Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Pozostałam w bezruchu, zbyt przerażona, by sięgnąć po to, czego pragnęłam.

Zbyt przerażona pragnieniem by jego słowa się nie spełniły.

        Zagryzłam wargę, raniąc ją do krwi i zacisnęłam powieki, pilnując, by z moich ust nie wydobył się nawet najcichszy szloch. Teoretycznie powinno być to dla mnie trudne, ale w rzeczywistości miałam dość dużą wprawę w ukrywaniu swojego bólu. W domu każdego dnia musiałam kryć się ze swoimi uczuciami, by nie zostać jeszcze bardziej zranioną.

        Mogłam ukryć łzy spływające po moich już mokrych policzkach. Mogłam ukryć ból zarówno ten fizyczny jak i psychiczny. Mogłam nawet ukryć trzęsące się od niemego płaczu ramiona.

        To, czego nie mogłabym ukryć to prawdziwy szloch.

        Właśnie dlatego robiłam wszystko, by nie wyszedł na powierzchnię. Trzymałam go w zamknięciu, zupełnie jak wszystkie swoje emocje. I chociaż wiedziałam, że te stłamszone uczucia kiedyś po prostu wybuchną, to dalej je ukrywałam, mając cichą nadzieję, że być może jakimś cudem to nigdy nie nastąpi albo zwyczajnie mnie już wtedy nie będzie.

        Był wieczór, noc, a może już ranek. Nie byłam pewna, bo odkąd Callen zasnął, ja nie potrafiłam choćby na chwilę zapaść w sen. Każda sekunda dłużyła mi się niczym nieskończoność, czyniąc mnie jeszcze bardziej przygnębioną.

        Po tym jak opuściłam łazienkę, unikając wzroku mężczyzny, położyłam się skulona na kanapie i tak już zostałam. Niewiele mówiłam, odpowiadając jedynie na pytania zadane przez Calla. Dużo za to spałam, bo tylko wtedy zapominałam o bólu. A gdy się budziłam, udawałam, że jest w porządku i nic mnie nie boli.

        Gdy ja spałam, Call poszedł po kolejną porcję drewna, a także uszył mi drugie majtki na zmianę. Mówił, że wynalazł „okresowe majtki" i chociaż chciałam się śmiać, a jednocześnie przytulić go z wdzięcznością i zachwytem, to jedynie cicho podziękowałam, zamykając się w sobie.

        Albo Callen nie chciał dopytywać, albo myślał, że całe moje zachowanie było spowodowane miesiączką i zwyczajnie dał mi spokój. I chociaż po części rzeczywiście tak było, to nie do końca. Byłam cichsza, dużo spałam i leżałam, bo naprawdę źle się czułam. Były jednak momenty, gdy ból brzucha nieco ustępował i bardzo chciałam z nim porozmawiać albo pobawić się z Laną, to nie mogłam się przełamać, zbyt zażenowana.

        My, kobiety codziennie mówimy o tym jak bardzo chcemy by wszystkie te kobiece sprawy przestały być tematami tabu, chcemy o nich mówić bez skrępowania i czuć się komfortowo z tym co przecież jest częścią naszej natury. Nie da się jednak tak po prostu wyłączyć głęboko zakorzenionego w nas wstydu.

        W tym domku byliśmy równi. Nie było lepszych i gorszych. Nie było bogatych i biednych. Niestety pomimo równości i założeniu, że działamy razem były rzeczy, z którymi ciężko było przejść na porządek dzienny. Tak jak z moim okresem.

        Naprawdę chciałam czuć się komfortowo i nie przejmować się całą sytuacją. W końcu Call był wspaniały. Pomagał mi, nie krytykował, nie śmiał się i nie zrobił absolutnie nic, co mogłoby mnie wprowadzić w zakłopotanie. A pomimo tego wszystkiego nie mogłam znieść myśli, że widział mnie w moim najgorszym wydaniu. Widział mnie bezsilną, płaczącą, zawstydzoną i smutną. Widział, jak nie potrafiłam sobie poradzić z czymś, co przecież powinno być dla mnie zupełnie naturalne.

        W końcu co miesiąc wszystko wyglądało tak samo, ale w domku... nigdy nie czułam się tak bezsilna. I byłam przerażona, że Call może się mną brzydzić i tylko tego po sobie nie pokazywał.

        No bo jak mógłby nie być obrzydzony, widząc mnie w kompletnym bałaganie i pomagając mi wynieść brudną od krwi wodę?

        Właśnie dlatego milczałam, gdy tak bardzo chciałam coś powiedzieć.

        Po całym dniu ignorowania z mojej strony nawet z jego cierpliwością, w końcu się znudził i położył, szybko zasypiając. I od tamtej pory leżałam do niego plecami, wpatrując się w płonący kominek.

        Zbyt zmęczona i obolała, by wstać, ale zbyt wyspana, by zasnąć.

        W taki oto sposób trwałam w swoim własnym bólu, nie zamierzając nic z tym zrobić.

        – Harmony. – Z zamyślenia wyrwał mnie zachrypnięty od snu głos.

        Mocniej zacisnęłam powieki i próbowałam wyrównać swój oddech i udawać, że śpię, ale szczerze mówiąc, nie miałam już siły dłużej się ukrywać. Dalej cała się trzęsłam od powstrzymywanego płaczu, a gardło miałam tak ściśnięte, że nie byłam w stanie się odezwać.

        Mój brak odpowiedzi najwyraźniej zmotywował Calla do wstania z łóżka. Kanapa lekko się poruszyła pod jego ciężarem, a chwilę później uklęknął na podłodze, zasłaniając mi widok kominka.

        Wciąż wyglądał na zaspanego, ale widziałam również troskę w jego oczach. I gdyby nie mój stan na pewno zaczęłabym się zachwycać nad jego osobą i tym jak uroczo wyglądał zaraz po przebudzeniu.

        I naprawdę zastanawiałam się jakim cudem miał do mnie jeszcze cierpliwość.

        – Przepraszam, że cię obudziłam – szepnęłam słabo. Nic nie mogłam poradzić na to, że po moim policzku spłynęło kilka świeżych łez. – Próbowałam być cicho.

        – I właśnie o to jestem zły, powinnaś mnie obudzić – westchnął, przytykając dłoń do mojego czoła. – Wydajesz się rozpalona. – Przyjrzał mi się z niepokojem, zabierając dłoń wraz ze swoim kojącym dotykiem.

        – To tylko brzuch. Nie było sensu cię budzić. I tak nic z tym nie zrobisz, a wystarczająco już się dziś nade mną nachodziłeś.

        – Czy gdybym źle się czuł, zignorowałabyś to i pozwoliła mi mierzyć się z tym samemu? – zapytał, łapiąc jedną z moich dłoni. Gdy nie odpowiedziałam, kontynuował: – Powiedz mi szczerze.

        – Nie, nie chciałabym, byś radził sobie z tym sam.

        Mogłam z całą odpowiedzialnością przyznać, że byłam na etapie, w którym nie mogłabym patrzeć na jego cierpienie. Zdecydowanie zbyt szybko się przywiązywałam. Może dlatego, że przez całe życie nie miałam do kogo się przywiązać, poza Gabem.

        – Więc dlaczego nie chcesz pozwolić sobie pomóc?

        – To są inne sytuacje, ja...

        – Wstydzisz się, rozumiem – powiedział, zaskakując mnie. Chociaż z drugiej strony chyba nie powinnam być zaskoczona. Czasem zbyt łatwo ukazywałam swoje emocje, a Call był bardzo spostrzegawczy. – Ale tutaj nie ma miejsca na wstyd. Nie chcę, żebyśmy musieli siebie ignorować, bo wiem, że właśnie to starałaś się zrobić. Bo jesteś strasznie upartą kobietą i nie dasz sobie pomóc nawet jeśli kosztuję cię to masę bólu.

        – Nie wiem, jak przyjmować pomoc. Nigdy tego nie robiłam – przyznałam.

        To wyznanie wiele mnie kosztowało, bo odkrywało, że nie wszystko w moim domu było idealne. A to już o wiele więcej niż chciałam mu zdradzić.

        – Co zawsze pomagało ci na ból oprócz tabletek? – Zmienił temat, jak zwykle domyślając się, że nie chciałam o tym rozmawiać.

        – Termofor trochę łagodził ból, ale jego też nie mamy.

        Call rozejrzał się po domku, głęboko się nad czymś zastanawiając przez kilka minut. Potem wstał, a ja obserwowałam, jak chodził po kuchni, szukając czegoś.

        Po kilkunastu minutach wrócił do mnie ze szklaną butelką wypełnioną gorącą wodą i owiniętą w ręcznik.

        – Myślisz, że się nada?

        – Dalej nie mogę się nadziwić twojej kreatywności – pokręciłam głową, niepewnie unosząc swoją bluzę do góry.

        Mężczyzna przyłożył swój domowej roboty termofor do mojego brzucha, a ja kierowana dziwnym uczuciem położyłam dłonie na jego dłoniach. W ten sposób oboje przyciskaliśmy jego wynalazek do mojego obolałego brzucha.

        – Dlaczego robisz dla mnie to wszystko? Bycie pomocnym to jedno, ale ty robisz znacznie więcej. Więcej niż ktokolwiek mógłby od ciebie oczekiwać.

        Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Ja wpatrzona w jego lśniące od kominka oczy, a on zamyślony, jakby zastanawiał się, czy powinnam znać odpowiedź na to pytanie.

        – Opiekowanie się tobą daje mi jakiś cel – powiedział wreszcie. – Pozwala mi przetrwać, bo ja też się boję, wiesz? Nie zawsze jestem taki silny, jak wyglądam. – Jego twarz złagodniała, a ja byłam w stanie dostrzec te wszystkie emocje w jego oczach. Zupełnie jakby przez krótką chwilę całkowicie się na mnie otworzył. – No i nie mogę znieść czyjegoś cierpienia, zbyt wiele się na nie napatrzyłem.

        Odwrócił wzrok, na nowo się zamykając. W tamtej chwili w pełni zrozumiałam, że nie tylko ja nosiłam w sobie ból.

        Oboje byliśmy w pewnym stopniu złamani.

        Kilka minut później Call wrócił na kanapę, ale nie na swoje wcześniejsze miejsce. Zignorował moje niewidzialne granice i położył się tuż za moimi plecami, obejmując ramieniem moją talię. Ułożył dłonie na moich, przytrzymując ze mną termofor.

        Nic nie powiedział i ja też. Postanowiłam, że ten jeden raz zapomnę o swoich sztywnych granicach i obawach. Po prostu zamknęłam oczy i pozwoliłam, by jego ramiona utuliły mnie do snu.

~~

        Kolejne kilka dni minęło nam w ten sam sposób. Gdy się budziliśmy, Call wymieniał gorącą wodę w butelce, starając się jak najlepiej złagodzić mój ból. Większość doby przesypialiśmy, powoli tracąc rachubę, jaki to dzień i godzina. Nie byłam w stanie jednoznacznie określić, ile dni spędziliśmy już w domku. Co jakiś czas Callen budził mnie jeszcze na posiłek, który we mnie wmuszał, argumentując to tym, że muszę zachować siły.

        Nie byłam pewna, do czego było mi potrzebne tyle energii w naszej obecnej sytuacji, gdy jedynym wysiłkiem było przejście z jednego końca domku w drugi, ale nie sprzeciwiałam się, wdzięczna za jego opiekę.

        Nigdy bym się do tego nie przyznała, ale lubiłam to jak się mną zajmował. I oczywiście, dalej czułam się bezsilna i było mi z tym źle, ale świadomość, że jest ktoś, kto zadba o mnie, gdy ja sama nie będę umiała tego zrobić, dodawała mi otuchy.

        To było nowe uczucie, które bardzo polubiłam.

        Po kilku wyczerpujących dniach wreszcie obudziłam się bez bólu brzucha. Dalej byłam troszkę słaba od tego ciągłego leżenia i spania, ale czułam się sto razy lepiej. Call dalej spał więc leżałam bez ruchu by go nie obudzić i móc jak najdłużej się mu przypatrywać.

        Bardzo doceniałam momenty, gdy bezkarnie mogłam mu się przyglądać, obserwując grę świateł na jego twarzy. Nie byłam w stanie powiedzieć, skąd mi się to wzięło, ale obserwowanie jego twarzy uspokajało mnie.

        Gdy tak na niego patrzyłam, mimowolnie powróciły do mnie wspomnienia z jednej nocy.

        Ocknęłam się, gdy Lana znudzona leżeniem przy kominku postanowiła wskoczyć na kanapę i spać dalej już na moich nogach. Przez sen zmieniłam pozycję i leżałam na plecach, z głową przekręconą na bok. Nie otwierałam oczu, czując, że za chwilę znowu zasnę, ale właśnie wtedy poczułam ruch na kanapie, całkiem się przebudzając.

        W normalnych okolicznościach na pewno otworzyłabym oczy, ciekawa co się dzieje, ale wtedy coś mnie przed tym powstrzymało. Dlatego z niezrozumiałego powodu udawałam, że dalej śpię, gdy poczułam obok siebie ciepło Calla.

        Nic nie mówił, więc myślałam, że zamierzał ponownie się do mnie przytulić, ale zamiast przytulenia, jego dłoń dotknęła mojej wargi. Delikatnie pogładził palcem miejsce, które dzień wcześniej zbyt mocno przygryzłam, próbując go nie obudzić.

        Musiałam wykorzystać całą swoją kontrolę, by nie zdradzić, że wcale nie spałam, co nie było zbyt łatwe w zaistniałych okolicznościach.

        Mężczyzna dalej wodził palcami po moich ustach i policzku, w każdej kolejnej sekundzie przyprawiając mnie o mały zawał serca. A potem zabrał dłoń i złożył delikatny pocałunek na moim czole, nieco dłużej przytrzymując swoje wargi w tamtym miejscu.

        – Obiecuję, że jakoś nas stąd wydostanę – wyszeptał, a potem odsunął się, zabierając ze sobą wszystko, czego bardzo pragnęłam i wręcz potrzebowałam w tamtym momencie.

        Chciałam usiąść i błagać go by nie przestawał mnie dotykać, ale Jeśli się wydostaniemy, jeśli wrócimy... dowie się wszystkiego, a ja stracę go bezpowrotnie.

        Otworzyłam oczy dopiero gdy byłam pewna, że zasnął. Poczułam samotną łzę spływającą po moim policzku, gdy patrzyłam na jego spokojną twarz.

        Pragnęłam, byśmy zostali w domku razem z Laną już na zawsze. Zrozumiałam, że było to pierwsze miejsce, w którym poczułam się wolna i szczęśliwa. Nie chciałam tracić tego uczucia. Z drugiej strony wiedziałam, że on nigdy nie będzie szczęśliwy w ten sposób. Zawsze będzie pragnął powrotu.

        A ja tylko chciałam jego szczęścia. Nie wiedziałam, kiedy i jak to się stało, ale zależało mi na nim. Bardzo.

        Właśnie dlatego zawsze robiłam wszystko by nie przywiązywać się do ludzi. Dlaczego tym razem musiałam zawieść w tym temacie? Dlaczego musiałam się przywiązać, wiedząc, że to nigdy się nie uda?

        – Zrobię wszystko, byś się stąd wydostał – szepnęłam, delikatnie gładząc jego ciepły policzek. – Nawet jeśli będziesz musiał to zrobić beze mnie.

        Położyłam dłoń na jego dłoni, zamykając oczy i marząc, że może wszystko jakoś się ułoży. Bo wiedziałam, że nie mogłam wrócić. W przeciwieństwie do Calla, na mnie nikt nie czekał. Nie miałam gdzie wracać.

        Teraz leżałam i z uśmiechem przypominałam sobie tamtą chwilę.

        Czasami pragnęłam posiadać umiejętność zatrzymywania czasu. Może wtedy mogłabym zatrzymać tamtą chwilę. Może mogłabym zatrzymać czas i zatrzymać Calla.

        Problem w tym, że taka umiejętność nie istniała, a ja nie mogłam sprawić, by Callen był mój. I może dla dobra własnego serca powinnam postarać się, by jak najszybciej wrócił do domu.

        By wrócił tam, gdzie miał szansę na prawdziwe szczęście. 

Hej kochani!

Wynalazków Calla ciąg dalszy :D 

Podoba Wam się nowy rozdział? Mam nadzieję, że książka nie wydaje Wam się zbyt nudna. Dziś tak zaczęłam się nad tym zastanawiać, bo jednak w tej książce jak na razie nie będzie zbyt wiele akcji. "Na skraju nigdy" bardzo skupia się na uczuciach, zresztą takie od początku było założenie. W każdym razie mam nadzieję, że taka odmiana też Was ekscytuje <3

Jeśli uważasz, że rozdział na to zasłużył, zostaw po sobie komentarz, gwiazdkę.

Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro