Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#18 -To twój pierwszy raz?

W niedzielę przed godziną jedenastą siedziałam przy krześle barowym w kuchni i obserwowałam Christian'a, który był ubrany w czarne dresowe spodenki, biały podkoszulek oraz mój różowy fartuszek i robił tort kokosowy, który wygrałam przez nasz wczorajszy zakład. Byłam pod wrażeniem, że wcześniej wstał i poszedł do sklepu po brakujące składniki, ale kiedy obudził mnie, aby zapytać czy chcę na to popatrzeć zwijałam się ze śmiechu. Był w trakcie dekorowania ciasta i naprawdę nie reagował na moje zaczepki, a jego skupienie było powyżej jakiegokolwiek poziomu. Chłopcy spali jak zabici po wczorajszych urodzinach i żaden z nich nie wyszedł jeszcze ze swojej komnaty. Kiedy Chris wkładał w czubki z bitej śmietany na końcach czerwone gwiazdeczki z lukru zadzwonił jego telefon, przez co podskoczył. Uniosłam brwi widząc napis "tata" na ekranie jego telefonu.

-Odbierzesz i dasz na tryb głośnomówiący?- zapytał niezbyt zainteresowany telefonem chłopak, a ja zrobiłam jak poprosił. Puścił do mnie oczko i przywitał się z rodzicem. Przewijałam rolki na Instagramie i nie zwracałam zbytniej uwagi na ich rozmowę, aż w końcu usłyszałam słowa przez które o mało nie zleciałam z krzesła.

-Jesteśmy na lotnisku w Nowym Yorku, przyjedziemy do Ciebie za około godzinę, bo właśnie przyjechał samochód z wypożyczalni.- oznajmił głęboki głos mężczyzny. I wtedy się zaczęło. Moje serce nie wyrabiało z pompowaniem krwi. Kiedy próbowałam złapać oddech wpatrywałam się w swobodnie leżące na blacie urządzenie. Mój chłopak westchnął głęboko i obiecał wysłać adres, a następnie się rozłączył brudnym od kremu palcem.

-Żyj Emily.- zaśmiał się, a następnie umył ręce i spojrzał na swoje skończone dzieło.- Jak mi wyszło?

-Jeśli jest chodź w połowie tak smaczny jak wygląda to biorę dokładkę.- rzuciłam, wstając z krzesła. Nie było to aż tak łatwo ze świadomością, że rodzice chłopaka będą tu za niedługo, a ja w ani jednym procencie nie byłam na to gotowa. Co jeśli mnie nie polubią? Co jeśli stwierdzą, że jestem zbyt brzydka dla ich syna? Zbyt powalona. I nie nadaję się na jego dziewczynę? Spojrzałam przerażona na chłopaka, który zdejmował fartuszek. Chris doskonale wiedział jak przerażała mnie sama myśl o poznaniu jego rodziców i twierdził, że nie mam się czego obawiać, lecz ja wiedziałam swoje. Znienawidzą mnie. Odłożył go i objął mnie w talii, a jego usta dotknęły mojego czoła. Przełknęłam głośno ślinę. - Musimy tu posprzątać zanim twoi rodzice przyjadą.

-Tak, racja.- musnął ustami moje usta, przyciągając mnie do siebie na co jęknęłam, ponieważ to było niespodziewane. Brunet pociągnął za moją koszulkę i zaplątał w nią swoją dłoń, podciągając ją wyżej, a drugą dłonią objął mój nagi pośladek i ścisnął go delikatnie.- Ślicznie się rumienisz.

-Chris, to nie czas.- wyszeptałam w jego szyję i pisnęłam, kiedy poczułam jak mnie podnosi. Objęłam nogami jego tors i ramionami szyję, kiedy szedł w stronę sypialni. Weszliśmy do jego pokoju, jedną dłonią zamknął drzwi na zamek, a następnie ułożył mnie na łóżku. Ułożył swoje dłonie po obydwóch stronach mojej głowy i zaczął całować moją szyję. - Chris?

-Nie martw się, kochanie.- chłopak ucałował mój nos i patrzył w moje oczy. Przygryzłam wargę czując jak narastające podniecenie przebija zdenerwowanie i oddałam się temu, przez co usłyszałam jego ciche przekleństwo. Chłopak zszedł w dół i podwinął moją koszulkę do brzucha. Ujął zębami kokardkę moich czarnych stringów.- Uwielbiam je.

Uniosłam biodra i pozwoliłam mu na to, aby zdjął zbędną część mojej bielizny. Gdy to zrobił, zacisnęłam uda i patrzyłam jak marszczy swoje brwi. Delikatnie krążył dłońmi po zewnętrznej długości moich nóg, a następnie nie zrywając kontaktu wzrokowego złapał za kolana i rozłożył je, sprawiając, że miałam ochotę krzyczeć. Jednak jedyne co robiłam to patrzyłam z fascynacją jak zbliża twarz do mojej kobiecości i oblizuje swoje usta. Zacisnęłam dłoń na kołdrze na której leżałam i wypięłam biodra, jednak ten jedną dłonią wycofał mój ruch przyciskając mnie mocno do materaca.

-Chris?- zapytałam zachrypniętym głosem, a on spojrzał na mnie pytająco. Przygryzłam wargę i skinęłam głową, a wtedy poczułam ciepły język na swojej łechtaczce. Jęknęłam, kiedy delikatnie zataczał na niej koła. Jedną dłoń wplątałam w jego włosy i odetchnęłam głęboko, rozluźniając się. Chłopak z każdym ruchem zwiększał swoje tempo, a kiedy jego palce znalazły się przy moim wejściu miałam wrażenie, że eksploduję. Poruszał nimi we mnie rytmicznie, a połączenie ich oraz języka było dla mnie jak odliczanie do szybko nadchodzącego orgazmu. Moje ciało się spięło i McLate wyczuł jak jestem blisko, ponieważ nawet w trakcie orgazmu nie zwolnił swoich ruchów dając mi to, czego chciałam. Gdy skończył mnie czyścić, oblizał usta, a ja osunęłam koszulkę tak, aby zasłaniała moje intymne miejsce. Byłam lekko otumaniona, ponieważ to był drugi raz kiedy Chris zrobił ze mną rzeczy. A w pierwszy raz byłam pijana. Chłopak położył się obok mnie i założył pasmo moich włosów za ucho. Wpatrywałam się na niego spod rzęs, kiedy kręcił kółka palcem na moim przedramieniu i uśmiechnął się.

-Jesteś spokojniejsza.- zauważył i włożył ramię pod moją głowę, a ja wtuliłam się w niego czując płonące policzki.- Ubierz się normalnie, moi rodzice nie są nie wiadomo kim. Polubią Cię.

-A co jeśli nie?- zapytałam spokojnie, choć czułam, że stres nie do końca opuścił moje ciało.

-Nie widzę innej opcji. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą chcę przedstawić rodzicom.- rzucił, na co zerwałam się na równe nogi.

-W takim razie sprawię, że nie polubią żadnej kolejnej.- uśmiechnęłam się niepewnie i wyszłam z pokoju. W swojej sypialni oparłam się o drzwi i przełknęłam głośno ślinę, patrząc na zegarek. Miałam pół godziny na przygotowanie się, więc zrobiłam szybki, codzienny makijaż i ubrałam czarny golf oraz tego samego koloru jeansy. Dobrałam pasek, zegarek oraz srebrny komplet biżuterii. Włosy wplątałam z warkoczy i zanim się zorientowałam, mój czas na przygotowanie minął, a winda zakomunikowała czyjeś przybycie. Wsunęłam na stopy skarpetki i otworzyłam drzwi pokoju, a widok który ujrzałam zaskoczył mnie. Wujek stał na środku przedpokoju wraz z wysokim, dobrze zbudowanym brunetem w garniturze, a obok nich wysoka blondynka, ubrana w czerwoną sukienkę do połowy uda, cieliste rajstopy, wysokie do kolan, czarne kozaki na obcasie i beżowy płaszcz ściskała mojego chłopaka jakby nie widziała go od lat. Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam że to macocha Chris'a i o mój Boże, była piękna. Kiedy się odwróciła, zauważyłam, że jej twarzy nie zdobiła ani jedna zmarszczka. Piękny makijaż w trakcie długiego lotu nie zniszczył się, a powiększone usta miała pomalowane na krwistą czerwień.

-O, Emily! Chodź tutaj.- przywołał Gregore, a ja niepewnie stawiałam kroki w stronę grupki. Próbowałam zignorować narastające napięcie w swoim gardle. - To moja siostrzenica, też tutaj mieszka. Jest z Manchesteru.

-Z Manchesteru?- zapytał ze zdziwieniem pan McLate, na co ten z zadowoleniem skinął głową i objął mnie w talii.

-Jest teraz z waszym synem.- powiedział jak gdyby nigdy nic, a ja chciałam uciec. Oknem. Z piętnastego piętra.

-Dzień dobry.- przywitałam się niepewnie, a Chris podszedł do mnie i pocałował krótko moje usta, nie przejmując się moim wujkiem i rodzicami. Wziął moją dłoń w swoją i odeszliśmy o krok.

-O MÓJ BOŻE, CHRISTIAN MA DZIEWCZYNĘ!- pisnęła Kendall, rzucając się na swojego męża, którzy przytrzymał ją w talii.

-Kto się, kurwa, tak drze.- usłyszałam, a z  drzwi naprzeciwko nas wyszedł skacowany Liam w bokserkach. Spojrzał na nas z niezrozumieniem, a następnie na widok właściciela stancji rozszerzyły mu się oczy.- Oj.

-Liam, idź stąd.- jęknął Chris, a ten szybko wycofał się do pokoju.- Może usiądziemy w salonie? Zrobiłem tort.

-Specjalnie dla nas?- zakpił ojciec chłopaka, na co ten przewrócił oczami i wskazał na mnie.

-Przegrałem zakład z Emily.- przyznał. Oboje patrzyliśmy jak nasi goście siadają na ogromnej kanapie.- Chce ktoś kawę? Lub herbatę do ciasta?

-Poproszę ekspresso.- wujek puścił do mnie oko, na co uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni. Chris poszedł za mną, a wtedy usłyszeliśmy jeszcze jedno ding i zauważyliśmy ciocię, Dylan'a i Dree.- W salonie, kochanie!

Dziękowałam sobie, że jak Chris piekł biszkopt ogarnęłam mieszkanie i było czysto.

-Jest źle?- zapytał chłopak, gdy wyciągałam odpowiednie szkło na przyjęcie gości.

-Bardzo. Brakuje jeszcze mojej matki i możemy załatwiać mój pogrzeb.- parsknęłam i o mało nie zrzuciłam stosu talerzy z półki. Złapałam za szyjkę stojącego na blacie Jack Daniels'a i odkręciłam korek.- Muszę się napić.

Zanim jednak bursztynowa ciecz dotarła do mojego gardła, butelka została mi zabrana, więc jedynie poczułam palące usta. Spojrzałam z wyrzutem na chłopaka, który rozbawiony kręcił głową ustawiając odpowiedni program na ekspresie do kawy.

-Emily, zachowujesz się jak Dree gdy poznała twoją ciotkę.- stwierdził, na co wzruszyłam ramionami, ponieważ,  kurwa, każdy byłby zdenerwowany. Gdybym wiedziała wcześniej, najlepiej przynajmniej miesiąc, a nie godzinę, przygotowałabym się na to psychicznie.- Naprawdę musisz się uspokoić. Widzisz? Nie ma źle. I jeszcze twój wujek tu jest.- po przygotowaniu pierwszej partii kaw pogłaskał uspokajająco moje ramię, przez co zaczęłam się rozluźniać. Stres panował nad moim ciałem zbyt mocno i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, ale sama nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Nigdy nie potrafiłam tego robić. -Nie martw się.

-Chris, nic Ci to nie da.- powiedziała nagle matka chłopaka, wchodząc do kuchni. Na twarzy miała szeroki uśmiech, co trochę mnie zmyliło.- To twój pierwszy raz?- zapytała, na co skinęłam głową. Pierwszy raz poznawałam rodziców chłopaka. Pierwszy raz w życiu miałam w ogóle chłopaka! Kobieta zaśmiała się dźwięcznie i położyła swoją dłoń na moim ramieniu.- Kochanie, nawet nie wiesz ile tego wypiłam przed spotkaniem z rodzicami jego ojca.- wskazała na butelkę.- A byłam dorosłą kobietą z dzieckiem. Byłabym wdzięczna, gdybyś zgodziła się iść jutro ze mną, z Ann i Dree do super miejsc w Nowym Jorku, kiedy Gregore, Chris, Cornel i Dylan spędzą czas na minigolfie lub innych nudnych rzeczach.- spojrzała znacząco na swojego syna.- Poznamy się lepiej i przyjedziecie do nas na święta! Zobaczysz, będzie fajnie.

-Dziękuję, Pani McLate.- powiedziałam wdzięcznie i obserwowałam ją jak otworzyła zakręconą przez Chris'a  butelkę. Pociągnęła łyk alkoholu i podała mi ją, a ja spojrzałam na chłopaka, który przewrócił oczami, więc przyjęłam ją. Tym razem whisky przeszło przez moje gardło, a palące uczucie towarzyszyło mi do momentu, aż kobieta stanęła przy futrynie.

-Mów mi Kendall, aniołku.- puściła do mnie oczko i wyszła.

-Jestem chujowym doradcą.- stwierdził Chris, a ja uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową. Zawiesiłam ramion na jego szyi i przyciągnęłam jego twarz do pocałunku. Po krótkim pieszczocie ułożyłam mu dłoń na policzku i pogłaskałam go.

-Nie, jesteś najlepszy.- wyszeptałam. Gdy każdy z nas miał już swój ciepły napój oraz ciastko usiedliśmy i rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że rodzice chłopaka przylecieli tutaj w sprawach zawodowych, a ciocia przyjechała tu ich dziewięcioosobowym samochodem, aby zabrać ich wszystkich do New Jersey, gdzie mieli spędzić dzień.

-Emily? Pojedziesz z nami?- zapytał Dylan, a wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco. Wzruszyłam ramionami i skinęłam głową, oblizując łyżeczkę. Dochodziła trzecia, kiedy Dree i Chris wkładali naczynia do zmywarki, a ja włączyłam ją i poszłam do chłopców wyjaśnić sytuację grupie współlokatorów.

-Boże, bałem się, że nas wywali stąd. Nie chcę wracać do starego.- jęknął Liam. Chłopcy pisali na naszej grupie podczas rozmowy, a Chris starał się odpisywać w miarę możliwości aby nie wyjść na niegrzecznego. Ja za to ani razu nie wyjęłam swojego telefonu.

-Twoja matka jest gorąca.- powiedział do Chris'a Paul, na co ten przewrócił oczami i pokazał mu środkowy palec.

-Drake śpi?- zapytałam, a chłopcy pokręcili głową. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na korytarz, gdzie wysoki chłopak rozmawiał z tatą Chris'a.- O mój Boże.  Idę tam. Drake!

-Cześć, Emily.- przywitał się zachrypniętym głosem. Pomijając fakt, że miał na sobie jedynie ręcznik, był prawie głowę wyższy od taty Chris'a.

-Chłopcy cię szukają.- powiedziałam sugestywnym tonem, wskazując na sypialnie Liam'a. Taylor tylko wzruszyłam ramionami i wrócił do rozmowy z panem Cornelem. Przerażona spojrzałam na Chris'a, który wychodził akurat z pokoju, a ten jedynie neutralnym wzrokiem zmierzył zaistniałą sytuację. Przytrzymałam palcem wskazującym i kciukiem grzbiet swojego nosa i przymknęłam oczy. Dom wariatów. Spojrzałam błagalnie na swojego kuzyna, a ten przewrócił oczami i zwrócił na siebie uwagę towarzystwa.

-Mamy rezerwację do muzeum lotnictwa, jeśli nie wyjedziemy w ciągu dziesięciu minut, przepadnie.

-Tak, racja.- potwierdził wujek, wymownie patrząc na syna, a genialny plan Dylan'a zawiódł, gdy pan McLate zaproponował dokończenie rozmowy z Drakem w busie. Czekaliśmy na parkingu, aż czarnoskóry chłopak zbierze się, a po chwili zauważyliśmy go ubranego w jeansy, białą koszulkę i kurtkę parkę. Zdecydowanie górował nad naszą grupą. Na swojego pecha wylądowałam z przodu na środkowym miejscu, pomiędzy wujkiem, a Dylan'em.

-O mój Boże, to wspaniałe, że jesteśmy tutaj wszyscy razem!- zagruchała ciocia, siedząca w rzędzie za nami Chrisem i mamą. Stres całkowicie opuścił moje ciało gdy wujek włączył radio, a z głośników rozniósł się dźwięk piosenki Rihanny Umbrella. Gdy dotarliśmy na miejsce, rodzice Dylan'a załatwili formalności w kasie, a my paliliśmy papierosy w wyznaczonym do tego miejscu.

-Jedziemy z tym.- Chris uśmiechnął się do mnie i takim oto sposobem spędziliśmy dzień w pieprzonym muzeum lotnictwa, w najdroższej w moim życiu restauracji, a następnie na kręgielni, gdzie Drake pokonał nas wszystkich w walce o punkty.

***
-Dree też tam będzie, więc nie masz o co się martwić.- powiedział Chris, zatrzymując samochód pod hotelem swoich rodziców, gdzie na parkingu przy wypożyczonym samochodzie stała już pozostała grupa z wczoraj. Tak szybko jak chłopak zgasił silnik, Drake (który został zaproszony na "nudne rzeczy facetów"), wybiegł z samochodu i rzucił się do przywitania z ojcem mojego chłopaka. Zaśmiałam się i wyszłam z audi, kierując się wraz z McLatem do towarzystwa.

-Dziewczyny, dzisiaj wymiatamy!- pisnęła zadowolona Kendall, ubrana w obcisłą, czarną spódniczkę do połowy uda i niebieską koszulę. W dłoniach trzymała płaszcz, a stopach miała czarne koturny. Po krótkim pożegnaniu męska część grupy wsiedli do czarnego Range Rover'a wujka, a damska do białego. Mama mojego chłopaka siedziała za kierownicą, ciocia na miejscu pasażera, a ja oraz Dree z tyłu.

-Dobrze znasz Kendall?- zapytałam dziewczyny, a ta ochoczo pokiwała głową i zasiorbała swojego shake'a. Gdy skończyła, wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się szeroko, aby potem razem z prowadzącą samochód opowiadać historie z ich dzieciństwa albo młodzieńczego życia. Były ze sobą na ty, a ja nie mogłam nic poradzić na to, że śmiałam się głośno z każdej z nich, ponieważ były śmieszne, a Chris nigdy by mi o nich nie opowiedział.

-A pamiętasz jak krzyczał na naszego ogrodnika, kiedy zerwaliśmy jego trawkę? O mój Boże, to był koszmar! Przez trzy tygodnie zgadzaliśmy się na wszystko, aby tylko nie nabrał podejrzeń, że to my ją spaliliśmy.

-Trawkę?- zapytałam ciekawa, uśmiechając się szeroko, a ciocia posłała mi rozbawiony spojrzenie.

-Nie mów, że nie wiesz co to trawka. Mam trochę, jeśli chcesz, to możemy zapalić. Kenny, zatrzymaj się gdzieś.- rzuciła Ann, a jak zrozumiałam o co jej chodziło to parsknęłam i pokręciłam głową.

-Wiem ciociu co to trawka, mieszkam na stancji.

-A Chris znowu wam dostarcza?- zapytała mama chłopaka, ciekawsko patrząc na mnie w lusterku. 

-Nie, Liam czasem coś nam skubnie.- przyznała Dree, spinając się lekko. Zmarszczyłam brwi i czekałam na dalszą część jej wypowiedzi.- Chris już nie sprzedaje trawki.

-To dobrze, mówiliśmy mu, żeby znalazł sobie jakąś normalną pracę.- zaśmiała się, a ja chwilowo wyłączyłam się łącząc fakty.

Chris sprzedawał trawkę. Sprzedawał trawkę, którą sam sadził.

Wzruszyłam ramionami, a temat zmienił się na życie w Nowym Jorku dla nas, jako studentek. Kiedy byłyśmy pod galerią, dziękowałam sobie, że wzięłam więcej pieniędzy, ponieważ należała do tych najdroższych w mieście i nawet Dree nie miała problemu aby wydać dwieście funtów na parę szpilek. Kiedy reszta zauważyła, że nic nie kupiłam, zdecydowanie znienawidziłam je w momencie gdy w przymierzalni wręczały mi coraz to droższe sukienki, a ja nie nadążałam nad przebieraniem się.

-O, ta jest idealna.- skwitowała z uznaniem Kendall, ponieważ to była jej propozycja. Sukienka była czerwona, miała obcisłą górę z długim rękawem i dekolt w kopertę, od tali rozkloszowała się, a w pasie miała wiązany pasek. Sięgała mi do połowy uda i naprawdę świetnie się w niej czułam, więc spojrzałam na przypiętą metkę i myślałam, że zemdleję. Trzysta dolców za sukienkę!

-Powinnaś do tego włożyć te buty.- zakomunikowała ciocia, wręczając mi wysokie za kolano kozaki na platformie. Od niechcenia włożyłam propozycję, ale widząc cenę dwustu dolarów wiedziałam, że ta kreacją odejdzie w zapomnienie. To nie uchroniło mnie jednak przed zdjęciem, które zrobiła Dree. Kendall szepnęła coś na słówko pracownicy sklepu, która nam towarzyszyła, a ta skinęła głową I odeszła.

-Myślę, że kupię tylko tą białą sukienkę.- powiedziałam, wskazując na wieszak z prostą hiszpanką, która uwydatniała talię i była dłoń przed kolano. Wzdłuż dekoltu miała falbankę, a w dole sukienki były dwie. I kosztowała siedemdziesiąt dolarów, co było ceną do zaakceptowania.

-Ale w tej wyglądasz niesamowicie.- powiedziała ciocia, a ja tylko uśmiechnęłam się blado, dając jej znać, że to moja decyzja. Zanim zamknęłam drzwi przymierzalni, blondynka szepnęła jej coś na ucho, a twarz cioci rozpromieniła się. Odwiesiłam ubrania na wieszak i ruszyłam z białą hiszpanką do kasy, a następnie wyszłam na zewnątrz butiku, gdzie stała reszta. Kendall stwierdziła, że musi iść do samochodu zanieść nasze zakupy, ponieważ łącznie miałyśmy ponad dziesięć torebek oraz zapalić, a nam poleciła znaleźć restaurację i zamówić jej "cokolwiek, bo spóźniła się na śniadanie". Na drugim piętrze znalazłyśmy azjatycką restaurację, która nie miała przesadzonych cen i zamówiłam dla siebie stripsy, krewetki oraz zupę z krewetkami. Krewetki to najlepsze jedzenie na świecie.

-Myślisz, że te nóżki będą dla niej dobre?- zapytała ciocia, patrząc wyczekująco na Dree, a ta zrobiła wielkie oczy i pokręciła głową.

-Myślę, że ta bagietka z tofu, warzywami i kurczakiem oraz zupa krewetkowa będzie w porządku.- powiedziała dziewczyna, a kobieta skinęła głową oraz przywołała kelnerkę, która przyjęła nasze zamówienie.

Gdy mama mojego chłopaka dołączyła do nas, akurat dostaliśmy swoje zamówienia, gdy zobaczyła swoje danie zachwyciła się wyborem Dree. Po obiedzie gdy szukałam w torebce portfela, aby zapłacić za posiłek Kendall zbliżyła swój telefon do czytnika i zanim się zorientowałyśmy, zapłaciła za nas wszystkich. Poczułam się głupio, co zauważyła Dree i gdy szłyśmy do samochodu, zwolniła kroku.

-Nie martw się, oni naprawdę śpią na kasie. Kenny nie raz płaciła za nasze rzeczy, bo ma więcej pieniędzy niż potrzebuje i to dla niej przyjemność.- poklepała mnie po ramieniu i ruszyła na swoje miejsce.

-To teraz paznokcie, włosy i drinki.- mruknęła zadowolona Ana, a ja spojrzałam na swoje pomalowane czarnym lakierem paznokcie i stwierdziłam, że małe spa mi się przyda. Jednak nie spodziewałam się willi, ogrodzonej ceglanym płotem oraz małego bilbordu z różowym, neonowym napisem "raj kobiet". - Tutaj nam można wszystko!

Kendall skierowała twarz w kamerę, a brama otworzyła się i zaparkowałyśmy na wolnym miejscu. Drzwi willi otworzyły się, a na werandę wyszła wysoka, blondwłosa kobieta odziana w różowy, futerkowy stanik, jeansowe spodenki, białe futro i różowe szpilko-klapki.

-Kogo moje oczy widzą!- pisnęła, a moja ciocia wraz z Kendall wesoło towarzyszyły kobiecie w zdzirowatym pisku.- O mój Boże, potrzebujecie zmian! Zapraszam zdziry!

-Opanowałaś kwas?- zapytała ze śmiechem ciocia, a ta strzeliła jej oczko mówiąc, że do perfekcji. Razem z Dree uniosłyśmy brwi i podążyłyśmy za kobietami do środka. Przy wejściowych drzwiach stało biurko z komputerem, a otwarta przestrzeń przedstawiała parę stanowisk. Były tu łóżka do masażu, stoliki do stylizacji paznokci, wielkie lustra przy stanowiskach fryzjerek, barek oraz komplet wypoczynkowy. Z głośników w tle leciała hip-Hopowa muzyka, a więcej podobnie ubranych kobiet zachwycało się widokiem klientek.

-Cztery godziny tylko dla was.- oznajmiła kobieta, która nas przyjęła, mając na twarzy cwany uśmieszek.

Kobieta, która miała się mną zająć miała na imię Leah i zaprosiła mnie na fotel, gdzie miałyśmy omówić co zrobimy podczas wizyty.

-Nie martw się pieniędzmi.- szepnęła mi Dree na ucho, zanim porwała ją inna dziewczyna.

-Myślę, że możemy przykryć odrost, zrobić hennę na brwi oraz laminację rzęs.- mówiła, stukając coś na ipodzie.- Pokaż paznokcie. Świetnie się nadają do przedłużania. Super. Miałaś kiedyś powiększone usta?

-Oh, nie. Nie miałam.

-A chciałabyś?- kobieta uśmiechnęła się, a ja przygryzłam wargę i spojrzałam na Kendall, która była zajęta swoją konsultacją. Skinęłam niepewnie, a kobieta klasnęła w dłonie.- Nasza kochana Vicky niedawno skończyła studia oraz kurs, ma niezłe portfolio i u nas pracuje na modelkach tylko za koszt materiałów, byłabyś chętna? Oczywiście pod naszą kontrolą.

-Jasne.- uśmiechnęłam się. I tak chciałam to zrobić w przyszłości.

-Super. Vicki będzie o czwartej, więc najpierw wyślę cię do Kate na włosy, potem do Megane na paznokcie, a następnie przyjdź na piętro na brwi i rzęsy do Hannah. Gdy skończymy, wykonamy rysunki do ust.

I tak było. Stałam przy kasie i wydawałam swoje ostatnie pieniądze jakie miałam ze sobą, jednak nie robiłam tego ze smutkiem, a z satysfakcją. Moje paznokcie w stopach i w dłoniach były dopasowane, miały ładny, bordowy odcień i na palcu serdecznym i środkowym miały czarne malowania. Kolor moich włosów został odświeżony, a końcówki podcięte, naturalne rzęsy były ciemniejsze i dłuższe, brwi jedynie wyregulowane oraz zaczesane, ponieważ Hannah stwierdziła, że henna jest bez sensu skoro maluję je na co dzień. Znieczulenie wciąż działało na usta, a drobne siniaki zaczęły powstawać na nich, a ja byłam zachwycona efektem.

-Myślisz, że Chris polubi te usta?- zapytałam Dree, a ta spojrzała na mnie jak na wariatkę, jedząc makaron, który spakowała na wynos jeszcze w restauracji.

-Przepraszam, ale kim on jest, żebyś zastanawiała się czy polubi twoje usta?- zapytała, wciągając nitkę. Pociągnęła łyk drinka i pomieszała widelcem w opakowaniu.- To, że jest twoim chłopakiem nie znaczy, że ma prawo mówić ci co możesz robić ze swoim ciałem, a czego nie.

-Przepraszam, że zapytałam.- jęknęłam, a ta poklepała moje kolano i puściła oczko. Dziewczyna nachyliła się w moją stronę.

-Jak je zobaczy, pomyśli, że dobrze będzie je pieprzyć.- oblizała swoje wargi, a następnie jak gdyby nigdy nic odsunęła się i jadła dalej.

Kolejny rozdział, najdłuższy na razie z tej 18-rozdziałowej kolekcji! 

Zapraszam na Instagram- coldyasmine1611 :D
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro