Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10| Witaj w domu.

Dotarła po długiej i stresującej podróży do rezydencji znajdującej się za najbezpieczniejszym murem, wysiadła z powozu którym jechała u boku dwójki żołnierzy. Zapukała w ogromne drzwi które otworzył kamerdyner a za nim widoczna była postać kobiety w długiej czarnej sukni trzymającej papiery a na jej nosie były okulary, była to głowa rodziny jak i matka Natari.

- Witaj córko w domu.- powiedziała jej matka przytulając do piersi.

- Witaj mamo. Przyjechałam w jednej sprawie.- zaczęła.- Powiem ci w środku.- dokończyła i przekroczyła próg domu wraz z żołnierzami z stacjonarki którzy ją eskortowali. 

Poszły do gabinetu do którego miała wstęp tylko Natari i jej matka. Od kiedy Karoline wydziedziczyła się praw do przejęcia władzy w rodzinie, tylko ona i matka mogły tam wejść. Mark mógł tam wejść dopiero po uzyskaniu pełnoletności. Takie były zasady. 

- Więc o co chodzi?- zapytała matka siadając na skórzanym fotelu za dębowym biurkiem. Za jej plecami wisiał herb ich rodziny. Dama ujeżdżająca niedźwiedzia a w tle pierwszy mur Maria.

- Pamiętasz Erena Jaegera?- zapytała siadając naprzeciw matki i opierając złączone dłonie o biurko.

- Oczywiście.- odpowiedziała.

- Podczas ataku na Trost o którym pewnie już wiesz, okazało się że Eren potrafi zapanować nad ciałem tytana zmieniając się w niego.- powiedziała a jej matka zesztywniała zaraz się cucąc.

- Domyślam się już. Pewnie odbędzie się rozprawa która przeważy na jego życiu lub śmierci.- powiedziała kobieta zakładając okulary wstając by podejść do jednej z wielu biblioteczek z ważnymi lub mniej ważnymi papierami.

- Dokładnie. A jako że jestem przedstawicielką rodziny od kiedy ojciec zginął i że jesteśmy najważniejszą rodziną szlachecką jeżeli chodzi o żołnierzy, mamy głos w rozprawach.- powiedziała skupiając swoje jasne oczy na matce która podała jej trzy sterty papierów.

- Prawda.- odpowiedziała.- Rozumiem że chcesz go uratować?- zapytała matka z uśmiechem.

- Tak.- odpowiedziała szybko przeglądając papiery podane przez matkę.

Już żadna z nich się nie odezwała szukając jak wielkie jest ich zdanie w tej rozprawie. 

- Mark wiecznie o ciebie pytał.- powiedziała matka. Natari spojrzała na kobietę odrywając się od czytanego arkuszu.

- Jak skończymy odwiedzę go.- powiedziała i wróciła do czytania.

- Znalazłam.- powiedziała kobieta odkładając papier na biurko zbierając resztę w kupkę i odstawiła na bok.

- Więc?- zapytała czekając.

- Twoje zdanie w rozprawach o śmierć żołnierza ma wielkie znaczenie.- zaczęła.- Ten kto prowadzi rozprawę pozostawiasz wybór ale nie może, a raczej nie ma prawa zignorować twojego zdania.- zakończyła matka i uśmiechnęła się do córki a na twarzy potomkini pojawił się chytry uśmiech.

- Dupki nie mają prawa mi odmówić.- powiedziała i wstała z miejsca biorąc papier.

- Na ile zostajesz?- zapytała dziewczynę.

- Do zakończenia rozprawy, która nie wiem nawet kiedy się zacznie.- powiedziała wzdychając nie lubiła otoczenia snobistycznych osób do których nie należała.

- Musisz mieć pokój z gabinetem by prowadzić rozprawę.- powiedziała kobieta i wstała z krzesła poprawiając zieloną suknię którą miała na sobie. Wyszły z gabinetu a przed drzwiami stali ci sami żołnierze co przyjechali wraz z dziewczyną, byli młodzi mężczyzna był wysokim i zbudowanym brunetem a kobieta drobną blondynką. Uśmiechnęła się do nich i ruchem głowy nakazała iść za nią i jej matką.

Doszły do niczym nie różniących się drzwi z ciemnego drewna, które górowało w domu dając mu surowy i przytłaczająco poważny ton.

- Ten pokój jest do twojej dyspozycji.- powiedziała jej matka i odeszła a za nią jedna z służek w domu. Złapała za klamkę i weszła do środka. Znajdowało się takie samo biurko co w gabinecie i krzesło, ale był bardziej oświetlony. W pomieszczeniu znajdowało się okno zaraz za biurkiem a w pokoju były jeszcze dwie pary drzwi prowadzące najpewniej do łazienki i sypialni.

- Nie mamy czasu.- powiedziała brunetka siadając za biurkiem i zaraz wzięła się za pisanie listu do dowódcy który jest w Torstcie. Przed nią po bokach drzwi stali żołnierze czekając na rozkazy szlachcianki. Byli zaszczyceni pomagając komuś takiemu jak ona, i jako nieliczni nie uważali ją za tchórza bo wiedzieli o sytuacji w jakiej się znajduje. Patrzyli na zgrabne ruchy pióra na papierze, i skupioną twarz nastolatki.- Jak się nazywacie?- zapytała nastolatka żołnierzy którzy zasalutowali i kolejno przedstawili.

- Violet Prous!- powiedziała kobieta.

- Max Krush!- powiedział chłopak.

- Miło mi.- powiedziała uprzejmie nastolatka kończąc pisać list i podpisała się, wkładając do koperty i fioletowym woskiem wylanym na papier przypieczętowała go pieczęcią z herbem rodziny.

- Max musisz przekazać ten list jak najszybciej Pixisowi.- powiedziała a wymieniony chłopak podszedł do dziewczyny i salutując odszedł.- Violet powiedz by przygotowano konie musimy się udać w pewne miejsce.- nakazała a dziewczyna zasalutowała i odeszła by wykonać rozkaz. Nastolatka spojrzała na jedne z drzwi i sprawdziła które prowadzą do sypialni i do niej weszła by podejść do szafy. Znalazła w niej suknie.- Dawno się nie widziałyśmy.- powiedziała wyjmując jedną z sukni. Którą na siebie zgrabnie założyła a na to zarzuciła pelerynę która z tyłu miała herb jej rodziny, na nogi założyła wysokie buty idealnie pasujące do niebieskiej sukni. Otworzyła drzwi od posiadłości a na dworze zauważyła dwa konie i trzymającą za wodzę dziewczynę.

- Ten jest dla pani.- powiedziała kobieta podając wodze nastolatce.

- Dziękuje Violet teraz jedź za mną.- powiedziała i zgrabnie weszła na wierzchowca.- Minęło sporo czasu od kiedy tu dojechaliśmy więc pewnie już po wszystkim i Erena już tu wiozą.- powiedziała nastolatka do żołnierza jadącego obok niej.- Pójdziemy na spotkanie z nim.- wyjaśniła a kobieta jadąca obok niej nauczyła się czegoś nowego, szlachcice są przerażający przez ich władzę nad innymi i mają wielką wiedzę.

Natari nie myliła się w tym co powiedziała. Eren znajdował się w podziemnym więzieniu w sądzie. Nastolatka tam szybko dojechała i korzystając z herbu na jej plecach mogła przechodzić wszędzie a towarzysząca jej kobieta była dumna. Nie lubiła żandarmów a teraz miała nad nimi przewagę dzięki jej towarzyszce.

Brązowowłosa przeszła obok kolejnej pustej celi by zaraz zobaczyć dwoje żołnierzy stojących po bokach jednej a naprzeciw jej siedział jeden mężczyzna a po jego bokach stała kolejna dwójka. Gdy usłyszeli kroki spojrzeli w ich stronę a zza rogu wyłoniła się sylwetka dwóch osób. Gdy spostrzegli, że jedną z nich jest szlachcianka do tego tak wysoko postawiona zasalutowali. Wszyscy.

- Spocznij.- powiedziała a żołnierze stanęli na swoich miejscach.

- Czego panienka tu szuka?- zapytał jeden z żandarmów, byli tymi którzy najbardziej podporządkowywali się pod władzę takich jakimi jest ona, ale w myślach przeklinali ją, i nazywali gówniarą.

- Jestem tu aby porozmawiać z skazanym Erenem Jaegerem, będę uczestniczyć w rozprawię czy chłopak przeżyje czy zginie.- powiedziała pewnie.

- Muszę panienkę zmartwić lecz skazany jeszcze się nie obudził.- powiedział uprzejmie kolejny żandarm.

- Nie jest to problem poczekam.- powiedziała i spojrzała na innych żołnierzy. Jej oczy błysnęły gdy rozpoznała ich... Zwiadowców. A wśród nich była ona... Karoline. Z uśmiechem stanęła obok wyższej dziewczyny o czarnych jak noc włosach i oczach, typowych dla ich rodziny.- Witaj Karoline.- powiedziała oficjalnie.

- Witaj panienko Korins.- odpowiedziała kpiąco.- Już nie jesteś blondyneczką.- powiedziała czochrając włosy niższej dziewczynie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro