#7 -Zakochani są wspaniali
W mediach Eden- drugs
Po krótkim czasie oczekiwania na wejście do klubu w końcu nam się udało. Z zewnątrz wyglądał jak kamienica, ale gdy usłyszałem soczyste dźwięki elektro od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nasze okrycia zostawiliśmy w szatni, po czym poszliśmy na naszą łożę, każdy znalazł dla siebie miejsce, a Emily, Ramsey, Canon i Paul poszli po alkohol.
-Chodź ze mną do łazienki.- powiedziała Dree, a ja skinąłem głową.- Ona w ogóle nie zwraca na nas uwagi.- powiedziała w drodze, na co zmarszczyłem brwi.
-No i co?
-Ty chyba nie rozumiesz. Nie chcę mieć z nią złych stosunków, chciałabym z nią czasem gdzieś wyjść.. wydaje się całkiem fajna.
-Nie możesz jej do tego zmusić.- powiedziałem, na co zmarszczyła swoją minę.
-Wiem.- jęknęła i weszła do łazienki. Czekałem na nią chwilę z gotowym pomysłem na zakumplowanie Dree z Em.- Może spróbujesz ją wyrwać do tańca?
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-No tak.. Trochę się upijecie, zaczniecie tańczyć i zostaniecie bbf.
-Chyba bff.
-BBF. Big beauty friends.- dziewczyna popatrzyła na mnie krzywo, a ja wzruszyłem ranionami.- No co?
-Lecz się.- wyprzedziła mnie, na co przewróciłem oczami.
Gdy wróciliśmy na lożę odpaliłem papierosa, a na moich kolanach spoczęły łydki Emily, która usiadła na udach Ramsey'a. Gdy na nią popatrzyłem, ona jedynie uśmiechnęła się do mnie w przyjazny sposób i zaczęła konwersację z Allan'em na temat bieżących spraw politycznych. Oboje byli pijani, czego można było się domyślić po swoich szerokich poglądach i zapewne sami nie wiedzieli o czym mówią.
W pewnym momencie Jonhson wybuchnęła śmiechem, a jej pięta mocno wbiła się w moje krocze, na co automatycznie w moich oczach pojawiły się łzy, a dźwięk z ust wywołał zainteresowanie ludzi na loży.
-O mój Boże, ja tak bardzo nie chciałam!- krzyknęła dziewczyna, zabierając ze mnie swoje nogi. Wstała z Ramsey'a, który już ledwo kontaktował i uklęknęła pod moimi nogami. Była pijana.
-Nic się nie stało.- powiedziałem, chociaż czułem, jakby ktoś właśnie chciał mi oderwać kutasa.- Wstań.
-Może przyłożę kostki lodu?- zapytała przejęta dziewczyna, a ja pomogłem jej wstać, bo się zataczała.
-Może innym razem.
-Mogę iść do domu? Nie najlepiej się czuję.- powiedziała, patrząc błagalnie w moje oczy, a ja wstałem i zabrałem swój telefon ze stołu.
-Chłopacy, dziękuję za imprezę.- powiedziałem, pomagając Emily trzymać się na nogach.- Dylan, zaopiekujesz się Dree?
-Jasne, a zaopiekujesz się moją kuzynką?
-Jasne.- dziewczyna szła przodem, a ja za nią. Ona wyszła na zewnątrz, kiedy ja odbierałem nasze kurtki. Gdy wyszedłem przed klub, nie wiedziałem gdzie była, ale zauważyłem grupkę krzyczących ludzi.
Zmarszczyłem brwi i ruszyłem w kierunku grupki, coś mi mówiło, że to tam właśnie znajdę czerwonowłosą. Dziewczyna ledwo co stała na nogach, a kilku wysokich, pijanych facetów stało dookoła niej.
-No maleńka, pokaż jak ruszasz tymi bioderkami.- usłyszałem, na co niezwłocznie przyśpieszyłem kroku, przykre wspomnienia wróciły, niedobrze mi się zrobiło.
-Zatańcz do nas!- krzyknął kolejny głos, a w tym czasie przez szparę chwyciłem dłoń dziewczyny i przyciągnąłem do siebie.
Dziewczyna z ust wypuściła krótkie "spierdalajcie", po czym skryła się za moim barkiem.
-Obrońca dziewic?- zapytał koleś, a każdy z nich wybuchnął śmiechem, jakby powiedział coś naprawdę śmiesznego. Wkurwiony do granic możliwości zawinąłem pięść i sprzedałem mu prawego sierpowego, który sprawił, że wylądował na masce nadjeżdżającej taksówki.
-Który kolejny?- zapytałem, a pozostała trójka popatrzyła po sobie i rzucili się na mnie. Odsunąłem Emily i zrobiłem unik, dostałem w brzuch. Udałem, że zginam się z bólu by następnie rozwalić każdego, kto był na mojej drodze. Chwyciłem dziewczynę za dłoń i słysząc syreny policyjne zwyczajnie poszliśmy w stronę metro.
-Jesteś popierdolony.- usłyszałem z dołu. Popatrzyłem na dziewczynę i wzruszyłem ramionami.- Ale fajny. Dziękuję.
-Każdy by tak zrobił.- powiedziałem, starając się odgonić myśli, które tak bardzo chcą do mnie wrócić.
-Nie każdy. Jedni wolą umywać ręce. Jesteś moim bohaterem.- czerwonowłosa przytuliła mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Miałem wrażenie, że lekko wytrzeźwiała po całej tej sytuacji. Z resztą, ja również nie czułem się już ani trochę pijany, a nawet wstawiony.
Stanęliśmy na peronie i czekaliśmy chwilę.
-O tej porze nikt nie sprawdza biletów.- powiedziała dziewczyna, na co skinąłem głową. Odpaliłem papierosa, patrząc wprost na znak zakazu palenia.- Mogę jednego?
-A palisz?- uniosłem brew. W myślach rozbawiło mnie to pytanie, bo nie wyglądała na palącą. Miała zbyt dziecięcą urodę. Z drugiej strony była też pijana i zabawna.
-Nie, ale mogę spróbować.- powiedziała, wyciągając dłoń. Papieros zwisał mi z ust, kiedy sięgnąłem po paczkę. Dziewczyna zabrała jednego i poprosiła o zapalniczkę, którą jej podałem. Zaciągnęła się, a jej szyja ruszała się pociągająco.- Umiem palić, ale nie robię tego.
-Teraz robisz.- przygryzłem wnętrze policzka, a ona skinęła głową.
-Jestem pijana.- znów się zaciągnęła.- Równie dobrze mogłabym zrobić to.- stanęła na palcach, zanim zorientowałem się co zamierza zrobić poczułem jej usta na swoich. Całowała powoli i delikatnie, tak jakby bała się, że ją odepchnę.
Wyrzuciłem papierosa na bok i odwzajemniłem pocałunek, przymknąłem oczy i położyłem dłoń na jej biodrze. Dziewczyna również wyrzuciła na bok swój papieros i objęła moje policzki, stanowczo pogłębiła nasz pocałunek dodając język i przejechała nim po moim podniebieniu, przez co moje ciało odrętwiało, bo zrobiła to w taki sposób, że chciałem więcej.
-Zakochani są wspaniali.- usłyszałem męski, zachrypnięty głos z boku, na co odruchowo przerwałem pocałunek i spojrzałem na mężczyznę. Był stary i pomarszczony, niski i chudy. Ubrany w łachmany, ale za to jego oczy. Jego oczy były głęboko niebieskie.-Oh, przepraszam, nie chciałem przeszkadzać, ale czy mógłbym tego papierosa?- pokazał palcem na ziemię.
-Nie.- powiedziałem, a zaraz poprawiłem się.- Znaczy dam panu.- wyjąłem paczkę i poczęstowałem go. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna rękawem kurtki ociera usta i uśmiechnąłem się.
-Dziękuję.- mężczyzna wziął papierosa.- Kiedy byłem taki młody jak wy też byłem zakochany.- powiedział, a Emily otworzyła usta, a chwilę później je zamknęła.
-My nie jesteśmy razem.- powiedziałem, by wyprowadzić go z błędu, a on machnął ręką.
-Ale będziecie. Ty.- wskazał na mnie.- Będziesz walczył o tę miłość tak jak Bóg walczył z szatanem o dobro ludzi. Codziennie będziesz dziękował niebiosom za to, że po raz kolejny postawił ją na Twojej drodze. - kolejno wskazał na dziewczynę.- A ty pokonasz demony, które męczą Twoją duszę dzięki niemu, będzie sprawiał, że będziesz czuć się dobrze ze sobą, będziesz budzić się spełniona gdy on będzie obok. Oboje jesteście młodzi i niepewni przyszłości, jeśli chcecie odnaleźć spokój ducha i szczęście, idźcie przez życie razem, jesteście sobie pisani.- uśmiechnął się, odwrócił i odszedł. Jedyne co po nim zostało to głuche kroki i cień, a mnie przeszedł zimny dreszcz.
-Przepraszam.- powiedziała dziewczyna, a ja w końcu na nią spojrzałem.- Jestem pijana, a ten facet był chyba naćpany.
-Przepraszasz za pocałunek?
-Um, tak?
-Za takie rzeczy się nie przeprasza.- powiedziałem, a w oddali było słychać szum nadjeżdżającego metra.
Nasz transport był prawie pusty, usiedliśmy na tak zwanej czwórce, dziewczyna włożyła nogi między moje, opierając je o fotel. Patrzyłem jak śledzi wzrokiem ludzi. Oblizałem usta, bo poczułem w nich dziwne mrowienie.
Wróciliśmy do domu i rozeszliśmy się do swoich pokoi bez żadnych dialogów. Usłyszałem szum wody gdy się rozebrałem i położyłem do łóżka. W mojej głowie wciąż wierciły się słowa mężczyzny. Będę walczył o miłość do Emily? Dzięki mnie dziewczyna ma pozbyć się demonów, które męczą jej duszę? Ten facet nie był pijany ani pod wpływem, tego byłem pewien. Szczerość biła z jego oczu, wciąż mam je przed oczami i wiedziałem, że zapamiętam je na długo. Z takim natłokiem myśli zasnąłem.
;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro