Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Może jedynym sposobem na naprawienie dwóch złamanych dusz było ich współistnienie.

Może połączenie słońca i księżyca mogło uratować oba światy.


        – Za czym najbardziej tęsknisz? – zapytałam, wpatrzona w ogień.

        Leżeliśmy z Callenem na dywanie obok kominka. Ja wtuliłam się w jego bok i oparłam twarz na jego piersi, a mężczyzna splótł ze sobą nasze nogi, na których wygodnie ułożyła się Lana.

        Czułam się tak właściwie i swobodnie. Zupełnie jakby takie wspólne chwile zdarzały się od zawsze. Jakby to było na porządku dziennym. Jakbyśmy od zawsze byli razem. Jakby ramiona Callena były moim miejscem na ziemi.

        – Na pewno za bliskimi i chyba za pracą, za posiadaniem jakiegoś zajęcia – szepnął, gładząc palcami moją dłoń. – Z każdym kolejnym dniem tutaj coraz bardziej tracę rachubę czasu. Nie wiem, która jest godzina i ile już tu spędziliśmy. – Jego palce zamarły, a ja wiedziałam, że działo się tak zawsze, gdy był zagubiony lub zamyślony. – Z jednej strony to wyzwalające i uwielbiam tu z tobą być, ale... mam wrażenie, jakbyśmy powoli się tu dusili, wiesz?

        Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam mówić, gdy moje gardło zacisnęło się z przerażenia.

        Byłam przerażona, bo miał rację i były takie momenty, gdy sama o tym rozmyślałam.

        Miejsce, które było moją ostoją, które sprawiło, że byłam szczęśliwa po raz pierwszy w życiu, powoli stawało się naszym więzieniem. I to tak bardzo bolało, bo z jednej strony chciałam, byśmy zostali w tej idealnej bańce już na zawsze, a z drugiej strony wiedziałam, że to niemożliwe.

        Nigdy nie było takiej możliwości.

        – Gwiazdko?

        Callen zmienił naszą pozycję, irytując przy tym Lanę, która i tak nie mogła długo się na niego gniewać. Położył mnie na plecach i opierając się na ramieniu, zawisł nade mną, wolną dłonią chwytając moją twarz. Robił tak zawsze, gdy chciał, bym na niego patrzyła. Łatwiej było mu do mnie dotrzeć gdy hipnotyzował mnie tym swoim magicznym spojrzeniem.

        W jego oczach pojawiło się zmartwienie, a ja nienawidziłam tego, że przeze mnie się tak czuł. Tak często go zasmucałam, a przecież już wystarczająco się w swoim życiu nacierpiał.

        – Co się dzieje?

        – Nic.

        – Nie okłamuj mnie, Harmony – pokręcił głową, sprawiając, że poczułam się źle z tym małym kłamstwem. – Nie musisz mówić, jeśli nie jesteś gotowa, ale nie mów, że nic się nie dzieje, gdy widzę, że jest odwrotnie. Wiesz, że kocham tu z tobą być i nie chciałem zranić cię swoimi słowami.

        – Przepraszam, po prostu się boję.

        Zdawałam sobie sprawę, że zasługiwał na prawdę, a przynajmniej na jej część. I chyba wreszcie musiałam okazać mu nieco zaufania, które on okazywał wobec mnie każdego dnia.

        – Czego się boisz? Nigdy bym cię nie skrzywdził, na pewno nie celowo.

        – Wiem – westchnęłam. – Boję się, bo masz rację. Nie możemy zostać tu na zawsze, jakby świat nie istniał i to mnie przeraża. Boję się, bo nie mam kochających ludzi i przyjaciół, którzy tam na mnie czekają, Call. Na zewnątrz nie ma nikogo, kto zastanawiałby się, czy teraz jestem bezpieczna. Mam tylko ciebie i Lanę. Boję się, że na zewnątrz mogę was stracić, a nie wiem, czy dam radę znowu być całkiem sama.

        To małe wyznanie było niczym zrzucenie z siebie jednego z ciężkich, przygniatających mnie kamieni. Było mi odrobinę lżej.

        – Och, gwiazdko – szepnął, ocierając z moich policzków łzy, z których istnienia nie zdawałam sobie sprawy. – Czy nie rozumiesz jeszcze, że nie jestem tylko na chwilę? Nie zostawię cię, nie zostawię tego co stworzyliśmy. Jesteś dla mnie ważna, Harmony. Bardzo.

        – Nie pasuję do twojego świata, Call – upierałam się. – Całe życie musiałam się dopasowywać. Dopasowywałam się do oczekiwań innych, aż w pewnym momencie nie wiedziałam już, kim tak właściwie jestem. Nie dam rady znowu tego robić.

        Sęk w tym, że już sama nie wiedziałam, czy rzeczywiście nie pasowałam do jego świata, czy może mogłabym się dopasować, ale w końcu i tak bym go straciła. Byłam niemal pewna, że w końcu i tak by się coś popsuło, a ja znowu straciłabym ważną dla mnie osobę.

        A bardzo chciałam uniknąć tego bólu.

        Pytanie tylko, czy dało się żyć, unikając całego bólu i cierpienia...

        – Czemu w ogóle zakładasz istnienie dwóch różnych światów, czemu myślisz, że między nami jest tak ogromna przepaść stworzona z dzielących nas różnic? – Widziałam w jego oczach, że nie był w stanie w pełni zrozumieć mojego toku myślenia. I wcale mu się nie dziwiłam, bo sama nie byłam w stanie w pełni siebie zrozumieć. – Już nie musisz tego robić. Nigdy więcej nie będziesz się dopasowywała. Jesteś idealna, taka, jaka jesteś. Wiesz... od czasu pożaru miałem wrażenie, że coś w środku mnie umarło, że jestem zimny – szepnął z bólem, dotykając miejsca, gdzie było jego serce. – Nie umawiałem się, kobiety były dla mnie tylko czymś jednorazowym. A potem zobaczyłem ciebie i coś po prostu zaskoczyło. Wiem, że to brzmi głupio, ale oczarowałaś mnie Harmony. Oczarowałaś mnie, nawet się nie starając. Nie mogę ci obiecać, że to, co jest między nami, jest na zawsze, bo to byłoby kłamstwo. Zwyczajnie tego nie wiem. Ale w tym momencie jesteś tym, czego bardzo pragnę. Jesteś najbliżej chęci spędzenia z tobą wieczności. I nie pozwolę ci uciec, bo się boisz.

        Nie byłam w stanie ułożyć żadnej logicznej myśli, czy wypowiedzi. Jego słowa były dla mnie niczym emocjonalny czołg. W ciągu kilku minut moje serce przeżyło tysiące zawałów, a ja pierwszy raz w życiu dopuściłam do siebie myśl, że może wcale nie byliśmy skazani na porażkę.

        Zawsze myślałam, że tylko ja doświadczałam tego uczucia zimna w środku, uczucia pustki, które sprawiało, że nie umiałam kochać. A teraz wiedziałam, że Callen czuł to samo i chociaż było mi z tego powodu przykro, to pomyślałam, że może to jest kluczem.

        Może jedynym sposobem na naprawienie dwóch złamanych dusz było ich współistnienie. Może połączenie słońca i księżyca mogło uratować oba światy.

        – Ten wypadek to najlepsze co mogło mnie spotkać – szepnęłam. – Może brzmi to okrutnie, ale myślę, że to mnie uratowało. Ty mnie uratowałeś, Callen.

        Naprawdę miałam wątpliwości czy wciąż bym żyła, gdyby nie ten wypadek. Byłam wtedy w naprawdę złym miejscu swojego życia, a Call pojawił się, jakby wiedział, że właśnie wtedy najbardziej go potrzebowałam.

        – A tak dla zasady, to ja pierwsza cię zobaczyłam. – Zmarszczył brwi, a ja delikatnie się uśmiechnęłam, kontynuując. – Gdy wsiadłam do autobusu, od razu cię dostrzegłam. Rozmawiałeś przez telefon i tak ładnie się uśmiechałeś – szepnęłam, patrząc na jego usta. – Zazdrościłam ci wtedy i chyba już tamtego dnia pokochałam twój uśmiech.

        Pogładziłam jego policzek, przypominając sobie ten piękny obraz.

        – Może to wtedy rzuciłaś na mnie urok – wymruczał do mojego ucha, rozśmieszając mnie. – A ty, Harmony? Za czym gwiazdka najbardziej tęskni?

        Jak zwykle domyślił się, że to wyznanie było szczytem moich możliwości i nie chciałam analizować szczegółów, więc płynnie zmienił temat. Za to go między innymi tak bardzo uwielbiałam.

        – Za Gabem i miganiem do niego, nawet jeśli tego nie rozumiał – uśmiechnęłam się czule, przypominając sobie tamte momenty. – Czasami mam wrażenie, że moje dłonie są samotne bez migania, jakby nie miały już nic ważnego do zrobienia. Za leżeniem na ziemi i patrzeniem w gwiazdy. I za muzyką.

        – Jeśli chcesz, możesz migać do mnie. Może mogłabyś mnie czegoś nauczyć?

        – Bardzo chętnie – szepnęłam, czując, jak moje serce rozgrzewa się z radości.

        A najpiękniejszy był fakt, że mówił to całkowicie szczerze. Nie tylko po to, bym lepiej się poczuła. Jego oczy mówiły wszystko.

        – A muzyka? Śpiewałaś?

        – Trochę – wzruszyłam ramionami. – Słuchałam muzyki gdy byłam smutna i starałam się powtarzać słowa, by nie myśleć o martwiących mnie rzeczach. A ostatecznie w ten sposób się ich uczyłam.

        – Zaśpiewasz mi coś?

        – Nie wiem – zawahałam się. – Wcale nie jestem w tym taka dobra.

        Nigdy nikomu nie śpiewałam, nawet mojemu braciszkowi.

        – Nieważne i tak chcę usłyszeć. Proszę?

        Nie mogłam mu odmówić, gdy patrzył na mnie w ten uroczy i proszący sposób. Zamknęłam oczy, starając się przypomnieć sobie jakąś piosenkę.

        – I am laying here, in the blue light – zaczęłam, trzymając oczy zamknięte. – Waiting for you to turn around. And when you take me in your arms. Make me forget it's for the last time.*

        Wzięłam głęboki oddech, a potem otworzyłam oczy, oczekując jego reakcji. Może miałam malutką nadzieję, że chociaż troszkę mu się spodobało.

        Chyba chciałam mu zaimponować.

        – Harmony – zaczął, a ja zamarłam na jego dziwną barwę głosu. Nigdy wcześniej w ten sposób do mnie nie mówił. – Obawiam się, że zabierasz w moich oczach wszelkie szanse dla innych kobiet. Kiedykolwiek. Nie wiem, czy jakakolwiek mogłaby ci dorównać. To było niesamowite, gwiazdko.

        Pochylił się i złożył pocałunek na moim czole.

        A ja pierwszy raz w życiu poczułam dumę z samej siebie. Bo Call by mnie nie okłamał, a przynajmniej w to wierzyłam i miałam nadzieję, że tym razem moja wiara nie okaże się moim gwoździem do trumny.

        – Opowiedzieć ci ciekawostkę?

        Pokiwałam głową, wpatrzona w jego oczy. Callen mógłby opowiadać mi o wszystkim. Mógłby godzinami mówić o nieistotnych i głupich rzeczach, a ja i tak zawsze z chęcią bym go słuchała.

        Sekret tkwił chyba w jego kojącym głosie, który uspokajał mnie bez względu na okoliczności.

        – Usłyszałem to, gdy leżałem w szpitalu po pożarze. Z jakiegoś powodu bardzo zapadło mi w pamięć – zaczął niepewnie, a ja już wiedziałam, że to jest coś bardzo dla niego istotnego, coś, co być może obnaża jego uczucia. – Wiedziałaś, że pingwiny zakochują się tylko raz w życiu i gdy się ze sobą wiążą, to na całe życie? Nie ma wśród nich rozwodów i zdrad. Kiedy pan pingwin zakochuje się w pani pingwinowej będzie przeszukiwał całą plażę, by znaleźć najładniejszy kamyk. Da jej ten najlepszy, bo wie, że ona na to zasługuje.

        Zaparło mi dech w piersi.

        Wcale nie dlatego, że historia mnie poruszyła. Nie dlatego, że było to najsłodsze, co w życiu usłyszałam. Zamarłam, bo miałam wrażenie, że w ustach Callena to nie była jedynie ciekawostka, którą chciał mi przekazać. W jego ustach ta opowieść nabierała innego znaczenia, trzeba było czytać między wierszami.

        I jeśli miał na myśli to, co udało mi się odczytać... to cieszyłam się, że nie powiedział mi tych słów wprost, bo nie byłam na nie wtedy gotowa.

        W tamtym momencie tak ważne wyznanie mogłoby wszystko zniszczyć i Callen chyba też zdawał sobie z tego sprawę.

        Uśmiechnęłam się, by ukryć, jak bardzo wpłynęły na mnie te słowa, a potem go pocałowałam, chcąc na chwilę zapomnieć o otaczającym nas świecie. Zapomnieć o swoich uczuciach i o uczuciach Callena.

        Bo wbrew pozorom, często to, co czuliśmy, mogło wszystko zniszczyć... Nasze uczucia mogły nas doszczętnie zniszczyć, a z dwóch różnych światów zostałaby tylko czarna dziura.

* Alice Boman - Wish We Had More Time (Leżę tutaj w niebieskim świetle/ Czekam, aż się do mnie odwrócisz/ I kiedy mnie obejmiesz/ Sprawisz, że zapomnę, że to ostatni raz/ Chciałabym, byśmy mieli więcej czasu.)

Hej kochani!

Jak podoba Wam się rozdział? Moim zdaniem jest dość słodki, ale z drugiej strony jest w nim też dużo uczuć i obaw naszych bohaterów. Jestem ciekawa, jak odebraliście ten rozdział i czy dla Was opowieść o pingwinach miała inne znaczenie, czy może Harmony źle to zinterpretowała?

Jak tam Wam minął ten tydzień? Przede mną jeszcze tydzień nauki, jeśli dobrze pójdzie i potem będę już wolnym człowiekiem :P

Miłego weekendu!

Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.

Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro