Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#16 Warta więcej

Chris Pov:

-O mój Boże, Emily, to jest twój chłopak? Z twojego liceum? Widziałam Cię na rozdaniu dyplomów! Cześć, jestem Elizabeth.- przywitała się wysoka brązowowłosa kobieta, kiedy tylko zbliżyłem się do stolika w restauracji, do której dostałem zaproszenie na obiad od Emily. Byłem trochę spóźniony, ponieważ były godziny szczytu, a korki ciągnęły się w nieskończoność.

Kiedy Emily powiedziała na lunchu o spotkaniu z jej mamą, myślałem, że oszaleję, ponieważ chciałem wyjść jak najlepiej i zrobić na niej dobre wrażenie, czego raczej nie pokazałem podczas jej niespodzianki urodzinowej. Moja dziewczyna oraz Dree próbowały mnie uspokoić, a na stancji każdy chodził jak na szpilkach podczas gdy Dree krzyczała na mnie, że moje koszule są do niczego. W końcu wybrała dla mnie czarną koszulę, tego samego kolory jeansy i marynarkę, a także zegarek, który dostałem na ostatnie urodziny od swojego ojca.

-Dzień dobry Pani Johnson.- przywitałem się, czując jak kropla potu spływa po moich plecach mimo że temperatura na zewnątrz nie przekraczała pięciu stopni. Wręczyłem kobiecie bukiet kwiatów, a małej Naomi i Emily czerwoną różę, ponieważ uważałem to za słuszne.- Jestem Chrisian McLate i tak, chodziliśmy z Emily do tego samego liceum.

Kiedy usiadłem na wolnym miejscu, posłałem kobiecie swój popisowy uśmiech, a jej brwi poszybowały w górę. Kobietę chyba zadowoliła moja odpowiedź, ponieważ szeroko się uśmiechnęła i szepnęła coś na ucho Emily, której policzki zrobiły się różowe.

-Jezu, mamo! Przestań.- powiedziała, próbując ukryć swoje rumieńce.

-Naprawdę zabrałeś Emily nad jezioro? I pływaliście łódką?- zapytała mnie dziewczynka, a ja skinąłem do niej głową.- Mamo, pójdziemy popływać łódką nad jezioro?

-Kochanie, już jest za zimno na takie atrakcje. Ale w lato jak najbardziej.- odparła kobieta, poprawiając jej różową opaskę na głowie. Naomi była śliczną dziewczynką, a w jej oczach można było zobaczyć tyle życia, jak jeszcze w żadnych innych. Podczas obiadu uśmiechała się, zadawała nam pytania oraz opowiadała o swoich naprawdę zabawnych sytuacjach, a gdy temat zszedł na leczenie poczułem, że miałem ogromne szczęście, ponieważ byłem zdrowy i nigdy nie miałem do czynienia z poważną chorobą bliskiej mi osoby. Pomyślałem też, że Emily i Pani Johnson musiałby być niesamowicie silne, ponieważ były najbliższymi osobami Nao i ciągle ją wspierały.

-Mamusiu, a czy Christian może przyjechać do nas na gwiazdkę?- zapytała dziewczynka, ukazując w swoich oczach wesołe iskierki. Naprawdę cieszyła się z tego, że mogła być tutaj z nami.

-Oczywiście, jeśli tylko chce.- zgodziła się Pani Johnson, patrząc na mnie wyczekująco, a ja spojrzałem na Emily, która tylko uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.

-Nie mam nic przeciwko. I tak miałem w planach w tym czasie odwiedzić rodzinę.- stwierdziłem i po sekundzie wiedziałem, że to dobra decyzja, ponieważ twarze moich towarzyszek rozświetliły się.

-Czy to nie wspaniałe, że po tylu latach wspólnej szkoły mieszkacie razem na stancji? Chodzicie na ten sam kierunek oraz jesteście razem? Jak opowiem o tym matce Silvii to ta gówniara oszaleje z zazdrości.- rozmarzyła się kobieta, a ja zmarszczyłem brwi, patrząc jak Emily wykrzywia w grymasie swoją twarz.

-Czemu chcesz jej o tym mówić?- zapytała czerwono włosa, nabijając kawałek kurczaka na widelec. Powoli przybliżyła go do ust, patrząc pytająco na swoją mamę.

-A ja wiem? Chris jest świetnym chłopcem, więc myślę, że będzie fajnie się pochwalić takim kawalerem. Z resztą, opowiadała mi o wszystkich chłopakach swojej córki, więc może czas na rewanż?- brunetka zaśmiała się, a Emily przewróciła oczami, ale na jej twarzy spostrzegłem cień uśmiechu.

Dostałem powiadomienie na skrzynkę pocztową, dlatego ukradkiem spojrzałem na telefon i uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ moja rezerwacja została potwierdzona. Pomimo, że była dopiero dziewiętnasta, na dworze było już ciemno, a uliczne latarnie i bilbordy reklamowe oświetlały miasto, dlatego postanowiłem wykupić wstęp do punktu widokowego Empire State Observatory Deck na godzinę dwudziestą trzydzieści. Każdy z nas dostał również deser w postaci ciasta oraz gorącej czekolady, a gdy przyszło do zapłacenia rachunku byłem zakłopotany, kiedy mama dziewczyny nalegała, aby zapłacić za mój posiłek, dlatego widząc minę Emily zgodziłem się.

-To na pewno nie jest problem, aby zawieźć nas do domu Gregore'a?- zapytała po raz setny matka dziewczyny, kiedy staliśmy przed moim samochodem na parkingu za restauracją.- Zawsze możemy zadzwonić po taksówkę.

-Absolutnie. To dla mnie żaden problem.- powiedziałem, uśmiechając się tajemniczo. Kiedy usiedliśmy w audi, ustawiłem nawigację do jednego z najstarszego drapacza chmur w Nowym Jorku. Emily usiadła obok mnie, spoglądając ciekawsko w ekran mojego telefonu. Jej oczy zrobiły się większe, kiedy ukazały się zdjęcia budynku, a następnie przybliżyła się do mojej twarzy, aby mieć lepszy widok.

-Jesteś szalony. Chyba nie zamierzasz tam jechać? Oh, oczywiście, że zamierzasz.- stwierdziła i pokręciła głową. Przemierzaliśmy powoli uliczki Nowego Jorku, zmierzając do Empire State Building. Gdy byliśmy na miejscu piętnaście minut później, zatrzymałem się w pobliżu wieżowca.

-Co tu robimy?- zapytała Naomi, kiedy otworzyłem drzwi samochodu. Otworzyłem jej drzwi, widząc jak Emily i jej mama również wychodzą.

-To niespodzianka.- mruknąłem, poprawiając jej opaskę. Ta klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko.- Zapraszam.

Otworzyłem odpowiednie drzwi, prowadzące do wind, a mężczyzna przy bramkach zeskanował bilety z mojego telefonu. Weszliśmy do trzydziestoosobowej windy, a gdy ona ruszyła, dziewczynka śmiała się z tego, że zatkało jej uszy. Gdy znaleźliśmy się na osiemdziesiątym szóstym piętrze, winda zatrzymała się, a my udaliśmy się na taras widokowy.

-Wow!- pisnęła z ekscytacją dziewczynka, kiedy panorama miasta rozprzestrzeniła się przed naszymi oczyma.- Mamo, tu jest tak wysoko!

-Christian, jesteś taki dobry.- starsza blondynka poklepała moje ramię, posyłając mi zbolały uśmiech, a w moim sercu rozlała się fala ciepła. Obserwowałem jak podążyła za swoją córeczką, kiedy zachwycały się widokiem. Ująłem dłoń mojej dziewczyny i pocałowałem jej policzek.

-Podoba Ci się?- zapytałem dziewczyny,  a ta zacisnęła mocniej swoją dłoń.

-To musiało kosztować fortunę.- jęknęłam, ale wiedziałem, że podobał jej się widok. To było widoczne w jej oczach.

-Wcale nie.- rzuciłem, marszcząc brwi.- Musiałem się odwdzięczyć za obiad.

-Ale te bilety zapewne kosztowały cztery razy więcej, niż twoje zamówienie.- przygryzła zakłopotana swoją wargę, na co przewróciłem oczami.

-Nie przejmuj się tym, kochanie.- pocałowałem jej czoło, a ona przybliżyła się do mojego boku. Spojrzała w moje oczy i przybliżyła moją twarz do siebie, aby objąć moje policzki swoimi długimi palcami. Pocałowała mnie krótko w usta, a wtedy usłyszeliśmy dźwięk aparatu.

-Mam to.- powiedziała zadowolona Elizabeth Johnson, kiedy oboje spojrzeliśmy w jej kierunku. Trzymała swój telefon w dłoni i miała na twarzy tak samo piękny uśmiech, jak pozostałe dwie Johnson. Takim sposobem, każdy z nas zdobył pamiątkowe zdjęcie na tle panoramy i sąsiedniego wieżowca Midtown, Mostu Brooklińskiego oraz z daleka Statuy Wolności. Gdy był już na to czas, weszliśmy z powrotem do windy, która teraz miała zabrać nas na sto drugie piętro. Uśmiechnąłem się na widok twarzy dziewczyn, kiedy zdziwione zamiast w dół, jechały w górę. Tam również zachwycaliśmy się One World Trade Center oraz Central Parkiem.

Gdy już byliśmy pod domem Dylan'a, gdzie zatrzymała się rodzina mojej dziewczyny czułem jak moje nogi zostają miażdżone przez chudziutkie ramiona dziesięciolatki. Popatrzyłem na nią w dół i uśmiechnąłem się.

-Mamo, chcę mieć takiego chłopaka jak Em.- rzuciła Nao, a Emily i jej mama zaczęły się śmiać i naprawdę nic nie mogłem poradzić na swoje rumieńce.

-Nie sprawiaj, że będę zazdrosna.- moja dziewczyna kucnęła przy małej blondynce i pogłaskała jej głowę.- Będziesz miała najlepszego chłopaka na świecie, kochanie.

-A czy Chris jest najlepszy?

-Nie jestem.- przyznałem i  spojrzałem w brązowe oczy dziewiętnastolatki, a ta przygryzła swoją wargę.

-Jest.- mruknęła, całując jej czoło.- Dobranoc słoneczko.

-Dobranoc Emily! I dobranoc Christian!- pisnęła wesoło i pobiegła do drzwi, które otworzył wysoki mężczyzna, przyjaciel mojego ojca, Gregore Black. Przywitałem go skinieniem głowy jak zawsze, a on odpowiedział mi tym samym i wróciłem spojrzeniem do mamy mojej dziewczyny.

-Miło było mi panią poznać, pani Johnson. Dziękuję za dzisiejszy obiad i wspólnie spędzony czas, a także na zaproszenie na święta.- powiedziałem z uśmiechem, na co kobieta zaśmiała się i przytuliła mnie, mówiąc że zrobiłem im wspaniałą niespodziankę i że na pewno się odwdzięczą. Kiedy Emily pożegnała swoją mamę, zaoferowałem także podwózkę na ich jutrzejszy lot, ale kobieta odmówiła, mówiąc, że zrobi to jej brat.

-Miałaś rację, kiedy mówiłaś, że twoja rodzina jest kochana.- przyznałem, kiedy weszliśmy do mieszkania. Udaliśmy się do salonu, skąd było słychać rozmowy chłopców.

-O Jezu, ty żyjesz!- pisnęła Dree, wstając z kanapy i rzucając pad na kolana Dylan'a.- I jak było?

-Żyję i było super.- przyznałem, uśmiechając się do Emily, która pokręciła rozbawiona głową.

-Naomi jest w nim zakochana.- stwierdziła Emily, a ja zabrałem jej płaszcz, aby powiesić go przy drzwiach.- I zabrał nas na Empire State Building!

-O nie! Beze mnie?- pisnęła oburzona czarnowłosa, rzucając we mnie poduszką. Złapałem ją i ułożyłem na kanapie z dala od mojej przyjaciółki.

-Masz od czegoś Dylana.- przypomniałem jej, patrząc na niego w oczywisty sposób. Brunet załamał swoje dłonie i schował twarz, wcześniej posyłając mi nienawistne spojrzenie.

-Prawie zapomniałam. Dylan!

-Chodź na taras, bo zwariuję.- przyznałem i pociągnąłem czerwono włosą do drzwi balkonowych.  Odpaliłem papierosa, a Emily przyglądała mi się, ciężko nad czymś rozmyślając.

-Nie uważasz, że to zbyt wiele?- zapytała w końcu, kiedy wyjęła z mojej paczki papierosa.- Jakby sprawdziłam w intrenecie bilety i nie stać mnie, aby oddać ci teraz takie pieniądze.

-Dlaczego myślisz, że bym je przyjął?- zapytałem, patrząc na zmęczoną twarz dziewczyny. Obserwowałem jak zaciąga się dymem, a następnie wypuszcza go spomiędzy swoich pełnych, malinowych warg.

-Ponieważ nie sądzę, że zrobiłeś to bezinteresownie.- przyznała, na co zmarszczyłem brwi.

-Co masz na myśli?

-Mam na myśli, że chcesz za to zapłaty? Nie wiem, po prostu to dziwne i nie sądzę, żeby ktokolwiek wydałby czterysta dolarów tylko po to, aby zrobić na kimś dobre wrażenie.- wzruszyła ramionami, spoglądając na swoje buty, a ja westchnąłem ciężko i oparłem jej podbródek na swoim palcu, aby popatrzyła na mnie.

-Owszem, to nie tak, że nie dostaję nic w zamian. Dostaję twój uśmiech i twoją obecność, a to mi całkowicie mi wystarcza. O pieniądze się nie martw, mam ich więcej niż potrzebuję.

-Czuję się z tym źle.- przyznała, na co przewróciłem oczami.- Rozumiem, że chciałeś się przypodobać, ja prawdopodobnie dostałabym zawału, gdybym miała poznać twoich rodziców, ale nie możesz więcej wydawać na nas tak wiele pieniędzy. Obiecaj mi to.

-Nie mogę ci tego obiecać, Emily.- powiedziałem, patrząc w jej śliniące, błyszczące oczy.- To jedyna rzecz, której nie mogę ci obiecać.

-Dlaczego?- zapytała cichutko, wyrzucając papierosa do popielniczki.

-Ponieważ jesteś warta więcej niż całe pieniądze tego świata.- szepnąłem, zgniatając filtr w popielniczce. Przybliżyła swoją twarz do mojej, a ja złapałem jej talię i przyciągnąłem ją do pocałunku. Nie trwało to długo, ponieważ z wewnątrz dobiegły nas piski i okrzyki, więc oderwaliśmy się od siebie i pokazaliśmy w tym samym czasie środkowy palec ekscytującym się lokatorom.

-Ktoś jest głodny?- zapytała moja dziewczyna, wchodząc do środka, a chłopcy jak na komendę wydali z siebie zbolałe dźwięki, które potwierdziły jak bardzo głód zjada ich od wewnątrz. Przewróciłem oczami i wyjąłem z lodówki piwo, a następnie usiadłem na kanapie między Liam'em, a Paulem, naprzeciwko Drake podczas gdy Dree i Emily przygotowywały kanapki dla chłopców.

-Więc ty i Emily, duh?- zapytał Jason, robiąc skrzywiony wyraz twarzy. Skinąłem głową, a Drake zaklaskał w dłonie.

-To będzie piękne.- mruknął Paul, klepiąc mnie po plecach.- Zastanawiam się, które z was pierwsze odpuści swój pokój.

-Dlaczego?- zapytałem, marszcząc brwi, na co paru chłopaków się zaśmiało.

-Przyznaj, kiedy ostatni raz spędziłeś noc w samotności.- Liam poruszał zabawnie swoimi brwiami, na co przygryzłam wargę i spuściłem wzrok na szyjkę butelki piwa, którą trzymałem w dłoni. Miał rację, ponieważ odkąd jestem z tą dziewczyną, nawzajem w nocy odwiedzamy swoje pokoje.

-Uprawialiście już seks?- zapytał Martin, a ja pokręciłem głową. Brwi Devon'a wystrzeliły w górę.- Myślałem, że chociaż ty powiesz mi jak dobra jest w łóżku.

-Co Cię to interesuje?- włączył się  Dylan, posyłając mu piorunujące spojrzenie, na co byłem mu wdzięczny.- Jakoś nie bardzo obchodzą mnie momenty seksualne mojej kuzynki.

-Momenty? Uspokój się Stary.- wziął łyk swojego piwa i oparł swoją prawą kostkę ja lewym kolanie.- Tylko chciałem wiedzieć na przyszłość. Jest gorąca, więc myślę, że fajnie będzie ją pieprzyć.

Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem, czułem jak moja twarz czerwienieje ze złości. Jakim prawem mówił o niej w taki sposób? Zanim się zorientowałem, wstałem z kanapy i podszedłem do niego. Chłopak ze znudzeniem wstał i nie przejmował się, że gotowałem nad nim wzrostem. Uśmiechnął się bezczelnie, a wtedy Emily weszła do salonu z talerzem kanapek.

-Nie dość, że jest seksowna, to jeszcze się masturbuje, ponieważ nie potrafisz jej zadowolić.- rzucił, a ja już wtedy nie hamowałem się. Pozostali w szoku patrzyli jak moja pięść zderzyła się ze szczęką blondyna. Usłyszałem pisk mojej dziewczyny, kiedy popchnąłem chłopaka na kanapę i usiadłem na jego udach, wciąż okładając pięściami jego śmiejącą twarz. Uniosłem brwi, ponieważ nie bronił się, a jedynie durnie uśmiechał. Poczułem ramiona na swoich barkach i zdecydowane pchnięcie do tyłu, kiedy z nosa Jason'a Martin'a polała się stróżka krwi.

-Wystarczy.- powiedział niski głos Drake'a, a ja opadłem na swoje poprzednie miejsce, głośno oddychając.

-Jezu, Jason! Nic ci nie jest?- zapytała czerwonogłowa, podbiegając do chłopaka. Zaczęła oglądać jego twarz z bliska, a on wciąż się uśmiechał. W szoku patrzyliśmy jak dziewczyna posłała mi zawiedzione spojrzenie, kiedy pomagała mu wstać z kanapy, aby zaprowadzić go do łazienki. Przysięgam, że ten frajer puścił do mnie oczko, kiedy razem odchodzili.

I już wiedziałem, że jej spojrzenia nie zapomnę do końca życia, a ten widok będzie prześladował mnie każdego dnia jak wyrok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro