28| Jestem gotowa.
Ludzie spoglądali jak prawa dłoń królowej murów wraca na wierzchowcu, początkowo mieli znosić aplause za jej bezpieczny powrót, lecz zatrzymał ich jej wygląd. Miała cienie pod oczami a z przekrwionych oczu a raczej oka, zdołali rozwikłać, iż długo płakała. A ciało w jej ramionach wskazywało na to iż pierwsza z rodu Korins zginęła.
Wszyscy mieszkańcy murów mogli przyrzec, ze nigdy nie było tak cicho. Znosili ten sam bol co nastolatka. Ich głowy były schylone do dołu, znali Karoline jako silnego żołnierza, nadzieje ludzkości. A teraz pozostanie po niej ślad...
Podjeżdżając pod własny dom Natari miała w głowie pustkę. Ale kiedy wszyscy wyszli by przywitać dwie siostry z misji, umilkli i pogrążyli w żałobie. W płaczu...
- Natari...- matka dziewczyn wraz z ich dziadkiem i glowa rodziny Markiem, spoglądali na zakryte zwłoki kurtką brunetki a raczej twarz pierwszej z rodu była nią zakryta.
- Informuje rodzinę Korins o tym, iż Karoline Korins polegla w bitwie o wolność ludzkości. Niech skrzydła na jej plechach poniosą ja za sobą do lepszego miejsca...- powiedziała i ponownie poczula łzy w jej oczach. Eveline Korins, upadła na kolana czując jak świat się rozpada przed jej oczami, gdy Natari ułożyła Karoline przed kobieta. Jej dzieciątko, jej kochane pierwsze dziecko, które wraz z juz martwym mężem ukochali najbardziej, pozwolili pójść za marzeniami by ta została zwiadowca. Nigdy nie będzie żałować iż jej na to pozwoliła... Umarła w chwale.
Mark podszedł do starszej siostry i ja objął. Natari poczuła jak ponownie serce się jej kraja. Straciła ojca i siostre, przez tytanów. Znajdzie ludzi odpowiedzialnych za to wszystko i zniszczy.
- Natari.- usłyszeli glos najstarszego z nich wszystkich Ronalda Korins. Natari zasalutowala jak żołnierz. Poczuła czułe objęcia staruszka a zaraz po tym jak odrywa się od niej.- Teraz ty jesteś pierwszym i drugim dzieckiem.- oznajmił.
- Karoline...- mówiła na okrągło imię swojego dziecka Eveline.
- Jutro.- rozpoczęła swoje słowa Natari.- Jutro odprawimy pogrzeb taki jaki jej się należy... Dopiero kiedy ją pochowamy przyjmę moje dziedzictwo.- oznajmiła i weszla do domu. Wszyscy byli na dworze, a ona stała przy drzwiach. Zaprzestala płakać... Teraz, zabije wszystkich, którzy postanowili położyć dłoń na Korins, na tych którzy rozkazali przybyć Erdianczykom na ich ziemię. To ona spowoduje zagładę ich wszystkich...
Weszla do swojego pokoju i podchodząc do szafy wyjęła mundur, który przydzieliła jej nie tak dawno Historia, nie był taki jak inne. Miał na sobie wszystkie herby oddziałów. Kurtka była dłuższa a spodnie jak zawsze białe, a buty w tym samym kolorze co spodnie.
- Karoline. Wezme sprawy w swoje ręce i zabije Rainera i wszystkich innych.- oznajmiła i wyszła z pokoju widząc wszystkich mieszkańców zebranych by pożegnać kobietę.
- Gdzie idziesz?- zapytał Mark stojący a raczej siedzący przy drzwiach Nadal godzacy się z śmiercią siostry.
- Do pałacu królewskiego.- odpowiedziała i złapała za klamkę. Nastolatek młodszy od Natari poprawil swoje krótkie przy bokach i dłuższe na gorze włosy i wstal górując nad Natari.
- Karoline to jeszcze nic... Nasz ojciec nie byl dla mnie tak ważny... Ale ty. Ty Natari jestes moja najukochańsza siostra, tą ktora mnie broniła. Jak ty umrzesz nie daruje ci tego i będę potępiał do samej starości.- oznajmił jej a z jego oczu wypłynęły łzy.
- Stracilam oko... Wstalam zza grobu tylko dlatego, że jestem drugim dzieckiem pochwalonym przez Boga, dajacym mi druga szanse. Jeżeli umrę to będzie cud.- odpowiedziała mu i wyszła z rezydencji. Spojrzała na swoje odbicie w oknie i zobaczyła wybrakowaną wersje siebie, bez oka i bez siostry.
Weszla na konia i pojechała prosto do pałacu.
- Natari?- zdziwiona Historia zauwazyla nastolatkę, ktora walczyła wraz z nimi u boku zwiadowcow. Dokladnie pamiętała ich ostatnia rozmowę.
- To dla ciebie Natari.- powiedziała Historia podając dziewczynie mundur. Znalzala go jak orzrgladala stare rzeczy w pałacu. Była to stara komoda z napisem Korins, otworzyła ja i byl w niej meski jak i kobiecy mundur. Wiedziala w tamtym momencie co to oznacza, ten który chce jej dać uczyni z niej dowódcę nad dowódcami, sama prawa rękę królowej i władczyni małego świata żołnierzy.
- Wybacz Historio ale nie zaloze go dopóki nie poczuje tego czegoś. Czuje ze moi przodkowie zakładali go dopiero wtedy gdy poczuli swoja sile i postanowili służyć naprawdę Władca murów.- oznajmiła i uśmiechnęła się do Historii, pomimo tego co powiedziala wziela mundur.- Przyjmę go jako prezent od ciebie.- ponownie najjaśniejszy usmiech pojawił się na jej twarzy i poprawiła okulary, które używała do czytania.
- Karoline Korins nie żyje a ja jako Natari Korins oddaje ci pracowity pokłon i zostane oficjalnie twoja prawa ręka.- oznajmiła i uklękła na jego kolano opierając się jedna dlonia i miecz postawiony naprzeciw Historii.
- Kiedy odbędzie się pogrzeb?- zapytała Historia.
- Jutro. Cały oddzial zwiadowcow bedzie do tego ludzie którzy wierzyli w moja siostre.- odpowiedziała i wstala z kolan. Historia nie marnując chwili położyła dlon na ramieniu Natari nic nie mówiąc, sama nie chcialaby slow podobnych do "współczuję,,. Chciałabym ciszę i nieme zrozumienie sytuacji.
- Bede tam. Była dobrym żołnierzem i umarła jako on.- na usta królowej wszedł słaby uśmiech. - Twoje oko... Na jutro załatwię ci opaskę.- powiedziała i odeszła w swoja stronę zostawiając załamana śmiercią siostry Natari.
Poszla w stronę gabinetu do którego prowadził ja jeden z kamerdynerow pałacu. Na plakietce w drzwiach było wygrawerowane jej imie i nazwisko.
- Dziekuje. Możesz juz iść.- powiedziała do mężczyzny i weszla do środka. Były tam półki z książkami i mapami. Jednak ona szukala jednej konkretnej. A Była to książka niegdyś zakazana lecz, kto zabroni Natari teraz czytać ja znając prawdę.
Znalazła ja i na samej okładce Była mapa.
- Wiedziałam że ktoś kto to napisał musial pozostawić slad jak dotrzeć do tamtych ziem.- wziela się za rozpracowywanie mapy. Wziela pergamin leżący na biurku tusz i pióro. Rozpoczęła dokładne obliczenia i zapiski co mogło się zmienić przez te wszystkie lata. Pozostalo jej tylko odnalezienie drogi. Oceany... Przeszlo jej przez głowę. Od razu do głowy rzucił się jej obraz Armina.
- Co ja robie?- zapytała sama siebie. Od razu oddala się w wir pracy zamiast powitać przyjaciela.- Natari Marie Olive Korins.- powiedziała cale swoje imię i sama sobie przyłożyła.- Nie martw się o Armina. Teraz gdy inni ubolewają straty czy się ciesza, masz spokój wiec wez się do pracy i znajdź drogę!- krzyknęła do siebie i z motywacja rozpoczęła ponowne rysowanie.
Przypomniala sobie ze nie pozbyli się jeszcze tytanow zza murów, wiec musi opracować broń przeciw nim. A kto zna się najlepiej na tytanach? Hange Zoe.
Nie zwlekając zaczela rysować i opisywać prototypy broni przeciwko Tytana, po śmierci siostry początkowo czuła smutek, później nic, przeszlo to w złość a teraz... Czuje motywacje do działania jakby... Karoline zza jej pleców pokazywała jej żeby szla dalej i robiła co do niej należy.
~*~*~*~*
Na pogrzebie dumnego żołnierza, siostry i córki jak i przyjaciółki ludzi zebrały się tłumy. Wszyscy oprócz Natari, ktora juz pochowała siostre. Teraz liczy się zaglada tytanow.
- Gdzie jest ta cholerna małolata?- zapytam Levi nie widząc nigdzie siostry jego najdroższej przyjaciółki.
- Nie mam pojęcia.- odpowiedziała Mikasa. Czula się źle z tym, że zostawili ja sama sobie gdy byli najbardziej potrzebni.
- Pewnie robi coś naprawdę głupiego...- odpowiedziała na pytanie Levia Jean. Cholera jak on chcial ja zobaczyć. Chcial ja przytulic i pocałować, ale nikt nie wiedział gdzie ona jest.
- Zapytam jej rodziny.- oznajmil Eren i podszedł do Korinsów. Sama wiedza co potrafią przerażała chłopaka, ale teraz najważniejsza jest ich przyjaciolka.- Przepraszam wie pani gdzie jest Natari?- zapytal Eren kobiety, która pod swoje skrzydła wziela jego i jego przyjaciół.
- Kiedy przywiozła zwłoki Karoline wyszła z rezydencji i poszla do pałacu. Myslalam ze będzie na pogrzebie.- powiedziała zmartwiona Eveline.
- I jestem.- usłyszeli glos Natari tylko... Inny. Zmęczony, smutny a zarazem taki... Monotonny.
- Musisz teraz przejąć pierwsze dziedzictwo.- oznajmil starszy pan a oddzial specjalny i oddzial Hange Zoe pojawił się przy rodzinie.
- Jestem gotowa.- powiedziała a mężczyzna wyjąć spod białego materiału księgi i wystawił je do Natari.
- Przyjmij spadek po pierwszym dziecicu. Druga corko Korins, wznies się ponad wszystko i przyjmij wiedzę pierwszego dziedzica.- rozpoczął przemowę dziadek Natari. Cienie pod jej oczami mogłyby zabić wszystkich lekarzy a obojetnosc przerazić.
- Ja Natari Korins przyjmuje dziedzictwo pierwszego dziedzica zostając pierwszym dzieckiem Korins.- oznajmiła i wziela książki w swoje dłonie. Poczula zmianę w swoim organizmie. Czuła ze wiedza nie jest jej straszna, ze może więcej. Co będzie jak jeszcze moj brat umrze? Zapytala i od razu przerwała te myśli. Nie chciała śmierci jej brata.
Ronald spoglądali na ekspresje wnuczki modląc się do niebios by powstrzymała chęć rozlewu krwi jedynego żyjącego krewnego. Zobaczył jak w jej oczach pojawia się iskierka taka jak u niego, gdy przejął wiedzę swojego brata i później zabil młodsza siostre. Ale zaraz ona zniknęła dodając mu otuchy.
- Musze juz iść.- powiedziała i zaczela się kierować do wyjścia.
- Natari!- zawołał ja Jean.- Pamiętaj ze bede do ciebie codziennie przychodził!- oznajmil i zauwazyl usmiech na jej twarzy gdy ta się odwracała.
Natari weszla do gabinetu i postawiła księgi na biurko i zaczela je czytać.
Wiedza wpadała jej od razu do głowy zapamiętując każde przeczytane słowo.
- Wiec ocean jest niedaleko nas? Niesamowite!- powiedziała i przewróciła kolejna stronę. Była na niej mapa dokladnie opisujaca miejsce pobytu ludzi którzy zabili jej siostre.- Dlaczego to tu jest?- zapytała a odpowiedz napisala się sama.
,,Pokazuje to co chcesz wiedzieć w głębi serca."
Zrozumiala, ze księgi nie są zbiorem wiedzy przodków lecz tym co ona chce się dowiedzieć. Pióro ktore dostala z księgami tylko było głupim dodatkiem. Domyśliła się ze pierwsza z rodziny Korins miala je żeby zmylić ludzi iż ona zapisuje w nich coś a nie one same siebie.
,,-Wtedy druga z rodziny korins za pomocą miecza odcięła głowę trzeciej dziedziczce, zostając najpotezniejsza istota na ziemi."
Przevzytala dziwiąc się. Nie chciała tego wiedzieć, chodz sama nie była pewna. Księga pisze fakty, wiec jej poprzedniczka Była zaslepiona sila i zabila siostry posiadając moc niezwyciężoną, mądrość, siłę i władzę.
- Nigdy nie posunę się do tego samego co ty pierwsza...- oznajmiła i zamknęła ksiege ponownie wracając do projektowania prototypów broni przeciwko tytaną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro