stojąca zaraz za jej przełożoną. Czarnowłosa zaczęła się mocno zastanawiać, ale wiedziała że talent jej siostry zmarnuje się w oddziale nerdów, jak ich zwykła nazywać.
- Nie widzisz jak cieszy się, że pozabija tytanów z Hange by się tylko nudziła.- powiedziała i pogłaskała wysokiego czarnego konia z białą plamką na pysku, kochała tego konia miała go od zawsze i dobrze jej służył, był posłuszny i nie miał w zwyczaju się buntować.
W ich oddziale większość koni była brązowa lub kara, ale dwa się wyróżniały czyli siwy koń nowego zwiadowcy w ich szeregach i dowódcy. Był to w uznaniach wszystkich, najmniej przyjemny koń do współpracy z zwiadowcami, ale przekonał się do szarych oczu nastolatki która gdy po raz pierwszy na niego nimi spojrzała, od razu się zakochała. Ten słuchał tylko jej i pozwalał się dotykać. Wsiedli na swoje wierzchowce i pojechali do kolumny stworzonej przez żołnierzy którzy mieli udać się na wyprawę, jechali przez miasta a jedyne co im przy tym służyło były wrzaski ludzi mówiące ,,skopcie tyłki tytanom!'', które należały do mniejszości. Najczęściej rozchwytywane były szepty mówiące o tym, że wykorzystują ich ciężko zarobione pieniądze na misje samobójcze. Niekiedy zwiadowcy spuszczali głowy, ale byli ci którzy szli z dumnie uniesionymi głowami słuchając nie przychylnych komentarzy.
Obok Natari pojawił się jej ,,koniowaty'', który zaczął jej marudzić jacy to ludzie są głupi i ślepi.
- Jean.- zaczęła i spojrzała na chłopaka na brązowym rumaku.
- Czego?- zapytał mimo wszystko miło. Widział zbliżającą się dłoń brązowowłosej która kierowała ją do jego policzka, który ujęła i przybliżyła twarz do jego ust
- Postaraj się przeżyć...- szepnęła i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Zesztywniał ale odpowiedział pewnym siebie głosem.
- Nie dam się im zabić. Ty też postaraj się przeżyć.- powiedział i zarumienił się. Dziewczyna zachichotała.
- Gołąbeczki zaraz wyjeżdżamy za mur.- powiedziała czarnowłosa patrząc na dwójkę nastolatków których uważała oficjalnie za najlepszą parę w zwiadowcach, którą oni nie tworzyli.
- Zajmij się kapralem idiotko.- powiedziała i spojrzała na nią dumnym spojrzeniem który czarnowłosa oficjalnie znienawidziła, przypominał jej typowego szlachcica mówiącego ,,mam wszystko, a ty?''. Wkurzające.
- Zajęłam wczorajszej nocy...- powiedziała dumnie a gdy spojrzała na szarooką która o mało co nie wybucha z śmiechu, nie rozumiała. Odwróciła swoją głowę i gdy spotkała ostre spojrzenie kobaltowych oczy spięła się.
- Nie wymyślaj Korins i zajmij się oczyszczaniem drogi od tytanów.- powiedział i wycofał się do swojej drużyny.
- Chyba nie do końca się nim zajęłaś skoro taki spięty chodzi...- powiedziała z kpiną w głosie jej siostra.
- Zamknij się Natari.- powiedziała i uciszyła swoją podopieczną każąc ruchem ręki ruszyć innym za nią. Byli na froncie gdzie musieli zająć się informowaniem i oczyszczaniem pola od tytanów, ale w głównej mierze do informowania z której strony oni nadciągają i informowanie o tym innych.
Po dostaniu znaku wszyscy się rozstawili w wyznaczonych pozycjach i ruszyli przed siebie w stronę Shinganshiny, chociaż Karoline wiedziała jako przyjaciółka której ufał Erwin, że celem misji jest złapanie kobiety-tytan. Uważała to za bezsensowną śmierć ludzi którzy chcą przysłużyć się w niesprawiedliwej walce z tytanami. Nienawidziła widzieć śmierć towarzyszy, po prostu to nie jest przyjemny widok i naprawdę nie chciała by jej siostra go oglądała, nie chciała tego z całego jej serca. Chciała trzymać tytanów z dala od murów by jej młodszy brat nie musiał oglądać ich przerażającej twarzy. Nie udało się to z jej siostrą ale jemu na to nigdy nie pozwoli, i poniekąd cieszy się że jest spadkobiercą ich rodziny, chodź to kobiety zawsze nią żądzą.
- Tytan z prawej!- krzyknął członek drużyny Karoline, która szybko otrząsnęła się z zamyślenia i przeszłą do działania.
- Wystrzelić flarę!- rozkazała a Lucy która za to odpowiadała wystrzeliła ją, a zaraz za nią były inne aż Erwin zmienił kierunek, w który teraz się kierowali.
- Odmieniec!- krzyknął ktoś, co kobieta szybko podłapała.
- Nie mamy wyjścia musimy się go pozbyć...- spojrzała na swoją siostrę która ledwo trzyma się na koniu by nie wkroczyć do akcji.- Natari pomożesz mi!- krzyknęła a dziewczyna jak za dotknięciem magicznej różdżki użyła sprzętu i nim ktokolwiek zdołał zobaczyć znalazła się przed tytanem podcinając mu ścięgna na nogach by jej siostra mogła się nim zająć. Dostała polecenie pomocy a nie pozbycia się tytana. Jej siostra zadała jej słynne cięcie, które było tak głębokie że sprawiało pozory jakby zaraz głowa tytana miała odpaść.- Dobra robota.- powiedziała.
Nastolatka uśmiechnęła się chytrze i zagwizdała przez co przed nią pojawił się jej wierzchowiec.
- Nie polubiłam tamtego tytana. Nie uśmiechał się.- powiedziała i ruszyła galopem za jej siostrą.
- Słuszna uwaga.- powiedziała jej siostra.
- Niezły z was duet.- powiedziała blondynka.- Jesteś bardzo szybka nowa, a pani zadaje naprawdę głębokie cięcia.- wyjaśniła się i spojrzała na dwie siostry które nawzajem się lustrowały.
- Możliwe.- powiedziała Karoline i rozglądała się za tytanami. Jej wzrok przykuła czarna flara, a raczej wiele które znajdowały się na około ich.- Kurwa...- powiedziała i wyjęła ostrza.- Przygotować się do walki z wrogiem!- krzyknęła i poczekała na pierwszego tytana który może się wychylić z każdej strony. Zza drzew wyłonił się pierwszy z tytanów a za nim kolejne.
Czarnowłosa użyła sprzętu przyczepiając linki do drzewa obok tytana. Ten spostrzegł swój nowy posiłek i wyciągając dłoń chciał chwycić nadlatującą dziewczynę, która zgrabnie go ominęła i robiąc przewrót do przodu wycięła kark tytana. Spojrzała za siebie i zobaczyła krwawą scenę, jej drużyna nie dawała rady z tak wieloma przeciwnikami, widziała na ziemi leżące ciało jednego z jej druhów wszędzie można było spostrzec kawałki ciał jej kompanów.
- Kurwa.- powiedziała i zaczęła się rozglądać za ocalałymi. Ale nie zdążyła cokolwiek zrobić bo usłyszała znajomy dźwięk sprzętu a zaraz padały tytani, byli pozbawieni karku o idealnej długości i głębokości. Nie były tak głębokie jak jej ale były idealne...
Brązowowłosa używała swojej techniki, która pozbawiła wielu tytanów życia, na jej policzku znajdowała się krew niedawnej towarzyszki rozmowy, która na jej oczach została pożarta. Jej oczy lśniły niebezpiecznie, ale nie z ekscytacji ale jawnej złości. Jej ruchy były tak szybkie że ledwo zauważalne.
- Natari obezwładniaj ich ja ich zabije!- krzyknął jej dowódca a zarazem siostra, pocieszył ją ten fakt że chociaż ona żyje. Posłuchała ją błyskawicznie zmieniając taktykę, leciała blisko ziemi prawię że ją dotykając, szybko przecinając ścięgna na ich nogach by ci upadli i ułatwili robotę doświadczonej kobiety. Martwa towarzyszka miała rację, razem są nie pokonane. Obserwujący ich działania ledwo żywy chłopak gdy zobaczył jak szybko porusza się tamta nastolatka, wiedział że dzięki niej wyjdą chociaż te dwie żywo. A jego dowódca z wielką złością wycina karki czuł dumę. Widząc te dwie kobiety mógł umrzeć z wiadomością, że świat wyzwoli się od tych obrzydliwych istot jakimi są tytani.
- Karoline...- powiedziała gdy ostatni z tytanów został pokonany, a ona odczepiła ostatnie ostrza które zużyła. - Przykro mi, byli twoimi towarzyszami.- powiedziała obserwując jak z jej rąk znika krew tytana, ale z jej czoła i policzka nie znika zaschnięta krew dawnej towarzyszki.
- Mi też przykro, że nie udało mi się ich uratować...- powiedziała i zagwizdała czekając na jej czarnego wierzchowca, tak samo postąpiła brązowowłosa a zaraz przed nią zjawił się biały koń, a przez czarnowłosą czarny.
- Wycofajmy się na tyły.- powiedziała brązowowłosa i ruszyła na tyły.
- Nie Natari, dostałam rozkazy, że gdyby mój oddział poległ mam wycofać się do Erwina.- powiedziała i ręką wskazała na las niedaleko nich.- Do lasu wielkich drzew.- powiedziała i ruszyła w jego stronę.
Jechali w wyjątkowej ciszy, nie miały co mówić ludzie zginęli na ich oczach, towarzyszę Karoline. Natari nie znała ich długo bo tylko kilka godzin więc nie przejmowała się tym faktem tak bardzo, ale widok urywanych części ciała i przegryzanych ciał na pół, nie jest przyjemny. Zobaczyli flarę informującą o pomocy jakieś jednostce, piętnastolatka spojrzała na jej siostrę lecz ta nie zwracała uwagi na to i jechała przed siebie.
- Karoline ktoś potrze....- nie dokończyła bo zostało jej to brutalnie przerwane.
- Ktoś tam pojedzie, a my mamy co innego na głowie.- powiedziała ostro i przejechała przez wyjście do lasu kierując się do miejsca gdzie powinien znajdować się jej przyjaciel, co także się sprawdziło i był na miejscu.
- Karoline twój oddział poległ?- zapytał patrząc z zniecierpliwieniem na wjazd drużyny Levia i kobiety-tytan.
- Tak tylko Natari przeżyła.- powiedziała niewzruszona chodź jej emocje zdradzała ściśnięta pięść, która powstrzymywała ją od wybuchu emocji.
- Natari wycofaj się do wejścia lasu i odciągaj uwagę tytanów od wejścia tutaj.- powiedział a dziewczyna zasalutowała i miała już odejść ale zatrzymały ją słowa skierowane do niej.- Nie mów nikomu o tym co tu widziałaś.- powiedział nie odwracając się do nastolatki która przygryzła wargę z zdenerwowania.
- Oczywiście.- powiedziała i ruszyła na drzewa przy początku by patrzeć na tytanów i przeklinać ich uśmiech.
Na drzewach byli już inni jej znajomi i ci których znała tylko z widzenia lub nigdy nie widziała na swoje oczy. Usiadła na gałęzi najbardziej oddalonej od innych i patrzyła się na podchodzących do jej drzewa tytanów i patrzących na ich uśmiechy.
- Nie powinnam się tak tym przejmować taki już jest świat....- powiedziała patrząc w brązowe oczy tytana, i powrócił jej dawny humor.- Masz ładne oczy malutki, ale byłyby piękniejsze z moimi ostrzami w nich.- powiedziała i mieczem którym trzymała w dłoniach zaczęła ,,przykładać'' po kolei do jego oczu.
- Natari.- powiedział znajomy jej głos którego potrzebowała usłyszeć i zobaczyć jego posiadacza.
- Siema koniowaty.- powiedziała i odwróciła się w stronę chłopaka który szybko do niej podszedł i zaczął oglądać jej twarz widząc krew na niej, a gdy zauważył że nigdzie się nie zraniła odetchnął z ulgą.
- Co to za krew?- zapytał i usiadł obok dziewczyny.
- Mój oddział został otoczony przez tytanów i zginęli wszyscy oprócz mnie i Karoline.- powiedziała i o dziwo nie zasmuciła się. Czuła, że teraz są w lepszym miejscu w którym są wolni od murów i są z innymi poległymi.
- Przykro mi.- powiedział i poklepał dziewczynę po ramieniu. Ich chwila rozmowy została przerwana przez wystrzał dział.
- Co do chuja?- zapytał ktoś zza jej pleców, odwróciła się i zobaczyła zdziwienie na twarzy Reinera. Ja powinnam o to zapytać. Pomyślała i spojrzała z powrotem w głąb lasu.
- Działa w lesie?- zapytał Jean wstając, a za nim nastolatka. Jej twarz nic nie zdradzała a jej wiecznie świecące oczy które były skłonne do wkurzania innych, były bez wyrazu i jakby na coś czekały.
Chwila na którą czekała, była związana z jakimkolwiek ruchem tytanów na których nie patrzyła, chodź jeden ich zły ruch byłby wyłapany i skarcony przez Natari która zabiłaby tytana bez skrupułów tak samo jak Mikasa, tak samo czekając, na znajomy ryk jej ukochanego.
Dotarł do nich ogłuszający krzyk tytana, którym jak domyślała był odmieniec o którym rozmawiali kadeci, a głównie Armin. Kobiecy-tytan który został tu zaciągnięty w pułapkę, chce się z niej wyrwać.
Tytani jakby na rozkaz zaczęli biec do lasu ignorując ludzi jakby tamten tytan ich zawołał.
- Jakie są rozkazy?!- krzyknęła zniecierpliwiona nastolatka ściskając ostrze które uzupełniła tak samo jak tlen, czekała tylko na te słowa które pozwolą się jej wyszaleć, które puszczą na wolność jej gniew i nienawiść.
- Wycofujemy się do lasu! Spróbować odciągnąć uwagę tytanów!- krzyknął ich dowódca, a Natari wiedziała że to niewłaściwy wybór. Możliwym jest że ludzie stracą życia, a oni każą im odciągać uwagę zamiast zabijać. Bezsens, ale nie podważała zdania przełożonego i z jej naturalną szybkością udała się za tytanami, w jej ruchach dorównywała Mikasa którą kierował gniew i strach przed tym że nie ochroni Erena. A nią nic nie kierowało chciała by jej ostrza zatopiły się w skórze tych obrzydliwych istot.
Na miejsce dotarła szybciej niż inni i zastała okropny widok, tytani pożerali jednego tytana którym jak zgadywała Natari była kobieta-tytan. Widziała jak zwiadowcy starają się ich zabić by ci nie pożarli najprawdopodobniej człowieka w środku, podekscytowała się. Mogła się wyżyć i nie zostanie za to zganiona, bo sam dowódca im to nakazał.
Ludzie nie wiedzieli co zrobić gdy przed nimi pojawiała się nagle zielona peleryna i zaraz znikała po tym jak zabijała tytana przed nimi, jej szybkość porównywali do kaprala lecz tamten ruszył do swojego oddziału co wydawało się im niemożliwe.
- Natari!- krzyknęła pułkownik Karoline zatrzymując rozpędzoną nastolatkę i gdy ta zabiła tytana stanęła na jego głowie patrząc w stronę głosu, a co dało zwiadowcą czas na przyglądnięcie się niesamowitej dziewczynie. Miała ubrudzoną twarz jak i cały mundur w krwi tytanów który wyparowywała, nic sobie nie robiąc z słów przełożonej wbiła zużyte ostrza w oczy tytana idącego prosto do Natari, i używając sprzętu wycofała się do swojej siostry.
- Co jest?- zapytała siadając na gałęzi na której była Karoline wraz z dowódcą.
- Nie dałam ci rozkazu zabicia tytanów.- powiedziała i pomasowała skronie ale zaraz odpuściła i zaczęła się przyglądać młodszej siostrze.- Dobrze że nic ci nie jest.- powiedziała i puściła nastolatkę.
- Dobra robota Korins.- powiedział dowódca i wraz z innymi nakazał odwrót.- Panienko Korins pojedziesz ze mną mam z tobą coś do przedyskutowania.- powiedział i używając sprzętu wsiadł na zawołanego rumaka. Brązowowłosa potaknęła i zagwizdała wołając tym samym jej konia, na którego wsiadła i ruszyła nim w stronę dowódcy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro