2
— To ty jesteś moim przyszłym mężem. — powiedziałam z lekkim obrzydzeniem, a w środku gotowałam się ze złości. Musiałam jakoś przerwać tę niezręczną ciszę.
Odpowiedział mi jedynie krótkim skinieniem głowy. Podniosłam dumnie głowę, starając się ukryć to, co się we mnie kłębiło. Nie miałam najmniejszego zamiaru spełniać każdego polecenia tego egoisty bez względu na to, co powiedział mi ojciec. Znałam ten typ, który uważa, że wszystko mu się należy. Konsekwencje są dla niego nieważne, liczy się jedynie cel. Zamarłam, gdy stanął za mną i położył dłonie na moich nagich ramionach. Szybko splótł warkocz z moich rozpuszczonych włosów i przełożył mi je przez prawe ramię, nie związując na końcu. Byłam pewna, że jego dotyk zostawił ślad na skórze.
Nigdy nie byłam tak blisko z mężczyzną, a romanse, które czytałam, sprawiły, że zaczęłam wyobrażać sobie nie wiadomo co. Jednak nic nie mogłam poradzić na lekkie podniecenie spowodowanym jego dotykiem, za co jeszcze bardziej go i siebie znienawidziłam.
Czułam bijące od niego ciepło i mogłam przez chwilę bardziej mu się przyjrzeć. Czy tego chciałam czy nie był piękny, a razem ze swoją pewnością siebie i władzą tworzył niebezpieczną mieszankę.
Jego ciepła dłoń zjeżdżała po moim kręgosłupie, zatrzymując się na wiązaniu gorsetu. Bałam się tego, co zamierza zrobić. Nawet nie wiedziałam, że wstrzymuję oddech, dopóki nie przerwał dotyku i usiadł naprzeciw mnie.
— Uśmiechnij się, chyba nie wyglądam na tyrana, prawda ?
— Wyglądasz na o wiele gorszego. Mimo wszystko nie znam cię, nawet nie wiem, jak masz na imię.
— Jednak masz już o mnie swoją opinię. Widzę twoje spojrzenie, zapewne uważasz mnie za niezbyt miłą osobę.
— Tak. — odpowiedziałam po dłuższej chwili, nie odwracając wzroku.
— Czy myślisz, że potrafiłbym cię skrzywdzić? — spytał, całkowicie mnie szokując.
Nie odpowiedziałam, nie widziałam sensu tych pytań. Widziałam, że patrzy na mnie z zaciekawieniem i oddałabym wiele, by poznać jego myśli i zamiary.
Siedział przede mną i wyglądał na rozluźnionego, w przeciwieństwie do mnie, chciałam uciec spod jego przytłaczającego wzroku.
— Chcę, byś wyszedł. Natychmiast. — Na szczęście mój głos się nie załamał.
— A ja chcę poznać twoją odpowiedź. — Odczekał chwilę. — Jak widzisz, nie zawsze otrzymujemy to czego chcemy.
— Po co te pytania? Jestem pewna, że wiesz o mnie wszystko.
— Możliwe, ale chcę poznać te twoje strony o których zapewne i ty nie znasz.
— Chcesz je poznać zadając mi takie pytania? — wypaliłam, zapominając, że ojciec nakazał mi być posłuszną, choć i tak już wcześniej złamałam jego polecenie.
— Gdy tu wszedłem, patrzyłaś na mnie ze strachem. Powiedziałaś, że wiem o tobie kilka rzeczy, sprawiedliwie by było, byś o mnie miała jakiekolwiek pojęcie, nie uważasz? Dlatego tu jestem, ale muszę przyznać, że również ciekawość miała w tym swój udział.
Wstał i w dwóch krokach pokonał dzielącą nas odległość. Nachylił się i oparł ręce o zagłówek kanapy po moich obu stronach. Natychmiast poczułam ostrą nutę jego wody kolońskiej. Teraz mogłam jeszcze bardziej mu się przyjrzeć, zauważyłam drobne zmarszczki wokół oczu i ust. Chciałam dotknąć jego gładkiego policzka i sprawdzić, czy naprawdę jest taki miękki, czy może wyczuję szorstkość.
— Czego chcesz?
— Czy to nie jest oczywiste? Ciebie, za niedługo zostaniesz moją żoną, ale chciałem osobiście porozmawiać z tobą przed zbliżającym się naszym wielkim dniem...
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale najwyraźniej nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi, bo nachylił się i mnie pocałował. Z zaskoczenia lekko rozchyliłam usta, co wykorzystał, wsuwając mi język do ust. Poczułam jego dłoń na szczęce, która uniosła mi głowę i pogłębiły pocałunek. Chciałam go ugryźć za to haniebne zachowanie, a on jakby czytał mi w myślach, zsunął palce na moją szyję w niemej groźbie. Czułam ogarniający mnie strach i zaczęłam niepewnie odwzajemniać pocałunek. Od samego początku go zdominował, to on narzucał rytm, a ja mogłam się jedynie dostosować i liczyć na ochłap litości.
Pocałunek skończył się tak szybko, jak się zaczął. Odsunął się, siadając z powrotem na fotelu. Potrzebowałam chwili, by dojść do siebie po moim pierwszym w życiu pocałunku. Nie przestawał się uśmiechać, najwidoczniej bawiła go ta sytuacja. Dupek.
— Dlaczego to zrobiłeś? — odezwałam się, gdy udało mi się wydać z siebie zrozumiałe słowa.
— A czemu nie?
— To nie jest odpowiedź.
Wstał i spojrzał na mnie z góry, przyglądając mi się z jeszcze większym zaciekawieniem. Nie potrafiłam go rozszyfrować, nie rozumiałam co nim kieruje. Nie wiedziałam, do czego zmierza ta rozmowa, a próba zrozumienia tej sytuacja tworzyła jeszcze większy mętlik w mojej głowie.
— Nie lubię problemów, więc zwykle niszczę je w zarodku.
— Co to znaczy?
— Jesteś młoda i choć może sama o tym nie wiesz, czekasz na swojego księcia, zwykle nie pomagam innym, ale jako prezent ślubny dam ci radę, przestań marzyć.
— Skoro jestem dla ciebie problemem to dlaczego chcesz się ze mną ożenić? Sam przyznasz, że to nie ma najmniejszego sensu.
Nie odpowiedział, zacisnął usta, jakby powstrzymywał się przed słowami, które pchają mu się na te pełne i miękkie usta.
— To była miła rozmowa. - odezwał się po długiej chwili kończąc temat.
Usłyszałam, jak wyciąga coś z kieszeni i po chwili na moich kolanach wylądowało niedbale rzucone czarne prostokątne aksamitne w dotyku pudełko. Rozległ się odgłos zapalniczki i poczułam swąd zapalonego papierosa.
— Załóż to, kociaku. Sprawdzimy czy dobrze wybrałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro